SAD END
Louis po prostu nie wytrzymywał wszechobecnego smutku, jakim otaczało go życie. Codziennie budził się z mniemaniem, że jego żywot nie ma sensu, nikt go nie zechcę, a rodzice są psycholami, którzy koniecznie chcą mieć wnuki.
- Louis! - woła jego matka z dołu.
Chłopak przeciera spuchnięte oczy, ostatni raz patrząc na swój pokój.
Louis przestał komunikować się z Kirsten, jak i z Zayn'em i Niall'em. Nie chciał im mówić, jaki zawód go spotkał. Wyśmialiby go. Wiedział to.
Wziąwszy walizkę, ruszył do samochodu swoich rodziców. Jechali w ciszy, zakłócanej przez deszcz, który głucho stukał o obramowania szyb. Kiedy w końcu dotarli na miejsce Louis, rozejrzał się. Raymond, stare miasto na poboczu Wielkiej Brytanii. Tutaj miało wszystko zacząć się od nowa.
8 lat później
- I tak właśnie oto, nasz syn z powrotem stał się hetero! - wszyscy przy stole śmiali się w niebo głosy, oprócz Louis'a, który siedział przy swojej ciężarnej żonie, słuchając jak jego matka dumna jest z niego, i ze swojego przyszłego wnuka, bądź wnuczki.
- Kto chcę deser? - zapytał ojciec, wstając i kierując się do kuchni.
Szatyn siedział wpatrując się w niejaką Alice. Była ładna, ale dla Louis'a nie była miłością. Była jedynie zadowoleniem rodziny, niczym więcej. Na dodatek szatyn wiedział, że to nie jego dziecko. Raz w życiu się z nią przespał, z pełnym zabezpieczeniem, a poza tym to było dawno od wykrycia ciąży. Nie chciał martwić swoich rodziców, ale wiedział, że żona go zdradza. Kto inny by tego nie robił, widząc, że jej własny mąż bardziej interesuję się jej przyjacielem niż nią?
- Hej, Lou – do salonu weszła dosyć pyzata, odrobinę wyższa brunetka. Louis zmarszczył brwi – To ja Kirsten nie pamiętasz?
Chłopak kipiał ze złości. Chciał ją zabić. To ona doprowadziła do jego załamania. To ona zniszczyła mu życie. Bez wahania rzucił się na nią, dusząc dziewczynę na oczach całej rodziny.
***
- Panie Tomlinson, niech mi Pan opowie o swoich problemach – psycholog maczał łyżeczkę w herbacie, co denerwowało Louis'a.
- Nie.
Psycholog Dawkins westchnął.
- Kim jest Harry? - zapytał nagle, co wyrwało młodszego z kontekstu – Dusiłeś tę dziewczynę, mówiąc, że Harry jest prawdziwy, że Harry istnieje.
Chłopak zagryzł wargę. Nie panował nad tym co mówi i robi.
- Bo jest – odpowiedział – Ale ja nie mogę go znaleźć.
-----
Criii, nie umiem pisać ;-; Crii, idę się zabić. Ma ktoś poduszkę, żeby mnie udusić? xD
Soooł, to jest chujnia na resorach ale cóż xD
I jeszcze w tym tygodniu HAPPY END ^^
👑 👌😽 Kocham was
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top