Seryjna gwiazda

- Syriusz? Tak jak? - Draco pozostawił pytanie niedopowiedziane, jednocześnie wskazują na czarnego psa.

- Seryjnie mówiąc, psia gwiazda, mój ojciec chrzestny, kuzyn twojej matki? - wymienił Harry.

- Twój ojciec chrzestny jest gwiazdą? - Draco specjalnie źle zinterpretował odpowiedź, próbując tym samym rozgryźć, co się dzieje. Słyszał o niewinności skazańca. Ale słyszeć, a wiedzieć to dwie różne sprawy.

- Widziałeś jego zdjęcie w gazetach, prawda? - rozumował Harry.

- Co taki celebryta robi w miejscu jak to? - zapytał Draco.

- Jasne, że przyszedł po ziemniaki. Skrzaty domowe robią dobre gorące ziemniaki. - Harry kiwał głową, jakby wiedział o czym mówi.

- Wyjaśnia też, dlaczego jest tu incognito. - Draco zaczął kiwać razem z Harrym.

- Witajcie Harry, Draco – wtrącił Remus.

- Cześć Remus. Jesteś świtą Syriusza? - zapytał Harry.

- Nie nazwałbym tak tego. - Remus zamrugał oczami.

- Witaj w Hogwarcie, domu dla szalonych. - Harry wyciągnął ramiona, obejmując Główny Korytarz.

- Czyli te plotki są prawdą? - zapytał Remus.

- Te, że Harry jest gejem? Tak – odpowiedział Draco, zanim Harry mógł.

- Co? - krzyknął Remus, a Syriusz z szoku aż się przewrócił.

- To prawda. Opamiętałem się i jestem teraz szaleńczo zakochany w Draco. - Harry objął go ramieniem.

- Jak? - wydukał Remus. Nie przeszkadzały mu preferencje Harry'ego, ani jego wybranek. Tylko nie spodziewał się takiego obrotu zdarzeń.

- Jak się opamiętałem? Pomocne były: puszka farby, śrubokręt i brak pędzla – odpowiedział Harry.

- To nie ma żadnego sensu – zauważył Remus.

- I zapytałem siebie: jak mam jeść bez pędzla? I wtedy Snape powiedział mi, że jestem gejem – kontynuował Harry, ignorując komentarze Remusa.

- Snape powiedział ci, że jesteś gejem i ty mu uwierzyłeś? - zapytał Remus. Nie wiedział, czemu było trudniej uwierzyć: temu, że gburowaty nauczyciel eliksirów udzielił uczniowi miłosnej porady, czy temu, że Harry mu uwierzył.

- Gdy twój bóg mówi ci, że jesteś gejem, ty mu wierzysz i się go słuchasz. - Harry uśmiechnął się do swojego przyszywanego wujka i mocniej ścisnął ramiona Draco.

Syriusz otrząsnął się z szoku i biegiem ruszył w stronę lochów, żeby przemówić Snape'owi do rozsądku.

- Uważaj na czerwony dywan – krzyknął za nim Harry.

Remus wpatrywał się w nich z niedowierzaniem zwłaszcza, że Draco strzepnął ramię Harry'ego. Harry zrobił smutną minę i razem podnieśli się ze swoich siedzących pozycji. Podczas gdy Harry rzucił się na powitanie Remusa, Draco otrzepał się z pyłu.

- Co to było? - zażądał odpowiedzi Remus, gdy już wyszedł z szoku.

- Szaleństwo i żart na tobie i Syriuszu – odpowiedział Harry.

- Więc nie jesteś ani gejem ani z Draco? - zapytał Remus, upewniając się.

- Ale ja jestem z Draco. Spójrz, tam stoi. - Harry wskazał na srebrnowłosego Ślizgona, który czekał aż całe to przywitanie się zakończy. - Ale nie, nie jestem gejem i Draco nie jest moim chłopakiem.

- Więc Syriusz ochrzani Snape'a za nic? - zapytał Remus.

- Jeśli nie złapie go czerwony dywan, albo nie wpadnie do bagna – odpowiedział Harry ze wzruszeniem ramion.

- Bagno jest w stronę klasy do zaklęć, a nie gabinetu Snape'a – zauważył Draco.

- Nie znasz miejsca ani godziny – wyjaśnił Harry.

- Chcieliśmy utrzymać naszą wizytę w sekrecie – wymamrotał do siebie Remus.

- Więc chyba nie powinniście wchodzić przez główne drzwi – odparł Draco.

- Nie martw się tym, mam plan – pocieszył Harry, uśmiechając się złowieszczo.

- Czy ten plan, o którym myślisz zawiera w sobie dwie kostki i łososia? - zapytał podejrzliwie Draco.

- Nie. Ale nadal uważam, że to był świetny plan – bronił się Harry.

- Nikt nie chce śmierdzącej ryby, nawet Umbridge. - Draco pokręcił głową.

- Po prostu idź za mną i postaraj się wyglądać uroczo. Albo profesjonalnie. Zależy, które jest dla ciebie łatwiejsze – poinstruował Remusa Harry.

- Co ty planujesz? - zapytał Remus niepewnie.

- Chodź ze mną. - Harry poprowadził ich do Wielkiej Sali, zatrzymując się tylko po swoją torbę. Gdy weszli do Sali, wszystkie rozmowy ucichły. I w tej ciszy, Harry, Remus i Draco podeszli do Umbridge.

Niektórzy dzielni uczniowie porzucili swoje gry, prace domowe i kolegów, żeby razem z triem podejść do stołu nauczycielskiego. McGonagall, Flitwick i Sprout również podążyli za uczniami i usiedli na swoich miejscach, żeby usłyszeć z bliska co się dzieje.

- O co chodzi? - zapytała Umbridge.

- O pani zastępstwo – odpowiedział Harry.

- Jedynie Knot osobiście może znieść moją osobę ze stanowiska Dyrektora Hogwartu – zaprotestowała Umbridge.

- Nie, nie, pani nadal jest Dyrektorem, ale pan R. J. Lupin jest pani zastępcą na stanowisku nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią – zapewnił Harry.

- Jestem w stanie połączyć moje obowiązki Dyrektora z nauczaniem – chełpiła się Umbridge, prostując się.

- Minister Knot będzie zawiedziony – stwierdził z westchnieniem Harry.

- Dlaczego? - zapytała pospiesznie Umbridge.

- W końcu to on przysłał profesora Lupina, żeby mogła pani trochę odpocząć, gdy przyjadą egzaminatorzy. - Harry spojrzał niewinnym wzrokiem na Umbridge.

- To bardzo miło z jego strony – powiedziała Umbridge.

- Ale, jeśli panie nie chce zastępstwa. - W tym miejscu Harry przerwał licząc, że Umbridge połknie przynętę.

- Nie, nie, niech zostanie. Profesor Lupin może zostać i w trybie natychmiastowym przejąć moje zajęcia – wtrąciła Umbridge.

- Dobrze. My poczynimy przygotowania dotyczące biura i kwater mieszkalnych – powiedział Draco.

- Przygotowania? - zapytała zdziwiona .

- Profesor musi mieć się gdzie zatrzymać. Chyba, że zamierza go pani wcisnąć w jakąś komórkę, schowek na miotły, albo coś takiego – skomentował sarkastycznie Draco.

- Nie, nie trzeba. Znajdźcie mu dobre miejsce na czas pobytu – próbowała zapewnić Ślizgona Umbridge.

- Chodźmy więc. - Harry obrócił się i w podskokach wyszedł z Wielkiej Sali.

Draco i Remus spokojniej podążyli za nim, po drodze witając się z Hermioną, Ronem, Luną i Nevillem, którzy dołączyli do tej dziwnej procesji.

- Remusowi damy biuro niedaleko biura Umbridge, a jej przeniesiemy do schowka na miotły dwa piętra nad klasą Obrony – stwierdził Draco.

- Dlaczego? - zapytał Remus.

- A dlaczego nie? - Harry wzruszył ramionami.

- Umbridge mogłaby zrzucić kilka kilo – dodał Neville.

Duży, czarny pies pojawił się w wejściu do lochów. I zanim ktokolwiek mógł coś powiedzieć, pies przetransformował się w człowieka i upadł na ziemię.

- Syriusz – pisnął Harry, rzucając się na leżącego zbiega.

- Dam sobie rękę uciąć, że istnieje powód o imieniu „Harry Potter", który wyjaśni, że Syriusz Black nie jest zagrożeniem dla wszystkich jak mówią wszystkie gazety – powiedział Neville obserwując jak Harry z całą mocą ściska skazańca.

- Nie, przytulanie kryminalistów jest ostatnio na czasie, wszyscy to robią – odparł Draco.

- Nie wiedziałem, że tak bardzo cię interesuje to, co robią inny – odszczeknął Neville.

- W skrócie: Syriusz jest niewinny i jest chrzestnym Harry'ego.

- Och, to dobrze. - Neville z ulgą pokiwał głową.

- Harry, złaź z Syriusza, a ty, Syriuszu, zamień się z powrotem w Łapę zanim ktoś tu wejdzie i cię zobaczy – rozkazał Remus zadowolony, że nikt nie zaczął krzyczeć.

- Snape powiedział, że nie mówił Harry'emu nic o byciu gejem, a następnie rzucił na mnie zaklęcie golące – poinformował Remusa Syriusz jednocześnie zrzucając z siebie swojego chrześniaka.

- Oczywiście, że nic takiego mi nie powiedział – stwierdził Harry, który w przeciwieństwie do swojego chrzestnego pozostał na podłodze. - Profesor Snape nie jest gejem.

- Zmień się, Syriuszu, wszystko później wyjaśnię. - Remus wysłał ponure spojrzenie swojemu przyjacielowi.

- Powiemy Zgredkowi, żeby wszystko przygotował i będziesz mógł porozmawiać z Harrym jutro – odezwała się Hermiona.

- Dlaczego jutro? - wyjęczał Syriusz po czym zmienił się, żeby uniknąć srogiego spojrzenia Remusa.

- Musimy uczyć się do naszych SUMów, co oznacza, że nie możecie nasz rozpraszać. Poza tym, musi pan wszystko nadrobić przed jutrzejszymi zajęciami, profesorze Lupin – wyjaśniła Hermiona.

- Masz rację – powiedział Remus, w dalszym ciągu będąc w szoku.

- Dobrze. Zgredku – zawołała Hermiona. Uśmiechnęła się, słysząc pyknięcie, które poprzedziło przybycie skrzata. Następnie podała mu listę i powiedziała. - Profesor Lupin potrzebuje miejsca, w którym będzie mógł zamieszkać jak i biura, w którym będzie mógł pracować. A Umbridge chciałaby mieć te zmiany wprowadzone do jej gabinetu.

- Już się robi, panno Mistrzu Badaczu. - Zgredek poskakał chwilę w miejscu po czym poprowadził grupę do schodów.

- Pójdę z tobą, może przyda ci się pomoc Muzy – zdecydowała Luna, a następnie ruszyła za elfem.

- Do jutra, Harry – powiedział Remus, popychając Syriusza.

Syriusz w zamian trącił nosem Harry'ego i wyszczekał swoje pożegnanie, zanim pobiegł za resztą swojej dziwnej grupy. Hermiona zebrała pozostałych członków Buntu i zaprowadziła ich do Wielkiej Sali, żeby kontynuować powtarzanie do egzaminów.

Umbridge wstała rano w bardzo dobrym humorze. I schodząc na śniadanie zaczęła nawet nucić sobie pod nosem. Nie musiała uczyć ani dzisiaj, ani do końca roku. Wszystko dzięki Ministrowi Knotowi. Pokazywało to tylko, jak spaniały jest jej ukochany Minister. Wystarczy tylko, żeby uczniowie się zachowywali.

Przedtem mogła zwalić wszystko na Dumbledore'a, ale odkąd go nie ma, uczniowie oszaleli jeszcze bardziej. Może to przez Pottera, to on był głównym prowodyrem całego zamieszania. Ale, jej Brygada Inkwizycyjna nie zgłosiła żadnych podejrzanych zachowań chłopaka.

Myśląc o Brygadzie Umbridge zmarszczyła. Utworzenie takiego zespołu złożonego z najbardziej wypływowych uczniów wydawało jej się dobrym pomysłem, ale teraz nie była tego taka pewna. Członkowie zgłaszali jej dziecinne bójki i wiadomości o losowych zniszczeniach spowodowanych żartami. Może, dzięki świeżo zwolnionemu planowi dnia, ponownie sprowadzi ich na właściwy kierunek. Niestety nadal miała mnóstwo spotkań z nauczycielami przepełnionymi trywialnymi kłótniami.

Kogo szczerze obchodzi, czy biurka będą zrobione z orzecha czy z wiśni, skoro i tak będą zrobione z dębu? I dlaczego mieliby zmienić karę za zbyt duże pismo, skoro takiej kary nie ma w regulaminie? Po to były oceny, a ona nadal nie widziała co wspólnego ma muzyka wypoczynkowa z dużym pismem. Czasami Umbridge łapała się na zastanawianiu jak sobie z tym wszystkim radził Dumbledore. Nic dziwnego, że oszalał.

- Profesor Umbridge? - Draco Malfoy przerwał jej rozmyślania. Pansy Parkinson, Vincent Crabbe i Gregory Goyle z Brygady oraz Tracy Davis i Theodorem Nottem stali za nim z poważnymi minami.

- Tak, panie Malfoy? - zapytała Umbridge, uśmiechając się do nich słodko.

- Jesteśmy tu, żeby pokazać pani nowe biuro. Skrzat Nie Mam Piątej Klepki dał nam instrukcję jak go znaleźć. - Draco cofnął się pozwalając Pansy przejąć dowodzenie, na co radośnie przystała.

- Bardzo dobrze. - Umbridge kiwnęła głową spoglądając na Wielką Salę, gdzie czekało na nią śniadanie. Następnie ponownie zwróciła się w stronę podekscytowanych uczniów. - Nie Mam Piątej Klepki jest dziwnym imieniem dla skrzata domowego.

- Za mną – powiedziała uroczyście Pansy, spoglądając na instrukcje dane jej przez Draco i ignorując komentarz Umbridge.

Umbridge poszła za procesją z powrotem przez Główny Korytarz i w górę do klasy Obrony Przed Czarną Magią. Pansy zatrzymała się przy „starym" biurze Umbridge i niepewnie spojrzała na swoje notatki.

- Skręć w lewo i przejdź koło sześciu drzwi, skręć na zakręcie, żeby znaleźć nowe nowy gabinet pai profesor. - Pansy zmarszczyła brwi, a następnie postąpiła zgodnie z instrukcją.

Grupa przeszła obok klasy OPCMu i pięciu innych pokoi zanim skręcili za róg i odkryli coś, co wyglądało jak ślepa uliczka. Ale, gdy Tracy i Nott zapalili swoje różdżki, ich oczom ukazały się jaskrawo pomarańczowe drzwi.

- Pomarańczowe drzwi – powiedziała zaskoczona Pansy.

- Ta klątwa musiała się reaktywować, gdy przenieśli moje biuro. Nie martw się tym – stwierdziła Umbridge. Otworzyła oczy i mrugnęła. Jej nowy gabinet nie był gabinetem, nie miał nawet biurka, tylko same miotły i mopy.

- Pani nowym biurem jest schowek na miotły? - Oczy Pansy prawie wyleciały z orbit.

- Knot czy Czarny Pan? - zapytał Goyle zanim Umbridge zdążyła dpowiedzieć.

- Co? - zapytał Nott, który pod nieobecność Draco, zaczął się zbliżać do tej dwójki. I mimo że pozwalał sobie na wydawanie im rozkazów, ale nie oznaczało to zrozumienia ich toku myślenia.

- Do czego Umbridge potrzebuje schowka na miotły zamiast biura. Do swojego romansu z Knotem czy z Czarnym Panem? - wyjaśnił Goyle.

- Albo do obu – zaproponował Crabbe.

- Fuj – pisnęła Pansy, zakrywając uszy. - Nie musiałam tego słyszeć.

- Zgadzam się, panno Parkinson – zadeklarowała Umbridge sprawiając, że Ślizgoni spojrzeli na siebie ze zmartwieniem. - Tak nie może być, musiała zajść jakaś pomyłka. Kochana, sprawdź jeszcze raz, może oś źle przeczytałaś.

- Wszystko dobrze przeczytałam – wymamrotała Pansy. Odetchnęła jednak z ulgą widząc, że ich komentarze nie dotarły do jej uszu. Pansy spojrzała jeszcze raz na notatki i doszła do wniosku, że znajdują się w odpowiednim miejscu. Następnie podejrzliwie spojrzała na Draco i przewróciła kolejną stronę w pliku. - Tędy.

Draco podążał za wszystkimi na końcu procesji. Pansy i Tracy były na przodzie, Umbridge za nimi, a Nott, Crabbe i Goyle szli trochę dalej dyskutując naturę romansów Umbridge. Draco obserwował jak Pansy doprowadziła ich wszystkich do obrzydliwie różowych drzwi.

- Wygląda znajomo – zadumała Pansy, pozwalając Umbridge na otworzenie drzwi. - Coś jest chyba nie tak z kolorem, czy coś.

Gdy Umbridge otworzyła skrzypiące drzwi, wyleciały z nich litry wody sprawiając, że wszyscy odskoczyli do tyłu.

- Przyszliście, żeby znowu się ze mnie śmiać, prawda? Cała grupa ludzi zbierze się w mojej toalecie, żeby rozmawiać o Jęczącej Marcie – krzyknęła srebrzysta postać zanim zniknęła w jednej z kabin. Słychać było grzmot i kolejna fontanna wody trysnęła i popłynęła w stronę drzwi, które Umbridge szybko zamknęła.

- Daj mi to – wypluła z siebie Umbridge, zabierając plik kartek z rąk Pansy. - Sama znajdę mój gabinet, a wy idźcie a zajęcia.

- Dobrze, pani profesor – powiedziała Pansy słodkim głosem.

- Do Głównego Korytarza, wyjść na zewnątrz, skręcić w lewo i iść prosto w stronę ostatecznego gabinetu – przeczytała na głos Umbridge po czym ruszyła zgodnie z wskazówkami.

- Chyba już jej nie lubię – wymamrotała Pansy, posyłając jej pochmurne spojrzenie.

- Teraz do tego doszłaś? - zapytała rozbawiona Tracy.

- Ale czy te wskazówki nie prowadzą do Zakazanego Lasu? - zapytał nagle Nott.

- Co? - zapytała Pansy, wyrwana z swoich myśli o zemście.

- Te instrukcje, one prowadzą prosto do Zakazanego Lasu i to w dodatku koło Bijącej Wierzby – wyjaśnił Nott.

- Draco, kochanie, skąd wziąłeś te wskazówki? - zapytała Pansy z niebezpiecznym tonem dźwięczącym w jej głosie.

- Od Harry'ego – odpowiedział Draco wzruszając ramionami.

- To wszystko wyjaśnia. - Pansy potrząsnęła głową. - No dalej, Draco, przez jakiś czas będziesz zachowywał się jak Ślizgon.

- Masz na myśli to, że przebierzecie się ze mną za Snape'a i będziecie na niego wpadać co jakiś czas na korytarzach? - zapytał Draco, rozjaśniając się. Pansy mogła przysiąc, że widziała w tym uśmiechu ukryty wredny uśmieszek.

- Zobaczymy, Smoczy chłopcze, zobaczymy. - Pansy przewróciła oczami jednocześnie szturchając Draco w bok. Mieli jeszcze wiele rzeczy do zrobienia: pójście na zajęcia, śmianie się z ludzi. Może starczy czasu na przebranie się za ich opiekuna domu.

Po zajęciach Harry spotkał się z Remusem i Syriuszem w nowym gabinecie Remusa. I zaraz po tym jak fala przywitań, którą został zalany Harry, ustała, cała trójka usiadła w ciszy. Remus i Syriusz zastanawiali się jak sformułować pytanie, które chcieli zadać nastolatkowi.

- Myślę, że Umbridge nadal jest w Zakazanym Lesie – skomentował Harry, przerywając ciszę.

- Co? - zapytał Remus.

- Dlaczego Umbridge jest w Zakazanym Lesie? - zapytał Syriusz, z zdziwieniem wyrysowanym na twarzy.

- Och, ona szuka tam swojego gabinetu, ale jak na razie znalazła tylko kilka Chochlików Kornwalijskich i przykrywkę na czajniczek. - Harry spokojnie wziął łyk herbaty i ugryzł kawałek czekolady.

- Czy ty oszalałeś? - wyrzucił z siebie Syriusz zapominając o odpowiednim sformułowaniu pytania.

- Masz rację, ta przykrywka to było trochę za dużo, ale Chochliki to polubiły. - Harry specjalnie odpowiedział w ten sposób.

- Myślę, że Syriuszowi chodzi o to, co na Merlina się tu dzieje? Słyszeliśmy raport Snape'a, ale nadal nie wiemy, o co chodzi – przeformułował pytanie Remus.

- Wszystko się zmieniło odkąd Dumbledore odszedł. I mówiąc krótko, zbuntowaliśmy się – odpowiedział Harry zgodnie z prawdą.

- Zbuntowaliście się przeciwko czemu? - zapytał Syriusz.

- No cóż, najpierw buntowaliśmy się przeciwko Majtkom, tuszowi, Umbridge i Snape'owi. Ale później zaczęliśmy się buntować przeciwko większej sile: poczytalności. - Harry z rozbawieniem obserwował jak Syriusz i Remus wzdrygają się z każdym wypowiedzianym powodem.

- Zbuntowaliście się przeciwko majtkom? - zapytał Syriusz, skupiając na tym swoją uwagę.

- Zapomnij o majtkach, co masz na myśli mówiąc, że zbuntowaliście się przeciwko poczytalności? - zapytał Remus zanim Harry mógł odpowiedzieć Syriuszowi. Harry nadął wargi, bo bardzo chciał odpowiedzieć na pytanie Syriusza.

- Buntowanie się przeciwko majtkom jest szalone – zwrócił uwagę Syriusz.

- Pozwól odpowiedzieć Harry'emu – powiedział do Syriusza Remus.

- Ponieważ szaleństwo jest najlepszą bronią. Nie dostajemy szlabanów, b nikt nie wie jak zareagować. Szaleństwo wywołuje większe szaleństwo. - Harry zaczął mówić chaotycznie chcąc, żeby jego wujkowie zobaczyli żartobliwą stronę jego szaleństwa, ale mimo wszystko nadal zgadywali.

- Mój chrześniak jest szalony – stwierdził Syriusz. - Chyba ma ze mnie więcej niż myślałem, że będzie miał.

- W tym masz rację – westchnął Remus. - A co z tą pracą nauczyciela wysłanego przez Knota?

- Nie chcesz już uczyć młodych, podatnych na różne wpływy umysłów? - Harry wydął wargi na swojego ulubionego profesora.

- Ale zostały tylko egzaminy – krzyknął Remus myśląc, że to wszystko wyjaśnia.

- Mógłbyś szybko powtórzyć z nimi część praktyczną – poradził Harry. - Założę się, że uda mi się teraz zebrać ludzi.

- Czy jest aż tak źle? - zapytał Remus. On i Syriusz obserwowali jak Harry bawił się Galeonem i wpatrując się w niego z mocą, po czym odpowiedział na zadane pytanie.

- Przed operacją plastyczną; to taki urok, tylko mugolski i bardziej prawdziwy; Umbridge była ropuchą – wyjaśnił Harry widząc niezrozumienie na twarzy Syriusza. - Tak więc, jest aż tak źle. Ale, nie martwcie się, grupa uczniów spotka się z nami po kolacji w Wielkiej Sali.

- Wyjaśnij mi tylko jedno, dlaczego powiedziałeś, że Knot mnie wysłał? - powtórzył swoje pytanie Remus.

- Umbridge operuje innym językiem – ministerialnym w dialekcie knotowym – odpowiedział Harry. - Musisz wspomnieć Knota kilka razy, żeby jej mózg był w stanie to przetłumaczyć.

- No dobra, a teraz opowiedz mi o lepszych żartach, które zrobiliście z tą niepoczytalnością – powiedział Syriusz, podskakując na swoim miejscu.

- Albo o tym jak ci idą lekcje ze Snapem – zaproponował Remus. Syriusz wytknął mu język i potrząsnął głową do Harry'ego.

- Moje lekcje ze Snapem idą wyśmienicie – odpowiedział Remusowi Harry. - Dużo się nauczyłem od kiedy Snape przestał zjadać moje eliksiry.

- A co robiłeś? - zażądał odpowiedzi Remus z dziwnym wyrazem twarzy zastanawiając się, czego Snape uczy Harry'ego, że może brać to w takich ilościach. Nawet eliksiry na ból głowy można było przedawkować.

- Jego zwykłe myślowe pierdy – zbył Harry.

- I, dlaczego Snape przestał zjadać twoje eliksiry? - zapytał z wahaniem Syriusz.

- Kończyły się nam kociołki, a w dodatku chyba w końcu zauważył, że te, które zjadał, to były zwykłe cynowe kociołki, a nie żelazne. - Harry uśmiechnął się widząc szok w jaki wprawił Remusa i Syriusza.

- Snape zjadał też kociołki? - zapytał Remus, łącząc ze sobą wszystkie kropki.

- A znasz kogoś jeszcze, kto zjada kociołki? - Harry odwrócił się w stronę swojego chrzestnego. - Syriuszu, czy zjadłeś wszystkie kociołki Remusa?

- Co? Nie! - krzyknął Syriusz. Zmarszczył brwi i w powietrzu narysował kształt kociołka. - Z resztą, jak Snape go zjadł?

- Magia i łyżeczka cukru dla smaku – odpowiedział Harry.

- Wiecie co, chodźcie na kolację – zaproponował Remus. - Nie wydaje mi się, żebym był w stanie usłyszeć więcej.

- Ale ja chcę usłyszeć – wyjęczał Syriusz, ale pod naporem wzroku Remusa, grzecznie zamienił się w Łapę. Harry poprowadził ich do Sali, podczas gdy pozostała dwójka wysyłała mu zmartwione spojrzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top