Rozdział 13: Przygotowania do imprezy i ciężka przeprawa
Koniec września w Szkole Magii i Czarodziejstwa minął nadzwyczaj spokojnie. Pomijając kilka całkowicie niegroźnych kawałów (m.in. kilkakrotne podłożenie łajnobomb i kieszonkowego bagna braci Weasley'ów, zmiana koloru włosów McGonagall na żółty). Wszyscy wiedzieli, kto się za tym krył, Paczka z Piekła Rodem. Nauczyciele stawali na rzęsach, żeby ich złapać, ale nigdy im się to nie udało. Pierwszego października, w piątek postanowili wyrwać się z zamku. Dziś był środowy wieczór i właśnie byli w trakcie planowania.
- Mam pomysł! - Na Harrye'go nagle spłynęło natchnienie. - A może wybierzemy się na weekend na Death Island?
- Świetnie! Zaprosimy kilku znajomych i zrobimy popijawę! - Podchwycił szybko Erik.
- Wspaniale! - Ucieszyła się Hermiona. - To, kogo zapraszamy?
- Aurelię, Daniela, Helen, Victis'a, Ludwiga i chyba tyle, nie? - Zaproponował Potter.
- Ja jestem za. - Zgodziła się Amy, a David jej przytaknął.
- No to ustalone. - Uśmiechnęła się Hermiona. - To ja z Amy skombinujemy jedzonko na trzy dni, a Erik z David'em niech zajmą się...napojami. - Spojrzała znacząco na chłopaków, którzy uśmiechnęli się szatańsko.
- A ja? - Zainteresował się Potter.
- Ty zaproś wszystkich, przygotuj swój „domek" i załatw jakąś muzę.
Harry skłonił się żartobliwie i zniknął w czarnym wirze, zanim dostał ciężkim tomem w głowę.
- Palant. - Mruknęła Hermiona i uśmiechnęła się szeroko. - No, ekipa! Ruchy, ruchy!
***
Harry pojawił się przed bramą, przywołał czarną pelerynę, swoją maskę i ruszył do Mei Tou. Osoby, które mijał kłaniały mu się i spoglądały na niego z szacunkiem i lekkim strachem. On jednak nie zwracał na to uwagi, tylko układał sobie plan działania. Wszedł do windy i wybrał 30 piętro. Po chwili znalazł się w dobrze mu znanym korytarzu. Sądząc po odgłosach, które uchwycił jego wyostrzony słuch, w gabinecie znajdowali się Daniel, Helen i jakaś kobieta. Harry upewnił się, że jego maska jest na miejscu i zapukał cicho do gabinetu, po czym trochę za mocno pchnął drzwi, bo te walnęły głucho o ścianę.
- Przepraszam za drzwi, zaraz je naprawię. - Mruknął chłopak i machnął ręką.
Dopiero teraz rozglądnął się po pomieszczeniu. Za biurkiem siedziała Helen, Daniel stał pod ścianą, a na krześle siedziała młoda kobieta o długich brązowych kręconych włosach i orzechowych oczach. Wyglądała jak uosobienie niewinności. Obok stała dziewczyna, chyba w jego wieku. Miała niesamowicie niebieskie oczy i długie blond włosy.
- Książę! Miło cię widzieć. - Uśmiechnęła się Helen. - Poznaj nasze znajome. To jest...
- Bezimienna i jej córka Isabel. - Przedstawiła się szatynka i podała Harry'emu rękę, którą ten musnął delikatnie ustami. Z jej córką było to samo.
- Miło mi. Przeszkadzam?
- Nie. Bardzo dobrze, że wpadłeś. Od dawna chcieliśmy, żebyś poznał panie. - Powiedział Daniel. - A co cię do nas sprowadza? - Zainteresował się.
- Chciałbym was zaprosić na trzydniową wycieczkę krajoznawczą na Death Island. Panie również, jeśli zechcą zaszczycić mnie swoją obecnością.
- Brzmi zachęcająco. - Uśmiechnęła się Helen. - Z chęcią wpadniemy.
- My również. - Skinęła głową Bezimienna.
- To super. Tu macie szczegóły. - Podał im trzy kawałki czarnego pergaminu z oficjalnym zaproszeniem i opisem współrzędnych geograficznych wyspy. - I może, jeśli mamy się razem bawić, to dobrze by było, gdybym pokazał swoją twarz. - Ściągnął maskę i przywrócił swoim włosom pierwotny wygląd. - Harry Potter, miło mi.
- Tego się nie spodziewałam. - Przyznała kobieta.
- Ja cię znam! - Ocknęła się Isabel. - Jesteś na szóstym roku, a ja na siódmym, tyle że ja byłam Krukonką.
- Od razu wiedziałem, że już gdzieś cię widziałem. - Uśmiechnął się chłopak. - A teraz państwo wybaczą, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Do widzenia.
Pożegnał się, założył z powrotem maskę i zniknął w obłoku czarnej mgiełki. Pojawił się tuż przed wrotami zamku Victis'a. Wyciągnął przed siebie rękę i po kilku sekundach szedł już ciemnymi korytarzami. Kiedy doszedł do drzwi gabinetu, te otworzyły się przed nim na całą szerokość.
- Wreszcie przypomniałeś sobie, gdzie mam chałupę. - Mruknął fioletowo włosy i zaatakował byłego ucznia mieczem.
Harry w ostatniej chwili zdążył się uchylić i przywołał swoją katanę. Walka była zacięta, ale w końcu nauczyciel, używając podstępu, powalił Potter'a.
- Nieźle. - Mruknął i usiadł za biurkiem.
- Nie wiedziałem, że u ciebie tak się wita gości. - Uśmiechnął się Harry i również opadł na krzesło.
- To, co cię do mnie sprowadza?
- Chciałem zaprosić się na zwiedzanie mojej wyspy. - Powiedział chłopak.
- Bardzo mi miło. A kiedy? - Uśmiechnął się Cetix.
- W ten weekend. Początek w piątek wieczorem, koniec w poniedziałek rano.
- A z jakiej to okazji? - Zainteresował się mężczyzna.
- Bez. Mamy ochotę się schlać.
- A...nie, no oczywiście, że wpadnę. Możesz na mnie liczyć.
- Ok., tu masz namiary. - Podał mu kawałek pergaminu. - Ja muszę lecieć resztę gości powiadomić. - Uśmiechnął się i zniknął w czarnym wirze.
Pojawił się w dolinie w Alpach włoskich, skąd przeniósł się do holu Twierdzy Mrocznych Elfów. Szybkim krokiem ruszył do kwater zajmowanych przez ojca Erika. Zapukał cicho i usłyszawszy zaproszenie wszedł do gustownie urządzonego salonu. Na kanapie siedział Ludwig, popijając wino.
- Słucham? - Zwrócił się do Harry'ego.
Dopiero teraz chłopak przypomniał sobie, że ma na twarzy maskę. Uśmiechnął się i ściągnął ją jednym ruchem ręki.
- Harry? Po co ci ta maska?
- A...bo byłem w Mieście Mroku i nie chcę, żeby ktoś wiedział, kim jestem. Chyba rozumiesz?
- Jasne.
- Chciałem cię zaprosić na trzydniową imprezę na Death Island, co ty na to? - Harry przeszedł od razu do rzeczy.
- Bardzo chętnie. Tylko daj mi namiary i powiedz kiedy. - Uśmiechnął się czarnowłosy.
- Tu masz współrzędne. Zaczynamy w piątek wieczorem. Ja muszę lecieć. Pa.
Podał mu kawałek pergaminu i zniknął w obłoku czarnej mgiełki. Pojawił się w taki sam sposób w gabinecie Aurelii.
- Mógłbyś się nie pakować mi od razu do gabinetu? - Mruknęła kobieta na powitanie.
- Sorry, ale lecę prosto z twierdzy i nie wiedziałem, gdzie mogę się bezpiecznie pojawić, a twój gabinet jest strasznie daleko od nas. - Wyjaśnił chłopak.
- W porządku. Coś się stało? - Uśmiechnęła się Aurelia.
- W ten weekend urządzamy imprezę na Jolly Roger. Wpadniesz?
- Z miłą chęcią. A kto jeszcze będzie?
- Nasza piąteczka, Lu, ty i trójka moich przyjaciół z Miasta Mroku, Helen, Daniel Ereb i Victis Cetix. Ponadto Bezimienna i jej córka, Isabel.
- Ta Helen to ich władczyni, znamy się. A ta Bezimienna to od czarnych interesów. - Uśmiechnęła się nauczycielka. - Jasne, że wpadnę.
- Ok. Zaczyna się w piątek wieczorem, tu masz namiary. Ja muszę lecieć, bo się robi późno. Postaram się nie natknąć na Nietoperza. - Pożegnał się chłopak, spoglądając na zegarek, który wskazywał kilka minut po północy. - Dobranoc.
Wyśliznął się z gabinetu i szybko, korzystając z cienia, przeszedł do ich kwatery. Dziewczyny już spały, a chłopaki grali w szachy. Szybko wziął prysznic i opadł na poduszki, by odpłynąć w krainę snu.
***
- Moi drodzy Śmierciożercy. Dawno się nie widzieliśmy. - W ciemnej Sali na kamiennym tronie siedział niesamowicie blady mężczyzna z czerwonymi oczami. - Mam nadzieję, że rekrutacja przebiega bez zarzutu. - Przez około dwudziestoosobowy krąg zamaskowanych postaci przetoczył się zgodny pomruk. - Już niedługo wyślę część nowicjuszy na próbę. Severusie! - Z kręgu wystąpiła wysoka postać i padła na kolana przed mężczyzną. - Co porabia nasz miłośnik szlam i mugoli?
- Na razie zbiera siły, ale nie wie, co, planujesz, Panie. Ma również inne problemy. - Odparł Snape służalczym tonem.
- Inne problemy? - Powtórzył Voldemort.
- Tak. A raczej jeden i to spory. Pottera. Wymknął się spod jego kontroli, zbuntował się. Ma czwórkę przyjaciół i odsunął się całkowicie od Zakonu Feniksa. W szkole działa również Grupa z Piekła Rodem. Robią mnóstwo dowcipów, co strasznie irytuje Dumbledore, bo wszyscy domyślają, że to Potter, choć nikt nie może mu niczego udowodnić.
- Zaskoczyłeś mnie, mój przyjacielu. - Uśmiechnął się bladolicy. - Nie spodziewałem się, że Złoty Chłopiec może nam w czymś pomóc. A może udałoby mi się przeciągnąć go na moją stronę? Kto wie? - Zastanawiał się. - Dobrze, dziś to wszystko, możecie iść.
Rozległy się trzaski towarzyszące teleportacji i po kilku sekundach w Sali pozostał tylko siedzący na tronie mężczyzna. Myślał przez chwilę i również opuścił salę.
***
- Wstawać! Za chwilę śniadanie!
Amy i Hermiona starały się obudzić swoich lokatorów.
- Dobra, już wstaję. Wczoraj wróciłem po północy. - Jęknął Harry i zniknął w łazience.
Po kilku minutach wyszedł całkowicie ubrany i łazienkę zajął Erik. Po 10 minutach cała piątka weszła do Wielkiej Sali.
- Wiecie co? Znudził mi się ten napis. - Powiedział cicho Harry, kiedy usiedli przy swoim stoliku.
- Mi też. - Stwierdził David i wyczarował kawałek pergaminu.
Napisał tam kilka słów i sprawił, że ten pojawił się tuż przed zdezorientowanym Snape'm.
- Co tam napisałeś? - Zainteresowała się Hermiona.
- Drogi profesorze. Zapewne zastanawia się pan, jak usunąć płonący napis wiszący nad stołem nauczycielskim. Otóż nic prostszego, wystarczy polać go sporą ilością wody. Z poważaniem Grupa z Piekła Rodem. - Wyrecytował chłopak.
Cała piątka spojrzała z uwagą na Mistrza Eliksirów, który rozglądał się po sali. W końcu wstał i skierował strumień wody z różdżki na napis, który zniknął. Przy okazji cała woda ściekła na niczego niespodziewających się profesorów, którzy podskoczyli wśród chichotów społeczności uczniowskiej. Doszedł do nich również krzyk McGonagall.
- Severusie! Czyś ty zwariował?!
Piątka uśmiechnęła się złośliwie i skierowała swoje kroki do pokoju. OPCM mieli dopiero za godzinę.
- To jak wam wczoraj poszło? - Zainteresował się Harry.
- My z Hermioną zamówiłyśmy jedzonko. Do odebrania w piątek o 14:30. - Zawiadomiła ich Amy.
- My już wszystko przenieśliśmy na statek. - Uśmiechnął się Erik.
- Wspaniale. Ja już wszystkich powiadomiłem. Oprócz tych, co ustaliliśmy, zaprosiłem jeszcze Bezimienną i jej córkę. Dzisiaj po lekcjach lecę na Death Island, żeby wszystko przygotować. - Uśmiechnął się Potter. - Mam zamiar... - Przerwał nagle.
Przez otwarte okno wleciała niezwykła, czarna sowa. Przy nóżce miała jadowicie zieloną kopertę z pieczęcią, przedstawiającą węża wokół litery S.
- Co to ma niby być? - Zdziwił się David, kiedy sowa upuściła list przed Potter'em i odleciała.
- Nie mam zielonego pojęcia.
Chłopak rzucił na przesyłkę kilka zaklęć i kiedy upewnił się, że nie jest ona obarczona żadną klątwą zaczął czytać głośno:
Drogi Harry
Jesteś zapewne niezmiernie zdziwiony, że do ciebie piszę. Mam jednak nadzieję, że przeczytasz ten list i szybko dasz mi odpowiedź.
Doszły mnie słuch, że masz już dość Starego Dropsa. Mam dla ciebie propozycję, zakopmy topór wojenny. Ze mną możesz zajść wysoko. Wyżej niż możesz sobie wyobrazić. Proponuję ci, byś został moją prawą ręką. W zamian zapewnię ci bezpieczeństwo.
Jeśli zgodzisz się również wykonywać dla mnie skromne zadania, nie tknę również twoich przyjaciół. I co powiesz na taki układ? Wezmę cię pod swoje skrzydła i nauczę więcej niż wie przeciętny czarodziej.
Wiem, że cię zaskoczyłem, ale mam nadzieję, że twoja odpowiedź będzie pozytywna.
Lord Voldemort
- Czy to jest to co ja myślę? - Zapytał poważnie Erik.
- Tak. Dostałem zaproszenie do współpracy od Lorda Voldemort'a. - Odpowiedział Harry również poważnie.
Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Tarzali się po podłodze chyba z pięć minut.
- Nie...no...trzymaj...cię mnie! - Krzyczał Potter. - Trzeba to pokazać reszcie!
Przywołał telepatycznie Aurelię i trójkę z Miasta Mroku. Wszyscy pojawili się niemal jednocześnie.
- Coś się stało? - Przestraszyła się Helen, widząc ocierających łzy nastolatków.
- Przeczytajcie.
Potter podał list Aurelii, która przeczytała go jeszcze raz głośno. Po kilku minutach śmiała się cała dziesiątka.
- Nie ma co, masz powodzenie. - Uśmiechnął się Daniel. - Co masz zamiar z tym zrobić?
- Odpiszę mu. - Odparł Harry.
Przywołał czarny pergamin i czerwony atrament. Myślał chwilę i zaczął skrobać piórem. Po dziesięciu minutach pracy zbiorowej odpowiedź wyglądała tak:
Drogi Tomie!
Jest mi niezmiernie miło, że zaszczyciłeś mnie i zaproponowałeś coś, za co większość twoich piesków dałaby się pociąć i spalić.
Chciałbym ci pogratulować wywiadu. Owszem, nie służę już Dumbledore'owi, ale to nie znaczy, że zszedłem na złą drogę. Dlatego muszę ci z przykrością odmówić. Wiem, że to może być dla ciebie szok, ale przykro mi.
Z wyrazami (braku) szacunku,
HarryPotter
PS: Pozdrów Bellę i przekaż jej, że ona pierwsza pozna smak swojej krwi.
- To, co? Wysyłamy? - Na twarzy Potter'a gościł diabelny uśmiech.
- A może jeszcze jakaś mała klątwa? - Zaproponował Victis, kiedy Harry zapieczętowywał list.
- Z miłą chęcią. - Uśmiechnął się chłopak i nałożył na kopertę kilka uroków. - Gotowe. Ciekawe tylko, jak ją mam...? - W tym momencie przez okno wleciała czarna sowa. - O wilku mowa. - Podał jej przesyłkę, a ona wyleciała.
- No dobra, ja muszę iść, za chwilę mam lekcje. Cześć. - Pożegnała się Aurelia.
- My też musimy lecieć. Do zobaczenia w piątek. - Uśmiechnęła się Helen i po chwili w pokoju siedziała tylko piątka uczniów.
- Zmywamy się. Za chwilę mamy OPCM. - Powiedział Erik, więc ruszyli pod klasę prof. Williams.
Na lekcji wciąż omawiali wilkołaki i wampiry, co dla nich było piekielnie nudne. Pod koniec pierwszej godziny robienia notatek, Harry'emu przyszedł do głowy pomysł.
- Trzeba rozruszać to towarzystwo. - Mruknął do siedzących przed nim dziewczyn.
Amy od razu podchwyciła jego intencje.
- Zadyma?
Potter tylko kiwnął głową i przez resztę lekcji tłumaczył im swoją koncepcję. Kiedy zabrzmiał dzwonek, szybkim krokiem ruszył do ich kwatery. Dotarłszy na miejsce zasyczał:
- Vivian! Gdzie jesteś, gadzinko?
Spod fotela wysunął się wąż koralowy.
- Czego? Przerwałeś mi drzemkę. - Odpowiedziała niezbyt przyjaźnie.
- Masz ochotę przestraszyć kilka dziewczyn?
- Z miłą chęcią.
Wpełzła mu na rękę i owinęła się wokół jego nadgarstka.
- Najpierw rzucę na ciebie kilka zaklęć. - Chłopak zabezpieczył ją przed zaklęciami, urokami, rozdeptaniem i zgnieceniem. - No, lecimy.
Szybko wrócił pod klasę i dotarł tam akurat na początek drugiej godziny OPCM. Poczekali, aż lekcja rozpocznie się na dobre i Harry wypuścił Vivian, która popełzła środkiem klasy sycząc wściekle. Dziewczyny szybko ją spostrzegły i zaczęły głośno piszczeć, ale najlepsza była reakcja nauczycielki. Oczy rozszerzyły jej się z przerażenia, a ona sama wskoczyła na biurko i zaczęła szlochać.
- Zabierzcie ode mnie to pełzające paskudztwo! Nienawidzę węży!
Niektórzy próbowali oszołomić wężycę, ale tarcza jej właściciela działała bezzarzutu. W końcu Potter wyszedł na środek, machnął różdżką i Viv zniknęła, aby pojawić się na jego nadgarstku, ukryta pod rękawem. Tymczasem Hermiona i Amy podeszły do rozhisteryzowanej profesor i zaczęły ją uspokajać. Erik przywołał eliksir uspokajający i dolał go do gorącej herbaty, którą David podał roztrzęsionej kobiecie.
- Dziękuję wam. - Mruknęła Williams, kiedy doszła do siebie. - Wasza piątka otrzymuje po 15 punktów. Koniec przerwy! Wracać na miejsca! - Warknęła na koniec.
Przyjaciele byli z siebie dumni. Nie dość, że udało im się urozmaicić nieco zwykłą lekcję, to jeszcze otrzymali za to punkty.
- Pięknie nam to wyszło. - Uśmiechnął się Erik, kiedy szli na Walkę Wręcz.
Kolejne dwie godziny przespali, siedząc pod ścianą sali treningowej. Aurelia wyciskała z klasy siódme poty, więc nikt nie zwrócił na to uwagi. Po obiedzie mieli jeszcze zielarstwo, po którym zabrali się za odrabianie zadań domowych. Zajęło im to całe dwie godziny.
- Mam dość. - Ziewnął Harry, przecierając oczy.
- Ja też. To, co robimy? - Spytał Erik, odkładając pióro.
- My z Amy musimy wymyślić jakieś super kiecki na piątek, więc wybaczcie panowie.
Obie dziewczyny zniknęły w sypialni.
- Ja lecęna Jolly Roger wszystko przygotować. - Powiedział Potter i zniknął.
- A my? Co powiesz na mały trening? W Pokoju Życzeń? - Zaproponował David.
- Zawsze i wszędzie! - Uśmiechnął się Erik.
***
Harry pojawił się na statku, kiedy na Morzu Karaibskim był środek dnia. Od razu rzuciła mu się w oczy ściana ze skrzynek pełnych butelek. Zaczął od porządków. Usunął kurz (a było go dość sporo), wyczyścił okna, przygotował sypialnie i zabrał się za rufę. Otoczył ją lampionami i ustawił ulepszoną czarami mugolską wieże. Wielkie głośniki ustawione były tak, by dawać najlepszy efekt stereo. Pod lewą burtą ustawił duży stół, a na środku pokładu dwie kanapy i kilka foteli. Był zadowolony z wykonanej przez siebie pracy, więc przeniósł się do ich kwatery w Hogwarcie. Dochodziła północ i wszyscy już spali. On również wziął szybko prysznic i położył się, by mieć jutro dużo energii. Na pewno mu się przyda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top