Dumbledore wszystko wiedzący

-Co takiego...

-Bo ja...

Nagle drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Ron. Popatrzył ukradkiem na mnie, ale zaraz odwrócił wzrok.

-Harry, możemy pogadać?

-Nie odzywaj się do mnie. Po tym co zrobiłeś Hermionie.

-Ale... To zajmie tylko chwilę...

-No dobra. Hermiona. - popatrzył na mnie. -Zaraz przyjdę.

I wyszedł. Zostałam sama. Co takiego Harry chciał mi powiedzieć? Co zdarzyło się między nami przed chwilą? Czy... Ja się zakochałam? Nie... To nie możliwe... A może jednak? Sama już nie wiem... Ale wiem jedno - za to że nie dał nam dokończyć zabiję Ronalda.

                                                                       *Tydzień później*

Przyjaźń z Ronem skończona. Harry też go znienawidził (?) i się do niego nie odzywa. Sczerze mówiąc wydaję mi się że to ze względu na mnie, ale nie ważne. Od tej pory już nigdy nie poruszyliśmy tematu co Harry chciał mi powiedzieć, ani co między nami zaszło, ale zauważyłam, że co wieczór gdzieś znikał, a kiedy się go pytało gdzie był, mówił albo że musiał coś załatwić, albo że chciał pobyć sam. Miałam już tego dość. Postanowiłam poważnie z nim porozmawiać. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę dormitorium gryfonów. 

-Lojalni i odważni. - wypowiedziałam hasło i weszłam. 

Zobaczyłam samotnego Harrego który siedział na kanapie patrząc się w płomienie ognia. Wyglądał na smutnego i... Stęsknionego. Podeszłam do niego i usiadłam obok.

-Harry, muszę z tobą poważnie porozmawiać. - rzekłam, jednak nie brzmiało to zbyt poważnie.

-A więc słucham.

-Co wieczór gdzieś znikasz! Martwię się o ciebie, rozumiesz? - powiedziałam zatroskana.

-Nie potrzebnie. - powiedział rozzłoszczony, wstał i wyszedł.

Byłam wkurzona. Miałam tego dość. Poszłam do pokoju chłopaków, wzięłam pelerynę niewidkę i poszłam za nim. Skręcił w i poszedł tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Wreszcie dotarliśmy do wielkiej sali, gdzie po środku znajdowało się jedynie duże, stare i zakurzone lustro. Harry przed nim stanął, i się w nim przyglądał (?). Tylko dlaczego? Czy to właśnie tutaj chodził co wieczór? Podeszłam do niego i ściągnęłam z siebie pelerynę niewidkę.

-Hermiona?! Skąd ty tu...

-Poszłam za tobą. Dlaczego tak się przyglądasz w tym lustrze? - powiedziałam licząc na odpowiedź.

-To... Nie jest zwykłe lustro... Widzisz w nim coś, czego pragniesz.

-Aaa... Co ty w nim widzisz?

-Moich rodziców. - powiedział i... Zaczął płakać.

Podeszłam do niego i przytuliłam go. On przytulił mnie mocniej.

-Skąd ono się tutaj wzięło? - spytałam.

-Nie wiem. Na pierwszym roku znalazłem je w tym miejscu. Ale Dumbledore je stąd zabrał.

-I nic nie mówiłeś?

-Nie... Przepraszam. Dumbledore przeniósł je, więc nie mam pojęcia skąd ono się z powrotem tu wzięło.

-Harry?

-Tak?

-Chyba ktoś idzie...

Popatrzyliśmy na siebie i szybko podnieśliśmy pelerynę niewidkę i nałożyliśmy ją na siebie. Okazało się, że był to profesor Dumbledore z profesor MCGonagall.

-Był tu ktoś, Albusie. - powiedziała spokojnym głosem profesor MCGonagall.

-Tak, Minervo. Nawet wiem kto. 

Popatrzyliśmy z Harrym na siebie przerażeni.

-Kto, Albusie?...

-Harry i Hermiona...

-Skąd on to wie? - zapytałam spod peleryny niewidki.

-Nie mam bladego pojęcia, al echyba musimy wyjść z ukrycia.

Wyszliśmy spod peleryny a ja zapytałam:

-Profesorze, skąd pan wiedział że to my?

-Nie wystarczy mieć pelerynę niewidkę, Hermiono. - odpowiedział łagodnym głosem Dumbledore.

Oczekiwałam tylko na jedno. Szlaban. Jednak, to co powiedział profesor mnie zdziwiło.

-Nie, nie macie szlabanu, jednak jestem mocno zawiedziony.

Skąd on wiedział o czym ja myślę?!

-Pan profesor powiedział mi, żebym nigdy tego miejsca nie szukał. Nie szukałem go. To ono znalazło mnie.

-Myślę, że pan Potter i pani Granger powinni już wracać do dormitorium. - powiedziała MCGonagall.

-Tak, racja Minervo. - powiedział i wskazał nam palcem wyjście.

Więc wyszliśmy z pomieszczenia.

-Harry, on czytał w moich myślach...

-Jak to?

-Tak, że pomyślałam o szlabanie i on poruszył ten temat...

-Trzeba się będzie tego dowiedzieć. - rzekł i ruszyliśmy.

Stanęliśmy przed obrazem grubej damy.

-Podaj. Hasło. - powiedziała z wyższością i dostojnym głosem.

-Ech... Quidditch. - powiedzieliśmy jednocześnie znudzeni.

Gruba dama przepuściła nas i chciałam udać się do pokoju, ale Harry złapał mnie za nadgarstek.

-Dziękuje... - powiedział nieśmiało.

-Nie ma za co... - powiedziałam.

Harry pocałował mnie w usta i odszedł do swojego pokoju chłopaków. Stałam oszołomiona w miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #harmione