Rozdział 40


Wybaczcie że nie było mnie tak długo ale nie miałam czasu i weny do pisania. Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba.

******************************************************************************************

Gdy wszyscy zajęli miejsca Larysa wystąpiła do przodu.

-Jestem dowódcą kapłanek i nazywam się Lili Rox.

-Dowodzę aniołami i mam na imię Carl Ravel.

-Ja dowodzę druidami i mam na imię Sara Resto.

-Jestem dowódcą nekromantów i mam na imię Michael Moris.

-Dowodzę elfami i nimfami i nazywam się Carmen Nilson.

-Jestem władcą Złotego Królestwa, potomkiem Merlina Wielkiego, głównym dowódcą ras i Księciem Ciemności. Nazywam się Harry Potter.

Szok malował się na twarzach Srebrnych i rósł z opadnięciem każdej maski ale kiedy ostatnia opadła osiągnął szczyt. Lili zemdlała, reszta dorosłych siedziała blada i ledwo przytomna a młodzież gapiła się na swoich nauczycieli i jednocześnie przyjaciół z szeroko otwartymi oczami. Wszystkich otrzeźwiła reakcja Draco, który wstał i pobiegł do Harry'ego przytulając go.

-Tak się cieszę że wreszcie mogę to zrobić.-powiedział.

-Ja też braciszku.- odpowiedział z uśmiechem Harry.

Kiedy się od siebie oderwali reszta była już przytomna na tyle że kontaktowała ze światem. Złoci nałożyli na siebie zaklęcia maskujące żeby już ich nie straszyć i czekali na falę pytań i złości które zaraz powinny nastąpić.

-Czy może mi ktoś wyjaśnić czemu do choinki Nam nie powiedzieliście na początku tego szkolenia i graliście w tę grę a dziś wyskakujecie z tą informacja ot tak!!!-wyrzuciła z siebie wściekła Hermiona.

-To może ja odpowiem na to pytanie bo był to mój pomysł.-powiedział spokojnie Harry.

Gdy wszyscy pokiwali głowami a Carmen wyczarowała wszystkim Złotym fotele Szpon znów się odezwał.

-Chodziło o to że różnica wieku oraz dawne spory mogły zaważyć na losach Waszego treningu ponieważ byłyby bariery z którymi byśmy sobie nie poradzili i wszystko by się posypało a na to nie można było pozwolić bo czas ostatecznej bitwy zbliża się nieuchronnie.-odpowiedział Harry.

-Dobrze rozumiem ale w takim razie dlaczego Draco wiedział?-spytała Ginny.

-Dowiedziałem się przypadkiem kiedy wpadłem na nich na korytarzu.-odpowiedział.

-To wtedy została wypowiedziana przepowiednia i Andrew chciał nas o tym poinformować a Draco przypadkiem nas zobaczył i musieliśmy mu wyjaśnić sprawę.-odpowiedział Harry.

-Dobrze skoro kwestię po co i dlaczego mamy za sobą to może zostawmy pewne osoby same a reszta proszę za mną do salonu.-powiedziała Larysa.

Kiedy wszyscy prócz Harry'ego, jego rodziców, Cedrica, Syriusza i Carmen opuścili pokój zapadła cisza. Po kilku minutach ciągnących się w nieskończoność w pokoju rozbrzmiał płacz Lili.

-Haaaarrryyyyy....kochanie....jjjja... tttak...strasznie....ppprzeeepraszaaam.-płakała Lili.

-Mamo nie płacz nie masz o co. Ja nie mam do was żalu że was nie było. Cieszę się że jesteście.-powiedział Harry po czym podszedł i przytulił Lili do siebie. 

-Synu jestem z ciebie taki dumny.-powiedział James i też dołączył do uścisku.

Kiedy już się od siebie oderwali a atmosfera opadła odezwał się Cedric.

-Harry, ja dziękuję że mnie tu sprowadziłeś.-powiedział.

-Nie musisz dziękować to była moja wina że zginąłeś gdyby nie ja...

-Nie gadaj głupot to nie była twoja wina przecież nie mogłeś wiedzieć co się stanie.

-Masz rację ale teraz jest już dobrze.

Rozmawiali tak jeszcze kilka godzin w czasie których Harry opowiadał o swoim dzieciństwie i latach w Hogwarcie, przedstawił Carmen rodzicom. Wieczorem postanowili udać się do salonu gdzie była reszta i tam zjeść kolację oraz spędzić z nimi trochę czasu zanim przeniosą się z powrotem do Hogwartu.

  ******************************************************************************************

Mam nadzieję że rozdział choć krótki wam się spodobał. Komentujcie i dawajcie gwiazdki bo to bardzo motywuje do pisania. Następny rozdział pojawi się w zależności od komentarzy i tego ile będę miała czasu ponieważ zaczyna się rok szkolny a ja zaczynam liceum. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top