Idealne patyki do dźgania

W przeciwieństwie do Umbridge, Snape nie przejmował się egzaminami piątoklasistów i nie zamierzał ich pilnować. Harry, jednak, był z tego powodu bardzo zadowolony. Obiecał Hermionie, że postara się skupić na egzaminach, co było trudne przez jego szaleństwo, żeby doprowadzić kogoś innego do szaleństwa. Nie przeszkodziło mu to w przekonaniu egzaminatorów, że Snape wysłał Envis E. Billa z zastępstwie. Wystarczyło, że przed egzaminem pogada z powietrzem. Profesor Bill brał udział w obu częściach, praktycznej i teoretycznej. Harry również upewnił się, że wysłał go do drzwi, żeby egzaminatorzy nie podejrzewali go o ściąganie. Hermiona by go zabiła, gdyby oblał egzamin z takiego powodu.

Biorąc wszystko pod uwagę, jego eliksir na części praktycznej wyszedł całkiem znośnie. Nie mając Snape'a dyszącego mu w kark było wielką pomocą, ale do tego Harry doszedł jeszcze przed egzaminami. Odkąd Harry zaczął swój Bunt, Snape nie mógł się zdecydować, czy za pomocą strachu zmusić Harry'ego do posłuszeństwa, czy trzymać się od niego z dala, żeby nie zarazić się szaleństwem. Harry nie był przekonany, że dostanie W, ale był na tyle pewny, że po skończonym egzaminie udał się na poszukiwanie nauczyciela.

W tym czasie Snape nadal prowadził swoje zajęcia, więc Harry usiadł pod ścianą i czekał. Szybko się znudził i zaczął transmutować małe kamyczki w statuy flamingów, które następnie układał w równym rządku. Na szczęście dla lochów, drzwi klasy niedługo potem się otworzyły i z nich wypłynęli uczniowie Hogwartu. Był to czwarty rok Puchonów i Krukonów co oznaczało, że Luna dołączy do niego na podłodze.

- Czy unikamy śledziono-koparek? - zapytała Luna, bawiąc się flamingami. - Używaliśmy dziś śledzion żab, więc spodziewam się, że będzie ich tu dużo.

- Czekam na Snape'a – odparł Harry.

- Tęskni za tobą – powiedziała Luna. - Zabrał mi dzisiaj dwadzieścia punktów.

- Brzmi, jakby za mną tęsknił – odparł Harry.

Drzwi do sali eliksirów ponownie się otworzyły i wyszła z nich postać profesora Snape'a, który na twarzy miał groźne spojrzenie.

- Co ty tu robisz, Potter?

- Siedzę na podłodze – powiedział Harry.

- Chowamy się przed śledziono-koparkami – powiedziała Luna. Wskazała dłonią na miejsce obok niej. - Może się pan do nas przyłączyć.

- Nie, nie dołączę do was. - Spojrzenie Snape'a jeszcze bardziej się pogłębiło. - Nie macie zajęć, na które musicie iść?

- O tej porze mam zwykle taśmę dla początkujących, ale dzisiaj nam ją odwołali – powiedział Harry. - Z jakiegoś powodu Dumbledore musiał uciec i nie może być nauczycielem.

- Dyrektor nie naucza żadnych klas, a już tym bardziej taśmy dla początkujących – powiedział Snape. Następnie zamknął i zakluczył drzwi zaklęciem.

- Miałem dzisiaj sumy z eliksirów – zaświergotał Harry, podnosząc się z ziemi. Zostawiając tym samym flamingi na podłodze. - I mogę przysiąc, że czułem pana oddech na karku. Zupełnie tak, jakby pan tam był.

- Skoro jesteś już po egzaminach z eliksirów, to co ty tu jeszcze robisz? - zapytał Snape.

- Jest pan pewien, że nie użył pan projekcji astralnej, żeby móc na nas szpiegować? - zapytał Harry.

- Dlaczego miałbym to robić? - zapytał Snape, unosząc z niedowierzaniem brew.

- Bo martwi się pan, że Neville będzie kolejnym Mistrzem eliksirów – powiedział Harry.

- Pan Longbottom jest w tym momencie szalony – zauważył Snape. - W przyszłym roku spodziewam się ujrzeć tylko jednego z was.

- Dlatego, że nie pozwalają mi na zmieniacz czasu – powiedział Harry.

- Co? - zapytał Snape.

- Nie chcą mi dać zmieniacza czasu, więc to oczywiste, że będę jedynym mną, który pojawi się na pana zajęciach – wyjaśnił Harry.

- Nie pana miałem na myśli, Potter – powiedział Snape. - Mówiłem o całej waszej grupce szalonych przyjaciół.

- Och, czyli miał pan na myśli Rona? - Harry pokiwał głową tak, jakby to był wszystkim znany fakt.

- Dlaczego pan Weasley miałby być u mnie na zajęciach na szóstym roku? - zapytał Snape.

- Dlatego, że spodziewa się pan, że będzie na nich Neville – odpowiedział Harry.

- Dlaczego nie pójdziecie pomęczyć wilkołaka zamiast mnie? - zaproponował Snape, nie mogąc tego dłużej znieść. Wyglądał jakby lada moment miałby dostać migreny.

- Bo dźganie wilkołaka podczas pełni księżyca nie jest dobrym pomysłem – odpowiedział Harry.

- Nie ma pełni księżyca, Potter, więc czemu nie spróbujesz? - zadrwił z nich Snape, zanim zamaszyście udał się w dół korytarza. Podczas rozmowy jego szata wydłużyła się i ciągnęła się za nim po podłodze.

- Ciekawe, czy się potknie – zastanowiła się Luna.

- Chodźmy podźgać Remusa patykami – powiedział po chwili Harry.

- Idziemy po resztę? - zaproponowała Luna.

- Potrzebujemy patyków – zgodził się Harry.

Dwójka przyjaciół udała się nad jezioro, żeby znaleźć idealne patyki. Ich grupa już odpoczywała nad jeziorem i niektórzy unieśli głowy, słysząc zbliżających się Lunę i Harry'ego.

- Potter, gdzie zniknąłeś? - zapytała Pansy.

- Zobaczyć Snape'a – odpowiedział Harry.

- Snape tęsknił za Harrym – powiedziała Luna. - To było widać na naszych zajęciach z eliksirów.

- Spodziewa się ciebie za rok, Ron – powiedział Harry.

- Ale ja nie chcę więcej eliksirów – jęknął Ron.

- Nie martw się. To i tak tylko przykrywka, żeby Snape nie przeszkodził Neville'owi w zostaniu mistrzem eliksirów.

- Mistrzem eliksirów? - zapiszczał Neville.

- Stary, Neville i eliksiry to nie jest dobre połączenie – przypomniał Harry'emu Ron.

- To Snape każe wam tak myśleć – powiedział Harry, klepiąc Neville'a po ramieniu. - Uda ci się, Neville. Wierzę w ciebie.

- Jest szaleństwo i jest szaleństwo – powiedział Draco, przerywając ciszę.

- Towarzystwo Ślizgonów przywróciło twój ostry język – odparł Harry.

- Muszę go mieć – powiedział Draco. - Poza tym, Snape zaczął sprawdzać moje jedzenie. Muszę trochę dostosować moje zachowanie.

- Nadal piszemy nasze sumy, więc powinniśmy być sirious – powiedziała Hermiona, która już przygotowywała się do następnego egzaminu.

- Pójdę po eliksir wielosokowy – zaproponował Harry.

- Nie miałam tego na myśli dosłownie – odparła Hermiona.

- Więc, jeśli Weasley nie chce iść na eliksiry za rok, to kto pójdzie? - zapytała Pansy. - Neville?

- Na Merlina, mam nadzieję, że nie – powiedział Neville.

- Niee, w zamian wyślemy Hermionę – odparł Harry.

- Ale ona i tak będzie na tych zajęciach – powiedziała Tracey.

- Nie możesz tego wiedzieć – zaprotestowała Hermiona.

- Wiemy, że dostaniesz W, Hermiono – odparł Ron.

- Widzisz, wszystko układa się w jedną całość. - Harry zaczął swoje wyjaśnienia. - Snape skupi się na złu, którym jest Hermiona i zupełnie zapomni o Neville'u.

- Dlaczego profesor Snape miałby uważać na Neville'a, skoro on i tak nie pójdzie na jego zajęcia? - zapytała Pansy.

- Ponieważ Neville, w wolnym czasie, będzie namiętnie uczył się eliksirów i nauczy się więcej niż kiedykolwiek – odpowiedział Harry. - Widzicie, Snape od początku wiedział, że Neville jest zagrożeniem dla tytułu najmłodszego mistrza eiksirów.

- Jesteś niemożliwy – powiedziała Harry'emu Hermiona.

- Ależ dziękuję – odparł Harry.

- Znalazłam! - krzyknęła Luna.

- Co znalazłaś? - zapytał leniwie Ron.

- Idealne patyki – odpowiedziała Luna.

- Idealne patyki do czego? - zapytał Ron.

- Idealne patyki do dźgania profesora Lupina – odpowiedziała Luna, podając Harry'emu jeden z nich.

- Dlaczego chcecie dźgać profesora Lupina? - zapytał Ron.

- Snape nam kazał – odpowiedział Harry.

- Harry, nie możecie dźgać profesora Lupina – powiedziała Hermiona.

- Dlaczego nie? - zapytał Harry.

- Bo to nie jest miłe – skarciła ich Hermiona.

- Okej, Luna, chodźmy być niemili dla Remusa – powiedział Harry.

- Harry – powiedziała Hermiona ostrzegawczym tonem.

- Okej, ja i Luna idziemy z naszymi patykami zobaczyć Remusa – powiedział Harry. - Nie oznacza to, że będziemy go nimi dźgać.

- Ale pewnie tak się stanie – powiedziała Luna.

Harry spojrzał na Hermionę, a następnie na Lunę.

- Biegnij! - Posiadacze patyków pobiegli w stronę zamku, pozostali tylko patrzyli się w ich kierunku.

- Nie pójdziesz za nimi? - zapytała Pansy.

- Remus da sobie radę z Harrym – powiedziała Hermiona, wracając do swojej książki. - Chcę skończyć ten rozdział jeszcze przed kolacją.

- Myślicie, że mogę zostać mistrzem eliksirów? - zapytał Neville.

Pansy zmierzyła wzrokiem Gryfona, który miał rekord w ilości wypadków spowodowanych eliksirami i wzruszyła ramionami.

- Dlaczego nie?

Harry i Luna zaatakowali Remusa na głównym korytarzu, dźgając go w plecy. Remus zamarł, ale odwrócił się przy kolejnym dźgnięciu. Następnie zamrugał zdezorientowany, dając tym samy czas na dźgnięcie go w klatkę i ramię.

- Co wy robicie? - zapytał Remus.

- Dźgamy cię idealnymi patykami do dźgania – odpowiedział Harry, nie przerywając dźgania.

- Dlaczego dźgacie mnie idealnymi patykami do dźgania? - zapytał Remus.

- Hermiona powiedziała, że jesteśmy niemili – powiedział Harry.

- Pokłóciliście się? - zapytał Remus, zastanawiając się, jak dźganie patykami miałoby im pomóc.

- Nie, ona myśli, że dźganie cie idealnymi patykami do dźgania nie jest miłe – odpowiedział Harry.

- I chyba ma rację – zadumał się Remus. Ucieszył się, że Harry nie kłóci się ze swoimi przyjaciółmi, ale był ciekawy dlaczego dwójka jego uczniów go dźgała.

- Szzz – skarcił go Harry, dźgając Remusa. - To wcale nie jest takie proste, jak się wydaje.

- Widzę – powiedział Remus. Luna miała wypisane na twarzy skupienie. A było to coś, co widział tylko raz – i to podczas pisania wypracowania o skończonych niezwykłościach. Harry za to miał wypisaną koncentrację i wystający czubek języka.

Nie wiedząc czemu, Remus stał nieruchomo i pozwalał się dźgać swoim uczniom. Ale z drugiej strony, nie dźgali za mocno i z fascynacją przyglądał się ich twarzom, które pełne były koncentracji.

Z oddali można było usłyszeć głosy dochodzące zza otwierających się drzwi wielkiej sali. Egzaminatorzy, razem z Umbridge, wyszli z sali, jednak nie przeszkodziło to Harry'emu i Lunie w dalszym dźganiu profesora.

- Co oni robią? - zapytała pani Marchbanks, która razem z pozostałymi przyglądała się przedstawieniu.

Remusa przeszedł dreszcz, słysząc głos swojej byłej egzaminatorki. Zwłaszcza, gdy przypomniał sobie jak zaraz po egzaminie z wróżbiarstwa, Syriusz i James zamienili jego włosy na fioletowy kolor.

- Dźgają mnie idealnymi patykami do dźgania.

- Czy może mi pani powiedzieć, dlaczego dwoje uczniów dźga swojego nauczyciela obrony? - zapytała się pani Marchbanks, odwracając się do Umbridge.

- Widzi pani, pan Potter ostatnio nie czuje się najlepiej – powiedziała Umbridge. - Staramy się to ukryć przed wszystkimi, ale on powinien pójść do świętego Munga.

- Podczas egzaminów zachowywał się niezwykle poprawnie. I jak dotąd, jego prace są lepsze niż bardzo dobre – powiedział profesor Tofty.

- Panie Potter, czy przestanie pan torturować swojego profesora? - powiedziała pani Marchbanks.

- Nie mogę – odpowiedział Harry, po raz kolejny dźgając Remusa swoim idealnym patykiem do dźgania.

- A dlaczego to nie? - zapytała pani Marchbanks.

- Ponieważ profesor Snape nam kazał to zrobić – powiedział Harry. - A on jest naszym panem i władcą.

Słysząc to, Remus zakrztusił się. Harry zaczął się zastanawiać, czy to ze śmiechu, czy z przerażenia.

- Profesor Snape powiedział wam żebyście dźgali swojego nauczyciela patykami? - zapytała pani Marchbanks.

- Tak – odparł Harry.

- Ponieważ jest waszym panem i władcą? - kontynuowała pani Marchbanks.

- Profesor Umbridge pozbyła się większości półbogów – powiedział Harry.

- Profesor Snape nie jest bogiem, panie Potter, a nawet gdyby był, to przewyższam go rangą – powiedziała pani Marchbanks. - Przestaniesz więc dźgać swojego nauczyciela?

- A mogę zatrzymać patyk? - zapytał Harry, przerywając dźganie w połowie. - Bo to naprawdę jest idealny patyk do dźgania.

- Dobrze, możesz zatrzymać swój patyk – powiedziała pani Marchbanks.

- W porządku – powiedział Harry i odsunął się od Remusa.

Luna nadal dźgała Remusa.

- Panienko, dlaczego nadal dźgasz swojego nauczyciela? - zapytała pani Marchbanks, zauważając, że Luna nie zaprzestała swojej czynności. - Powiedziałam ci, żebyś przestała.

- Powiedziała pani Harry'emu, żeby przestał – odparła Luna.

- Dobrze, więc czy przestaniesz dźgać profesora, panienko? - Pani Marchbanks urwała zdanie, czekając na odpowiedź Luny.

- Profesor Umbridge powinna znać moje imię – powiedziała Luna, wpatrując się w sufit.

- Po prostu powiedz im swoje imię – powiedziała Lunie Umbridge.

- Dumbledore zwracał się do wszystkich po imieniu – powiedział Harry, po czym westchnął i wzruszył ramionami. - Luna, chodź, zobaczymy się z wielką kałamarnicą.

- Możemy pokazać jej nasze idealne patyki do dźgania – powiedziała Luna, zaprzestając dźgania Remusa.

- Jaką szkołę pani tu prowadzi? - zapytała pani Marchbanks, kierując pytanie w stronę Umbridge. - Dumbledore nigdy nie miał problemów z brakiem szacunku.

Odpowiedź Umbridge nie dotarła do uszy Gryfona i Krukonki, którzy wrócili do swoich przyjaciół nad jeziorem.

- Poszliście dźgać profesora Lupina, prawda? - zapytała Hermiona, nie odrywając wzroku od książki.

- Nom, polubił to – odparł Hrry.

- Profesor Lupin powiedział, że lubi być dźgany patykiem? - zapytał Ron.

- Nie powstrzymał nas – powiedział Harry, wzruszając ramionami.

- Kto was powstrzymał? - zapytała Pansy.

- Egzaminatorzy – odpowiedział Harry. Następnie z nieśmiałym uśmiechem podrapał się po karku. - Wydaje mi się, że uruchamiamy z powrotem Bunt.

- Bunt? - zapytała Pansy, przypominając tym samym, że nie są sami.

- To taka grupa charytatywna – powiedział Harry. - Organizacja non profit.

- Nazwana Buntem? - zapytała Pansy, unosząc brew. - A naprawdę?

- To jest taka organizacja charytatywna, ale złożona z uczniów – wyjaśnił Harry. - Jej celem jest doprowadzenie Snape'a i Umbridge do szaleństwa.

- To dlatego przez większość czasu zachowujesz się jak szaleniec? - zapytała Pansy.

- Kto wie? - Harry wzruszył ramionami.

- Harry, obiecałeś, że się powstrzymasz podczas sumów – powiedziała Hermiona, odkładając książkę.

- I kiedy zaczęliśmy ufać Ślizgonom? - zapytał Ron.

- Dopiero to zauważyłeś? - zapytał Harry, rozbawiony ich reakcją. - Pansy przekonała cię, żebyś założył sukienkę i to dzięki niej zaprosiłeś Hermionę na randkę.

- Kurczę. - Ron potrząsnął głową, nie wierząc jak to wszystko daleko zaszło. - Ale poważnie, jak to się stało?

- Nie rozmawialiśmy z Ślizgonami tylko ze względu na rywalizację międzydomową i dlatego, że Malfoy jest rozpuszczonym bachorem – zauważyła Hermiona.

- Ale to nadal Ślizgoni. - Ron wyrzucił ręce do góry.

- W tej wojnie musimy użyć wszystkich dostępnych na środków, żeby móc ją wygrać – poinformował Rona Harry.

- Najpierw to była organizacja dobroczynna, a teraz wojna? - wymamrotała Pansy do reszty grupy.

- A skoro mówimy już o wojnie – powiedziała Hermiona. - Dlaczego nie skupiamy się na sumach?

- Spokojnie, Hermiono – powiedział Harry, odsuwając się na bezpieczną odległość. - Ja tylko chcę, żeby egzaminatorzy zobaczyli, jak Umbridge prowadzi tę szkołę.

- Prowadzi ją żelazną ręką, która nie ma autorytetu – odparł Hermiona. - Ale na każdą godzinę, którą poświęcisz swojej małej wojnie, masz się uczyć dwie.

- Założę się, że mógłbym zawładnąć nad szkołą – zadumał się Harry.

- Co ci do głowy przyszło? - zapytała Hermiona z podniesioną brwią.

- Nazwałaś to małą wojną i masz rację. To jest mała wojna. Gdyby to miałaby być duża wojna, musiałbym oprowadzić do szaleństwa więcej niż dwoje profesorów – powiedział Harry.

- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - zapytała Pansy. - Dziwnie zachowywałeś się tylko na zajęciach z eliksirów i obrony, mimo że mogłeś to robić u innych profesorów.

- Hermiona by mnie zabiła, gdyby nauczyciele nie mogli przeze mnie uczyć – odpowiedział Harry.

- A nie martwiłeś się, co zrobi Umbridge? - zapytała Pansy.

- To była Umbridge. Poza tym, jej umiejętności nauczycielskie znacznie się dzięki mnie polepszyły – odpowiedział Harry.

- Przestała dawać szlabany tym, którzy podnieśli rękę – przyznała Pansy. - Ale co z profesorem Snapem?

- Jego umiejętności niestety się pogorszyły – zauważył Harry. Następnie wzruszył ramionami. - Ale i tak, on nie był dobrym nauczycielem.

- Bo byłeś Gryfonem – powiedziała Pansy.

- I Potterem – powiedział Harry, kiwając głową. - Ale czy z wyjątkiem punktów, dał wam cokolwiek innego?

- Może i masz rację – przyznała Pansy po chwili zastanowienia. - Ale on nadal jest naszym opiekunem domu i jest w tym dobry.

- Dzięki, że mi przypomniałaś. Musimy sobie zrobić pidżama party – powiedział Harry.

- Chcesz umrzeć? - zapytała Pansy.

- Troszkę, inaczej nigdy nie wymyśliłbym Buntu – powiedział Harry. - Myślałem, że jak tylko będzie w stanie uznać, że to ja jestem sprawcą, to mnie wywali. Najwidoczniej za bardzo ją wytrąciłem z równowagi.

- Wiesz co, brzmisz prawie normalnie – powiedziała Pansy.

- Ale fakt, że się zakułem w kajdany przeczy temu twierdzeniu – odparł Harry, unosząc ręce.

Jego ręce były zakute w kajdany, a łańcuch je łączący był na tyle długi, żeby nie utrudniać ruchów. Harry podał drugi łańcuch, prostopadły do pierwszego, Draco.

- Za karę za dźganie Remusa, Umbridge uczyniła mnie twoim niewolnikiem.

- Mi się udało uniknąć kary, bo Umbridge nadal nie pamięta mojego imienia – wiwatowała Luna. - Ale Pansy i ja możemy być przyjaciółkami.

- Dobrowolnie oddajesz się w ręce Ślizgonów, jesteś szalony – wymamrotała Pansy.

- Tym samym mogę spać u was i Draco będzie musiał mnie ochronić – powiedział radośnie Harry.

- Chodź na kolację, niewolniku – powiedział Draco, wstając i szybkim ruchem szarpnął za łańcuch. - Jestem głodny.

- Tak, panie – powiedział Harry.

Cała grupa, z Draco i Harrym na czele, wróciła do zamku. Przez całą drogę przyciągali wiele spojrzeń, które zostały zignorowane.

- Co tu się dzieje? - zapytała pani Marchbanks, widząc ich wychodzących z korytarza prowadzącego do lochów. - Co tym razem chodzi panu po głowie, panie Potter?

- Umbridge dała mnie paniczowi Malfoy'owi za karę za dźganie profesora idealnym patykiem do dźgania – powiedział Harry.

- Panie Malfoy? - zapytała pani Marchbanks, odwracając się do Draco.

- Osobiście uważam, że to jest dziwne – powiedział Draco. - Ale nikt się nie kłóci z profesor Umbridge.

- Wiedząc to, przewyższam rangą profesor Umbridge – powiedziała pani Marchbanks. Następnie stuknęła różdżką kajdany, które rozpłynęły się w powietrzu. - Niech twoją karą będzie spędzenie reszty wieczoru na nauce do następnego egzaminu, opieki nad magicznymi stworzeniami, prawda?

- Tak jest – powiedział Harry, wysyłając jej uśmiech pełen niewinności.

- Unikaj profesor Umbridge. Muszę szybko zafiukać – powiedziała pani Marchbanks. Zmieniła kierunek i zamiast wejść do wielkiej sali, wróciła do swojego gabinetu.

- Twój plan działa? - zapytała zdziwiona Hermiona, wpatrując się w plecy oddalającej się egzaminatorki.

- Kto by pomyślał? - zgodziła się Pansy.

- A oto, proszę państwa, jest siła Buntu – powiedział Harry, prowadząc ich do wielkiej sali. Jego porywczy plan zadziałał idealnie, ale też obrócił się trochę przeciwko niemu. Hermiona zmusiła go do odbycia kary, a Ślizgoni nie pozwalali Harry'emu na nocowanie w ich pokoju wspólnym. Ale ziemia pod stopami Umbridge zaczęła się osuwać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top