15. Powrót do Nory (II)

- Na brodę Merlina! Ginny! - pani Weasley podbiegła do rudowłosej i ucałowała ją w czoło. Akkie pobiegła do siostry leżącej na kanapie. - Dziecko, nic ci nie jest?

- Mamo, mi nic, ale Harry i Mia... - zaczęła Ginny, ale nie dane jej było skończyć. Molly podbiegła do Harry'ego. Ron i Syriusz położyli go na drugiej kanapie i pani Weasley od razu pobiegła po wodę do kuchni by przemyć i zdezynfekować rany. Julie pobiegła mimo urazu nogi na górę po eliksiry.

- Przeżyją? - zapytała ze łzami w oczach Ginny.

- Muszą - odpowiedziała Hermiona i przytulila przyjaciółkę, po czym razem z Julie, która już wróciła zajęli się rzucaniem zaklęć na Harry'ego. Chłopak był w fatalnym stanie. Jad zaatakował większość organizmu. To cud, że jeszcze żyje. A Akkie nie pozwoliła im się nawet zbliżyć do Mii. Stworzyła wokól niej coś na wzór kopuły i rysowała jej na ciele różne znaki dziwnym przyrządem wyklądającym jak sztylet.

- Co ona robi? - zapytał Ron gdy Harry oddychał już w miarę równomiernie, ale nadal był nieprzytomny, a jego życie zagrożone.

- Rysuje jej runy na ciele. Zapewne uzdrawiające. Tak leczą się aniołowie. - odpowiedziała Hermiona, która ostatnimi czasy bardzo zainteresowała się tą rasą.

- Rysuje? Ona je wycina! - oburzył się Syriusz.

- Rysuje. To taki specjalny przyrząd, który nazywa się stela. - tym razem to Julie odpowiedziała i wlała bratu do gardła kolejną porcję eliksiru. Z kuchni właśnie wróciła pani Weasley. Postawiła miskę z wodą przy kanapie i zaczęła obmywać rany by nie wdało się zakażenie.

- Nie lepiej było by go wrzucić do wanny? - zapytał Black by trochę rozluźnić napiętą atmosferę.

- Ronald! Jak możesz żartować w takim momencie? - powiedziała karcąco Molly, po czym odwóciła się by iderzyć syna ścierką. Gdy jednak zobaczyła Syriusza krzyknęła i nie uderzyła go, lecz zaczęła bić jak szalona.

- Molly! Przestań! - krzyknął w końcu Huncwot, a Ginny odciągnęła matkę.

- On nie żyje! - oburzyła się matka i założyła ręce na piersi.

- Potem ci wytłumaczymy, ale teraz musimy zabrać Harry'ego do szpitala. Oddajmy go w ręce fachowców. Niech pani ze mną pójdzie. - powiedziała Julie wstając i kulejąc na jedną nogę, po czym zwróciła się do Hermiony i Rona. - Zajmijcie się Ginny i Syriuszem. Są w złym stanie. A potem sprawdźcie co u Akkie i Mii. Jak was dopuści.

- Dobrze - odpowiedziała Gryfonka i poszła do przyjaciółki, która siedziała padnięta na fotelu.

- Może ja nas deportuje. - powiedziała pani Weasley i złapała Harry'ego za rękę. - Jesteś wykończona.

Julie skinęła głową na znak, że się zgadza. Rzeczywiście, była bardzo zmęczona. Gdy tylko wróci ze szpitala położy się i odpocznie. Złapała się pani Weasley i zniknęli.

- Nic mu nie będzie? - Ron zapytał Hermiony gdy podszedł do dziewczyn.

- Mam taką nadzieję. Ale boję się o niego. - odparła czekoladowooka i zaczęła bawić się kosmykiem swoich długich brązowych włosów.

- Ja też się boję - oparł Ron i objął dziewczynę. Wtulila się w niego i zaciągnęła się jego zapachem. Czuła się już bezpieczna. Trwali tak chwilę w uścisku, po czym puścili się i rozejrzeli po pokoju.

- Patrz, zasnęła. - zdziwiła się Hermiona i wskazała na Ginny. - Musiała być bardzo zmęczona.

- Ma coś po bracie. - zaśmiał się Weasley i ziewnął głośno.

***

- Ale wyzdrowieje? - Julie prowadziła bardzo nieprzyjemną rozmowę z uzdrowicielem. Był tak uparty, że nic nie chciał powiedzieć i trzymał ivh w niepewności. Nie pozwolił im nawet wejść do sali, do której zabrali Harry'ego.

- Już pani mówiłem, że robimy wszystko co w naszej mocy. - odburknął jakby był niezadowolony z życia. - Nich panie idą do domu. Powiadomimy was od razu. W końcu to Wybraniec.

Ostatnie słowo powiedział z pogardą i po prostu odszedł. Julie opadła zmęczona na zielone krzesło na korytarzu i schowała twarz w dłoniach. Gdy poczuła na swoim ramieniu ciepłą rękę, przeszedł ją dreszcz.

- Nie martw się. Będzie dobrze. - powiedziała pani Weasley. Dopiero teraz Julie zauważyła jaka Molly jest zmęczona. Wielkie wory pod oczami, opuchnięte oczy od płaczu, blada twarz. Widać, że brakowało jej snu.

- Niech wróci pani do domu i odpocznie. - odparła spokojnie Potter i oparła się na krześle. - Musi się pani wyspać.

- Ty też - powiedziała tylko i przytuliło ją mocno. Molly Weasley była bardzo dobrą kobietą. Byla dla niej jak prawdziwa matka, której nie miała. Cieszyła się, że jej brat miał kogoś takiego, kto się nim opiekował. Ceniła tą kobietę i była jej bardzo wdzięczna. Za wszystko.

- Muszę zostać. - zaprzeczyla rudowłosa i uwolniła się z niedźwiedziego uścisku. - Co gdy się wybudzi?

- To dają nam znać. Odpoczniesz i tu wrócisz. - odparła pani Weasley i wyciągnęła do niej rękę. Potter zawachała się, ale po chwili złapała ją za dłoń i zniknęły.

***

Gdy wróciły do Nory, było w niej cicho jak na cmentarzu. W salonie na kanapie leżała Mia, która nadal nie odzyskała przytomności. Akkie zapewniła wszystkich, że nie można jej zabrać do żadnego szpitala, bo zabiją ja za jej pochodzenie. Sama blondynka usnęła na krześle przy siostrze trzymając ją za rękę. Na ten widok Julie ścisnęło serce.
Dalej na fotelu spała Ginny. dopiero teraz Potter zauważyła na jej szyi długą, głęboką ranę. Hermiona ją na szczęścke zdezynfekowała. Zostanie rudowłosej blizna.
Ron i Hermiona wrócili spać do swoich pokoi. Molly i Julie postanowiły zrobić to samo.

Już miały wchodzić na górę, kiedy usłyszały hałasy w ogrodzie. Popatrzyły po sobie znacząco. Potter westchnęła ciężko i chwyciła swój łuk i przewiesiła kołczan na ramieniu. Powoli i cicho ruszyła w stronę drzwi. Wyszła na dwór i pospiesznie wypuściła strzałę w stronę poruszającego się kształtu. Chybiła o milimetry.

- Na bordę Merlina, Julie! Zabiłabyś mnie. - Potter usłyszała znajomy głos i opuściła broń. Uśmiechnęła się niewinnie.

- Przepraszam panie Weasley. - odparła i poczekała aż wejdzie do środka. Rozejrzała się po ogrodzie i weszła za nim.

- Molly! Żyjecie. - powiedział z ulgą pan Weasley i przytulił mocno żonę.

- Gdzie ty byłeś? Wysyłałam tyle sów i patronusów. - powiedziała niespokojnie kobieta.

- Nawet nie wiesz ile było ataków na mugoli. Musieliśmy pomagać aurorom, bo już nie wyrabiają. - odparł i ściągnąl kapelusz z głowy rzucając go na szafkę. - Najważniejsze, że nic wam nie jest.

Artur ucałował panią Weasley i poszedł z nią do salonu, aby udać się na górę. Nagle na horyzoncie pojawił się Syriusz.

- Przepraszam, gdzie mogę spać? - zapytał uprzejmie panią Weasley.

- A ty coś za jeden? - zapytał nie mało zdziwiony pan Weasley.

- Witam Arturze. To ja Suriusz. - odpowiedział i podał mu rękę. Rudzielec tylko popatrzył się na niego jak na widmo.

- Może ja wszystko wytłumaczę. - powiedziała pospiesznie Julie widząc zdezorientowane miny państwa Weasleyów. Sama nie wiedziała jak znaleźli Blacka i miała zamiar się dowiedzieć. Usiedli w kuchni, a Julie po krótce opowirdziała co się stało w Czarnobylu po jej przybyciu, a Syriusz co przed. Państwo Weasleyowie wyglądali na wstrząśniętych i poruszonych.

- Szkoda tylko, że nie odzyskaliście Kamienia. Będziecie musieli szukać tej Camille jeszcze raz. - powiedziała z przerażeniem Molly.

- Kto powiedział, że będziemy musieli? - zapytał tajemniczo Łapa i cała trójka spojrzała na niego z zapytaniem. On tylko wyciągnął z kieszeni czerwony kamień. Kamień Wskrzeszenia.

************************

Udało mi się napisać rozdział!! Brawo ja xD

Dziękuję wam moi czarodzieje za motywacje, gwiazdki i komentarze. Nie wiecie nawet ile to dla mnie znaczy. Tak miło wyrazacie się o mojej opowieści. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ona się wam aż tak podoba. DZIĘKUJĘ.

Pozdrawiam ;*

TheQueenOfMagic ❤❤


















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top