Rozdział 4
-Angel, stary brachu, dobrze cie widzieć. No ale już się tak nie gotuj, sam przecież powiedziałeś, że jakby coś się działo, to mamy się z tobą kontaktować i że będziesz na Grimmauld Place. Więc już od dobrej godziny wywrzaskuje różne zakony, bo nie pamiętałem jak się ten twój nazywa, tak szczerze to nadal nie wiem, bo po wywrzaśnięciu zakonu pełnego rudych, ten przerośnięty nietoperz wyskoczył zza krzaka i chyba się zdziwił, że wiem kim jest, bo jak mu powiedziałem, żeby mnie do ciebie zabrał, to wprowadził mnie do środka i.. - Jego słowotok przerwał Harry kładąc mu na ustach rękę i zadając już w miarę normalnym tonem kolejne pytanie, a mianowicie- Co mu powiedziałeś i co za zaklęcia na nim użyłeś, żebym mógł go odczarować, bo nadal stoi cicho w kącie?
Kirsley chyba lubił igrać z ogniem, bo powiedział- Co do słów, to powiedziałem tylko: Severus Snape, tak? A z resztą nie ważne, stoję tu już mnóstwo czasu, a czego jak czego, ale jego to akurat nie mam za dużo, więc zaprowadź mnie wreszcie do tego waszego, no tego. Cholera jak on ma na nazwisko? A już wiem, Pottera. Co za idiotyczne nazwisko, nadal nie wiem, czemu on nadal wszystkim mówi, żeby tak do niego mówili, ja zdecydowanie wolę Evans
- a co do tego zaklęcia..- Zaczął Potter coraz zimniejszym tonem
- Zaklęcie? Ja żadnego na nim nie użyłem- zaczął, ale widząc minę jego rozmówcy nr. 1, czyli mów, albo w ciągu najbliższych 3 minut będziesz martwy dokończył- No dobra. Sargrosso*
- I pięknie, czy nie mogłeś tak od razu? A hasło i jak je trzeba wypowiedzieć?-Szybko dodał Harry
-Zgaduj?
-Kirsley... kończy mi się cierpliwość...
-okej. Hasło to płonących kuraków, wypowiedziane przez ciebie
- Dziękuję. Profesorze Snape?- Powiedział, a gdy Severus odwrócił się do źródła głosu powiedział- Zakon płonących kuraków- a następnie delikatnie uśmiechnął się na widok jego zdezorientowania.
Severus
Nagle poczułem się, jakbym obudził się z przydługiego snu. Rozejrzałem się i zobaczyłem Pottera i tego idiotę, który wrzeszczał różne rzeczy, takie jak zakon z nietoperzem z lochów, na środku ulicy, a za nimi fragment Zakonu, który wyglądał jakby się czegoś bał. Co tu się dzieje?. Ostatnie co pamiętam, że podszedłem do tego chłopaka, a po tym już nic . Co on ze mną zrobił i co tu tak właściwie robi?
x x x x x x x x x
Ok. ten rozdział miałam napisany już jakiś czas, ale skończył mi się internet i musiałam poczekać na weekend i możliwość dostania się do komputera mamy, więc..
Sargosso- Zaklęcie ala Imperio, tyle że legalne i osoba reaguje na polecenia wszystkich dookoła, aż do wymuwienia ustawionego hasła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top