10. W Samolocie (II)

Lecieli już dobrą godzinę. Wcześniej przebrali się w kombinezony od Mii i Akkie. Były to czarne stroje bojowe aniołów, a do tego wysokie czarne kozaki. Harry pierwszy raz zobaczył Akkie w czymś ciemnym.

Na początku nie chcieli ich zakładać bo będą się rzucać w oczy i z resztą są czarodziejami, a nie aniołami, ale w końcu posłuchali dziewczyn. W końcu one się bardziej znają na demonach. Do tego na czas lotu nałożyli na stroje czary, tak że mugole widzieli to jak zwykłe dżinsy, trampki i koszulki 

Harry coraz bardziej żałował, że nie ma z nimi Julie. Na pewno z nią nie bałby się aż tak jak teraz. Ale w sumie są z nimi Mia i Akkie. Muszą znać się na sprawie skoro od kilkuset lat walczą z demonami i Wyklętyni. Chociaż... To nie byle jaka Wyklęta... To Camille Dione.

Rozmyślenia Harry'ego przerwało nagłe szarpnięcie samolotu. Jakieś dziwne urządzenia w kieszeniach Akkie i Mii zaczęły piszczeć i świecić się na czerwono. Przypomninały one wyglądem stare telefony komórkowe z antenką. Anioły popatrzyły po sobie, odpięły pasy i zerwały się z siedzeń. Wszyscy pasażerowie spojrzeli na nich dziwnie.

Hermiona poszła w ślad Mii i Akkie, a Harry i Ron w ślad przyjaciółki. Teraz cała piątka stała na końcu "korytarzyka" i szeptała coś między sobą, a wszystkie głowy były zwrócone ku nim.

Akkie wyjęła z plecaka pięć masek, takich jak noszą chirurdzy podczas operacji i podała siostrze i czarodzieją na wszelki wypadek. Po chwili Mia rzuciła w stronę suedzeń jakiś biały proszek, który zamienił się w dym i rozprzestrzenił po całym samolocie. Piątka przyjaciół zaczęła się krztusić i po omacku odnajdywać siebie nawzajem.

Gdy kłębisty, biały dym opadł, czarodzieje zauważyli, że większość pasażerów zasnęła! Tylko dwójka siedziała i z groźnymi minami patrzyła na piątkę nastolatków. Byli to dobrze zbudowani i mocno umięśnioni mężczyźni.

Anioły dobyły anielskich noży, a czarodzieje różdżek. Pasażerowie wstali i podeszli do dziewczyn tak blisko, że jedynym ruchem by je powalili.

Mia zaczęła wymachiwać nożem, a Akkie jednego powaliła swoim batem. Gdy pasażerowie wstali rzucili się na dziewczyny z takim impentem, że aż się przewróciły. Udało im się jednak wstać. Pasażerowie wyciągnęli broń.
Rozgrzała się walka. Dwójka pasażerów okazała się być Wyklętym i demonem. Dziewczyny radziły sobie bardzo dobrze kiedy nagle samolot się przekrzywił i zleciały wzdłóż siedzeń uderzając się w głowy.

- Harry! Piloci! Przejmijcie stery! - krzyknęła rozpaczona Mia. Dopiero teraz sobie przypomniała, że gdy odużyła cały samolot, to samo musiało się stać z pilotami.

Złote Trio chwiejnym krokiem ruszyło w stronę kabiny pilotów, podtrzymując się siedzeń. Już mieli otwierać drzwi, kiedy wyszła z nich wysoka i koscista stewardesa.

- Co się tu dzieje!? - krzyknęła i po patrzyła na trójkę przyjaciół. Momentalnie jej oczy zaświeciły się na czerwono, z ust wyrosły macki i rzuciła się na Hermionę.

- Drętwota! - krzyknął Ron i wycelował w stewardesę, ale ona nawet nie drgnęła. Przygwoździła Gryfonkę do podłogi, a macki obwiązały jej twarz. Dziewczyna nie miała nawet siły krzyczeć.

Harry oprzytomniał i wyjął z kieszeni anielski sztylet i wbił go w demona. On ryknął, puścił Hermionę i odwrócił się w stronę Wybrańca. Wyciągnął długie pasury i już miał się na niego rzucić, kiedy nagle zgiął się w pół i upadł na ziemię. To Mia rzuciła w niego anielskim nożem. Demon zamienił się w drobny mak. Został odesłany do swojego wymiaru.

Harry i Ron pomogli Hermionie i pobiegli do kabiny pilotów. Oboje leżeli nie przypomni na podłodze, a wszystkie monistory świeciły się na czerwono i wyły jak oszalałe.

***

Julie była w Norze i pakowała do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy; broń, trochę prowiantu, mapy itp. Pani Weasley nie wiedziała, że dziewczyna jest w domu, a ona nie chciała by wiedziała.

Na lotnisku Marlene zrobiła jej awanturę i zażądała by Julie się teleportowała. Rudowłosa jednak to zognorowała i przeniosła się do Nory, a by spakować trochę rzeczy. Czeka ją podróż do Kijowa. Nie miała bladego pojęcia co wymyślił jej brat i przyjaciele, ale nie wróżyło to nic dobrego. Z drugiej strony, miała przeczucie, że udają się tam ze względu na Ginny.
Westchnęła ciężko i pomyślała intensywnie o stolicy Ukrainy.

- Perełko! - zawołała, a jej feniks pojawił się ni stąd, ni z owąd. - Przenieś mnie do Kijowa.

Feniks zatrzepotał energicznie skrzydłami, wydał z siebie uradowany skrzek, po czym razem z Julie zniknął.

***

- Ron! Weź wyprostuj te stery! - krzyczał Harry. Hermiona próbowała obudzić pilotów ciskając w nich najróżniejszymi zaklęciami uzdrawiającymi.

- A co robię!? - warknął Weasley przekrzywiając stery, tak że samolot znowu się przechylił. Zza drzwi kabiny można było usłyszeć odgłosy walki. Demon już dawno został zabity, ale Wyklęty jest o wiele sprytniejszy.

- Daj mi to! - Potter wyrwał przyjacielowi stery i usiadł na miejscu pilota. Żaden z nich nie miał bladego pojęcia jak się tym kieruje. Harry'emu jednak przypominało to wszystko jedną z gier komputerowych Dudley'a.

- Spróbuj wylądować. - odezwała się w końcu Hermiona odchodząc od pilotów. Za nic w świecie nie dało się ich obudzić.

- Jakby to było takie proste! Przydałby się jakiś przycisk jak w grze? Typu lądowanie, albo coś? - Harry zaczął przeglądać wszystkie guziki jakie były przy sterach. Były mniejsze, większe i różnokolorowe. Przy niektórych napisy były w innych językach. Ogólnie to było ich ze sto.

- Tu jest ćwoku! - krzyknęła nagle Hermiona pokazując nad głowę Harry'ego. Był tak czerwony przycisk w kształcie pięści z wielkim napisem "AWARYJNE LĄDOWANIE". Potter walnął się w czoło i nacisnął guzik.

Hermiona usiadła na miejscu drugiego pilota i skierowali stery w dół. Oczywiście że zrobili to źle, bo zaczęło szarpać samolotem tak, żbe Ron podskoczył aż do sufitu uderzając się w głowę. Po chwili maszyna zaczęła z niesamowitą szybkością opadać w dół!

- Rozbijemy się!!! - krzyczał rozpaczony Ron. Nagle do kabiny wpadła Mia i Akkie.

- Co się dzieje!? - krzyknęła przerażona blondyna dobiegając do okna. Ziemia zbliżała się coraz bardziej.

- Jedno skrzydło jest uszkodzone. Jeden z demonów je po prostu odgryzł! - Mia wyrzuciła ręce w górze i również zaglądając za okno.

- Harry! Wyrównaj! - krzyknęła Hermiona gdy zniknęły już chmury i widać było ziemię, a mianowicie wielki las.

- Dajwaj to! - Mia zepchnęła Wybrańca i pociągnęła za ster. Udało jej się odrobinę wyrównać, tak że teraz samolot nie leciał centralnie dziobem w ziemię, ale lekko bokiem.

- Musimy skakać! - zadecydowała Akkie. - Teraz!

- Co!? A ci ludzie!? - zbulwersował się Harry. Oczywiście, że chciał przeżyć, ale co z tymi niewinnymi ludźmi?

- Nie mamy wyjścia! - oprzytomniała Mia i zostawila stery. Stanęła z siostrą przy oknie. - Złapcie się!

Cała piątka złapała się za ręce. Hermiona też zostawiła stery. Wszyscy będą mieli na sumieniu tych biednych ludzi.

- Teraz! - Akkie roztrzaskała okno i... wyskoczyli.

*************************

No hey hey. Ja już po egzaminie ughh oby poszło dobrze bo jak nie zdam to rezygnuje z Wattpada :p i ogólnie nastepny rozdział ok. 16

Komentujcie prosze!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top