16. - "To źle myślałeś!" (I)

Julie nie przyszła nastepnego dnia na sniadanie, ani na obiad. Lekcje Obrony przed Czarna Magią również tego dnia zostaly odwołane. Hermiona bardzo sie denerwowała i naskakiwała caly dzien na Harrego.
- Dobra uspokój sie Miona! Nic nie zrobilem! - wrzasnał Harry gdy dziewczyna juz po raz setny zaczela na niego wrzeszczec. Zatrzymali sie w połowie drogi do pokoju.
- Jak to nic!? - zirytowala sie Hermiona. - Zachowales sie jak debil! Albo nawet gorzej!
- Panno Granger, jest pani prefektem naczelnym. Prosze nie uzywac takich słów. - za Hermioną z nikąd pojawił sie dyrektor i powiedział do niej z lekkim uśmieszkiem.
- Ojejku... Przepraszam... - zarumienila sie dziewczyna i spusciła głowe. Dumbledore tylko zachichotał.
- Co takiego zrobil pan Potter, że zasluguje sobie na takie wyzwiska?
- Istnieje. - burkneła Hermiona patrząc spode łba na przyjaciela. Harry wzrok miał utkwiony w podłodze.
- TO NIE MOJA WINA! - krzyknal nagle. Hermiona spojrzala na niego ze skrzywioną miną, a twarz dyrektora nic nie wyrażała.
- TWOJA! - Hermiona takze podniosla głos. Zaraz jednak zwróciła sje do Dumbledore'a. - Panie profesorze, czy to mozliwe, ze czarodziej moze sobie od tak czarowac bez różdżki, a działania będą takie same nak z nią?
Dyrektor zdawał sie nad czyms gleboko zastanawiac. Kiwał głową w zamysleniu. W koncu powiedzial spokojnym i sciszonym glosem.
- Nie, to nie jest mozliwe. Mało jto to potrafi. Ja tego nie potrafie, ani nawet Voldemort. Czarować bez różdżki moze tylko najpotężniejszy czarodziej świata.
- Czyli... - zaczela zdziwiona Hermiona.
- Tak, Julie jest najpotężniejszą czarodziejką na świecie. - dyrektor przerwal uczennicy z usmiechem. Harry podniósł wzrok i patrzyl na Dumbledore'a z zaciekawieniem. Hermiona zdawala sie nad czyms głęboko myslec.
- Ona jest potężniejsza od Sami Wiecie Kogo i od pana? - odezwała sie w koncu zszokowana.
- Tak. I Harry, ona chciała cie chronic, a ty zachowałes sie dla niej okropnie. To miało byc podziekowanie? - skarcil chlopaka dyrektor.
- Dlaczego nigdy mi pan nie powiedzial, ze mam siostre? - Harry zbagatelizował pytanie profesora i sam zadał.
- To było dla waszego dobra. - odparl spojojnie dyrektor. - A ty zachowales sie bardzo zle. Julie cie broniła, tak jak twoja matka, a ty ją tak potraktowałes.
- To po co mnie zaczarowala!? Moglem sam sie bronic! - krzyknal chlopak ale juz troche cichszym glosem.
- Harry, Harry... Ty nic nie rozumiesz. Nie dal bys sobie z nimi rady, a dla niej to była pestka. - pokręcił głową Dumbledore. - Musze juz iść. Do zobaczenia na balu.
Dumbledore odszedł do swojego gabinetu, a Harry stal nadal wpatrzony w podloge. Hermiona piorunowala go wzrokiem.
- Moze schowałbyś sowją dume do kieszeni i poszedł przeprosic Julie? - odezwala sie Ginny wychodząc zza rogu korytarza razem z Ronem. Harry nic nie odpowiedzial.
- Nie. - wycedzil przez zęby.
- Dlaczego ty sie tak zachowujesz!? Jestes okropny! Chodz Hermiona. - fuknęła Ginny, zlapala Hermione za ręke i obie oddaliły sie korytarzem. Ron wpatrywal sie w Harrego. Otworzyl usta aby cos powiedziec, ale Harry mu przerwał.
- Jesli ty tez przyszedłes prawic mi tu kazania, - syknął. - to nie radze.
- Okey, okey. - powiedzial zrezygnowany Ron i rzucił od niechenia - Z kim idziesz na bal?
- Jak to z kim? To chyba jasne, ze z Ginny? - prychnąl Harry i spojrzal ma swojego przyjaciela jak na wariata.
- No... Nie do konca... - odparl zmieszany chlopak.
- Jak to nie do konca? - Harry otworzyl szeroko oczy ze zdziwienia.
- Bo widzisz... Ginny żaliła sie Hermionie, że jej nawet nie zaprosiłeś ii... chyba idzie z kims innym... - powiedzial Ron tak, jakby sie bał, ze cos zaraz wybuchnie.
- CO!? - zerwał sie Harry. - Czy to nie jest jasne, ze skoro ze sobą chodzimy to idziemy razem!?
- Ja tam nie wiem. - wzruszyl ramionami Ron i odszedl od przyjaciela.
Harry stal poczatkowo jak speryfikowany, ale zaraz potem zerwał sie i puścił sie biegiem do Pokoju Wspólnego Gryffrindoru. Gdy wpadł przez obraz, zobaczył Hermione i Ginny nisące stosy sukienek, butów i bizuterii w strone obrazu. Zagrodził im droge. Hermione jakis naszyjnik wypadl z reki i zaczela krzyczec na Harrego, ale on nawet nie zwrocil na nią uwagi.
- To prawda, że nie idziesz ze mną na bal? - powiedzial od razu do swojej dziewczyny i złapał ją za ramiona.
- Puść mnie. Tak to prawda. Jak miała bym iść z tobą, skoro mnie nawet nie zaprosiles!? Myslalam, że mnie kochasz! - rzuciła Ginny patrząc wymownie na Harrego. Wszyscy z Pokoju Wspólnego spojrzeli w ich strone. Widac bylo, ze Ginny chce sie płakac.
- Ale ja myslalem, ze skoro jestesmy razem i skoro juz od wrzesnia rozmawiamy o tym balu to jest raczej jasne, ze idziemy razem? - odparl przyciszonym głosem zmieszany chlopak.
- To źle myslałes! Skoro juz jestesmy razem, to nie znaczy, że sie masz o mnie nie starac! - rzuciła przez łzy i wybiegła z rzeczami ktore miala w rece przez dziure w ścianie. Hermiona spojrzala bazyliszkowym wzrokiem na zdziwionego przyjaciela.
- I co tak stoisz? Ile jeszcze kobiet masz zamiar doprowadzic do łez, co? - syknela do niego i pobiegla za przyjaciólką.
Harry poczul nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ginny, jego dziewczyna, idzie z kimś innym na bal. Gdy by o kogos innego chodziło, pewnie by trzymal sie swojwgo honoru i nic nie zrobil, ale chodzi o Ginewre Weasley, siostre jego przyjaciela. Ron kilka razy juz dał mu jasno do zrozumienia, ze jesli skrzywdzi ją, to mu nie daruje. Musi cos jak najszybciej wymyslic.
Wbiegł jak burza do dormitorium i zaczął przekopywać swój kufer. Wydobyl z niego czysty kawałek pergaminu.
- Przysięgam uroczyscie, ze knuję cos niedobrego. - mruknął i kawalek pergaminu zamienil sie w Mape Huncwotow. Szukał w labiryncie korytarzy kropkek z imionami i nazwiskiami swojej dziewczyny i przyjaciólki. Wpatrywał sie w mape dłuższą chwile i nagle zobaczył. Zmierzały do gabinetu Julie.

<><><>

Ginny i Hermiona szły do Julie. Weasneyówna posiąkała nosem. Hermiona starała sie ją pocieszac.
- Ginny, bedzie dobrze. Pojdziesz na bal z Deanem i bedziesz zadowolona. - mowila dziewczyna.
- Kiedy ja nie chce isc z Deanem. - Ginny wybuchnela placzem gdy juz staly przy gabinecie nauczycielki. - Ja chce isc z Harrym!
- Spokojnie. Przyjdzie cie jeszcze błagac na kolanach. Teraz juz nie płacz, wchodzimy do Julie. O ile nam otworzy i pamieta o balu. - mruknela Hermiona i zapukała głosno w drzwi. Nikt sie nie odezwał. Dziewczyny pukały jeszcze dobre pięć minut kiedy w koncu odezwała sie starsza Gryfonka.
- To na nic. Musimy same sie wprosic.
- Ale tak sie chyba nie powinno? - mowila nadal przez łzy Ginny.
- Alohomora! - wypowiedziala zaklecie Hermiona i zamek sie otworzył. Weszły po cichu do środka.
Julie siedziala na kanapie i przeglądała jakis album. Byla nadal w pidżamach z zarzuconym szlafrokiem. Jej zawsze pieknie uczesane włosy byly splątane i nie uczeane. Na podłodze i z resztą wszędzie leżało mnóstwo chusteczek. Nauczycielka nawet nie spojrzała na dziewczyny tylko przyglądała sie zdjęciom, a jej łzy ciężko na nie kapały.
- Julie. - jęknela Hermiona kładąc sukienki na fotelu. - Co ty robisz? Dlaczego nie szykujesz sie do balu?
Julie spojrzała na nią swoimi zaszklonymi, zielonymi oczami.
- Nie ide na bal. - wydukała z trudnością i wybuchnela płaczem.
Ginny także rzucila swoje rzeczy na fotel i podbiegła do nauczycielki. Przytuliła ją mocno i obie płakały. Hermiona nie wiedziała co zrobić i tez zaczela płakać. Wszystkie trzy trwały w uścisku i płakały.
- Julie, - odezwala sie w koncu Hermiona. - to miał byc twój najlepszy bal. Nasz najlepszy bal. Nie pozwólmy, zeby ktos to zepsuł.
- Nie Hermiono. Ja nigdzie nie ide. - Julie ocierała łzy. - Nie dam rady wytrzymac z Harrym w jednym pomieszczeniu.
- Ale Julie... - Hermiona nie dawala za wygraną.
- Hermiona ma racje. - odezwala sie Ginny. - Musisz tam iść i pokazać jak dobrze sie trzymasz. Musisz pokazac, ze nie obchodzi cie co on sobie o tobie mysli i ze masz gdzieś jego zachowanie. Musimy iść, bawic sie jak najlepiej i wygrać tą wojne!
Julie zaśmiała sie lekko przez łzy. Przytyliła przyjaciólki i wstała przecierając po raz setny oczy.
- No to wygrajmy to. - powiedziala z usmiechem. Ginny i Hermiona tez sie usmiechnely.
Uwielbiały Julie za jej optymizm i nie mogły znieśc widoku załamanej i smutnej przyjaciólki. Dziewczyny przeglądały sukienki Gryfonek. Po dziesieciu minutach komentowania kazdej z nich, Julie wziela rózdzke do reki i podeszla do szafy.
- Ja tez mam troche sukienek jak chcecie zobaczyc. - powiedziala i dotkneła szafy magicznym patykiem.
- Czy w tej szafie nie trzymalas peleryn? - zmarszczyła czolo Hermiona. Julie usmiechnela sie tylko i otworzyla szafe.
Nie byla to zwykła szafa. Byla to garderoba! Masa ubran począwszy od mugolskich bluzek, przez jeansy, buty, peleryny i az po suknie. Bylo wszystko czego by sie zapragnelo. Gryfonki zachwycaly sie iloscią ciuchów i zaczely szperac miedzy sukienkami.
- Wow! To wszystko twoje? - zachwycala sie Ginny. Julie tylko kiwala głową.
W koncu dziewczyny postanowily wybrac cos z "szafy" Julie. Gdy kazda wybrala juz sukienke i buty, wyszly z "szafy" i usiadly na kanapie, aby jeszcze raz skomentowac sukienki przed ich załozeniem.
Nagle ktos zapukał do drzwi.

■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■
Hejkaa! :** Dziekuje wszystkim za komentarze i gwiazdki!!!!!!!!!! Nawet nie wiecie jak to mnie motywuje ;D I tak a'propos, jak ma ktos do sprzedania troche wolnego czasu, to z chęcią kupie xD Niestety ferie zaczynam dopiero jako kstatni turnus :P Jeszcze raz dziekuje wszystkim za takie wsparcie!!

I tak jak obiecywalam, ten rozdział jest dedykowany dla wszystkich komentujących!!!

Aga_Potter
ZapomnianeMarzenia
ziomekzpoziomek
LilyEvansPotter1
AnniaXDD
PrzemyslawRybak
JestemPotterhead

Dziekuje waam :****

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top