Rozdział 12 - Eliksir Euforii
Dziś będzie trochę więcej Scorose dla _jonquille i to jej dedykuję ten rozdział ❤️ #TeamSzrylo
Gdy Scorpius wszedł do sali od eliksirów zastał już tam Rose, która zaczynała przygotowywać kociołek. Umówili się na ważenie eliksirów na dzień później, gdy dziewczyna mu to zaproponowała. Granger-Weasley podskoczyła przestraszona, gdy chłopak zamknął, a raczej przez przepadek trzasnął drzwiami.
- Ups, sorki... - powiedział zawstydzony.
- Nic nie szkodzi...
- Długo na mnie czekałaś?
- Nie, spokojnie. - dziewczyna zaczęła przygotowywać potrzebne składniki.
Scorpius spojrzał na książkę, którą dzisiaj rano pożyczył Rose aby sprawdzić, co może pomóc przygotować. Mieli uwarzyć eliksir Euforii.
- Jak udało ci się przekonać profesor Scott, aby wypożyczyła nam salę? - zapytał cicho "Skorpion".
- Powiedziałam jej, że chcę poćwiczyć do SUM-ów. - powiedziała, biorąc kilka fig abisyńskich do rąk i dała je ślizgonowi, aby je pokroił.
Wbrew pozorom Scorpius rzeczywiście był dobry z tego przedmiotu, jednak gryfonka była nadal od niego trochę lepsza.
Kiedy Malfoy szatkował figi, Rose zaczęła mieszać sok z cytryn i wodę w kociołku podgrzewając go za pomocą swojej różdżki. Po chwili Scorpius wrzucił wcześniej pokrojone figi do mieszaniny.
- To... Jak na razie mija ci rok szkolny? - zapytał ślizgon biorąc garść pancerzyków chitynowych.
- Na razie okej. A tobie? - odpowiedziała dziewczyna.
- Nie jest aż tak bardzo źle. - uśmiechnął się do gryfonki, gdy ta akurat się na niego spojrzała.
Rozmowa zaczęła im się kleić a robienie eliksiru szło im jak z płatka. Pracowali jako zgrany duet i wspólnymi siłami skończyli warzyć eliksir Euforii.
- Chyba musimy kiedyś to powtórzyć. - powiedziała Rose ku zdziwieniu i Malfoy'a, i jej samej.
Scorpius się mocno zarumienił (gryfonka również) i kiwnął głową na potwierdzenie jej słow. Po chwili rzucił krótkie "cześć" i wyszedł pospiesznym krokiem.
Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że tak dobrze jej się pracowało z przyjacielem kuzyna. Była bardzo pozytywnie zaskoczona i w ogóle już przed sobą nie ukrywała, że Malfoy jej trochę zaimponował.
*⚕️*
Emily weszła do swojego dormitorium i padła na swoje łóżko zmęczona. Bardzo się cieszyła że jest już koniec tygodnia, mogła w końcu odpocząć od nauki. Nie zadali im żadnego dużego wypracowania, więc dziewczyna postanowiła, że ten weekend spędzi na lenieniu się.
Postanowiła coś zrobić, żeby się nie nudzić, jednak nie udawało jej się to. Myślami ciągle wracała do ostatniego zielarstwa.
Gryfoni i Krukoni wchodzili do szklarni na swoje już pierwsze zielarstwo w tym tygodniu, jeśli nie liczyć odwołanej lekcji. Tym razem profesor był obecny na zajęciach. Kazał im się dobrać szybko w pary i wytłumaczył im co mają zrobić. Starali się nadrobić stracony czas.
Wszystkie przyjaciółki Emily dobrały się już w pary, więc ona została sama. Zauważyła, że pewien Krukon też nie znalazł jeszcze pary, więc podeszła do niego (gdyż został tak naprawdę tylko on).
- Cześć, widocznie zostaliśmy tylko my, pracujemy razem? - zapytała z uśmiechem.
Dopiero z bliska ujrzała, jaki chłopak był przystojny.
Miał ładne, szare oczy, idealnie ułożone, blond włosy. Był wysoki, akurat wzrostu Watson, która również była wysoka.
Gdy ich oczy na siebie natrafiły, dziewczyna szybko odwróciła wzrok rumieniąc się.
- Tak, jasne. - odpowiedział miło chłopak i zajął miejsce obok Emily.
- Jestem Ryan, a ty? - przedstawił się chłopak.
- Emily. - odpowiedziała krótko, nadal unikając jego wzroku. Rozmawiając z nim miała wrażenie że jej policzki płoną.
Przystąpili do pracy, a gryfonka trochę się już uspokoiła. Zaczęli bardziej swobodnie rozmawiać a zadanie szło im jak z płatka.
Jednak, temu wszytkiemu się przyglądał z zazdrością (z której mało co zdawał sobie sprawę) Spencer.
Pracował z Eric'iem, z którym mieszkał w dormitorium. Co chwilę chłopak musiał go sprowadzać na ziemię, gdyż Gryffindor gapił się na Ryan'a i Emily, którzy ze sobą rozmawiali.
Spencer wkurzał się, że dziewczyna dogaduje się z kimś lepiej, niż z nim - przynajmniej tak sobie tłumaczył ciągle to dziwne mrowienie w brzuchu.
Gdy skończyła się lekcja, Watson gadała jeszcze chwilę z nowo poznanym chłopakiem gdy wychodzili na zewnątrz. Później się rozstali do swoich dormitoriów, krótką wymianą słów "pa".
**
Albus leżał na sofie w pokoju wspólnym na brzuchu. Oglądał fotografię swojej babci i dziadka, którą zwinął ojcu. Zawsze chciał ich poznać, podobno byli złotymi ludźmi. Co prawda miał jeszcze babcię Molly i dziadka Artura, ale to tylko od strony matki. Podobno oni traktowali jego ojca jako własnego syna (których mieli aż sześciu). Trochę zazdrościł rodzeństwu, że mają imiona po rodzicach taty. Chociaż Harry tłumaczył mu, że ma imiona po dwóch, wielkich czarodziejach, oni nie byli dla niego kimś bliskim sercu. Kiedy tak o tym myślał wszystkim, nagle podbiegł do niego Scorpius.
- Słuchaj, Albus, sorki i tak dalej! - zaczął mówić szybko zdyszany ślizgon. - Posłuchaj tego! Rose chce znowu się ze mną spotkać! Tak super nam się robiło ten eliksir, nie wiedziała, że jestem w tym AŻ TAKI DOBRY! - chłopak był cały w skowronkach.
- Stary, zluzuj trochę i opanuj emocje. Usiądź. - Potter zmienił pozycję leżącą na siedzącą aby zrobić miejsce Scorpiusowi. Malfoy opadł na kanapę zmęczony, gdyż biegł.
- Słuchaj Al, przepraszam. Przepraszam cię za tamtą aferę, byłem strasznie zły. Wybaczysz? - zapytał blondyn z nadzieją w głosie.
- Spoko, ja też przepraszam. - po chwili dodał i uścisnął dłoń, wyciągniętą przez przyjaciela.
- Zgoda?
- Zgoda.
I tak oto kolejny konflikt w Hogwarcie został zakończony, jednak nikt nie spodziewał się, że będzie jeszcze gorzej niż wcześniej...
Już jest ten rozdział - nareszcie, co nie? :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top