Rozdział 9
Na Grimmauld Place 12 w ciemnym pokoju siedział Syriusz wpatrując się w swojego chrześniaka, który leżał na łóżku.
-Harry obiecuję, że już zawszę będę przy tobie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego ile przeszedłeś. Obiecuję Ci, że będziemy rodziną.
Harry słyszał te słowa. Zrobiło mu się ciepło na sercu. Wreszcie ma rodzinę. Zdecydował się otworzyć oczy i powiedzieć z wielkim trudem te słowa.
-Miło to słyszeć Syrii, to jakaś odmiana. Zamiast tracić rodziny to ją zyskuję.-Harry uśmiechnął się w stronę Łapy.
-Obudziłeś się nareszcie!
-No co myślałeś, że się tak łatwo mnie pozbędziesz? To się pomyliłeś.
Jakże bym śmiał.-Syriusz rozweselił się.
-Dziękuje.
-Za co?
-Jak byłem nieprzytomny to widziałem co się dzieje na ziemi.Widziałem jak się martwiłeś.
-Naprawdę??
-Yhm, mam tylko jedno pytanie, czy Remus pytał jeszcze o tego cruciatusa?
-Nie, nie pytał, a co?
-Nie nic, chodzi o to, że zbladł gdy Bella o tym wspomniała. Zaszokowało go to.
-Masz rację, ale nie mówmy już o tym. Jak się czujesz?
-Nieźle poza tym że wszystko mnie boli. Pomożesz mi wstać?
- Jasne
Harry dźwignął się na ramieniu Syriusza.
-Tęskniłem...
-No ja też. Myślałem, że Cię tam zostawiłem zupełnie samego bez rodziny.
-I tak długo nie pożyje.-Syriusz posmutniał.
-Ej, nie zamartwiaj się. Ja już się przyzwyczaiłem do tego, że jestem przeznaczony na rzeź. Obiecuje, że ze sobą zabiorę tą gadzinę.
-Wiem, tylko szkoda, że nie znałem Cię dłużej.
-No Syrii, rozchmurz się. Jeszcze nie nadszedł na mnie czas. Może zejdziemy na dół.
-Dobry pomysł.
Harry z pomocą Syriusza zszedł po schodach. Gdy weszli do kuchni panowała straszna cisza.
-Hej, jeszcze nie umarłem-Syriusz zaczął chichotać.
-HARRY!!!-wykrzyczeli wszyscy w kuchni.
-No co? Ładnie mnie witacie.
Pierwszy podbiegł Lupin i wyściskał Harry'ego, potem pani Weasley, a jego przyjaciele rzucili się na niego. Leżał na ziemi.
-Udusicie mnie.
-Mamy taki zamiar po tym jak nas zostawiłeś.
-Wszyscy na tym świecie są mściwi.
-No przepraszamy.
Rozmawiali jeszcze chwilę w kuchni. Harry najwięcej z Syriuszem.
-Kiedy pójdziemy na Pokątną?
-Może jutro.-zaproponował Syriusz.
Harry w trakcie szkolenia spędzał z przyjaciółmi czas na Nokturnie. Zdobył tam przezwisko furia. Zastanawiał się czy sobie nie pójść powalczyć, ale zrezygnował.
-Jestem za.
Harry zmienił się wszyscy to zauważyli. Nastał kolejny dzień a z nim wypad na pokątną. Harry poszedł razem z Remusem i Syriuszem, a reszta z Tonks i Moody'm.
Najpierw poszli do Madame Malkin, potem do Esów i Floresów, a na koniec wpadli do magicznych dowcipów Weasley'ów. Harry'emu miło upływał czas, lecz tęsknił za bractwem. W sklepie z dowcipami wszędzie porzrzucane były krwotoczki truskawkowe, czy wymiotki pomarańczowe.
-Hej Harry, widzę, że na zakupach.
-No, a jakże.
-Trzymaj Harry sprzęt...
-...dowcipnisia wersja rozszerzona.
-Dzięki ile za to?
-Jak dla ciebie..
-...to nic sponsorze.
-Ale..
-Żadnego ale...
-..jesteśmy ci winni za pomoc.
-Nie ma sprawy.
-Harry chć musimy wracać. Za dwa dni zaczyna się rok szkolny.-zawołał Syriusz.
Wrócili do Kwater Głównej. Tam Harry doznał szoku.Przyjęcie urodzinowe. Syriusz podszedł do Harry'ego i wręczył mu prezent.
Album ze zdjęciami jego rodziny i jego przyjaciół. Uściskali się.
-Dziękuję.
Od Hermiony dostał książkę „Eliksiry stopień 4″, od Rona nowy zestaw miotlarski. Od Remusa i Tonks książkę o Obronie przed czarną magią, a od Dumbledore'a jajo feniksa. Przyjęcie trwało długo. Dowiedział się, że Remus i Tonks są zaręczeni. Był szczęśliwy z tego powodu. Syriusz znów tryskał szczęściem i doskonałym humorem, a Ron i Hermiona zostali parą. Wszyscy byli szczęśliwi. Po skończonym przyjęciu Harry usiadł na parapecie w swoim pokoju i wpatrywał się w tę gwiazdę co zwykle. Do pokoju wszedł Syriusz.
-Harry wszystko w pożądku?
-Tak w porządku.
-Co robisz?
-To co każdego dnia od twojej śmierci. Wpatruje się w tamtą gwiazdę.
-Syriusza?
-Tak, gdy w nią patrzę mogę się odprężyć. Zawsze wierzyłem, że nade mną gdzieś czuwasz. Tak szczerze to myślałem o tobie cały czas. O tym, że cię zawiodłem i że cierpiałeś przeze mnie.
-To nie prawda.
-Prawda, ale odnalazłem wtedy nadzieję i uratowałem Cię. Cieszę się z tego i kocham cię Syrii. Dobranoc.
-Dobranoc.
Harry położył się i jedyna rzecz o której teraz myślał to był znak wskrzeszenia na dłoni. Nie mógł się już doczekać 17 lat, ale musi poczekać jeszcze rok. Odpłynął w krainę snów.
*******************************************************************************
Oto kolejny rozdział mam nadzieję że się spodoba. Jeśli wyskoczy dziwna czcionka to się nie martwcie brat majstruje mi czasem przy kompie. Do zobaczenia w piątek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top