7. Wyklęta z blizną (II)


Harry nie umiał wykrztusić z siebie ani słowa. Opadł na ziemię, na kolana i wpatrywał się z szeroko otwartą buzią w miejsce gdzie przed selundą stała jeszcze Ginny i Wyklęta. Zaraz potem jego wzrok przeniósł się na nieprzytomną panią Weasley. Podszedł do niej i próbował przepchnąć klatkę. Niestety bezskutecznie. Wziął więc anielski nóż i przeciął pręty. Potem wywlókł panią Weasley z klatki i wyczarował patronusa z wiadomością do Rona i Hermiony, aby szybko wrócili. W sumie sam nie wiedział dlaczego nie wysłał jej do Julie, ona w końcu lepiej się na tym zna. Ale zrobił tak, a nie inaczej.

Pani Weasley miała rozcięcie z tyłu głowy, siniaki i zadrapania na całym ciele. Była cała w krwi. Harry przypomniał sobie zaklęcie Enervate, które kiedyś polecała mu Julie i Hermiona na rany i choroby. Zasatosował więc je i postanowił czekać na przyjaciół.

***

Hermiona i Ron czym prędzej teleportowali się przed Norę, obawiając się najgorszego. Gdy zobaczyli wyważone, złamane drzwi i potrzaskane okna, wbiegli do środka. Tam nie było ciepiej. Wszystko rozrzucone i potrzaskane rozwalało się na podłodze.

- Harry! Ginny! - krzyczała Hermiona próbując dostać się do schodów, które były zawalone.

- Mamo! - Ron usuwał przedmioty z drogi, aż w końcu dotarli na górę, która nie wyglądała wcale lepiej. Pobiegli do pierwszego lepszego pokoju. Idealnie trafili, bo zobaczyli w nim Harry'ego klęczącego nad panią Weasley. Był cały poobijany, podrapany i poprzecinany.

- Harry. - jęknęła przerażona Hermiona i podbiegła do przyjaciela, a Ron do swojej mamy. Dziewczyna złapała Pottera za ramiona. - Harry co się stało?

- Porwali ją. - powiedział tylko Harry nieprzytomnym głosem patrząc się w jeden punkt, nie spoglądając nawet na przyjaciółkę.

- Kogo porwali? - zapytała czekoladowooka, mimo iż domyślała się odpowiedzi.

- Ginny. - powiedział załamanym głosem Harry i schował twarz w dłoniach. Ron też był zaskoczony i przerażony.

- Kto ją porwał? Opowiedz nam to. - powiedziała Hermiona, pomogła wstać Harry'emu i posadziła go na kanapie. Potem Granger przeniosła zaklęciem Molly i położyła na łóżku.

Harry opowiedział im wszystko co się wydarzyło począwszy od ogrodu, kończąc na niedotrzymanej obietnicy Wyklętej.

- Mogłeś jej nie dawać tego Kamienia! - zbulwersował się Ron, gdy Harry skończył opowieść.

- Gdybym tego nie zrobił, zabiła by Ginny! - warkną łze złości. Tyle przeżył dzisiaj, a jego przyjaciel ma do niego pretensje. Gdyby nie dał Kamienia Wyklętej, było by po rudowłosej. - Przebiła by jej gardło! Już i tak wbiła jej trochę nóż w szyję!

- Gdybyś jej pilnował...! - zaczął Ron, ale nie dane mu było skończyć.

- Dosyć! - krzyknęła zdenerwowana Hermiona rozdzielając chłopaków. - Ron, Harry nie zrobił nic złego!

- No własnie i w tym problem! Że nic nie zrobił! - warzasnął Ron.

- Myślisz, że nie próbowałem! Kiedy tylko się ruszyłem, ona wbijała jej ten cholerny nóż głębiej! - Harry już nie był zły. On był wściekły.

Ron już przygotowywał sobie jakąś odpowiedź, kiedy nagle pani Weasley leżąca na łóżku obudziła się z przeraźliwym krzykiem. Złota Trójka znalazła się przy niej w mgnieniu oka.

- Pani Weasley, już dobrze. - powiedziała Hermiona siadając obok i łapiąc ją dłonie. - Już sobie poszli.

- Ginny... Ona... - krzyk zamienił się na płacz. - Gdzie o-ona je-est?

- Dałem Wyklętej Kamień, a ona ją porwała. - powiedział Potter łamiącym się głosem. Molly wybuchnęła płaczem.

- Spokojnie. Zaraz ją znajdziemy. - Hermiona próbowała uspokoić kobietę.

- To nie-ebezpie-eczne! - zaczęła pani Weasley.

- Trudno. To Ginny. Jest silna. Nic jej nie jest. A my musimy po nią iść. - Hermiona starała się zachować spokojny ton. - Pani tutaj zostanie. Rzucimy na dom zaklęcia ochronne. Zaraz powinna wrócić Julie.

- Weźcie ją ze sobą. Pomoże wam. - powiedziała Molly wycierając łzy.

- Nie mamy czasu byna nią czekać. - odewzwał się w końcu Ron. - Chodźcie.

Cała trójka czuła taką potrzebę wybrania się na tą misję samemu. Tak jak kiedyś, gdy nie było Julie. Chcieli się poczuć tak jak za dawnych lat. Czy to bezpieczne i mądre rozumowanie? Oczywiście, że nie. Ale to przecież byli Gryfoni. Oni się nie boją.

Wzięli broń, a Hermiona rzuciła na dom zaklęcia i po chwili złapała obu chłopców.

- Teleportuj nas na Peace Street. - powiedział Harry zanim Granger zdążyla cokolwiek zrobić.

- Po co? Co tam jest? - zmarszczyla brwi dziewczyna.

- Po prostu nas tam teleportuj.

***

Wyladowali na ulicy, na której poprzednio Harry wylądował z Julie. To tu mieszkają anioły. Potter puścił przyjaciółkę i pobiegł wzdłóż ulicy szukając odpowiedzniego domu. Było to trudne ze względu na to, że wszystkie były takie same.

- Harry, co ty robisz? - zdziwiła się Hermiona biegnąc z Ronem za przyjacielem. Wybraniec chwycił kamień i cisnął nim w powietrze nad jednym z domów. Nic się nie wydarzyło. Kamień nie rozpłynął się, tylko wpadł do ogródka. Podobnie było z kolejnym i kolejnym. Harry przeklnął to wszystko w duchu.

- Wytłumacz nam co ty odwalasz. - warknął nadal zły Ron. Harry jednak nie odpowiedział na jego pytanie, tylko ponownie rrzucił kamieniem. I teraz mu się udało. Kamień rozpłynął się w powietrzu i na dwie sekundy pojawiło się nad domem pole siłowe.

- To tutaj. - powiedział i ruszył pewnym krokiem okrężną drogą na tyły domu. Widząc zdziwione miny przyjaciół, dodał. - Chodźcie.

Poszli za nim niepewnie. Harry znalazł dziurę w płocie, przez którą się zgrabnie przecisł. Przyjaciele zrobili to samo, chociaż nadal nie wiedziali o co chodzi, chociaż Hermiona domyślała się, że pewnie idą do aniołów.
Potter zapukał do drzwi. Przez chwilę myślał, że nikt im nie otworzy, ale zaraz w drzwiach stanęła smukła czarnowłosa dziewczyna. Na początku była zdezorientowana, bo nie wiedziała kto ją odwiedził, ale zauważyła Harry'ego i uśmiechnęła się szeroko.

- Cześc Harry! - powiedziała.

- Cześć Mia. To moi przyjaciele, Ron i Hermiona. - powiedział pokazując na nich. - Wpuścisz nas?

- Jasne wchodźcie. Rodzice właśnie wyszli, więc macie szczęście. - odparła, wpuściła ich i zamknęła drzwi. Po chwili po schodach zbiegła niebieskooka blondynka w białych spodniach i kolorowej koszulce. Jak zwykle miała skrzydła, na które Ron i Hermiona patrzyli w osłupieniu.

- Hej Harrry! Usłyszał twój głosik. - zaczęła chichotać. - Widzę, że przyprowadziłeś znajomych. Jestem Akkie.

- Ron. - powiedział Weasley i podał jej dłoń. To samo zrobiła Hermiona.

- Możesz z łaski swojej schować skrzydła? - warknęła Mia gdy już się wszyscy przywitali.

- Po co ta spina? W domu jestem. - powiedziała odrzucając włosy do tyłu. Nastroszyła skrzydła tak, że uderzyły lekko Mie, ale ich nie schowała.

- Jaka ona jest wkurzająca. - powiedziała sama do siebie brunetka, gdy Akkie wzięła gości do kuchni.

- Co was do nas sprowadza? - zapytała Akkie stawiając szklanki i sok na stole. Anioły słyną z gościnności.

- Jedna z Wyklętych porwała Ginny. - powiedział łamiącym głosem Harry bez zbędnych wstępów. Po chwili dodał. - Czyli moją dziewczynę, siostrę Rona.

- Jalim cudem? Dlaczego ją porwali? - przeraziła się Mia. Harry opowiedział im co się wydarzyło w Norze.

- Miałeś Kamień Wskrzeszenia!? I nie powiedziałeś nam o nim? - Mia była nie tylko zdziwiona, ale także zła.

- Uznaliśmy z Julie, że nikomu nie powiemy... - zmieszał się Wybraniec.

- I tak się właśnie kończą różne tajemnice! - Mia trzasnęła pięścią w stół i zakryła twarz dłońmi.

- Opisz mi jak wyglądała ta Wyklęta. - Akkie zachowała większy spokój niż siostra, ale również nie kryła zdenerwowania.

- Wysoka, z czarnymi włosami do pasa. Czane oczy i taki wredny chytrym uśmiech. Miała czarną pelerynę i skrzydła. Takie jak wy, ale czarne. - myślał Harry.

- Nic mi to nie mówi. - westchnęła Akkie. - Może jakaś cecha charakterystyczna? Na przykład jakaś blizna? Pasemko na włosach? Cokolwiek.

- Blizna? Chyba miała tutaj. - Harry pokazał na swojej swarzy miejsce gdzie Wyklęta miała bliznę po głębokim przecięciu. Rozchodziła się ona od kącika ust  przez cały policzek i kończyła się przy oku. Mia i Akkie krzyknęły zatykając sobie usta.

- Camille Dione. - powiedziała Mia z niedowierzamiem, złością i strachem.

***************************
Ta dam xD Chciałam żeby na końcu był dreszczyk emocji, ale coś mi nie wyszło XD peszek ;P

Nie miałam bladego pojęcia jako dać tytuł xD Jak będziecie mieć pomysł to powiedzcie proszę (」゚ロ゚)」  (Dziena za tytuł paulaalex3 !)

Komentujcie! :*to nic nie kosztuje, a jednak motywuje :D (poetką będę xD)

Pozdrowionka!!

TheQueenOfMagic ❤❤❤

















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top