Wizja

Koniec końców, Harry zwierzył się Hermionie, która od razu zdzieliła go książką w głowę.

- Ała! To bolało! - jęknął Harry.

- Miało boleć – powiedziała Hermiona. Następnie oparła swoje ręce na biodrach i zgromiła Harry'ego spojrzeniem. - To ty chciałeś zacząć tę całą przygodę i na pewno nie przeszkadzało ci to, że Umbridge może mieć przez to problemy.

- Kogo obchodzi Umbridge? - powiedział Harry ze wzruszeniem ramion. - Albo Snape?

- Nie przeszkadzało ci też to, że ktoś może zostać ranny – kontynuowała Hermiona. - Na Merlina, Harry, nie jesteś swoim ojcem.

- Jasne, że nie jestem moim ojcem – powiedział Harry, zaciskając pięści na samą wzmiankę o nim.

- Co oznacza, że nie masz lat doświadczenia w byciu żartownisiem – powiedziała Hermiona. - Istniała więc szansa, że ktoś, prędzej czy później, skończy ranny.

- Nigdy mi tego nie powiedziałaś – powiedział Harry.

- Nigdy ci na tym nie zależało. Aż do teraz – odparła Hermiona. - Poza tym, miałam na ciebie oko i zacząłeś całkiem łagodnie.

- No chyba – powiedział Harry. Nie sądził, żeby ktokolwiek został ranny podczas jego próby pozbycia się Umbridge z zamku.

- Ale co cię tak wzięło? - zapytała Hermiona.

- Hagrid – odpowiedział Harry.

- Spójrz, sam to powiedziałeś, Umbridge będzie ścigała każdego, kto się jej sprzeciwi – powiedziała Hermiona. - Chcesz wiedzieć, dlaczego w końcu dołączyłam do twojego Buntu?

- Czemu? - zapytał Harry.

- Bo tak bardzo rozpraszałeś Umbridge, że przestała ranić innych uczniów – powiedziała Hermiona. - Tak bardzo skupiła się na tym, co jest nie tak z zamkiem i na tobie, że przestała rozdawać szlabany na lewo i prawo.

- Naprawdę? - zapytał Harry. - Znaczy, wiedziałem, że przestała mi dawać szlabany ze względu na to, co się zawsze na nich działo, ale nie wiedziałem, że innym też ich nie dawała.

- A winisz ją za to? - zapytała Hermiona. - Tylko pomyśl, co by się stało, gdyby Umbridge poszła do Hagrida o zdrowym umyśle?

- Nie skończyłoby się to dobrze – powiedział Harry.

- Zwłaszcza dla Hagrida – zgodziła się Hermiona. - Widzisz więc, dlaczego jesteś dobry dla tej szkoły?

- Tak – powiedział Harry, pocierając obolały tył głowy. - Nie musisz mi tego dosłownie wbijać do głowy.

- Dobrze – odparła Harmiona.

- Przepraszam – powiedział Harry.

- Wybaczam ci to chwilowe szaleństwo – powiedziała Hermiona.

Ron pokręcił głową i stwierdził, że może bezpiecznie przyłączyć się do rozmowy.

- Harry nawet nie potrafi oszaleć normalnie.

- Można oszaleć normalnie? - zapytał Harry, przechylając głowę.

- Musisz mu trochę odpuścić, Ron – powiedziała Hermiona. - Harry zmienił się w porównaniu z tym co było latem.

- W mojej obronie, nikt mi nic nie mówił, dopóki nie zacząłem krzyczeć – powiedział Harry, krzyżując ramiona na piersi.

- A teraz wrócił do dąsania – powiedziała z westchnięciem Hermiona.

- Pora zaplanować kolejny kawał – powiedział Ron.

- Okej, masz moją uwagę – powiedział Harry. Szybko przesunął swoje krzesło bliżej do nich. - Dużo myślałem o wielkim finale tak, żeby ostatecznie wykurzyć stąd Umbridge i zafundować jej miejsce na oddziale psychiatrycznym Munga.

- Mów mi więcej – powiedział Ron, a Hermiona ożywiła się.

- Najpierw użyjemy latających małp – zaczął Harry. Skończyli planować nocą, więc fakt, że ich ostatni egzamin odbył się po południu bardzo im sprzyjał.

Teoria z historii magii odbyła się o drugiej po południu. Harry był niewyspany po poprzedniej nocy, ale był w stanie skupić się na egzaminie. Historia nie była jego mocną stroną i Hermiona nalegała na powtórki przed obiadem, więc nie był dzisiaj w najlepszej formie.

Pytania zaczęły się zamazywać, a jego oczy zamykać. Zamrugał raz, drugi, za trzecim razem jego oczy nie otworzyły się. Wojna goblinów z 1873 trwała w najlepsze w departamencie tajemnic. Gobliny rzucały w siebie gumowymi kaczkami z jednego końca korytarza w drugi.

Harry pochylił się i biegiem pokonał ten korytarz, żeby uciec od chaosu. Widział, co gobliy miały potem w arsenale i wiedział, że powoli kończyły im się kaczki i zamierzali przejść do ciasta. A było to ciasto z batatów.

Zdecydowanie wolał zostać uderzony gumową kaczką niż ciastem z batatów, mimo że gobliny miały ciężką rękę. Harry sięgnął do drzwi i otworzył je w momencie, kiedy gobliny zaczęły rzucać się ciastem. Ku jego zaskoczeniu, półki nie były wypełnione gumowymi kaczkami. Pewnie gobliny zabrały je na amunicję. Harry zaczął się zastanawiać skąd gobliny miały ciasta, ale był to departament tajemnic, więc wszystko było możliwe.

Harry zapomniał o tym podczas przyglądania się szklanym kulom na półkach. Zastanawiał się, dlaczego gobliny nie wzięły ich jako amunicji, tylko gumowe kaczki. Podejrzewał, że to dlatego, że te kule można było zabrać dopiero wtedy, gdy się chciało zabić wiedźmy. Ale z drugiej strony, wiedźmy zabijane były zaklęciem łaskoczącym, nie kamieniowano ich.

Harry zmarszczył brwi, ale jego uwagę odwróciła grupa ludzi, stojąca przy jednym z korytarzy. Harry zaczął się zastanawiać, czy to aby nie byli właściciele kul i czy to przez nich odbywała się wojna w drugim pokoju.

Następnie Harry rozpoznał Syriusza, który leżał na ziemi. Voldemort stał nad nim i go torturował. Harry głośno wciągnął powietrze, co zwróciło uwagę Voldemorta.

- W końcu się pojawiłeś – powiedział Voldemort. - Lepiej szybko przybądź, inaczej twój chrzestny zniknie na dobre.

- Zostaw go w spokoju – krzyknął Harry, rzucając gumową kaczką, która była w jego dłoni.

Voldemort aż się cofnął w szoku, czując uderzenie kaczuszką i Harry od razu znalazł się na ziemi, skręcając się z bólu. Jego blizna bolała, która mogła się zapalić i spalić całą jego twarz. Zdał sobie sprawę z tego, że krzyczy i zmusił się, żeby przestać. I żeby sobie trochę ulżyć, przycisnął z całej siły rękę do czoła.

- Wszystko w porządku? - zapytał się Tofty.

- Ból głowy – wykrztusił z siebie Harry. - Wyjątkowo silny.

- Myślisz, że jesteś w stanie dokończyć egzamin? - zapytał Tofty.

Harry spojrzał na biurko i pokręcił głową, krzywiąc się na przenikliwy ból.

- Raczej nie.

- No dobrze, może przejdziesz się do skrzydła szpitalnego – powiedział Tofty. - Chyba jeden z twoich przyjaciół już skończył. Niech ci pomoże dojść do pielęgniarki.

- Kto? - wykrztusił Harry, ale Tofty już pociągnął go na nogi i wypchnął za drzwi.

- Na Merlina, Potter – powiedział Draco, podchodząc do Harry'ego, który trzymał się framugi. - Nadwerężyłeś mózg, czy coś?

- Miałem wizję, muszę coś sprawdzić – powiedział Harry, odpychając się od drzwi. Zakręciło mu się w głowie i prawie się przewrócił.

- Musisz pójść do pielęgniarki – powiedział Draco.

- Nie, muszę zobaczyć się z profesorem Lupinem – powiedział Harry.

- Dobra, ale nie umieraj, bo zwalą to na mnie – odparł Draco. - I myślę o porzuceniu cię przy drzwiach gabinetu profesora.

- Chodźmy – powiedział Harry. Był w stanie iść, ale potrzebował pomocy Draco przy schodach. Klasa była pusta, więc poszli do gabinetu i zapukali.

- Ładny rysunek – powiedział Draco, przyglądając się drzwiom.

- Dzięki – powiedział Harry. - Narysowałem też na drzwiach Snape'a.

- Widziałem – odparł Draco. Następnie wskazał na wielkiego robota na środku rysunku. - Co to takiego?

- Co takiego? - zapytał Lupin, otwierając drzwi. Spojrzał na swoją pierś, ponieważ tam wskazywał palec Draco. - Oj, musiałem się pobrudzić podczas obiadu.

- Mówiłem o pana drzwiach – powiedział Draco.

- A, to – powiedział Remus. Szybko na nie zerknął – Nie mam pojęcia, co to ma przedstawiać.

- Profesorze Lupin – przerwał Harry.

- Harry, coś się stało? - zapytał Remus, zauważając stan Harry'ego.

- Muszę się zobaczyć z Wąchaczem – powiedział Harry.

- Teraz go tu nie ma, Harry – odparł Remus. - Musiał coś załatwić.

- Co? - zapytał Harry, cofając się o krok.

- Tonks i Shacklebolt zajęli się zablokowanym Fiuu, ale studenci jeszcze o tym nie wiedzą – powiedział Remus. - I dostaliśmy wiadomość proszącą o Wąchacza.

- Dostaliście wiadomośc przez Fiuu, proszącą o pana zwierzaka? - zapytał Draco z uniesioną brwią.

- Tak – odpowiedział Remus. - Ja też zaraz wychodzę, dlatego moje ostatnie zajęcia zostały odwołane. Tak naprawdę, to złapaliście mnie teraz przez czysty przypadek.

- Ale co z Wąchaczem? - zapytał Harry.

- Wejdź i usiądź, Harry – powiedział Remus. - Nie wyglądasz za dobrze, czy coś się stało? Miałeś teraz historię magii, prawda? Co się stało, że aż tak źle wyglądasz? Nie powinieneś być w skrzydle szpitalnym?

- On nie może odpowiedzieć na wszystkie pytania naraz – warknął Draco.

- A może ty wiesz, co się stało? - zapytał Remus Draco, ponieważ do tej pory był zbyt zajęty uspokajaniem Harry'ego i podawaniem mu herbaty.

- Skończyłem wcześniej egzamin, więc nie bardzo wiem, co się działo. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że Harry wyszedł z sali w gorszym stanie niż jest teraz – odpowiedział Draco. - Zaproponowałem, żeby poszedł do pielęgniarki, bo wspomniał coś o wizji i trzymał się za głowę, ale z jakiegoś powodu nalegał, żeby zobaczyć się z pana psem.

- Wizję? - zapytał Lupin, odwracając się do Harry'ego.

- Widziałem Voldemorta i on porwał Wąchacza – odpowiedział Harry.

- Po co Czarnemu Panu pies? - zapytał Draco, marszcząc nos.

- Ponieważ Wąchacz jest bardzo ważny – powiedział Harry.

- Harry, ta wizja nie może być prawdziwa – powiedział Remus, nie komentując, do czego Voldemortowi potrzebny by był pies, ani faktu, że Wąchacz tak naprawdę nie jest psem. - Z Wąchaczem jest wszystko w najlepszym porządku.

- A możesz sprawdzić? - zapytał Harry.

- Obawiam się, że nie mam na to czasu – odpowiedział Remus, po czym spojrzał na zegar na ścianie. - Muszę już iść, Harry.

- Ale musisz to sprawdzić – powiedział Harry.

- Posłuchaj, Wąchacz powinien wrócić po południu, kiedy skończą się wszystkie egzaminy – powiedział Remus. - Nie chcieliśmy, żebyś zauważył, więc ustaliliśmy taki jakby rozkład.

- Ale on jest teraz u Voldemorta – naciskał Harry. - Na pewno możesz to jakoś sprawdzić?

- Nie mogę – powiedział Remus. Westchnął i spojrzał na Draco. - Może pójdź i zapytaj się profesora Snape'a, czy może sprawdzić, czy już wrócił?

- On ze mną nie rozmawia – odparł Harry.

- I wydaje mi się, że ma ku temu powody – powiedział Remus. - No dobra, więc może pan Malfoy sprawdzi to z Snapem?

- Nie sądzę, żeby to się udało, proszę, Remus? - błagał Harry.

- Przykro mi, Harry, ale muszę już iść – powiedział Remus. - Powinienem być z powrotem po kolacji, więc poczekaj do tego czasu. Jeśli Wąchacz nie wróci do końca egzaminów, wtedy mi powiedz.

- Nie podoba mi się to – powiedział Harry, krzyżując ramiona na piersi.

- Obiecaj mi, że nie będziesz go szukał, Harry – powiedział Remus. - Obiecaj mi.

- Obiecuję, że nie będę szukał Syriusza – odparł Harry.

- W porządku, do zobaczenia – powiedział Remus. Następnie udał się w stronę ognia. - Nie martw się o Syriusza, w końcu z jakiegoś powodu uczysz się ze Snapem.

- Tak, profesorze – powiedział sztywno Harry.

- Do widzenia – powiedział Remus, wrzucając proszek do ognia i znikając w zielonych płomieniach.

- Chodź, poczekamy na resztę w główny korytarzu – powiedział Harry.

- Przyjmiesz jego radę? - zapytał Draco.

- Zobaczymy – powiedział Harry. - Poza tym, nie możemy nic zrobić, dopóki inni nie skończą egzaminu.

- Możemy najpierw pójść zapytać Snape'a – zaproponował Draco.

- Chodźmy – powiedział Harry, ostrożnie kiwając głową. - Ale będziesz to musiał zrobić sam.

- Może odprowadzę cię do pielęgniarki, a potem pójdę się go zapytać? - zapytał Draco. - Czy mogę ci zaufać, żebyś nigdzie nie poszedł sam?

- Tak, możesz – powiedział Harry.

- Chodźmy więc – powiedział Draco. Poprowadził ich z gabinetu do pielęgniarki, gdzie zostawił Harry'ego. Potem udał się na poszukiwanie Snape'a, żeby zapytać go o psa Remusa.

- Co się dzieje? - zapytała cicho Pomfrey.

Harry szybko spojrzał na łóżko, w którym leżała Umbridge, zanim pielęgniarka zasłoniła zasłonkę.

- Mam straszliwy ból głowy.

- Ojej, to się zawsze komuś przytrafia – powiedziała pani Pomfrey. - Daj mi chwilkę, to przyniosę ci eliksir.

Pani Pomfrey odeszła od niego, mamrocząc pod nosem coś o stresie. Harry ucieszył się, że spędzi w skrzydle tylko tyle czasu, ile potrzeba. Pomfrey miała tendencję do niańczenia go do śmierci.

Jego oczy cały czas wędrowały w stronę Umbridge. Była to niezwykła okazja, mimo że nie w najlepszym momencie. Harry się zawahał, po czym wstał. Na palcach podszedł bliżej łóżka, bezdźwięcznie prześlizgując się pod zasłonkami. Miał przeczucie, że Umbridge będzie musiała na kilka godzin zniknąć z ich życia, a była to doskonała metoda, żeby się tak stało.

Szczypta proszku WielkichSnów, który dostał od Freda i George'a i Umbridge odleciała do swojego świata. Harry w tym czasie pospieszył do swojego łóżka, żeby pani Pomfrey nie zauważyła, że z niego wyszedł. Nie był do końca pewien, dlaczego dostał od bliźniaków tak dużą torbę eksperymentalnych przedmiotów, ale był ciekawy, jak by one zadziałały na Umbridge. I nawet z końca korytarza można było usłyszeć jej chrapanie.

- Proszę bardzo – powiedziała pani Pomfrey, wręczając mu eliksir.

- Dzięki – powiedział Harry. Szybko połknął zawartość, krzywiąc się na niedobry smak, który został zrekompensowany przez znikający ból głowy. - Już mi lepiej.

- Może chcesz tu chwilę zostać i odpocząć, dopóki twoi przyjaciele nie napiszą egzaminu? - zasugerowała Pomfrey. - Możesz użyć jednych z tych łóżek.

- Nie, dziękuję – powiedział Harry, cofając się w obawie, że Pomfrey będzie go chciała tu zatrzymać. - Pójdę do własnego łóżka.

- Pamiętaj, że musisz odpocząć – powiedziała głośno Pomfrey do wychodzącego Harry'ego.

Harry udał się do swojego pokoju, ale nie po to, żeby odpocząć. Zamiast tego zabrał parę rzeczy i udał się do głównego korytarza. Chciał wyjść jak tylko skończą się egzaminy.

Draco czekał na niego u stóp schodów i na jego widok wypuścił z ulgą powietrze.

- Dobrze, już myślałem, że poszedłeś sam.

- Powiedziałem przecież, że nie pójdę – powiedział Harry. Usiadł razem z Draco na scodach i zaczął wpatrywać się w drzwi do wielkiej sali.

- Kto wie z wami Gryfonami – powiedział mrukliwie Draco.

- Dlaczego skończyłeś tak wcześnie? - zapytał Harry po kilku minutach ciszy.

- Bo lubię historię – odpowiedział Draco. - Naprawdę – nalegał, widzą sceptyczne spojrzenie Harry'ego. - W historii jest mnóstwo krwi i jest to świetny pomysł na zdobywanie nowych pomysłów. Ulrik Niegodziwy byłby dla ciebie wspaniałym autorytetem.

- Dzięki – powiedział sarkastycznie Harry.

- Musisz na siebie uważać wokół Pansy, albo ona zacznie się zastanawiać, czy naprawdę jesteś szalony – powiedział Draco.

- Nie powinno być na odwrót? - zapytał Harry.

- Możliwe – odparł Draco, wzruszając ramionami. - Może twoje szaleństwo jest zaraźliwe.

- Jak długo do końca egzaminu? - zapytał Harry.

- Mamy jeszcze godzinę – powiedział Draco. - Wystarczająco, żebyś powiedział mi, kim tak naprawdę jest ten pies.

- Co masz na myśli? - zapytał Harry. - Powiedziałem ci jakiś czas temu, że to mój chrzestny.

- Więc on naprawdę jest twoim chrzestnym i nie żartowałeś sobie ze mnie? - zapytał Draco.

- Wziąłeś jeszcze jeden eliksir szaleństwa? Albo coś zrobiłeś ze swoją pamięcią? - zapytał Harry.

- Nie, po prostu wyglądasz jakbyś potrzebował odwrócenia uwagi – powiedział Draco. - Poza tym, nigdy nie wyjaśniłeś dlaczego twój chrzestny jest niewinny. Znaczy, wiem o Pettigrew, ale jestem pewien, że kryje się za tym jakaś historia i chcę ją poznać.

- To długa historia – powiedział Harry.

- A my mamy czas – przypomniał Draco. - Poza tym, musimy poczekać aż ten pies wróci ze swojej misji, zanim gdziekolwiek pójdziemy.

- Moja wizja – powiedział Harry.

- Możesz to wyjaśnić kiedy będziemy już wszyscy razem – przerwał Draco. - Wiesz lepiej niż ja, że Granger będzie na to nalegać, a co dopiero pozostali.

- Racja – powiedział Harry, wiedząc, że Draco ma rację.

- Poza tym, musimy też wziąć pod uwagę inne rzeczy, na przykłada transport i Umbridge – kontynuował Draco.

- Tym już się zająłem – powiedział Harry z uśmiechem pełnym zębów. - Umbridge zasnęła na długie godziny.

- No dobra, teraz opowiadaj o tym chrzestnym – zażądał Draco.

- Wszystko zaczęło się podczas naszego trzeciego roku – powiedział Harry. Z westchnieniem opadł na schody i zaczął opowiadać Draco historię, cały czas wpatrując się w drzwi wielkiej sali, czekając na ich otwarcie.

>>>>>>>>>>.<<<<<<<<<<

Mam dla niektórych złą wiadomość. 
Pozostało jeszcze tylko 9 rozdziałów do końca. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top