Rozdział 4 - WMMJE i "Magia oraz magia, czyli magiczna magia"

Albus Potter. Niby nieustraszony ślizgon, jednak sam był zdziwiony, dlaczego bał się jednorożca. Tak, to nie pomyłka, jednorożca.

- Czego tu szukasz, chłopcze? - zapytało... zwierzę. Zdziwieni? Bo Albus napewno tak, o czym świadczyła jego mina.

- No czego się tak gapisz, młody?! Zmykaj już stąd do mamusi.

- T-tyy... G-ga...Gadasz? - zapytał przerażony Potter.

- Z tego co wiem, nie przeszliśmy jeszcze na "ty"... Tak, gadam, co ci do tego? Ale mi odkrycie... - jednorożec podniósł kopyto, jakby chciał strzelić tzw. "Face Palm'a". Miał nienaturalnie białą sierść (lepiej mu nie wspominać jak nazwano jego "włosy" pokrywające jego ciało...) oraz równie biały róg. Głowę miał dumnie uniesioną do góry.

- Ja...Nie chciałem cię...Znaczy, pana, panie...Yy...-zająkał się czarodziej.

- Możesz mi mówić Wasza Magiczna Miłościwa Jednorożcowa Ekscelencjo. Tak, tak, wiem, to nic wielkiego. - jednorożec wręcz tryskał "skromnością". Albus pomyślał, że zwierzę zostało wychowane u Lockhart'ów, ciekawe dlaczego, czyż nie?

- Więc, Wasza Czarodziejska Jednorożcowość...

- ...nie, nie, nie! Wasza Magiczna Miłościwa Jednorożcowa Ekscelencjo! Jejku, tak ciężko to zapamiętać?!

- Przepraszam, Wasza Magiczna Miłościwa Jednorożcowa ...tak...?

- ...tak...

- ...Ekscelencjo. Szukam pewnej osoby... - odparł wreszcie Potter.

Zwierzę spojrzało na kopyto, jak kobieta na paznokcie że znudzedziem.

- Pewnie chodzi ci o Longbottoma? - gdy wymawiał jego nazwisko zaśmiał się. - Haha, Longbottom! Jak można mieć tak na nazwisko?!

- Tak, o niego chodzi... Widziałeś go tu?

- Chodź za mną. - Albus twierdząc, że jednorożec zabierze go do profesora, udał się za nim.

Szli tak parę minut, w ciągu których Potter po kolei ułożył sobie wydarzenia, które przed chwilą miały miejsce. O mało co nie zemdlał, uświadamiając sobie, że jednorożce gadają.

Zwierzę w końcu doprowadziło czarodzieja do celu wyprawy, czyli najciemniejszej części Zakazanego Lasu. Albus po chwili zauważył inne jednorożce oraz... Przywiązanego do drzewa Nevilla.

- Profesorze...? - zapytał drżącym głosem Potter, nie wspominając już że zastanawiał się jak stworzenia przywiązały sowimi kopytami kogoś sznurem.

Nic nie odpowiedział, ponieważ był nieprzytomny.

- Co wy mu zrobiliście?!

- Nic, nie chciał gadać. Będzie z niego dobry rosół... - zaśmiał się "WMMJE".

Albus zrobił przerażoną minę.

- Nie no, co ty młody, żartowałem! Czekamy, aż się obudzi, musi nam coś zdradzić. - odparł z dziwnym uśmiechem jednorożec, a następnie szepnął do innego - Wpisz to na listę słodkiej zemsty...

- Wasza Magiczna Ekscelencjo... Chwilka, nie, dobra, nie ważne... Mogę wiedzieć o co chodzi? Może będę umiał odpowiedzieć za pana Longbottoma... - ślizgon uśmiechnął się kiedy mówił nazwisko chrzestnego. To naprawdę dziwne!

- Zależy, czy dasz nam pakunek.

- Chwila, skąd o nim wiecie?!

- Raczej nie trudno jest się domyśleć, jeżeli trzymasz go w ręce... Myślisz że jesteśmy głupi? Może i tylko ja umiem mówić w waszym języku, ale mamy swoją godność! - przy ostatnich słowach zwierzęta uniosły dumnie głowę.

- Wypuście go! - zażądał chłopak.

- W takim razie, pakunek za nauczyciela. - postawił warunek "WMMJE".

Albus zawahał się. Domyślił się, że jest ważny, ojciec mu mówił, żeby nie zaglądał dla własnego bezpieczeństwa. Ale z drugiej strony, nie chciał zostawić chrzestnego w kopytach tych zwierząt. Nawet nie zwierząt, potworów! Dlaczego wszyscy się nimi tak zachwycają?! Dzikie, samolubne, przebiegłe bestie wykorzystujące umiejętność manipulacji. Nie mógł się zdecydować, którą opcję wybrać, z każdej strony będzie źle. I co teraz?

⚕️⚕️⚕️

Scorpius siedział w bibliotece. Jego postanowieniem na ten rok szkolny było poprawienie ocen m.in. z OPCM-u*. Siedział nad książką, próbując zrozumieć zaklęcie patronusa. Zawsze był ciekawy jaką postać przybierze jego stworzenie (od aut. ktoś zna dobry synonim słowa "patronus"?). Ojciec opowiadał mu o pokoju życzeń znajdującym się w Hogwarcie. A raczej, znajdującym się. Podczas słynnej Bitwy o Hogwart został zniszczony i od tamtej pory słuch po nim zaginął. Malfoy miał chcoaż trochę nadziei, że on tu jezcze jest. Byłoby to idealne miejsce do ćwiczeń, Mogłby zaprościć też Rose, aby pomogła mu w tym zaklęciu. No właśnie, Rose.

Mimo iż miała chłopaka, Scorpius nie odpuszczał. Ślizgon nie umiał się skupić, więc wstał i zaczął kręcić się po bibliotece z nosem w książce. Nie zwracał uwagi na to, gdzie idzie.

Gdy zdał sobie sprawę, że znalazł się w dziale ksiąg zakazanych, zamarł.

Jakim cudem tu wszedłem?!

Wiedział że są zakazane i nie wolno mu tu wchodzić z wielu powodów. W końcu sama nazwa na to wskazuje.

Ciekawość wygrała z rozumem Scorpiusa, więc skoro już tu był, to mógłby zerknąć na znajdujące się tutaj księgi. "Czarna magia i jej źródła";"Jak poskromić wilkołaka - Jasper Dallas i jego życie" ; "Magiczna skarpeta olbrzyma" ; "Magia oraz magia, czyli magiczna magia" ;"Sekrety najlepszych - jak zostać czarodziejem wysokiej rangi".

Ostatni tytuł książki przykół uwagę Scorpiusa. Zaciekawiony małą księgą ujął ją w dłonie i otworzył na pierwszej stronie. To było najlepsze kilka sekund w życiu Malfoy'a. Dzięki tym poradom znajdującym się w lekturze mógłby być najlepszym piątoklasistą Hogwartu! I wtedy Rose na pewno się we mnie zakocha, pomyślał. Teraz pytanie jak zdobyć ją legalnie... Przecież jej nie ukradnie.

Postanowił odłożyć książkę na półkę i wyjść z tego pomieszczenia jak najszybciej. Opuszczając regał jednak nie zauważył rudej, długiej czupryny włosów przyglądającej mu się...

*Obrona przed czarną magią

OK! W końcu jest rozdział XD. Więc... Nie wiem kiedy next, myślę że wkrótce.

A teraz zadanie dla was: jak myślicie, co wybierze Albus? Piszcie w komentarzach :).


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top