Rozdział 3
Perspektywa Ginny
Rano wstałyśmy z dziewczynami przed 7, a następnie po porannej toalecie wybrałyśmy się na śniadanie. W czasie posiłku obserwowałyśmy trochę nową profesorkę. Chwilę później podeszła do nas profesor McGonagall rozdająca nam plany lekcji. Brzmiał on tak:
PONIEDZIAŁEK:
8:00 Śniadanie
9:00 OPCM z prof. Parons'em
10:00 OPCM z prof. Parons'em
11:00 Zielarstwo z prof. Sprout
12:00 Zaklęcia i uroki z prof. Flitfick'iem
13:00 Obiad
14:00 Eliksiry z prof. Snape
18:30 Kolacja
23:00 Astronomia z prof. Sinistrą
WTOREK:
8:00 Śniadanie
9:00 OPCM z prof. Potter
10:00 OPCM z prof. Potter
11:00 Transmutacja z prof. McGonagall
12:00 Transmutacja z prof. McGonagall
13:00 Obiad
18:30 Kolacja
ŚRODA:
8:00 Śniadanie
11:00 Starożytne Runy z prof. Babbling
12:00 Wróżbiarstwo z prof. Trelawney
13:00 Obiad
14:00 Zielarstwo z prof. Sprout
18:30 Kolacja
CZWARTEK:
8:00 Śniadanie
9:00 Historia Magii z prof. Binns'em
10:00 Historia Magii z prof. Binns'em
11:00 Numerologia z prof. Vector
13:00 Obiad
18:30 Kolacja
PIĄTEK:
8:00 Śniadanie
10:00 Historia Magii z prof. Binns'em
11:00 Eliksiry z prof. Snape
12:00 Eliksiry z prof. Snape
13:00 Obiad
14:00 Numerologia z prof. Vector
18:30 Kolacja
Czyli okazało się, że naszą pierwszą lekcją będzie Obrona Przed Czarną Magią z nową profesorką.
Po śniadaniu poszłyśmy na chwilę do wieży Gryffindor'u po potrzebne nam tego dnia podręczniki, a następnie udałyśmy się z dziewczynami pod salę OPCM i czekałyśmy na nauczycielkę. Kiedy zadzwonił dzwonek profesor Potter pojawiła się w sali i wpuściła nas do środka.
- Przygotujcie tylko różdżki, dzisiaj zrobimy lekcję praktyczną, żebym mogła sprawdzić Wasze umiejętności. - oznajmiła kobieta co spotkało się z aprobatą większości klasy.
Następną godzinę lekcyjną toczyliśmy mini pojedynki parami. A godzinę później nauczycielka poprosiła nas, abyśmy przedstawili jej się, by mogła poznać każdego. Po lekcji odezwała się jeszcze do mnie:
- Ginny, zostań chwilę proszę. - kiedy wszyscy wyszli machnęła ręką zamykając drzwi. - Chciałabym Ci wyjaśnić pewną kwestię. Wiem, że jesteś dziewczyną Harry'ego Potter'a prawda?
- Tak, ale skąd Pani o tym wie? - odpowiedziałam.
- Wiem, że dziwnie to zabrzmi i mi możesz nie uwierzyć, ale jestem jego siostrą. - odrzekła.
- Ale jak to? Harry... - zaczęłam.
- Harry o mnie nie wie. Kiedy miał rok, a ja trzy lata zginęli nasi rodzice, ja byłam u Remusa Lupina, który jest moim ojcem chrzestnym. Dla naszego bezpieczeństwa Dumbledore zawarł z Remusem wieczystą przysięgę, podobnie jak z Syriuszem. Żaden z nich nie mógł powiedzieć Harry'emu o mnie. - przerwała mi i wytłumaczyła nauczycielka.
- Właściwie czemu mi to Pani mówi? - zainteresowałam się.
- Ponieważ wiem, że jesteś dla niego bardzo ważna i nie chciałam, aby między nami były jakieś nieporozumienia. - oznajmiła. - Oraz chciałam Cię poprosić, abyś nie pisała mu o mnie za wiele. Sama mu się przedstawię i wszystko wyjaśnię jeszcze w tym tygodniu. Wieczorem będę zaglądać na kursy Aurorskie, a z tego co wiem on tam jest. Także będę miała okazję mu wyjaśnić i lepiej, żebym to ja to zrobiła.
- Czemu miałabym Pani ufać i wierzyć?
- Nie musisz. Wiem, że na zaufanie trzeba sobie zapracować. Tak samo jak powiedzieć cokolwiek każdy może, ale jeśli chcesz to przyjdź wieczorem o 20 do moich kwater. Wejdź w tym celu na trzecie piętro i pomiń trzy pierwsze sale po lewo, za obrazem szczeniaków jest przejście do moich kwater, hasło na ten tydzień to Avatar. A teraz już możesz iść, bo masz za chwilę lekcje o ile dobrze pamiętam. - rzekła. - Gdyby profesor McGonagall pytała powiedz, że prosiłam Cię o pomoc, a jakby miała jakieś wątpliwości niech mnie zapyta.
- Jasne. Do widzenia. - odpowiedziałam i wyszłam z sali z lekkim mętlikiem w głowie.
Perspektywa Victorii
Po wyjściu Ginny z mojej sali miałam dosłownie pięć minut na odetchnięcie i przygotowanie klasy do zajęć z tym razem pierwszorocznymi uczniami Hogwartu...
Po południu jak zajęcia były zakończone zamiast udać się na obiad w Wielkiej Sali zostałam w sali, aby posprawdzać pracę trzecio oraz piątoklasistów. Byłam pod sporym wrażeniem tego ile po wojnie umiały te dzieci mimo to nie zdziwiło mnie to za bardzo. W końcu musiały umieć się obronić, aby przeżyć. Kiedy skończyłam sprawdzać te prace była już prawie siedemnasta, więc postanowiłam wpaść na szkolenie Aurorskie.
Perspektywa Harry'ego
Od piątej rano byłem na treningu Aurorskim. Pierwsze pięć godzin mieliśmy wykłady teoretyczne na których słuchaliśmy głównie o eliksirach i zastosowaniu zaklęć obronnych. Dopiero po obiedzie zaczęło się szkolenie praktyczne, które miało potrwać do dwudziestej trzeciej. Co dwie godziny mieliśmy przerwy po 5 lub 10 minut na picie, ewentualnie jedzenie i skorzystanie z łazienki. Przyznam, że było ciężko, ale nie najgorzej.
W momencie gdy zaczęliśmy jedną z dłuższych, bo piętnastominutową przerwę podszedł do mnie jeden z Aurorów, którzy nas szkolili.
-Potter zabierz sobie wodę i chodź ze mną. - oznajmił z poważną miną. Nie miałem pojęcia co się dzieje, ale mimo wszystko zacząłem się obawiać.
Okazało się, że w jednej z sali treningowych czekała na mnie rudowłosa kobieta, gdy się odwróciła w pierwszej chwili myślałem, że to moja dziewczyna, jednak ta była trochę starsza od Gin i gdy spojrzała na mnie w jej oczach widziałem jakby troskę i wzruszenie. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Uznałem to za jakiś żart.
- Co się tu dzieje? - zapytałem. To było jedyne co przyszło mi w tamtej chwili do głowy.
- Cześć Harry. Wiem, że to ciężkie, ale jestem Twoją siostrą. - powiedziała mi.
- Kłamiesz. Nie mam rodzeństwa.
- Masz. Prawie nikt nie wiedział, że nasi rodzice mieli dwójkę dzieci. Miałam trzy lata kiedy Voldemort zabił naszych rodziców. Byłam wtedy u Remusa, ale on podobnie jak Syriusz złożył wieczystą przysięgę i nie mogli o mnie powiedzieć nikomu, szczególnie Tobie. Dopóki się o tym sam nie dowiesz. Remus to mój chrzestny. - wytłumaczyła.
- Udowodnij to. Udowodnij, że jesteś moją siostrą.
- Ty masz oczy mamy, ja taty, ty wyglądasz jak tata, a ja jak mama. Na twoje pierwsze urodziny dostałeś miotełkę dziecięcą od Syriusza. A na prawej stronie żeber masz malutki pieprzyk. - powiedziała bez zająknięcia się. - Jest ledwo widoczny, ale z bliska łatwo go zobaczyć. Nasz ojciec by niezarejestrowanym animagiem i zamieniał się w jelenia, który został Twoim patronusem. Ja mam patronusa łanię jak mama.
- Ale jak... - nie byłem w stanie wykrztusić słowa.
- Mieszkałam w Polsce większość dzieciństwa. Ale to długa historia. Wpadnę jutro to Ci opowiem. - odpowiedziała. - Teraz leć na zajęcia, bo masz jeszcze trzy minuty, a ja poobserwuję Was. Później dam Ci kilka wskazówek. Posiedzę z Wami do dziewiętnastej czterdzieści pięć. Później uciekam do Hogwartu, bo umówiłam się na rozmowę z Twoją dziewczyną.
- Teraz będę musiał się skupić czy jesteś moją dziewczyną czy siostrą. - zażartowałem lekko co rozbawiło nas oboje.
- Postaraj się. - odpowiedziała śmiejąc się lekko. - Głupio byłoby całować się z starszą siostrą.
- I to jak. - uznałem i chwilę później wróciłem do treningu.
Perspektywa Victorii
Kiedy wróciłam do zamku i weszłam do swoich kwater była dziewiętnasta pięćdziesiąt. Po szybkim ogarnięciu się czekałam na moment, czy młoda Weslaey'ówna zjawi się na moje zaproszenie. Nie musiałam czekać zbyt długo, bo już wkrótce dziewczyna weszła przez przejście i rozejrzała się dookoła. Kiedy skończyła podziwiać moje kwatery zaproponowałam jej herbatę i przeprosiłam, że będę jeść jednak przyznałam, że nie jadłam niczego od śniadania. Po chwili uprzejmości usiadłyśmy w salonie czekając na moją kolację i jej herbatę. W tym czasie zaczęłam jej tłumaczyć to co powinna wiedzieć nie zdradzając jednak tego jaką muszę podjąć misję ani nawet nie wspominając o niej słowem...
Okej, miał być ten rozdział wieki temu... Dlatego przepraszam, wiem, że żadne tłumaczenia nic nie dadzą, ale w moim życiu dzieje się wiele... Zdecydowanie zbyt wiele... Nie mam siły tego wyjaśniać... Przepraszam jeszcze raz... Postaram się dodać coś w przyszłym tygodniu, ale nie mogę za bardzo nic obiecać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top