Rozdział 2 Egzekucja

Harry czekał, aż strażnicy otworzą przed nim bramę.
– Tam nie będzie żadnych dementorów, prawda? – szepnął Harry do Syriusza.
– Nie – odparł ten. – Nie w tym sektorze. Voldemort był ich sprzymierzeńcem.
– Więc co mam robić?
Choć żołądek Harry'ego był ściśnięty z nerwów, to nie miał zamiaru się do tego nikomu przyznać, a zwłaszcza nie Syriuszowi.
– Podejdź tylko do celi i mów do niego – powiedział Syriusz. – W tym sektorze znajduje się tylko on. Przy jego celi stoi również kilku strażników, chociaż chciał rozmawiać z tobą sam na sam. Ale to zależy wyłącznie od ciebie.
– Jak długo mam z nim rozmawiać?
– To też zależy od ciebie.
Harry kiwnął głową, kiedy razem z Syriuszem wkroczył w następny korytarz. Kolejna brama otworzyła się przed nimi.
– Czy on wie, że przyjdę? – zapytał chłopak.
– Nie, Harry. Nie wie.
Harry spojrzał na ostatnią bramę. Syriusz nie będzie mógł dalej iść razem z nim. Na końcu sali widział czarodziei, stojących przy tej szczególnej celi.
– Harry – przerwał ciszę Syriusz. – Nie musisz tego robić.
Harry opuścił wzrok.
– Ależ muszę. Wiesz, że muszę. – Odwrócił się do Syriusza, kiedy ciężka brama zamknęła się, oddzielając ich od siebie.
– Nie podchodź zbyt blisko celi, Harry. Jeśli cię dotknie...
Syriusz zawiesił głos, a Harry skinął głową i obrócił się. Szedł cicho przez salę. Strażnicy nie przywitali go gdy się zbliżał, tylko się cofnęli. Harry trzymał się ściany po przeciwnej stronie celi. Głowa już zaczynała go boleć.
Zdziwił się, gdy dojrzał wnętrze celi. Znajdowało się tam wygodne krzesło z oparciem, ustawione tyłem do krat (z rozłożonym na nim Voldemortem) oraz biurko zasypane pergaminami, piórami i atramentem. Voldemort wyglądał całkowicie beztrosko. Miał zamknięte oczy.
Harry ze skrzyżowanymi ramionami opierał się o ścianę naprzeciw celi. Voldemort się nie poruszył. Harry nigdy nie widział go w stanie takiego odprężenia. Czyżby medytował? A może spał?
– Czy to znów pora posiłku? – spytał Voldemort, nie otwierając oczu. – Nużą mnie te przyziemne plany, jakie wy ludzie snujecie.
Harry musiał mu to wybaczyć. Voldemort nie wiedział, że to był Harry, lecz wiedział, że ktoś tam był. Przyłożył rękę do blizny. Voldemort.
Nigdy wcześniej nie widział Voldemorta wstającego tak szybko. Oczy Harry'ego spotkały jego szkarłatne ślepia.
– Zakradłem się do ciebie, Voldemort?
Voldemort roześmiał się z prawdziwą przyjemnością.
– Och, Harry, jak ja za tobą tęskniłem. – Podszedł do krat. – Więc w końcu puścili cię, byś się mógł ze mną zobaczyć?
– Jestem tutaj, jak widać.
– Słyszałem, że byłeś nieprzytomny przez trzy tygodnie.
– Walka z najsilniejszym czarnoksiężnikiem wszechczasów wymaga wiele od człowieka – stwierdził Harry. – Nawet od słynnego Harry'ego Pottera.
– Jak zawsze cyniczny, mój Harry – skomentował Voldemort, chichocząc.
Harry wyprostował się przy ścianie.
– A więc czego chcesz?
– Stale czujny, ale ciekawy, co, Harry?
– Przejaw ostrożności, nie głupoty, pamiętaj – zaznaczył.
– Hm, owszem, Harry, pamiętam – odparł Voldemort, przyglądając mu się badawczo. – Urosłeś. Podejdź bliżej, żebym mógł ci się lepiej przyjrzeć.
– Raczej nie – odrzekł Harry. – A ty nie możesz mnie zmusić.
Voldemort zmarszczył brwi.
– Nie? Bardzo dobrze. Będziesz musiał poczekać do egzekucji, żeby się przekonać. – Na powrót usiadł na swoim obszernym krześle.
Harry wzruszył ramionami.
– Nie idę na egzekucję.
Voldemort zwrócił ku niemu wzrok.
– Ależ musisz iść.
Harry wykrzywił się do niego. To oświadczenie zabrzmiało trochę zbyt apodyktycznie.
– Dlaczego?
– Skąd będziesz wiedział, że jestem martwy, jeśli nie przyjdziesz?
– Syriusz nie chciał, bym przychodził tutaj dzisiaj – wyjaśnił Harry. – Nie pozwoli mi iść na egzekucję.
– Syriusz nie pozwoli ci zobaczyć jak czarodziej, który zabił twoich rodziców umiera? – powiedział Voldemort z udawaną grozą.
Harry posłał mu wymuszony uśmiech.
– Nie – odparł, ale wciąż był ciekawy zachowania Voldemorta.
– Cóż, to komplikuje sprawy – rzekł Voldemort.
– Dlaczego? – spytał Harry, wpatrując się w niego.
Voldemort uśmiechnął się.
– Ach, ta twoja ciekawość.
– Ja tylko pytam – powiedział. – Dlaczego?
– Podejdź tutaj, to ci powiem.
Harry zrobił krok w kierunku celi.
– NIE, HARRY! – zawołał Syriusz po drugiej stronie sali.
Wzrok Harry'ego spoczywał na Voldemorcie.
– To więź pomiędzy nami – wyjaśnił Voldemort.
– Co z nią? – spytał chłopak, robiąc kolejny krok.
– Harry, podjąłem już pewne działania, aby zabezpieczyć się przed śmiercią – kontynuował Voldemort. – Jednakże istnieje pewien czarodziej, który będzie wystarczająco silny, by mnie zniszczyć.
Harry uczynił następny krok w stronę celi.
– Harry, stój! – krzyknął Syriusz.
Jeszcze jeden krok, a Harry byłby się wzdrygnął.
– Ja? – odrzekł pełen obawy, ale wiedząc, że ma rację.
– Tak, Harry – Voldemort podniósł się z krzesła i podszedł do krat pomiędzy nimi. Harry zadrżał.
– Ich kat nie będzie w stanie mnie zabić – powiedział Voldemort. – W chwili gdy spróbuje, ja będę wolny, a ty będziesz jedynym który ucierpi.
– Ja? – powtórzył niepewnie. Postawił ostatni krok i oparł dłoń o kraty. – Nie rozumiem.
– HARRY.
Jednakże spojrzenie Harry'ego utkwione było w Voldemorcie. Nie usłyszał Syriusza.
– Nasza więź, Harry – odparł Voldemort. – Mogą próbować mnie zabić, lecz nie zdołają tego zrobić. Tylko ty możesz mnie zabić. Podczas, gdy oni będą tego próbować, ty jedynie na tym ucierpisz. Oto dlaczego musisz tam być. Muszą cię zobaczyć, aby mogli to powstrzymać.
– A ty uciekniesz? – spytał.
– Tak, Harry.
– Dlaczego mi to mówisz?
Voldemort zachichotał.
– Och, Harry, czy nie pamiętasz nic, czego cię nauczyłem?
Harry rzucił mu wściekłe spojrzenie.
– Syriusz i Dumbledore mi uwierzą.
– Ale ty im tego nie powiesz.
Harry opuścił wzrok i rzeczywistość go uderzyła.
– To i tak nie ma znaczenia – stwierdził.
– Czemu? – zdziwił się Voldemort.
Harry znów na niego spojrzał.
– Ministerstwo domaga się tej egzekucji. Żadne słowa nie powstrzymają ich od próby zniszczenia ciebie.
– Znakomicie, Harry – pochwalił Voldemort. – Dobrze cię nauczyłem. I ty pójdziesz razem ze mną.
Harry, wpatrując się w niego, wolno pokręcił głową.
– Nie, Voldemort. Nie pójdę.
Voldemort sięgnął ręką przez kraty i chwycił jego brodę. Minęła chwila, zanim Harry poczuł ból, towarzyszący dotykowi Voldemorta. Powoli odpadł na kolana.
– NIE! – wrzasnął Syriusz. – Otwórzcie bramę, do cholery!
– Harry, ja nie poddaję się łatwo – powiedział Voldemort, badając uważnie jego twarz. – Tak, mój chłopcze. Wszystko przebiega dokładnie tak, jak zaplanowałem. Jestem bardzo zadowolony.
Nie było nic, co Harry mógłby powiedzieć. Usłyszał kroki Syriusza, łomocące w korytarzu i Voldemort uwolnił go.
– Och, odpręż się, Syriuszu – rzekł Voldemort, machając ręką. – Z chłopcem wszystko w porządku.
Syriusz zignorował go i odciągnął Harry'ego z dala od celi Voldemorta.
– Nic mi nie jest – zapewnił Harry.
– Upewnij się, że przyjdzie na egzekucję, Syriuszu Szczególnie ty nie chciałbyś, aby go ominęła.

Harry przemykał się między ludźmi, uważając, by nikogo nie dotknąć. Syriusz pozostał niewzruszony w kwestii pozostania Harry'ego w domu, ale Harry miał Błyskawicę i pelerynę-niewidkę. Musiał iść. Syriusz prawdopodobnie uziemi go za to do końca życia, ale on musiał zobaczyć, czy Voldemort mówił prawdę. Voldemort rzadko go okłamywał. Chłopak miał przeczucie, że tym razem również nie kłamał.
Voldemort był przywiązany... do pala, i przeszukiwał właśnie tłum wzrokiem.
Czy oni zamierzali go spalić? Harry był przerażony. Nie tym, że to był Voldemort, lecz tym, że oni nadal to praktykowali.
Voldemort nie wydawał się być zmartwiony, kiedy przebiegał tłum swym spojrzeniem.
– Syriuszu, gdzie jest Harry? – krzyknął.
– On nie przyjdzie, Voldemort.
Czarnoksiężnik nie wyglądał na szczęśliwego.
– Więc chcesz pozwolić mu umrzeć w samotności?
– O czym ty mówisz? – zapytał Syriusz.
– Gdy tylko oni to zapalą, ja będę wolny, a Harry spłonie zamiast mnie – wyjaśnił Voldemort. – Chcesz, żeby Harry spłonął?
Syriusz wciągnął głośno powietrze, jego szczęka opadła.
– Nie wierzę ci – wydyszał Syriusz.
Harry przysunął się bliżej. Miał teraz dobry widok na stos. Voldemort wciąż rozglądał się wokół, ale teraz wyglądał na zaniepokojonego.
– Idź i przyprowadź go, Syriuszu – rzekł Voldemort. – On musi być tutaj.
Voldemort chciał, żeby Harry tu był. Czy obawiał się o niego?
Dotknął swojej blizny. Voldemort.
Harry dostrzegł, że głowa Voldemorta odwróciła się gwałtownie i czarodziej ponownie zaczął przeszukiwać tłum. Wiedział już, że Harry tam jest.
Voldemort uśmiechnął się.
– On tu jest, Syriuszu – powiedział Voldemort. – Posłuchał mnie. Wie, że zawsze mówię mu prawdę.
Kat zbliżył się do stosu i odczytał pokaźną listę oskarżeń. Następnie zwrócił się do tłumu, który odpowiedział entuzjastycznie na zapowiedź śmierci. Podniósł w górę pochodnię i tłum oszalał.
Harry obserwował to z chorą fascynacją. Nikt nie zasługiwał na to bardziej, niż Voldemort, jednakże żądza krwi tych ludzi była czymś, czego Harry jeszcze nigdy nie widział.
Kat przyłożył pochodnię do chrustu i pal stanął w ogniu. Harry oglądał to z czymś w rodzaju paraliżującej formy strachu. Większa część drewna załamała się i płomienie strzeliły w górę.
Uderzyła go fala ciepła. Zaczął się pocić.
Voldemort rozglądał się dookoła. Płomienie wokół niego nie robiły na nim wrażenia. Kiedy jego twarz zniknęła w ogniu i dymie, Harry poczuł, że się dusi.
Bolały go płuca i kaszlał. Żar stawał się nie do wytrzymania. Zrzucił pelerynę, padając na ziemię. Skóra paliła go tak, jakby miał najgorsze poparzenie słoneczne w swoim życiu. Ręce pokrywały mu pęcherze.
Ja płonę.
Krzyknął.
– STAĆ! – wrzasnął Syriusz, obracając się, by odnaleźć Harry'ego. – ODŁÓŻCIE TO!
Ludzie pośpieszyli ku Harry'emu, ale jedyne z czego zdawał sobie teraz sprawę, była jego płonąca skóra. Krzyknął ponownie. Poczuł oblewającą go wodę. Krzyknął znowu.
Ktoś owinął wokół niego koc i przyciskał go ciasno do piersi.
– Harry?
Usłyszał głos Syriusza i opuścił głowę na jego pierś.
– Wybacz mi, Syriuszu.
Harry trząsł się paskudnie. Nie wyczuwał wokół siebie ramion mężczyzny i dziwił się dlaczego.
Nie chciał się ruszać. Nie chciał myśleć. Chciał tylko leżeć tutaj na piersi Syriusza.
Coś wybuchło i ludzie zaczęli wrzeszczeć. Harry próbował podciągnąć się, by chwycić ramię swego ojca chrzestnego, lecz ten został odciągnięty, wyszarpnięty, oddarty z dala od Harry'ego, który poczuł przenikliwy ból, kiedy inna ręka owinęła się wokół jego piersi.
– Prawda jest o wiele bardziej satysfakcjonująca – powiedział Voldemort. – Czy nie tak, Harry?
Harry usłyszał kolejną eksplozję i więcej krzyków.
– Skup się na mnie, Harry – polecił Voldemort.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top