Rozdział 1 - Draka W Pociągu
Uczniowie i przyszli uczniowie zajęli miejsca prócz dwóch piątoklasitów - Albusa i Scorpiusa. Byli trochę zmieszani, bo nigdy nie widzieli aż takiego tłumu w pociągu Ekspres Hogwart.
- Rany, w tym roku dużo przybyło nowych. - oznajmił Scorpius.
- Chodź, może znajdziemy przedział Rose. - odpowiedział Albus.
- Ech... Nie sądzę, aby było tam miejsce dla nas. No, może dla ciebie będzie, w końcu jesteś jej kuzynem. Mnie nienawidzi... - mruknął Malfoy.
- Nienawidzę to troszkę za dużo powiedziane, ale uwielbiać cię też nie uwielbiam. - zza wejścia do jednego przedziału wyjrzała Rose. - Chodźcie, znajdę dla was miejsce.
Zdziwieni chłopcy poszli za dziewczyną. Scorpius był cały w rumieńcach. Nie mógł uwierzyć, że Rose go nie nienawidzi! Był w siódmym niebie. Z zamyśleń wyrwała go Granger-Weasley, machając przed nim swoją ręką.
- Scorpius, idziesz, czy nie? - zapytała.
- Ym... Tak, jasne, już. - szybko odpowiedział i pobiegł do Albusa. - Jak myślisz, podobam jej się? - zapytał szeptem przyjaciela.
- To, że cię nie nienawidzi, to nie oznacza że macie od razu wziąć ślub! - zaśmiał się Albus.
Malfoy zrobił obrażoną minę. Z racji tego że usiedli w przedziale, w którym była Rose, myśleli, że będą tam jej wszystkie przyjaciółki gryfonki. Mylili się. Był w nim tylko Richard Zabini, syn słynnego czarodzieja, Blaise'a Zabini'ego. Richard był przeciwieństwem ojca, trafił do Gryfindoru. Miał bardzo wrażliwe serce, ale odziedziczył po ojcu urodę. Do tej pory Albus i Scorpius nie zadawali się z nim często.
- Hej Albus, hej Scorpius. - zaczął Zabini.
- Hej, dosiądziemy się, ok? - zapytał Albus na wszelki wypadek.
- Jasne. - odpowiedział chłopak z uśmiechem na twarzy. Ślizgoni usiedli na przeciwko gryfona. Za nimi do przedziału weszła Rose i usiadła obok Ricki'ego. Objął ją ramieniem. Scorpius konsumujący w tamtej chwili garstkę fasolek Berti'ego Botts'a otworzył buzię ze zdziwienia uwalniając tym lawinę wpółzjedzonych słodyczy.
- Ymm... Malfoy, może by lepiej zamknąć tą twoją szczękę... - powiedział Ricky.
Jednak ślizgon wciąż siedział z buzią otwartą na oścież.
- C-czyy... W-wy jest-t-teście... Jesteśc-cie- słowo nie mogło mu przejść przez gardło- p-p-par-rą? - zakończył głośnym przełknięciem śliny.
- Tak, już od końca czwartego roku. - odpowiedziała Rose.
Albus zauważył minę przyjaciela, więc postanowił zmienić temat rozmowy.
- Co sądzicie o ustawie dotyczącej Konkursu Trójmagicznego? - zapytał towarzyszy.
- Co? - odpowiedział pytaniem na pytanie Zabini.
- A, chodzi o to, że postanowili wprowadzić Konkurs co dziesięć lat... - powiedziała znudzona Rose.
- Podobno za dwa lata wprowadzą tę ustawę. Wtedy będziemy w 7 klasie, będziemy mogli wziąć udział!- powiedział podekscytowany Potter. - Zgłosicie się?
- Ja wolę nie. Chciałabym się skupić na skończeniu szkoły. - powiedziała Granger-Weasley. Jakbym słyszał ciocię Hermionę, pomyślał Albus, a, no tak, ona jest jej córką.
- Ja sam nie wiem. Zdaniem mojego taty jestem za mało ,, męski". - odparł smutno Richard.
- Nie przejmuj się ojcem, dla mnie jesteś idealny! - zaszczebiotała gryfonka.
Scorpius raz był zielony, raz czerwony a raz fioletowy.
- A ty Scorpius? Będziesz chciał wziąć udział, aby udowodnić swoją męskość? - zapytał z naciskiem Albus.
- Tak, chętnie założę te skarpetki od twojej mamy. A teraz wybaczcie towarzysze, muszę coś załatwić. - odpowiedział "skorpion" z widocznym grymasem na twarzy i wyszedł z przedziału zamykając za sobą drzwi. Krzyknął na całe gardło aby wyrzucić z siebie złość:
- Aaaaaa!!!
Gdy odgłosy ucichły, wszedł do przedziału, zasiadł na swoim miejscu obok przyjaciela i oznajmił:
- Już.
***
Pociąg "Ekspres Hogwart" był już blisko celu podróży, więc uczniowie przebrali się w swoje szaty. Malfoy do końca nie odezwał się ani razu. Wszyscy wysiedli z pociągu gdy dojechał do zamku. Albus szukał wzrokiem profesora Longbottma, nauczyciela zielarstwa. Jednak nie zauważył go, co było dziwnym zjawiskiem, gdyż zawsze witał się z uczniami. Byli zawsze dla niego taką drugą rodziną. Nauczyciel ten miał dobry kontakt ze wszystkimi. Zawsze pomocny, łagodny i surowy kiedy trzeba, ale tak to jest roześmiany i sympatyczny. Gdy jest potrzeba stanie do walki i w większości wygrywa. Ech, ale każdy ma też wady, Neville ma stracha na punkcie, uwaga... Jednorożców. Tak, nie przewidziało ci się, nieobliczalnie jego strach przed tymi magicznymi stworzeniami jest ogromny. Przeszkadza to bardzo w jego pracy, ponieważ zamek jest położony obok Zakazanego Lasu, gdzie stworzenia w ciągu ostatnich lat bardzo się rozmnożyły. Jest tam więc ich teraz mnóstwo. Potter po dwóch minutach szukania wzrokiem odpuścił sobie i kierował się z innymi do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
***
Za chwilę miała zacząć się ceremonia przydziału na Wielkiej Sali, gdzie znajdowali się prawie wszyscy czarodzieje, którzy w najbliższym roku będą mieszkać w szkole, prócz profesora Longbottoma. Albus zaczął się niepokoić o swojego wujka *. Profesor McGonagall po przemowie zaczęła wyczytywać nazwiska pierwszoroczniaków.
- Butler, Grace! - przeczytała pierwsze nazwisko.
Na środek sali wyszła zdenerwowana dziewczyna o długich blond włosach. Na buzi z dość mocno wystającymi kośćmi policzkowymi była blada jak ściana ze stresu. Podeszła do Tiary i założyła ją na głowę, która bez chwili zastanowienia wykrzyknęła:
- HUFFLEPUFF!!!
Dziewczyna odzyskała nagle kolory i dołączyła do stołu puchonów, przy którym słychać było gromkie okrzyki.
- Cook, Alan! - wyczytała dyrektor drugie nazwisko.
Pewny siebie szatyn podszedł do Tiary i ją włożył. Po minucie wachania się, wykrzyknęła:
- SLYTHERIN!!! - ze stołu ślizgonów wybuchły okrzyki.
Tak mijały minuty, gdy nagle profesor McGonagall wyczytała najciekawsze nazwisko:
- Gryffindor, Spencer! - wywołała ucznia dyrektor z wielkim zdziwieniem. Po sali przeszły dziwne pomruki. Niziutki szatyn był cały czerwony jak flaga Gryffindoru. Chłopiec podszedł do Tiary. Ledwo dotknął ją głową, a już wykrzyknęła:
- GRYFFINDOR!!!
Cisza. Nie ma oklasków, nikt jeszcze nie mógł przyjąć do wiadomości, że przed nimi stoi dziedzic Godryka Gryffindora. W końcu jakiś profesor klasnął w dłonie, a reszta poszła w jego ślady. Chłopiec usiadł przy stole gryfonów. Atmosfera podczas ceremonii do końca była napięta. Spencer ciągle czuł czyiś wzrok na sobie. Gdy uczta dobiegła końca, prefekci zaprowadzili uczniów do dormitoriów. I tak zaczyna się historia w Hogwarcie Albusa i Scorpiusa - po raz piąty.
* Pomimo tego iż Neville był nauczycielem Albusa mógł go nazywać wujkiem, oczywiście przyszywanym, gdyż Neville i Harry to przyjaciele. Poza tym, jest jego ojcem chrzestnym.
Hejo! W końcu jest 1 rozdział, dedykuję go kochamczytac1234. Poznałam ją przez przypadek, urodziłyśmy się tego samego dnia i miesiąca, mamy tak samo na imię i obydwie jesteśmy Potterhead. Mam nadzieję ze podoba wam się wątek c:
Pozdrawiam cieplutko 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top