Rozdział 13 - Friendzone level Albus

Suprise :) No i pamiętaj, zawsze patrz na gify u góry :) ^^^

Nareszcie nastał tak długo wyczekiwany przez wielu listopad, w którym miało się odbyć pierwsze wyjście do Hogsmeade w tym roku. Pierwotnie miało być ono w październiku, jednak je odwołano ze względu na straszne ulewy i wichury - mało kto chciał tak ryzykować.

Wszyscy trzecioroczni, którzy mieli pisemną zgodę opiekunów bądź opiekuna, byli podekscytowani. Zastanawiali się, czy rzeczywiście tam jest tak genialnie, jak dużo osób mówiło.

Obrażeni pierwszo i drugoroczni siedzieli w swoich dormitoriach, pokojach wspólnych lub szwędali się po zamku, bo nie mogli się udać na wycieczkę do pobliskiego miasteczka. Znalazło się kilku takich, którzy próbowali potajemnie przejść, jednak na próżno. 

Roczniki od czwartego wzwyż nie były aż tak bardzo podniecone - prócz niektórych.

- Już nie mogę się doczekać! - można było usłyszeć od osób, które czekały na coś wyjątkowego.

- Nie rozumiem, czemu te wyjścia są tak rzadko! - mówiły inne osoby, które nie przepadały za nauką.

- Miejmy już to z głowy... - marudzili ci, których urok Hogsmeade nie urzekł.

- Jak ona może iść z NIM?! Po tym jak warzyliśmy razem eliksiry! - mówiły Scorpiusy Malfoy'e. A raczej Scorpius Malfoy.

- Scor, przypominam ci, że jej chłopakiem nadal jest on, a nie ty... - odpowiedział mu Albus.

- Muszę coś z tym zrobić! - powiedział napełniony nową energią ślizgon.

- Błagam cię, nie rób niczego głupiego... Możesz pójść ze mną i Meghan do Zonka! - zaproponował mu Potter, który był przekonany, że dziewczyna nie będzie miała nic do tego.

- Świetny pomysł, stary! Będę ich śledził! -  odparł Malfoy i zaczął szukać wzrokiem Zabini'ego lub Granger-Weasley.

- Co? Przecież nic takiego nie powiedziałem!

- Dzięki Al, jesteś najlepszy! - Scorpius poklepał przyjaciela po ramieniu i odbiegł w poszukiwaniu pary gryfonów.

- Kiedy on zacznie mnie słuchać... - westchnął ślizgon do siebie i sam zaczął szukać wzrokiem ślizgonki, z którą był umówiony.

**

- Meghan, czy ty jesteś pewna, że on zaprosił ciebie? - zapytała Diana, jedna z przyjaciółek Kane.

- Di, nie wkurzaj mnie! Wyraźnie słyszałam swoje imię i patrzył się na mnie! Więc nie wmawiaj mi głupot. - odpowiedziała zdenerwowana i zdesperowana ślizgonka, wciąż szukając Potter'a wzrokiem.

- Hej, Meghan. - nagle usłyszała za swoimi plecami i przestraszona podskoczyła. - Przepraszam że trochę musiałaś czekać, mojemu przyjacielowi odbiło. - powiedział, gdy się odwróciła do niego.

- Spokojnie, nic się nie stało. - dodała z uśmiechem, chociaż tak naprawdę miała na końcu języka "Już nigdy nie będę na ciebie czekać aż tyle czasu, palancie".

- Idziemy? - zapytała, na co Albus kiwnął głową i razem ruszyli do wioski.

** 

Albus i Meghan spacerowali uliczkami miasteczka. Kane próbowała złapać chłopaka za rękę, jednak na jej nieszczęście, zawsze to nie wychodziło. Albo ślizgon musiał kichnąć, albo poprawić swój szalik, albo poprawić swoje włosy (męski odruch, nieprawdaż?). Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że to naprawdę były czyste przypadki. To po prostu Kane miała takiego pecha.

Dziewczyna ten wypad uważała za randkę, jednak chłopak jako przyjacielski wypad. Żadne z nich nie wiedziało, że druga osoba postrzega to inaczej.

- Al, może chodźmy do "Trzech Mioteł"? Napijemy się czegoś ciepłego. - zaproponowała Meghan.

- Musimy? Dzisiaj jest takie piękne niebo! Spójrz, widzisz tę chmurę? - chłopak wskazał mały obłoczek tuż nad nimi. - Wygląda jak złoty znicz!

Ślizgonka spojrzała w górę, gdzie rzeczywiście znajdowała się chmurka wyglądająca jak znicz.

Jednak obok, ujrzała coś jeszcze.

- Spójrz tam, widzisz? Tam jest serce. - powiedziała, patrząc na niego z nadzieją.

- Hmm...? Ja tam widzę cukierka. - odpowiedział Potter.

Dziewczyna wydała z siebie niesłyszalne "ugh" i usiadła zrezygnowana na ławce.

- Albus, jeżeli to tak ma wyglądać ciągle, to ja dziękuję. - Kane oparła swoje łokcie na kolanach.

- Co? Ale o czym ty mówisz? - zapytał w odpowiedzi, siadając obok niej.

- Czy ty udajesz ślepego czy naprawdę nim jesteś? Nie widzisz tego, że mi się podobasz?

Ślizgona zatkało to wyznanie.

- Meghan... Ja... - zaczął niepewnie.

- Nie. Nie kończ tego, Al. -   dziewczyna wstała z ławki i z łzami w oczach pobiegła w stronę zamku.

"Chyba tylko ja potrafię tak zepsuć sytuację..." pomyślał Potter.

Wiem, że krótki, ale jest :D Może ktoś chce zrobić fanarta? :)

I jakby co, postaram się, aby następny był już w poniedziałek :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top