2. I znowu się kłócą... (I)
Po kolacji w Wielkiej Sali ucznowie udali sie do swoich pokojów wspólnych. Hermiona i Ron razem z grupą pierwszoroczniaków przyszli na samym końcu, kiedy Harry siedział już wygodnie z ''Prorokiem Codziennym" na kanapie i przygladął się grupce drugo i trzecioroczniaków zażarcie dyskutujących o Quiddichu.
- A to jest Pokój Wspólny Gryffrindoru. Na górze po schodach sa wasze sypialnie. Rozgośćcie sie. I pamietajcie, że hasło to Malinowy Sorbet. - dawała Hermiona wystraszonym maluchom wskazówki.
- Tak jest pani królowo! - krzyknął jakiś pierwszoroczniak szczerząc do Hermiony zęby. - Pani jest bardzo ładna.
- Oh. Dziekuje.. Ale nie mówicie na mnie Pani. Jestem Hermiona - usmiechnęła sie serdecznie do chłopca który rzucił jej komplementem.
- Eghem. Nie chce nic mowić chłopczyku, ale to jest MOJA DZIEWCZYNA i nie bierz się za starszych. - nagle z nikąt pojawił się Ron i zmierzył chłopaka od stóp do głów swoim lodowatym wzrokiem.
- Ron... To jeszcze dziecko, zostaw go w spokoju. - Hermiona rozłorzyła ręce.
- Nie jestem dzieckiem! - zbulwersował sie chłopczyk.
- Jak to nie? Masz moze z niecałe 11 lat! I kim ty w ogóle jesteś żeby podrywać moją dziewczynę? - fuknął Ron. Hermiona popatrzyła na niego z błagalnym spojrzeniem aby już iść dalej. Normalnie cieszyła by się, że rudzielec tak o nią walczy, ale on kłócił się z jedenastolatkiem!
- Jestem Finnick. I mam już 11 lat. Pochodzę z...
- Nikogo to nie obchodzi! - przerwał Ron chłopczykowi.
-Ronald! - pełnej formy imienia Rona, Hermiona używała tylko gdy była wściekła. - Daruj sobie! Idziemy! Zobacz tam siedzi Harry! - popchnęła Rona i znaleźli się przy kanapie, na której siedział ich przyjaciel.
- Harry Potter!? - krzyknęła jakaś zdziwiona i podekscytowana pierwszoroczniczka. Cała grupka zaczęła coś między sobą szeptać.
- Tak to HARRY POTTER. Ale nie jest to żaden okaz niezwykłego zwierzęcia w ZOO żeby o nim tak zażarcie rozmawiać! Zjeżdżać! - wściekły Ron zrobił krok do pierwszoroczniaków, który ze strachu się cofnęli.
- Ron! Siadaj! - krzyknęła Hermiona i pociągnęłaa go na kanapę. Zwróciła się jednak miłym głosem do maluchów. - Nie przejmujcie sie nim. On tak naprawdę jest miły. Ma tylko dzisiaj
gorszy dzień...
- I tak go już nie lubimy. Dobranoc Królowo Hermiono! - powiedział Finnick i razem z resztą najmłodszych uczniów poszedł do swoich sypialni.
- Co za maly, parszywy...
- Ron! Ogarnij sie! Nie mamy po 10 lat żeby sie tak zachowywać! - wściekła się już na dobre Hermiona.
- A może tobie się to podoba jak ten Finktin, czy jak mu tam sie do ciebie podlizuje!?
- DOSYĆ!!! - nie wytrzymal Harry. Cały Pokój Wspólny ucichł. - Zachowujecie się jak dzieci, którym ktoś zabrał zabawki! Jak macie się zamiar znowu kłócić to JA wychodzę!
Przyjaciele popatrzyli na Harry'ego, potem na siebie, potem znowu na Harry'ego.
- Harry... - zaczęła Hermiona.
- Nie Hermiono. Wasze kłótnie potrafią doprowadzić człowieka do szału! Nie jesteście sami! Kłócicie się o byle co. - zdenerwowany chłopak wstał z kanapy, rzucił egzemplarz "Proroka Codziennego" na stolik i wszedł na górę po schodach do swojego dorminatorium.
W sypialni był tylko Neville czytający jakieś książki o roślinach.
- Co tak krzyczałeś? Słychać cie było aż tutaj. - spytał Neville.
- Ron i Hermiona sie znowu kłócąc Nie da sie z nimi wytrzymać. - jeknął Harry i rzucił sie na łóżko. - Co chciała od ciebie Rada Pedagogiczna w pociagu?
- Oh. - Neville sie zarumienił. - Bo wiesz... Wszyscy wiedzą, że bardzo lubię zielarstwo i że chciałbym zostać nauczycielem tego przedmiotu w przyszłości. I tak sie składa ze profesor Sprout przechodzi za rok na emeryturę i.. rozmawiali ze mna czy chciałbym zostać w tym roku jej głównym asystentem i ogólnie podszkolić sie trochę w tych sprawach nauczycielskich, a za rok, kiedy już skończe Hogwart... Wziąłbym jej posadę!
- To wspaniale! - Harry zerwał sie z łóżka. - Genialnie! Neville, jestem z ciebie dumny!
- Dzieki Harry - rozpromienił sie jego przyjaciel. -Naprawdę bardzo mi na tym zależy.
- Wiesz co, jak Hermiona i Ron sie przestaną w końcu kłócić, a na pewno przestaną, bo nie mogą bez siebie żyć, to jakoś to uczcimy. - uśmiechnął się Harry i zaczął grzebać w swoim kufrze.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko sie uśmiechnął.
Nagle do dorminatorium chłopców wparowała Ginny trzymając za jedną ręke Hermionę, a za jedna rękę Rona.
- Dobra. Skończmy tę sprawę raz na zawsze. MACIE PRZESTAĆ KŁÓCIĆ SIĘ O TAKIE GŁUPOTY. - powiedziała i spojrzała na Harry'ego aby jej pomógł.
- Ginny ma racje. Jak wy sobie wyobrażacie naszą dalszą przyjaźń, jak wy będziecie tylko ciągle na siebie krzyczeć i napadać? - stwierdził Harry podnosząc wzrok znad swojego kufra i patrząc z wyrzutem na Hermionę i Rona.
- Przepraszamy. - bąknął Ron pod nosem.
- Nie nas macie przepraszać, -odrzekła Ginny - ale siebie nawzajem!
Ron dłuższą chwilę patrzył w podłogę, potem spojrzał na przyjaciela i na Nevilla, który przyglądał sie całej tej sytuacji. Nie chciał patrzeć na siostrę ani swoją dziewczynę, ale w końcu spojrzał Hermionie prosto w oczy. Miała w nich łzy.
- Przepraszam Hermiono, że zachowałem sie jak burak. Nie gniewaj sie już na mnie. - powiedział jednym tchem jakby ktoś chciał mu zabrać całe powietrze z płuc.
Hermionie łzy zaświeciły w oczach jeszcze bardziej i rzuciła się w ramiona Rona. Przytulali sielę długo, a ona płakala i jej łzy leciały na jego ramiona. Dziewczyn nie ogarniesz.
Ginny podeszła do Harrego ze zwycięzkim uśmieszkiem i przybiła mu ukradkiem piątkę. Harry objął swoją dziewczynę ramieniem i oboje przyglądali się tej scenie.
Nie rozumiał dlaczego Hermiona płacze i co zrobiła Ginny, aby ich pogodzić, ale wiedział jedno. Ma niesamowitą dziewczyne i zwariowanych, ale najlepszych przyjaciół.
Resztę wieczoru spędzili w Pokoju Wspólnym opowiadając różne historie i grając w magiczne szachy. Pierwszy dzień w Hogwarcie minął w mieszanej amosferze.
***************************
I jak? Moze byc? Jeszcze nie pojawił sie Tajemniczy Gość, ale spodziewajcie sie go już w następnym rozdziale :) Zostawcie komentarz ;D
ROZDZIAŁ ZOSTAŁ POPRAWIONY BO NIE BYŁO W NIM POLSKICH ZNAKÓW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top