6. Spotkanie (II)

Zapraszam na nową "książkę" z cytatami i moimi rusunkami :D "WKC -Wielka Księga Cytatów"

Miłego czytania!

***************************

Przez dwa dni trochę się działo. Aniołowie zapewnili ochronę czarodziejom i mugolom, sprzedali im też trochę trochę swojej broni. Ministerstwo ogłosiło co tak na prawdę czycha na ich bezpieczeństwo, jak to skutecznie rozpoznać i jak się bronić. Julie i Hermiona skończyły ważyć eliksir przeciwko demonicznej truciźnie i Ginny obudziła się cała i zdrowa, chociaż trochę osłabiona.

Harry, Ron i Julie zostali tymczasowo aurorami, ale kiedy tylko pozbędzie się demonów, wyjeżdżają na dwumiesięczne szkolenie. Hermiona nie chciała dołączyć się do przyjaciół. Postanowiła, że poszuka pracy w Ministerstwie Magii, ale też gdy pozbędą się demonów.

Rankiem pani Weasley wysłała Julie na zakupy. Było mało jedzenia itp, a Molly bała się iść sama gdzieś, gdzie mogą być demony, z którymi nie będzie umiała walczyć.

Julie przemierzała ulicę Pokątną. Uznała, że to idealne miejsce na zakupy, bo są tu po prostu wszystkie sklepy. I oczywiście sklep Dowcipów Weasley'ów, od którego Julie zaczęła. Chciała się przywitać tylko ze swoim chłopakiem. Nie mieli jednak czas na rozmowę, bo bliźniacy mieli taki tłum, że ciężko w ogóle było wejść do sklepu. Poszła więc do Gringotta, wyciągnęła trochę swoich pieniędzy i ruszyła w stronę sklepów z żywnością.

Nagle zobaczyła znajomą twarz w witrynie sklepu z szatami wyjściowymi. Szczupła, wysoka sylwetka, z chudą twarzą, platynowo-szarymi oczami i jasnymi blond włosami. Nie miał na twarzy przyklejonego jak zawsze szyderczego uśmiechu. Wręcz przeciwnie, jego wyraz twarzy wyrażał jakby przygnębienie i przerażenie. Draco Malfoy. Zaraz za nim pojawiła się wysoka kobieta, z ciemnymi włosami, mocnym makijażem i ciepłym uśmiechem. Narcyza Malfoy.

Wyszli właśnie ze sklepu, kiedy blondyn zauważył Julie stojącą z siatką na zakupy. Opuścił szybko wzrok i ruszył powoli przed siebie. Raz kozie śmierć. Pomyślała sobie Julie i podeszła do Malfoy'ów z lekkim uśmiechem.

- Dzień dobry. - powiedziała uprzejmie. Narcyza odwzajemniła jej uśmiech.

- Dzień dobry - odpowiedziała i szturchnęła Draco by też coś powiedział.

- Cześć - bąknął bezceremonialnie unikając wzroku rudowłosej. Chyba zobaczył coś bardzo ciekawego w szyldzie sklepu z różdżkami.

- Mogę porozmawiać z Draconem? - zapytała patrząc lekko błagalnie na jego matkę. Ona uśmiechnęła się i poklepała syna po ramieniu.

- Będę czekać w księgarni Draco. - powiedziała miłym głosem i oddaliła się.

- Czego chcesz? - zapytał bez zbędnych wstępów. Zauważył, że powiedział to zbyt złośliwym tonem i skarcił się za to w duchu.

- Ja... - Julie zdziwiła się wredotą w jego głosie. - Chciałam ci tylko podziękować.

Blondyn spojrzał na nią podejrzliwie i ze zdziwieniem, ale uśmiechnął się.

- Za to co zrobiłeś dla mnie i Harry'ego wtedy na cmentarzu. Nie miałam okazji ci wcześniej podziękować.

- Na pewno to co zrobiłem nie było dla Pottera. - prychnął Draco sam do siebie, ale na tyle głośno, by Julie go usłyszała.

- W każdym razie, jeszcze raz dziękuję. - odparła i wyciągnęła do niego rękę. Spojrzał na nią i wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Julie już ścierpła ręka, a on nadal nie podał swojej.

W końcu wyciągnął swoją rękę, ale nie po to by jej podać. Lekko opuścił jej rękę, tak że opadła bezwładnie. Julie patrzyła na niego ze zdziwienie.

- To ja powinienem pierwszy wyciągnąć rękę po zgodę, a nie ty. Ty nie zrobiłaś nic złego. Przeprosiłem już resztę, ale nie miałem okazji ciebie. Przepraszam, za upokorzenia, za to na pierwszej lekcji gdy kazałem ci pocałować Pottera, za wyzwiska mimo iż byłaś nauczycielem, za to jak traktowałem Pottera, w końcu to twój brat i ogólnie za moje zachowanie. - i teraz to on wyciągnął rękę do Julie.

Dziewczyna miała w głowie mętlik. Malfoy'a stać na takie wyznania? Przez chwilę stała zdziwiona, jakby spedryfikowana i w końcu się ocknęła. Podeszła do niego bliżej i przytuliła. Teraz to on stał zdziwiony i jak spedryfikowany. W końcu lekko też ją przytulił. Chciał by, żeby ta chwila trwała dłużej, ale Julie uwolniła się od niego i uśmiechnęła.

- Nie wiedziałam, że stać cię na takie słowa. Wiedziałam, że jesteś dobry. - pomachała mu i ruszyła w stronę spożywczaka.

- Pot... Julie! Możemy się kiedyś tak po prostu spotkać? - nagle blondyn krzyknął za nią jeszcze. Dziewczyna nie kryła zdziwienia, ale w końcu pokiwała głową.

- Gdzie i kiedy?

- Wyślę ci sowę. - odpowiedział i ruszył w przeciwną stronę niż rudowłosa. Ona uśmiechnęła się sama do siebie i poszła w końcu do tego spożywczego.

***

W tym samym czasie Harry i Ginny siedzieli sobie w ogrodzie, który kiedyś Julie wyczarowała dla gnomów. Rozmawiali sobie o wszystkim i o niczym. Po prostu chcieli odreagować wszystkie stresy i pobyć sobie razem. Hermiona i Ron pojechali odwiedzić rodziców Hermiony, bo w końcu przydało by się ich uświadomić, co się stało w tym roku szkolnym, co nie?

Harry bawił się rudymi włosami swojej dziewczyny, a ona opowiadała mu o swojej rodzinie i zabawnych wybrykach jej i jej braci.

- I kiedy mama, żeby na nas nakrzyczeć Ron tak się wystraszył, że podpalił firankę tylko jej dotykając. I się okazało, że jest jednak czarodziejem. - śmiała się na wspomnienia z dzieciństwa, które było tak beztroskie.

Nagle usłyszeli jakiś huk. Zerwali się na równe nogi. Nagle zobaczyli nad Norą coś w rodzaju poltaru, przez które sączyły się czarne zniekształcone sylwetki. Demony. Nagle ponad połowa z nich, otoczyła ogródek, a reszta wlazła do domu.

- W domu jest sama mama! - przeraziła się Ginny chwytając z ziemi bardzo długi, błyszczący anielskim światłem nóż, z którym się nie rozstawała. Była to bardzo skuteczna broń na demony. Harry miał taki sam.


Demony sączyły się do ogródka, a oni wbijali noże w nie, gdzie tylko popadnie. Większość rozpadała się w pył i została wysłana do swojego wymiaru.

Nagle jeden z demonów z trzema parami oczu, czułkami i młotami zamiast rąk przygwoździł Ginny do ziemi. Upuściła aż nóż, który zgasł i potoczył się po ziemi. Zaczęła kopać potwora z całej siły, ale nic to nie dało. Gdy już uniósł swoją młoto-rękę by zmiażdżyć jej twarz, zatrzymał się nagle i w zwolnionym tempie upadł na ziemię. To Harry wbił mu nóż w głowę. Dziewczyna łapiąc szybko oddech, chwyciła swój nóż i cisnęła nim przed siebie. Minął on o cal Harry'ego i wbił się prosto w serce innego potwora, który gotował się do skoku na nic nieświadomego Pottera.

- Wow. To było mega. - powiedział tylko i rzucił jej nóż.

- Dzięki. Lata praktyki. - uśmiechnęła się, ale widząc pytającą minę chłopaka dodała. - No mam starszych i silniejszych braci. Nie dałabym rady ich pobić, więc gdy mnie wkurzali, to rzucałam w nimi różnymi rzeczami.

Harry wybuchnął śmiechem, ale opamiętali się gdy usłyszeli kolejny huk i krzyk z Nory. Pobiegli w tamtym kierunku najszybciej jak umieli zostawiając demony w tyle.

Drzwi były wywarzone i przełamane na pół. W domu wszystko rozwalone, jakby przyszło tornado.

- Mamo!!! - wrzasnęła przerażona Ginny wbiegając po schodach na górę. Harry z wyciągniętą różdżką i nożem pobiegł za nią.

- Ginny!!! Harry!!! - usłyszeli krzyk dochodzący z... chwila, z pokoju Harry'ego i Rona?

Najpierw Ginny wpadła do pokoju, bo była o wiele bliżej, krzyknęła, a za nią wbiegł Harry.

To co zobaczył, było dziwne i straszne. Pani Weasley, zakrwawiona siedziała w wielkiej metalowej klatce i jęczała z bólu, a Ginny była trzymana przez smukłą postać z czarnymi włosami do pasa, takimi samymi oczami i chytrym uśmiechem. Miała czarną pelerynę i czarne, anielskie skrzydła. Zapewne była to Wyklęta. Patrzyła na Harry'ego z chytrością i wredotą. Trzymała jedną ręką Ginny, która była jakimś cudem związana. W drugiej ręce trzymała nóż rudowłosej przytknięty go gardła Weasleyówny. Pani Weasley krzyczała, aby zostawiła jej córkę, ale Wyklęta tylko się śmiała.

- Cześć Potter. - uśmiechnęła się szyderczo. - Ładną masz dziewczynę. Chyba nie chciałbyś by się jej coś stało, co? - nożem który trzymała w ręce zrobiła lekką kreskę na szyi Ginny, z której zaczęła sączyć się krew. Rudowłosa starała się nie krzyknąć z bólu. Nagle za Wyklętą pojawiły się inne Wyklęte anioły nie wiadomo skąd i otoczyły panią Weasley i Harry'ego.

- Kim jesteś i czego chcesz? - Harry starał się zachować surowy głos, ale niestety mu się załamał, czym dał jeszcze większą satysfakcję Wyklętej.

- To nie jest ważne kim jestem.  Ważne jest czego chcę. - syknęła i znowu się wyszczerzyła zęby. - Wiem, że masz Kamień Wskrzeszenia chłopczyku.

Serce Harry'ego zaczęło galopować. Skąd ona, nieznajoma, wiedziała o Kamieniu Wskrzeszenia? Julie nikomu nie powiedziała, on też nie. Skąd ona może wiedzieć?

- Skąd wiesz? - wydusił z siebie tylko Harry.

- A czy to ważne? I tak ci nie powiem. - zaśmiała się i znowu wbiła lekko nóż w gardło Ginny, a ona tym razem krzyknęła. Harry chciał do niej podbiec, ale Wyklęta syknęła.

- Nie podchodź, bo bo ten nóż znajdzie się w jej gardle.

Harry cofnął się powoli. 

- Zostaw moją córkę! - krzyczała pani Weasley trzęsąc klatką. Nagle jeden z Wyklętych uderzył ją w głowę, a ona straciła przytomność.

- Mamo! - wrzasnęła Ginny, a łzy poleciały jej po policzkach.

- Daj mi Kamień Potter, a nic jej nie zrobię. - powiedziała powoli brunetka.

- Nie dawaj jej nic Harry! - krzyknęła Ginny, ale zaraz po tym krzyknęła przeraźliwie, bo nóż wbijał się głębiej w szyję.

- Zamknij się suko. - powiedziała Wyklęta. - To co Potter, dasz mi ten Kamień?

- Po co ci? - Harry próbował zyskać na czasie z nadzieją, że ktoś wróci do domu.

-Oh, ty pewnie nic nie wiesz. Przy prawidłowym rytuale mogę się stać panią demonów. - zaczęła się śmiać i ponownie zagłębiła ranę Ginny o trzy milimetry. Teraz krez już się nie sączyła, tylko leciała.

- Zostaw ją! - wrzasnął błagalnie.

- Najpierw daj Kamień. - syknęła i wyciągnęła do niego rękę, a skrzydłem trzymała Ginny.

- Nie dawaj jej Harry. - szepnęła Weasleyówna. - Nie rób tego.

- Zamknij się! - wrzasnęła Wyklęta i znów zagłębiła nóż.

Harry był kompletnie zdezorientowany. Sięgnął do kieszeni i zaczął wymacywać Kamienia. W końcu wyciągnął do Wyklętej rękę z zaciśniętym w dłoni Kamieniem.

- Mądry chłopiec. - wyszczerzyła zęby.

- Najpierw ją puść. - powiedział.

- Robimy wymianę chłopczyku. - uśmiechnęła się szyderczo. Teraz znowu trzymała słabą już Ginny, a dłoń, w której trzymała nóż, wyciągnęła do Harry'ego. On drżącą ręką podał jej Kamień gotowy rzucić się i wyrwać jej Weasleyównę. Wyklęta złapała go pospiesznie i nim zdążył chwycić Ginny za rękę i ją odciągnąć, zniknęła. Razem z nią resza Wyklętych aniołów. I Ginny też.

***********************

Dam, dam, daaam!!! Komentujcie!!! Kocham was!

Pozdrowionka :*

TheQueenOfMagic ♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top