3| Drzwi
Digger zdjął buty ze zmęczeniem, a następnie zawiesił płaszcz niedbale na wieszaku przy drzwiach. Miał ciężki dzień, z trudem zwiał Flashowi, ale stracił łup. Głupi bohaterzyna. Chciał tylko usiąść w fotelu z piwem i może zjeść z synem pizzę, oglądając jeden z tych durnych teleturniejów w telewizji.
A jeśli o synu mowa... Nie zdążył zrobić dwóch kroków i potknął się o zostawione na środku przedsionka znoszone addidasy Owena. Ściągnął brwi, chwytając obuwie jedną ręką i zamaszystym krokiem skierował się do pokoju chłopaka. Już na korytarzu słyszał grającą muzykę i lekko przygłuszone śmiechy. Fakt, zauważył dodatkową parę butów i pstrokatą kurtkę na wieszaku. Niewielki rozmiar buta i właśnie pstrokate kolory, kazały mu sądzić, że to ten niziołkowaty dzieciak Jamesa, Axel, znów się przypałętał.
Trudno. Zrobi Owenowi burę przy koledze. Może jak naje się trochę wstydu, to zapamięta, żeby nie zostawiać buciorów na środku. Złapał za klamkę i wparował do środka jak burza. Stanął jak wryty, widząc, że to nie Axel siedzi z jego synem na łóżku.
Owen jak oparzony chwycił za pilot od wieży grającej i wyłączył muzykę, posyłając ojcu wymowne spojrzenie.
- Tato! - jęknął.
Digger utkwił wzrok w niebieskookiej blondynce, która z zawstydzeniem odgarnęła kosmyk włosów za ucho.
- Dobry wieczór, panie Harkness. - przywitała się, posyłając mu najlepszy uśmiech.
Mężczyzna drgnął, jakby wybudzony ze snu. Odchrząknął.
- Tak, cześć... Karo. - skinął jej głową i szybko spojrzał na syna, unosząc wyżej buty – Znowu zostawiłeś buty na środku. - upomniał go surowym tonem.
Nastolatek wywrócił oczami.
- Przepraszam? - odparł i zerknął nerwowo na drzwi – Coś jeszcze?
Digger zmarszczył brwi. Chcemy się pozbyć tatusia, tak? Chciałbyś już zostać z dziewczyną sam, tak?
- Drzwi... - zaczął i odchrząknął, żeby nadać swojemu głosowi mocy – Drzwi mają być otwarte.
- Tato...!
- Na dziesięć centymetrów! - uciął – I ścisz ten jazgot! - dodał gniewnie, wskazując na radio. Spojrzał na Karę i znów skinął jej głową. Była dobrą, mądrą i ładną dziewczyną. I z jakiegoś powodu kochała jego syna. Lubił ją i nie chciał jej wystraszyć (chociaż patrząc na to, że ciągle miała się na baczności w jego obecności, zakładał, że wiedziała kim jest(nie, żeby wszędzie walające się w mieszkaniu bumerangi, nie były jedną, wielką, czerwoną flagą)) – Miłej... zabawy. - mruknął i wycofał się na korytarz. Upewnił się, że drzwi są otwarte na umowne dziesięć centymetrów i wrócił do przedpokoju, odłożyć buty syna.
Właśnie w tym momencie, ktoś zadzwonił do drzwi. Ostrożnie zajrzał przez wizjer, bojąc się nawet oddychać. A jeśli to gliny...?!
- Kurwa! - odskoczył od drzwi jak oparzony, kiedy po drugiej stronie zobaczył wielkie niebieskie oko i fragment charakterystycznego makijażu. Odkluczył drzwi i otworzył je na oścież – Chryste, Harl, prawie popuściłem. - mruknął, wpuszczając klaunicę do środka i szybko zamknął za nią drzwi.
- Boisz się dzwonka, Diggy? - zaszczebiotała radośnie i tylko trochę przypadkiem po drodze, dźgając go w brzuch palcem.
- Co tu robisz? - mruknął, patrząc jak schyla się, żeby niedbale zdjąć buty.
- Przejeżdżałam przez Central City i pomyślałam „rany, jak ja dawno nie widziałam moich chłopców! Zobaczę, co u Diggera i Owenka!" - pomachała mu przed twarzą wymiętolonym opakowaniem ciastek kakaowych.
Bumerang zmarszczył brwi.
- Spieprzasz przed Batmanem czy Waller?
- Przed nikim nie uciekam! - oburzyła się i szybko przybrała na twarz niewinny uśmieszek – Gdzie Owenuś? Ciocia się stęskniła! - obróciła się na palcach i weszła w głąb mieszkania, jakby była u siebie – Heeeej, Oweeee-!
Złapał ją za łokieć i powstrzymał przed wydarciem się, zasłaniając jej usta dłonią. Obrzuciła go poirytowanym spojrzeniem i zaczęła mówić coś niezrozumiałego.
- Uspokój się, Harls. - wycedził, pochylając się do niej tak, że na pewno poczuła jego oddech – Jest u niego... - zaciął się, zerkając nerwowo w kierunku pokoju syna. Harley uniosła pytająco brwi i odciągnęła jego dłoń od swojej dłoni.
- Kto? Aleksik? To nie problem! Lubię go!
Przez chwilę Digger analizował, kim jest „Aleksik".
- Axel. - poprawił ją w końcu bezwiednie i potrząsnął głową – Nie, nie on. Dziewczyna.
Quinn zrobiła minę pomiędzy ekscytacją i dogłębnym smutkiem.
- Owen ma dziewczynę?! - sapnęła.
W ten sposób wylądowali w salonie, objadając się ciastkami i plotkując o życiu uczuciowym syna Diggera. Oczywiście ściszonymi głosami i próbując zagłuszyć się telewizorem, żeby nastolatki nie słyszały.
- Hej, tato. - tuż przy fotelu, w którym siedział Harkness, wyrósł Owen z miną grzecznego dziecka. Spojrzał zaskoczony na Harley. Jej obecność wytrąciła go trochę z rytmu – O, cześć ciociu...
- Cześć Owenik! - pomachała mu radośnie nadgryzionym ciasteczkiem.
Nastolatek zamrugał, uśmiechnął się do niej i spojrzał znów na ojca.
- Tato, chcielibyśmy z Karą zamówić pizzę...
- To zamówcie, śmiało. - wzruszył ramionami – Ja wam nie bronię.
Owen przygryzł wargę, kołysząc się na piętach. Wyglądał jak dziecko, które nie wie jak poprosić o lizaka.
- Umm... Bo... - zaczął bawić się rękoma, patrząc na ojca. Digger domyślał się do czego to zmierza, nie pierwszy raz to przerabiał. I właśnie dlatego nie zamierzał mu pomagać. Uniósł brwi, udając głupka.
- Tak?
Chłopak przełknął ślinę, zerknął na Harley, jakby liczył na jej wsparcie i wypalił:
- Dałbyś nam pieniądze?
Digger podniósł się nieco i z teatralnym westchnięciem, wyciągnął z tylnej kieszeni spodni portfel.
- Ciesz się, że nie masz dzieci, Halr. - marudził, powoli przeglądając banknoty w portfelu, doskonale wiedząc jakie katusze przechodzi Owen, gdy wie, że czeka na niego głodna dziewczyna – Widzisz mnie jako cholerny chodzący bankomat, co, dzieciaku? - spytał, podając mu dwudziestodolarowy banknot.
Nastolatek chwycił szybko pieniądze i oblizał nerwowo wargi.
- Nie no... Co ty, tato...
Wycofał się korytarzem do swojego pokoju, po drodze łapiąc za telefon stacjonarny stojący na szafce i zamknął się w swoim pokoju.
- Drzwi! - zawołał Digger, odchylając się do tyłu w fotelu.
Mruknął zdenerwowany, gdy drzwi znów się otworzyły. Rzucił portfel na stolik do kawy.
- Nawet nie podziękuje, mały niewdzięcznik!
Harley pokiwała głową, że rozumie, ale po jej minie wiedział, że w głowie prowadzi jakąś psychologiczną analizę jego relacji z synem.
Niespełna godzinę później, rozległ się dzwonek do drzwi.
Owen wypadł ze swojego pokoju, aby otworzyć, a Kara skorzystała z okazji, aby nalać im oranżady. Musiała przejść przez salon, aby dostać się do kuchni, więc nie obyło się bez spotkania z Harley. Przystanęła, przyglądając się jej uważnie i Digger zaklął w duchu. Sam nigdy nie pokazał się przy Karze w swoim stroju Kapitana Bumeranga i mimo że ewidentnie starała się ignorować wszystkie znaki na niebie i ziemi, nie miał zamiaru przyznawać się głośno, że nim jest. Tymczasem na jego kanapie siedziała Harley Quinn w pełnym odzieniu naczelnej wariatki Gotham.
- Hej! Cześć! - ciszę przerwała Harley, uśmiechając się szeroko i podając jej dłoń – Jestem Harley! Ciocia Owena!
Kara uśmiechnęła się, odstawiając szklanki i uścisnęła rękę Harley.
- Dobry wieczór. Jestem Kara.... Przyjaciółka Owena.
- Och. „Przyjaciółka" - poruszyła znacząco brwiami. Digger wywrócił oczami, jakby to jemu właśnie robiła wiochę – Jasne. Rozumiem! Owenik jest zaskakująco ładny! Kompletnie ci się nie dziwię!
- ... Czemu „zaskakująco", kochanie...? - spytał Harkness, ale został zignorowany.
Owen wrócił, trzymając kurczowo karton z pizzą. Spojrzał nieufnie na Harley i ojca, po czym podszedł do nich i wcisnął Karze karton.
- Idź do mojego pokoju, ok? Ja nam naleję picie. - zaoferował się i nie dając jej czasu na sprzeciw, złapał ze swoją ponadprzeciętną prędkością szklanki i zniknął w kuchni.
Nastolatka posłała im ostatni zakłopotany uśmiech i schowała się w pokoju Owena. Chłopak dołączył do niej chwilę później, znów zamykając drzwi. Może się zapomniał, a może liczył, że to ojciec zapomni.
- Drzwi! - ryknął poirytowany Bumerang.
Jego syn otworzył gwałtownie drzwi swojej sypialni i zatrzasnął je ze złością. Wielokrotnie.
Żyłka na czole Diggera zapulsowała gwałtownie.
Owen znów otworzył drzwi na całą szerokość, patrząc ojcu prosto w oczy, jakby rzucał mu wyzwanie.
- Trzaśnij tymi drzwiami jeszcze raz... - wycedził mężczyzna - ... a ci je kurwa zabiorę, ty mały kanguroje-
TRZASK!
- Jesteś najchujowszym ojcem świata. - stwierdziła Harley, patrząc jak Digger opiera wymontowane drzwi o ścianę.
- Zapobiegam niechcianej ciąży. - stwierdził.
- Zapobiegasz zaproszeniu na ślub i poznaniu wnuków. - odparła ze znudzeniem.
- Mógł nie trzaskać jebanymi drzwiami! - zirytował się, padając na fotel.
- Jezu, Digger, byłeś kiedyś zakochany w liceum?
- W czym? - zmarszczył brwi.
- ...Oddaj mu drzwi, Digger.
- Mowy nie ma.
- Digger!
- Próbowałem wykręcić śruby Bumerangiem, Harls! Próbowałaś kiedyś wykręcić śrubę bumerangiem?! Nie da się! - spojrzał na nią poważnie – Rozpieprzyłem zawiasy. Muszę kupić nowe.
Harley oparła się mocno o oparcie.
- ...Kupię ci jakiś podręcznik dla rodziców.
- Kup mi nowe zawiasy, Harls!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top