Rozdział 3 - Rośliny Górą, Ludzie Dołem!

Retrospekcja
Jim i Spencer siedzieli w salonie swoich dziadków. Ich rodzice byli w szpitalu, mama właśnie rodziła ich siostrzyczkę. Usłyszeli dzwonek telefonu i od razu podbiegli do babci, która odebrała telefon od swojego syna z dobrą nowiną. Nazwali ją K.C. ,tak jak chcieli chłopcy. Główniej Jim, który był zabujany w jednej K.C. z jego klasy.

Rok później
Urodziny małej K.C. Cała rodzina zebrała się w salonie aby świętować. Dzień później Gryffindorowie szykowali się do wyjazdu nad morze. Jim poszedł na spacer aby się przewietrzyć. Strasznie go bolała głowa. Usiadł na ławce, jednak za chwilę zemdlał... Ostatnie co widział to kobieta pochylająca się nad nim. Powiedziała:
- Słodkich snów... - i zaśmiała się zlowieszczo.

*⚕️ *

Albus szukał profesora Nevilla po całym Hogwarcie. Nie wiele znalazł (w tym Irytka, monetę i pierwszoroczniaka z głową w sedesie, nie wnikajmy w szczegóły). Postanowił poszukać w Zakazanym Lesie. Szczerze? Bał się wielu rzeczy, ale nie tego lasu. Bał się, że ktoś go nakryje. Pod pachą ciągle trzymał pakunek, nie rozstawał się z nim ani na krok. Nie zajrzał, korciło go to, ale powstrzymał się.

Pakunek nie był ciężki, można by powiedzieć że samo pudełko waży więcej niż jego zawartość. Na pewno to coś było małe, nic dużego nie zmieściłoby się do takiego pudełeczka. No chyba że jest to magiczne pudełko. * Gdy trząchało się paczką, słychać było twarde uderzenia o ścianki pakunku.

Albusowi przeszły ciarki, gdy przekroczył granicę Lasu. Z każdym krokiem czuł się co raz pewniej. Nagle, usłyszał szelest liści, jakby ktoś się skradał. Potter odwrócił się niespokojnie. Gdy stworzenie się zbliżyło, Albus zamarł. Był to...

*⚕️*

Do pokoju gryfonów dla pierwszorocznych doszły jeszcze trzy osoby, niestety Spencerowi nie udało się z nimi jeszcze zapoznać. Pomagał młodemu Lockhartowi wyjść z dormitorium. Błagam, nie zagłębiajmy się w szczegóły. Po wykonaniu "operacji", Gryffindor usiadł w pokoju wspólnym na fotelu przy rozpalonym kominku.


Przez chwilę patrzył na ogień z dużym zainteresowaniem. Pomyłki jakby tańczyły ze sobą, raz pomarańczowe, raz wściekłoczerwone, raz lekko fioletowe. Palenisko dawało coś więcej niż ciepło. Ogień jest również symbolem nadziei. Właśnie ta nadzieja była ciągle w sercu Spencera, wiedział, że jego brat żyje. Nie podda się, tak na pewno zrobiłby Jim. W końcu to braterska miłość.

Chłopak wziął się w końcu za czytanie czwartego tomu jego ulubionej serii. Wreszcie mógł odpocząć. Zagłębił się w lekturze, jednak po pięciu minutach nie był sam. Przyszły jakieś dziewczyny, ciągle się śmiały, chichotały a na widok Spencera na chwilę umilkły i zaczęły coś szeptać między sobą, raz po raz zerkając na chłopaka z uśmiechem. Możecie po wkrótce przedstawionej sytuacji stwierdzić, że Gryffindor jest zbyt ciekawski, ale cóż zrobić, gdy próbujesz czytać książkę a pewne dziewczyny ci w tym przeszkadzają swoimi wrzaskami, chichotami? Zostało ci tylko udawać że czytasz książkę, ale tak na prawdę przysłuchiwać się gorącym ploteczkom.

-... No idź! Nie bój się, jesteśmy obok. No dalej!... - powiedziała jakaś brunetka do szatynki.

-... Ej! Ja chcę iść!... - wtrąciła blondynka do szatynki.

-... A czemu ty? Bo co?... - zapytała kąśliwie czarnowłosa do blondynki.

-... Spokój! W takim razie myślę że najlepiej będzie jak ja pójdę! - oznajmiła brunetka.

Kiedy dziewczyny kłóciły się, rudowłosa dziewczyna z ich paczki wywróciła oczami, wstała i podeszła do Spencera.

-Cześć, jestem Emily, a ty? - zapytała siadając obok niego na drugim fotelu.

Emily była bardzo ładna. Spencer stwierdził że najładniejsza z grona.

-Spencer. - odpowiedział z uśmiechem.

-To ty? - zapytała dziewczyna z ciekawością. Już myślał, że zapyta znów o Godryka, miał taką cichą nadzieję, że Emily się nim zainteresuje. - To ty jesteś kolegą Tony'ego Lockharta? - płomyk nadziei na przyjaźń, a może coś więcej, właśnie zgasł. Zupełnie. Pierwszy raz liczył na to, że ktoś się zainteresuje jego osobowością, wszyscy denerwowali go tym pytaniem. Jednak z Emily było inaczej.

-Ymm... Tak szczerze jesteśmy ja razie tylko razem w dormitorium, ale... - przerwał mu pisk dziewczyn już dawno przyglądającym się całej tej sprawie.

-Czyli to prawda! Opowiedz nam wszystko co wiesz!!!

-Wiem jedno, jego fanki są świrnięte! - odpowiedział zły Spencer i wstał z ugrzanego już fotela. Kierował się w stronę wyjścia, jednak drogę do obrazu Grubej Damy zagroziła mu profesor McGonagall.

-Pan Gryffindor? - zapytała.

-Tak, to ja. - odpowiedział Spencer.

-W takim razie, proszę za mną.

Wyszli z pokoju głównego i kierowali się w stronę posągu goblina.

-Czekoladowa żaba. - powiedziała do posągu dyrektor.

Rzeźba ukazała schody prowadzące do gabinetu Minewry. Gryfon wszedł za profesor. W gabinecie, przed biurkiem zasiadła dyrektor, a na przeciwko niej Spencer. Na ścianach widniały portrety dawnych dyrektorów Hogwartu. Gryffindor najdłużej przeglądał się obrazowi z podpisem "Albus Dumbledore". Starzec uśmiechnął się do chłopca wesoło i pokazał mu kciuki w górę, jakby chciał mu życzyć powodzenia.

- Panie Spencer, tak? - zapytała Minewra chłopaka który odpowiedział twierdząco kiwając głową - Jesteś w tej szkole zaledwie godzinę, a już każdy o tobie słyszał. Pewnie zastanawiasz się dlaczego? -gryfon znów pokręcił głową na potwierdzenie słów nauczycielki. - Otóż, cofnijmy się wiele lat wstecz. Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart założyło czterech potężnych czarodziei: Rowena Ravenclaw, Helga Hufflepuff, Salazar Slytherin oraz Godryk Gryffindor - twój przodek. - tak! Spenc wreszcie poznał odpowiedzi na dwa nurtujące go pytania. Kim był (ogólnie) Godryk i czy na prawdę w żyłach mieli tą samą krew. To już był duży sukces.

McGonagall opowiadała mu jeszcze, że jest pierwszym czarodziejem od pokoleń Gryffindoru. Spencer jeszcze nigdy nie czuł takiej adrenaliny związanej z magią. Już chciał rozpocząć naukę, jak najszybciej. Ach, no tak. On jest "Pilnym Uczniem", jak powiedzieli jego rodzice. To co lubi, dobrze mu wychodzi. Ta... Szkoda, że lubił tylko przyrodę, zawsze czuł głęboką więź do fauny i flory. Na święta dostał koszulkę z napisem: " ROŚLINY GÓRĄ! LUDZIE DOŁEM!"...



* W czwartej części fałszywy Alastor Moody, czyli Barty Crouch Jr. miał magiczny kufer, w którym zmieścił nawet samego, prawdziwego Alastora.

*⚕️*

Witam witam! Oto nowy, wyczekiwany rozdział! Mam nadzieję że się spodobał, dedykuję go wszystkim, którzy nie mogli się doczekać. Nie jest on wybitny, zarwałam jedną noc aby napisać chociaż część XD.

Jak myślicie, czy Emily pozostanie na dłużej w sercu Spencera? Jeszcze chciałam tylko podziękować za bardzo miłe opinie <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top