Rozdział 7

Kwatera Główna Zakonu Feniksa

-Aaale co?- o to słowa jakże poważnego Ronalda Wesleya, który stał z taką samą miną jak wszyscy koło niego, łącznie z Severusem Snapem. Wszyscy oprócz Dumbledorea, który wyglądał przez moment na wściekłego, ale zaraz się opanował.

-Profesorze Dumbledore, czy może mi pan to wytłumaczyć?- po raz kolejny Snape zaskoczył wszystkie obecne osoby.

-No właśnie profesorze, wie pan o co może chodzić?- odezwała się Hermiona

- Niestety nie, liczyłem, że któreś z was będzie mi to w stanie wytłumaczyć.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po długiej chwili ciszy, gdy już chyba zamierzał coś powiedzieć ze schodów zbiegli jak szaleni bliźniacy Weasley z wystającymi z walizek fragmentami ubrań i ich eksperymentalnymi produktami wypadającymi z kieszeni.

-Zegnaj szanowny domku i stworku- z ust Freda i -Kirsley, stary dziadzie zaczekaj na mnie- od Georga, było jedynymi słowami które od nich usłyszeli. Następnie dwoje rudzielców  wybiegło z domu i, tak jak osoby przed nimi, rozpłynęło się w cieniu. Zaraz po nich na ganek wybiegła pani Weasley i zaczęła krzyczeć- Georg, Fred wracać mi tu! Tłumaczcie się! Jak tylko wrócicie, to wszystko wyśpiewacie!

-Spokojnie pani Weasley, nie wiemy o co tu chodzi, ale się dowiemy i sprowadzimy pani dzieci do domu- uspokajał ją Drops

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Bliźniacy

-Wiesz Fred?

-Wiem George

-To chyba nasz najlepszy żart

-A wtedy, co na urodziny Devila zaczarowaliśmy jego tort żeby tańczył?

-A więc to byliście wy!- odezwał się gdzieś za nimi głos- Wiedziałem, a nikt nie chciał mnie słuchać

-Devil?- zapytali unisono- Co ty tu robisz? Nie wiesz, że Angel do ciebie idzie? A ty tu...

- Wiem, zostawiłem mu świstoklik, a teraz aportujmy się nad morze, tam będzie... mam nadzieję

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ciemny pokój bez żywej duszy.

-Devil? Jesteś tu?

Brak odpowiedz

-Lumos- mruknął Harry. Najpierw z cienia wyłoniła się szafa, a obok tylko biurko. Na blacie leżał pergamin, a na nim pióro, nic więcej.

Angel podszedł do kartki z nadzieją na wyjaśnienia, niestety płonną, bo na niej nic nie było. Dopiero gdy podniósł pióro coś się stało. Poczuł mrowienie magii, zdołał tylko pomyśleć, żę to świstoklik  i już go nie było.

________________________________________________________________________________________

tylko tyle mogę aktualnie wstawić, mam więcej, może jutro dodam

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top