Rozdział 42
Witam was po Tak długiej przerwie. Macie prawo mnie zabić za to że tak znikłam ale na swoją obronę mówię że w szkole się na nas uwzieli i nie miałam czasu się nawet wyspać nie mówiąc już o pisaniu. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam na rozdział. ************************************************************************
W miasteczku było cudownie, pełno świateł i choinek. Po bokach rynku ustawione były stragany z jedzeniem, napojami i upominkami. W centrum rynku stała ogromną choinką z mnóstwem bombek i światełek, a wokół niej lodowisko na którym bawili się ludzie i nie tylko. Kiedy się bliżej przyjrzeć widać było wiele różnych stworzeń od elfów i skrzatów aż po demony. Przy samym lodowisku stała postać ubrana w czarną pelerynę, czerwoną koszulę i czarne spodnie. Gdy się zbliżyli mu ich zdziwieniu Harry podszedł do tej mrocznej postaci i ją przytulił.
-Deimon jak miło Cię widzieć.- powiedział Harry.
-Ciebie również miło widzieć Aniołku.- odpowiedział z uśmiechem.
-Co ja Ci mówiłem o nazywaniu mnie tym przezwiskiem?- zapytał .
-Że mam tego nie robić bo mnie zaavadujesz. - zaśmiał się.
-No właśnie.- powiedział Szpon.
-Yyyyyy... Harry kto to jest?- zapytała Hermiona.
-No tak nie przedstawiłem się, gdzie moja maniery.- powiedział Deimon-Nazywam się Lucyfer, dla przyjaciół Deimon.
Mina wszystkich była bezcenna. Każdy nawet Snape miał otwarte usta i oczy Tak wielkie jak piłki do golfa.
- Miło pana poznać-odezwał się Draco.
-Mówcie mi Deimon.-odpowiedział .
-Ok to skoro już się znacie to pora powiedziedzieć wam gdzie jesteśmy.- powiedział Harry.- Znajdujemy się na biegunie północnym w miasteczku świąt. Uprzedzając wasze pytania, tak tu mieszka Mikołaj i tu jest fabryka zabawek. Teraz jednak jest po świętach więc wszyscy mają wolne. A teraz zapraszam na zwiedzanie rynku i zabawę na lodzie.
-To gdzie najpierw?- zapytała Luna.
-Może najpierw zwiedzimy miasto a potem wrócimy na łyżwy.- zaproponowała Lili.
- Świetny pomysł.- odpowiedział James.
Tak więc wszyscy poszli zwiedzać miasteczko. Zobaczyli między innymi fabrykę zabawek, stajnie z reniferami, czekoladowy zamek z piankową komnatą i wszystkie stragany na rynku. W końcu przyszedł czas na łyżwy.
-Ok mam nadzieję że wam się podobało.- powiedział Harry.
-A teraz czas na łyżwy.- wszedł mu w zdanie Deimon.
-Tak a teraz czy jest ktoś kto nie umie jeźdźć.- powiedział Harry.
Odpowiedziała mu cisza co znaczyło że wszyscy umieją jeźdźć. Po wyczarowaniu łyżew weszli na lód i wtedy zaczęły się problemy. Severus przewrócił się i poleciał na niezbyt pewnego Syriusza który natomiast przewrócił Ginny i Cedrika. Harry i Deimon zaczęli się z nich śmiać a za nimi całą reszta. W końcu pomogli im się wygramolić z tej plątaniny i stanąć na nogi.
- Dobra skoro już wiem że parę osób nie umie jeździć to może ja wam pokażę jak to się robi.- powiedział Szpon.
Gdy to powiedział muzyka się zmieniła a on zaczął swój popis jeździł do przodu i do tyłu skakał robił piruety i salta a na koniec podwójny piruet do tyłu z wyskokiem.
Gdy do nich podjechał wszyscy zaczęli zadawać pytania i gratulować.
Po tym występie wszyscy zaczęli jeźdźć jedno lepiej inni trochę chwiejnie ale wszyscy dobrze się bawili. Gdy nastał wieczór teleportowali się z powrotem do zamku żeby się spakować bo już jutro część z nich wraca do Hogwartu a reszta zostaje w zamku. Tak to był magiczny dzień.
************************************************************************
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Czekam na wasze gwiazdki i komentarze bo ona bardzo motywują.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top