Rozdział 14 (III)
- Alex, Clary! Widziałyście!? - w Wielkiej Sali trwało właśnie śniadanie i latały sowy. Był to czas sowiej poczty. James dostał właśnie Proroka Codziennego i aż zachłysnął się sokiem dyniowym. Zerwał się na równe nogi i podbiegł do dziewczyn, które siedziały akurat po drugiej stronie stoły Gryffindoru. Alex siedziała przy Weasleyównie, bo opowiadały jak minęły im poszukiwania. Niestety, nikt nic nie znalazł.
- Co się stało? - zapytała spokojnie Gryfonka widząc przerażoną twarz kuzyna. On tylko rzucił im gazetę na stół. Blackówna spojrzała na otwartą stronę i rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
Atak na rodzinę mugoli!
Dwa dni temu w małym miasteczku Stays doszło do ataku na czteroosobową rodzinę mugoli. Dwójka dorosłych zginęła, dzieci zdają relację. Był to pierwszy atak od śmierci Sami Wiecie Kogo.
- Było ich trzech. Byli cali biali i mieli białe maski z czarnymi oczami. Wyglądali jak z horroru! - mówi zapłakana, ośmioletnia Sally.
- Nie mieli broni, więc nie rozumiam jakim cudem zamordowali naszych rodziców! Tymi patyczkami, które trzymali? - składa zeznania piętnastoletni Teodor.
Dzieci mieszkają narazie u swoich dziadków, ale są bardzo wstrząśnięte tym wydarzeniem. Na pewno napad spowodowali czarodzieje sądząc po zeznaniach świadków i ocenie sytuacji przez naszych aurorów.
- Będziemy jeszcze prowadzić szczegółowe śledztwo i obiecujemy znaleźć jak najszyciej sprawców. - mówi auror, zastępca szefa Ronald Weasley.
- To nie byli Śmierciożercy. - uspakaja tłum Harry Potter, szef biura aurorów. - Nie wyglądali jak Śmierciożercy, jednak zaczynają podobnie. Wszyscy byli słudzy Voldemorta zostali złapani i zamknięci w Azkabanie. Możliwe, że to tylko jednorazowy wybryk, lecz gdy tylko złapiemy sprawców, spotka ich zasłużona kara. Narazie próbujemy ustalić dla kogo pracują.
Czarodzieje jednak wcale nie są uspokojeni, ale wręcz przeciwnie. Próbują podburzyć innych i boją się, że będą kolejne ataki. I co gorsza, boją się, że świat czarodziei się ujawni.
Wszystkie podejrzenia spadają na syna byłych Śmierciożerców, Dracona Malfoy'a. Odmówił składania zeznań, ale jego żona jest niespokojna.
- To nie był Malfoy. - zaprzeczają zgodnie Potter i Weasley. - Już przeszukaliśmy jego dom i nic nie znaleźliśmy.
Pani Minister zaleca prowadzenie normalnego życia, a nie zostawanie w domach. Ministerstwo będzie robić wszystko, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła.
- Na Merlina - jęknęła Clary. Wszyscy mieli posępne miny. Już prawie wszyscy uczniowie się dowiedzieli o artykule w Proroku i szeptali zdenerwowani między sobą. Do tego spoglądali niespokojnie na Scorpiusa i Isabelle. W końcu to ich ojciec jest głównym podejrzanym. Scor czuł się nieswojo z myślą, że wszyscy myślą, że to jego ojciec jest podejrzany. Jego siostra natomiast wcale się tym nie przejmowała i rozmawiała swobodnie z Lacey ignorując innych.
- Proszę o ciszę! - w sali rozległ się głos pani dyrektor, Minewry McGonagall. Wszyscy ucichli i spojrzeli na nauczycielkę. - Dziękuję. Wiem, że nie pokoi was artykuł w Proroku Codziennym, ale nic wam nie grozi. Ministerstwo już zajmuje się tą sprawą. Najlepsi aurorzy zostali przydzieleni do tego zadania, dlatego niczym się nie martwcie. Mam za to kilka ogłoszeń. Po pierwsze, rezygnuję z bycia nauczycielem Transmutacji. Będę tylko dyrektorem Hogwartu. Lekcje będzie za mnie prowadził profesor Slughorn. Nowym opiekunem Gryffindoru będzie profesor Neville Longbottom.
- A kto będzie nas uczył eliksirów? - zapytała Alexis podniesionym głosem. Żaden z uczniów nie krył zdziwienia.
- Słuszna uwaga panno Black - przytaknęła McGonagall. - Powitajcie więc waszego nowego nauczyciela Eliksirów oraz nowego opiekuna Slytherinu, profesora Snape'a.
Wszyscy, którzy cokolwiek słyszeli o Snapie wytrzeszczyli szeroko oczy ze zdumienia. Nie było o nim nic słychać od zakończenia słynnej Bitwy o Hogwart. A tu nagle człowiek, który był uznawany za zmarłego, albo zaginionego nagle pojawia się w szkole i będzie ich nowym nauczycielem i opiekunem Ślizgonów. Obłęd.
Do sali, tylnym wejściem wszedł Profesor w czarnej szacie i czarnych, tłustych włosach. Miał groźny wyraz twarzy. Prawie nic się nie zmienił. Jedynie zyskał więcej zmarszczek. Rozejrzał się po zebranych uczniach i usiadł przy stole nauczycielskim obok pani dyrektor. McGonagall skończyła mówić i zachęciła uczniów do jedzenia śniadania. Większość jednak straciła apetyt i szeptali między sobą na temat nowego profesora i ataku na mugoli.
***
Syriusz przeciągnął się leniwie na łóżku. Był padnięty po nocnej zmianie. Harry bardzo zaangażował się w szukanie trzech przestępców. Biedny Potter, nie spał już drugą noc z kolei. Black chciał przywitać swoją żonę, ale ona wyszła już do pracy. Spojrzał na zegarek, 11:00. Westchnął i podniósł się z łóżka. Miał jeszcze trzy godziny do rozpoczęcia swojej pracy.
Założył czarną koszulkę, jeansy i miał już ułożyć włosy, kiedy zauważył na swojej szafce nocnej niedużą fiolkę z mieniącym się płynem. Wziął ją zaciekawiony i spojrzał na doczepioną karteczkę.
Myślodsiewnia jest w salonie. Pożyczyłam od Julie. Wlej to do niej i po prostu obejrz.
Black był pewny, że to Elizabeth zostawiła mu tę fiolkę. Nie rozumiał tylko jakie wspomnienie chciała mu przekazać. Zmarszczył brwi, ale pomaszerował do salonu. Po drodze tylko przeczesał włosy dłonią.
Rzeczywiście, myślodsiewnia stała w salonie na stoliku. Syriusz niewiele myśląc wlał zawartość fiolki do środka i zanurzył głowę w misce.
°•°•°
Syriusz znalazł się w Hogwarcie. Stał w Wielkiej Sali. Najbardziej zdziwił się, gdy zobaczył siebie siedzącego przy stole Gryffindoru. Obok niego siedział Remus, Peter i dokuczający Lilce James. Na widok nieżyjących przyjaciół serce Syriusza ścisnęło się mocno. W gardle miał wielką gulę, a z oczu o mało nie poleciały mu łzy. Patrzył na siebie jako trzynastolatka. Był wtedy taki beztroski.
- Regulus Black! - Syriusz usłyszał głos Minewry McGonagall. No tak, był pierwszy września, ceremonia przydziału. Tiara opadła na głowę jego brata i po chwili krzyknęła "SLYTHERIN". Młodsza wersja Syriusza nawet nie spojrzała na przydział Regulusa. Był zbyt zajęty rozmową z przyjaciółmi.
- Elizabeth Firelight! - starszy Syriusz zobaczył niewysoką dziewczynkę z długimi blond włosami. Wszędzie poznałby te oczy. Usiadła na stoliku i gdy tylko Tiara dotknęła jej głowy, krzyknęła "SLYTHERIN". Firelight zrobiła zawiedzioną minę i powlokła się do stołu Ślizgonów przywitana wielkimi oklaskami. Usiadła obok Regulusa, który się z nią przywitał. Uśmiechnęła się lekko i podała mu rękę. Młodszy Syriusz nadal był zajęty przyjaciółmi.
Nagle wspomnienie się zmieniło. Syriusz znalazł się na stadionie Quiddicha w sektorze Slytherinu. Stał przed Beth, swoim bratem i Severusem Snape'm. Byli oni przy samej bariercie i oglądali grę. Syriusz odwrócił się i zobaczył siebie lecącego na miotle. Właśnie chwicił kafla i rzucił przez obręcz i... GOL! Gryffindor, Ravenclaw i Hufflepuff zaczęli wiwatować, a Syriusz 1.0 zaczął machać do widowni.
- Brawo! - młodsza wersja Elizabeth która wyglądała na jakieś trzynaście lat zaczęła bić brawo i śmiać się zadowolona. Dostała za to kuśkańca w bok od Regulusa.
- Co ty robisz? To Gryfoni strzelili nam. Zobacz jak inni się na ciebie patrzą. - upomniał ją młodszy Black. Blondynka rozejrzała się po sektorze Slytherinu. Starsi uczniowie mierzyli ją wzrokiem, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
- Ale to Syriusz wbił - usmiechnęła się i wróciła do dalszego oglądania meczu. Syriusz 1.1 (starszy) zdziwił się reakcją Ślizgonki. Nie zdążył się jednak nad tym dłużej zastanowić, bo rozległ się głos komentatora.
- Proszę państwa zaczęła się walka o znicz! Szukający Gryfonów i Ślizgonów idą łeb w łeb. Miotła w miotłę. I.... Proszę państwa James Potter złapał złoty znicz! Gryffindor wygrał ze Slytherinem 270 do 70! Wielkie brawa!!!
James zaczął latać w kółko na około stadionu pokazując rękę, w której trzymał znicz. Nagle na niebie pojawił się świetlisty napis.
LILY EVANS, CZY UMÓWISZ SIĘ ZE MNĄ? ~JAMES POTTER
Trybuny oszalały, wszyscy zaczęli wiwatować, a Black odnalazł wzrokiem przyjaciółkę, która próbowała schować się za Dorcas. Syriusz mimowolnie się uśmiechnął na to wspomnienie.
- Jakie to słodkie! - pisnęła mała Beth rozmarzonym głosem. Severus pokręcił tylko głową.
Wspomnienie znowu się zmieniło i Syriusz zobaczył czternastoletnią Elizabeth, wbiegającą od Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Jakaś dziewczyna o brązowych włosach, siedząca obok Regulusa zerwała się na równe nogi.
- I jak? - zapytala uśmiechnięta, a Elizabeth o blond włosach rzuciła się w jej objęcia. Przytuliła ją mocno.
- Udało się! Umówił się ze mną! - pisnęła podekscytowana. Regulus zrobił krzywą minę. - Syriusz Black się ze mną umówił!
Starszy Syriusz stał jak wryty z otwartą szeroko buzią. Zaraz, zaraz... Czy Beth przypadkiem nie chodziła do Hogwartu tylko trzy lata?
- Beth, on cię rzuci tak jak każdą - odezwał się spokojnie młodszy Black. - Każda sobie robiła nadzieję i...
- Oh Reg nie przesadzaj! Będzie dobrze! - blondynka zatańczyła zadowolona ignorując spojrzenia innych Ślizgonów i przytuliła przyjaciela, po czym razem z brązowowłosą pobiegły do dormitorium.
Teraz Syriusz znalazł się teraz na skraju Zakazanego Lasu. Było ciepło i wielu uczniów siedziało na błoniach. Zorientował się, że był to ostatni dzień szkoły. Zobaczył wtem siedemnastoletniego siebie i piętnastoletnią Elizabeth. Siedzieli na wielkim kamieniu. Dziewczyna była wtulona w chłopaka, który bawił się jej włosami. To dziwne, ale starsza wersja Syriusza nic z tego kompletnie nie pamiętała.
- Dlaczego musisz już kończyć ten Hogwart... - westchnęła blondynka spoglądając na Blacka.
- A dlaczego ty musisz w nim jeszcze siedzieć? - zaczął droczyć się z nią.
- Odwiedzisz mnie tak jak w ostatnie wakacje? - zapytała błagalnym wzrokiem i zrobiła minę zbitego szczeniaczka. Syriusz 1.0 uśmiechnął się huncwotcko.
- Oczywiście. Nawet razem z James'em i Lily! I Remusem! I nawet Petera zabierzemy! - chłopak poczochrał jej włosy, na co oboje się zaśmiali.
Syriusz stał i gapił się jak osłupiały. NIC z tego nie pamiętał. Co to w ogóle za wspomnienie? Gdyby był z Elizabeth tak długo na pewno by pamiętał, a on nawet jej nie poznał, gdy się spotkali.
Nagle zobaczyli idących w ich stronę James'a i Lily. Za nimi w tyle człapali Peter i Remus. Syriuszowi znowu ścisnęło się serce na widok zmarłych przyjaciół.
- Jak tam nasze gołąbeczki!? - zawołał Potter obejmując ramieniem Rudą.
- I kto tu kogo nazywa gołąbeczkami!? - usłyszeli Remusa, na co Rogacz przewrócił oczami.
- Beth, wybierasz się z nami na wakacje? - zapytała Lily siadając na trawie przy kamieniu.
- Eee... Raczej tak. - uśmiechnęła się, a młodszy Syriusz i James wymienili spojrzenia uśmiechając się głupio.
- A wy dwaj co kombinujecie? - zmarszczyła czoło Lily, ale dwójka przyjaciół uśmiechnęła się jeszcze szerzej po, czym wybuchnęli śmiechem. Dziewczyny westchnęły zrezygnowane gdy doszli do nich Lunatyk i Glizdogon.
- Chyba się nie dowiemy - stwierdziła obojętnie Elizabeth. W tym samym momencie młodszy Syriusz podniósł ją i pobiegł w głąb lasu trzymając ją na rękach. James to samo zrobił z Lily. Remus i Peter rozbawieni pobiegli za nimi. Syriusz 1.1 całkowicie rozdarty też za nimi pobiegł, bo to wspomnienie Beth. Musiał za nią iść.
Gdy ich dogonił, James i Syriusz 1.0 wrzucili swoje dziewczyny do jeziora. Lilka wypłynęła pierwsza. Pomogła młodszej Ślizgonce i podpłynęły do brzegu chlapiąc na chłopaków i krzycząc jacy są głupi, a woda zimna. Elizabeth pierwsza dopłynęła do brzegu. Chwyciła skręcającego się ze śmiechu młodszego Łapę za koszulkę i pociągnęła do siebie. I plusk, Black pływał w jeziorze. Potem Lunatyk popchnął Rogacza, a Rogacz i Łapa wciągnęli Lunatyka i Glizdogona.
W jeziorze trwała bitwa na chlapanie wodą. Wyglądało to tak beztrosko. Tak niewinnie. Starszy Syriusz przyglądał się temu i tym razem łzy poleciały mu po policzkach. Tęsknił za przyjaciółmi. Tęsknił za czasami gdy chodzili do szkoły. Gdy wszystko było takie łatwe. Gdy mógł robić żarty. Gdy nie ponosił konsekwencji za swoje czyny. Za czasami gdy jego przyjaciele żyli.
On Syriusz Orion Black dawno tak nie płakał za przyjaciółmi. Codziennie ich wspomina, codziennie jest zły na siebie, że nie został strażnikiem Tajemnicy James'a i Lily, ale nic już nie zmieni. A teraz poczucie winy zawładnęło jego ciałem. I jeszcze to niewytłumaczalne uczucie, że nic z tego nie pamięta. Nie rozumiał, dlaczego był we wspomnieniach swojej żony, skoro nie pamięta, żeby była jego dziewczyną w Hogwarcie. Do tego mówiła, że chodziła tam tylko trzy lata!
W końcu szóstka uczniów wyszła z wody i osuszyła się nawzajem zaklęciami. Syriusz 1.0 pocałował Beth w usta, na co James zaczął gwizać. Dostał kuśkańca od Łapy i Lily. Potem mieli już wszyscy ruszać do szkoły, ale z drzew wyszła wysoka czarnowłosa dziewczyna. Ją za to starszy Syriusz pamiętał. Dorcas Meadowes, przyjaciółka Lily. Voldemort zabił ją osobiście. I tu akurat Syriusz pamiętał, że ona była kiedyś jego dziewczyną. I to długo. To było... W siódmej klasie. Ale w takim razie te wspomnienia się z tym nie zgadzają.
- Dori, chodź do nas! - pomachała do niej Lily, a czarnowłosa ruszyła w ich stronę. Starsza wersja Syriusza zauważyła, że po drodze wyciągała różdżkę, ale reszta zdawała się tego nie zauważyć.
- Dorcas, chcesz jechać z nami na wakacje? - zapytał się jej Peter, ale ona nawet się nie uśmiechnęła. Teraz różdżkę trzymała już na widoku, i reszta to zobaczyła.
- Dorcas, co ty chcesz zrobić? - zapytała młodsza wersja Syriusza. W tym samym momencie Gryfonka wycelowała w Elizabeth.
- Ascendio! - Firelight uniosła się w powietrze i niewidzialna siła popchnęła ją i wpadła do jeziora.
- Dorcas! - oburzyła się Lily. Syriusz 1.0 chciał wyciągnąć różdżkę, ale nie zdążył.
- Obliviate - Meadowes wypowiedziała zaklęcie i rzuciła na piątkę Gryfonów. Zaklęcie nie dosięgnęło jednak Elizabeth, która próbowała wygramolić się z jeziora. Piątka przyjaciół runęła na ziemię, a czarnowłosa schowała różdżkę do kieszeni. Starszy Syriusz nie rozumiał co się stało.
- Co ty im zrobiłaś!? - wrzasnęła blondynka. Wyszła już z jeziora i ociekała wodą. - Zaklęcie zapomnienia! Co zapomną!?
- Oh nic ważnego. Tylko... ciebie. - uśmiechnęła sję wrednie Gryfonka, a El osłupiała. Z resztą Syriusz 1.1 też.
- Jak to mnie? - Ślizgonka była na skarju rozpaczy.
- Będą myśleć, że Syriusz wszystkie chwile, które spędził z tobą, spędził ze mną. A Syriusz będzie kochał mnie. JA będę jego dziewczyną, bo to JA na niego zasłużyłam. A ty nic z tym nie zrobisz! - zaśmiała się Dorcas, a Beth nie wytrzymała. Wrzasnęła zfrustrowana i wyciągnęła różdżkę.
- Pożałujesz tego! - blondynka rzuciła w stronę Gryfonki jakieś silne zaklęcie niewerbalne, które odrzuciło ją z taką siłą do tyłu, że nikt by się nie zdziwił, gdyby połamała sobie wszystkie kości, bo uderzyła w drzewo i straciła przytomność.
Syriusz stał bezradny i patrzył na Ślizgonkę, która opadła na kolana i płakała. Chciał do niej pobiec, przytulić ją, pocieszyć, ale nie mógł, bo to było tylko wspomnienie. Beth wrzasnęła tak głośno, że wszystkie ptaki siedzące na gałęziach poderwały się i odfrunęły. W lesie nagle lekko pociemniało, a blondynka spojrzała w górę.
I... I nagle Syriusz usłyszał niewyraźny, zniekształcony głos. Zobaczył niewyraźny obraz, który był teraz pkamą kolorów. Wyglądało to tak, jakby ktoś na siłę chciał zmienić wspomnienie, albo wynazać ten fragment. Po kilku chwilach sceneria znowu nabrała ostrości i Black zobaczył, że jego młodsza wersja i przyjaciele właśnie się budzą. Rozcierali sobie głowy z bólu.
- Syriusz! Syriusz nic ci nie jest? - El doczłapała do Gryfona i chwyciła go za dłoń, którą on szybko cofnął.
- Kim ty jesteś? - zapytał zdezorientowany. Starszy Syriusz również opadł na kolana. Nie wiedział co czuł. Złość? Rozpacz? Smutek? Żal?
- To ja! Beth! Twoja dziewczyna. - powiedziała Ślizgonka i spojrzała na resztę. - Mieliśmy jechać przecież wszyscy razem na wakacje!
- Łapo, od kiedy chodzisz z tą dziewczyną? Ona się chyba zadaje z twoim bratem i Snape'm jeśli się nie mylę. No wiesz... Kandydatka na Śmierciożercę i tak dalej. - stwierdził Potter lustrując załamaną blondynkę wzrokiem. Młodszy Syriusz pokręcił jednak głową na znak, że jej nie kojarzy.
- Nie pamiętacie mnie... Naprawdę mnie nie pamiętacie... - dziewczyna opadła znowu na ziemię i patrzyła na nich przez zaszklone oczy. - Lily, nawet ty?
- Przykro mi, ale nie - odpowiedziała rudowłosa. - A tak w ogóle, to dlaczego tu leżymy?
- Całkiem dobre pytanie - zawtórował jej Lupin.
- To Drocas! Rzuciła na was zaklęcie zapomnienia! - krzyknęła blondynka.
- Pogieło cię? - zapytał Syriusz 1.0.
- Taka prawda! Zobaczcie, tam jest! - rozpacz rozdzierała serce Beth. Gryfoni spojrzeli na leżącą nieprzytomną dziewczynę.
- Coś ty jej zrobiła!? - warknął młodszy Syriusz i pobiegł do swojej "dziewczyny".
- Ja... Ona... - El nie potrafiła odpowiednio dobrać słów. A szczególnie gdy patrzy na nią pięciu starszych Gryfonów groźnym wzrokiem.
- Zamknij się, dobra! Nasłał się Snape!? A może mój brat!? Nie obchodzi mnie to! Zostaw nas w spokoju! - warknął młodszy Syriusz, wziął ostrożnie na ręce połamaną Dorcas i razem z przyjaciółmi poszli do Skrzydła Szpitalnego. Elizabeth została sama. Wybuchnęła płaczem i zaczęła ciskać kamienieniami do jeziora krzycząc z frustracji.
Starszy Syriusz o dziwo przypomniał sobie ten moment od przebudzenia. Nie mógł jednak uwierzyć, że Meadowes była zdolna do czegoś takiego.
- Beth! Beth! - krzyczał mimo, że wiedział, że nie słyszy go we wspomnieniu. Chciał do niej pobiec, ale ona się oddalała. Wspomnienie znikało, a on wracał do rzeczywistości.
****************************
Jak mi się chciało płakać jak pisałam te wspomnienia j myśli Syriusza 😭 to się nazywa współodczuwanie z bohaterem 😭
Kto się czegoś takiego spodziewał? :D nie wliczając IceFury ;x (do której należy pomysł)
Ogólnie to bardzo proszę o komentarze, bo na nich mi zależy bardziej niż na gwiazdkach ;d wiecie jak miło się czyta wasze przemyślenia? Zróbcie mi tę przyjemność i napiszcie ten nieszczęsny komentarz ;* krytykę również ;)
Pozdrowionka!
TheQueenOfMagic
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top