Cygańska Sala

- Jak myślicie, co powinniśmy dzisiaj zrobić? – zapytał Harry podczas wtorkowego śniadania.

- Czytanie z kart Tarota? – zasugerowała Hermiona.

- Ale myślałem, że nie cierpisz wróżbiarstwa! I jak ich to zdenerwuje? – zapytał Ron, wpatrując się w Hermionę.

- Nie cierpię sposobu nauczania tej oszustki i nie wierzę w te brednie – powiedziała Hermiona – ale dostałam tę talię kart od mojej cioci, a wkurzyć ich może widok tylu dzieci mających ubaw.

- Zgadzam się. Zaczniemy podczas obiadu – powiedział Harry.

- Dlaczego masz je tu, w Hogwarcie? – zapytał Ron Hermionę.

- Są ładne. – Hermiona wzruszyła ramionami. – Miło jest na nie popatrzeć.

Hermiona zabrała karty ze swojego dormitorium, podczas gdy dwaj chłopcy oczekiwali na przerwę obiadową na zajęciach wróżbiarstwa.

Po zjedzeniu kilku kanapek Harry wstał przyciągając uwagę zebranych w Wielkiej Sali.

Wszyscy oczekiwali czegoś śmiesznego i nie zawiedli się.

- Witamy w Cygańskiej Sali Przepowiadania Przyszłości! Ustawcie się w kolejce do Hermiony Granger, która odczyta wam przyszłość z fusów herbaty! Czytanie z szklanej kuli z Ronem Weasleyem i czytanie z kart Tarota ze mną, Harrym Potterem! – krzyknął Harry, przyjmując od Hermiony .

- Jeśli nie otrzymacie wizji swojej przyszłości przed lekcjami, nie martwcie się, będziemy kontynuować po lekcjach! – zawołała Hermiona, zaczynając nalewać herbatę do filiżanek.

Harry podszedł do stołu Hufflepuffu, usiadł i zaczął tasować karty.

- Jesteś zainteresowana wróżbą? – zapytał Harry dziewczynę siedzącą naprzeciwko niego.

- Jasne, ty jesteś Harry Potter, ja Meg Jones – odparła dziewczyna.

- Miło mi poznać – powiedział Harry, rozrzucając karty.

- Ciebie też – powiedziała Meg, przyglądając się mu.

Gdy wszystkie karty zostały rozrzucone, Harry zebrał je ponownie.

- No dobra, teraz przetnij talię i daj mi stos – zarządził Harry.

Meg żartobliwym gestem wzięła do ręki nóż, po czym oddzieliła od stosu dwie trzecie. Następnie pozostałą część wręczyła Harry'emu, który położył ją na większym stosie kart. Zrobiwszy to, Harry rozłożył karty na kształt łuku.

- Weź trzy karty skąd tylko chcesz – poinstruował ją Harry.

Meg wzięła dwie karty z jednej strony łuku, a jedną z drugiej.

Harry zebrał pozostałe karty, a wybrane ustawił jedna koło drugiej.

- Ta karta przedstawia twoją przeszłość – powiedział Harry, obracając kartę, która znajdowała się po jego lewej stronie – i jest to numer osiemnasty, Pani Urodzaju.

Harry przerzucał strony ksiązki dopóki nie znalazł strony, która wyjaśniała znaczenie karty.

- No i? – zapytała Meg, gdy przeczytanie strony zajęło Harry'emu dłużej niż dziesięć sekund.

- Nadszedł czas, aby zaakceptować zmiany i ruszyć dalej. - Harry przeczytał z książki. – Przeżyłaś dużą zmianę w swoim życiu, zmiana poglądów, czy nastawienia wobec problemu z przeszłości.

- To było dobrze przełożone – powiedziała Meg.

- Dalej, twoja teraźniejszość, numer sześćdziesiąt dwa, Uwodziciel – powiedział Harry, a po obróceniu środkowej karty znalazł odpowiednią stronę i przeczytał na głos. – To nie czas na podejmowanie decyzji pod wpływem pożądania. Ostatnio ktoś zaproponował ci wybór, ale ty nie jesteś w stanie zdecydować. Lepiej poświęć trochę więcej czasu na rozważenie tego.

- Okej – odpowiedziała Meg.

- Twoja przyszłość, numer dwadzieścia, Mroczna Pani. Możemy osiągnąć królestwo Mrocznej Pani poprzez cierpienie. - Harry przeczytał definicję ostatniej karty. – W przyszłości powinnaś mieć dzień dla siebie i poświęcić część tego dnia na wróżenie ze szklanej kuli, wtedy najprawdopodobniej będziesz miała bardziej wyraźny obraz przyszłości.

- To było świetne, jesteś w tym naprawdę dobry. Większość z tych rzeczy to prawda. – Meg uśmiechnęła się.

- Proszę bardzo – odparł Harry.

- Umbridge na dziewiątej – ostrzegła go Meg.

- Muahahaha! – Harry uśmiechnął się i wstał.

- Panie Potter, co to wszystko ma znaczyć? – zażądała odpowiedzi Umbridge.

- Cygańska Sala Przepowiadania Przyszłości, chciałaby pani, abym powróżył pani z kart Tarota? – zapytał Harry.

- Nie, żądam, abyście zaprzestali tych głupot – odparła Umbridge.

- Nie chce pani, abyśmy to robili w Wielkiej Sali? – zapytał Harry.

- Nie, nie chcę – odpowiedziała Umbridge.

- Jeśli wyjdziemy, czy obiecuje pani zostawić nas w spokoju na cały dzień? – zapytał Harry.

- Tak – brzmiała odpowiedź.

- Więc niech pani obieca, nie, mam lepszy pomysł, przysięga małego paluszka! – wykrzyknął Harry, wyrzucając swoją pięść w powietrze.

- Przysięga małego paluszka? – zapytała Umbridge.

- No, trzeba potrząsnąć małymi palcami, wtedy trzeba dotrzymać obietnicy. Przysięga? – powiedział Harry, wyciągając w jej stronę zakrzywiony mały palec.

Umbridge wyciągnęła swój mały palec i Harry zahaczył o niego własnym. Potrząsał nimi przez minutę po czym puścił.

- No dobrze, a teraz wynocha – powiedziała Umbridge.

- Hej wszyscy! – wrzasnął Harry. – Przenosimy się do Głównego Korytarza!

- Dlaczego? – zapytał Krukon, który znajdował się blisko.

- Nie wiesz? My, cyganie, jesteśmy nomadami! – powiedział Harry, po czym wyszedł z Wielkiej Sali, a za nim podążyła większość osób.

Popołudnie, nie licząc lekcji, spędzili na Głównym Korytarzu, przepowiadając przyszłość uczniom i nauczycielom. Z powodzeniem zdenerwowali również Umbridge, która próbowała ich powstrzymać.

Następnego dnia czekali aż do momentu zakończenia lekcji, aby uderzyć w Umbridge.

Okazja nadeszła, gdy Umbridge siedziała w swoim biurze. Przez szparę pod drzwiami włożyli kopertę z zaklęciem rozmnażającym.

- Raz, dwa, trzy. – Harry zaczął liczyć.

Dopiero, gdy doszedł do dziewięciuset czterdziestu trzech, Umbridge zauważyła koperty.

- Lepiej, żeby to nie były te notki – warknęła Umbridge, otwierając jedną.

W tym czasie koperty nadal się rozmnażały.

- Zastanawiam się, czy będzie podekscytowana – wymamrotał Harry, gdy Umbridge rozkładała ciężki pergamin.

- Hogwart Szkoła Magii i Czarodziejstwa, Dyrektorem jest Dumbledore? Ale przecież to ja nim jestem – powiedziała Umbridge czytając list. – Szanowna Panno Umbridge. Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart!

W trakcie czytania listu, koperty znalazły się na poziomie biurka, a trio próbowało uciszyć swoje chichotanie.

- Trzeba wezwać Filcha, żeby to posprzątał – powiedziała Umbridge wstając.

Koperty sięgały już do jej karku i ich ilość nadal się powiększała.

Harry, Hermiona i Ron przenieśli się do sali naprzeciwko jej gabinetu, aby dalej niepostrzeżenie obserwować rozwój wydarzeń.

Pół godziny zajęło Umbridge wydostanie się z własnego biura, przy okazji wyrzucając listy na korytarz.

Pobiegła korytarzem, krzycząc o atakujących kopertach.

- Atakujące koperty, naprawdę – westchnęła Hermiona.

- Właśnie, ona jest szalona – odparł Ron.

- Sprawmy, żeby wyglądała na jeszcze bardziej szaloną – powiedział Harry, z rodzącym się pomysłem w jego głowie.

- Jak? – zapytał Ron.

- Pozbądźmy się tych kopert – odpowiedział Harry.

Hermiona zachichotała, zatrzymując zaklęcie rozmnażania.

- Przenieśmy je do pokoju po drugiej stronie korytarza. Tam je spalimy – zasugerowała.

- Wingardium Leviosa! – powiedział Harry, lewitując duży stos kopert.

Widząc Harry'ego przenoszącego koperty nad jego głową, Ron schylił się.

- Następnym razem daj mi się przynajmniej odsunąć – powiedział Ron, usuwając się z drogi.

Harry z Ronem, który dołączył do niego chwilę później, pokierowali drugi stos do innego pomieszczenia.

Hermiona wróciła do pokoju i zaczęła spalać koperty.

Gdy Umbridge wróciła z Filchem, McGonagall i Snapem, jej biuro nie zawierało żadnych śladów listów informujących o przyjęciu.

- Nie wiedzę tu żadnych atakujących listów – powiedziała McGonagall, rozglądając się wokół.

- Ale one tu były! Setki listów! – wykrzyknęła Umbridge.

- Piłaś coś? – zapytała McGonagall.

- Nie! – odparła Umbridge.

McGonagall i Snape odeszli nieprzekonani parę minut później.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top