Rozdział 9. Ogniskowcy

Ciepło ogniska przyjemnie rozgrzewało nasze ciała. Cichy śpiew unosił się echem ponad korony drzew. Wszyscy pogrążeni byli w myślach. Słuchali.

Po chwili piosenka zakończyła się, a Asia postanowiła wybrać kogoś do ustalenia nowej.

-Lena? - zwróciła się do oboźnej - masz jakiś pomysł?

-No to może ,,W dąbrowym gęstym listowiu"?

-To zacznij..

(Jeśli ktoś chciałby posłuchać daje link:)

Asia wstała.

-Dzisiejszym tematem naszego ogniska będą Szare Szeregi. Jak wiecie nasza drużyna jest właśnie ich imienia.. Ale czym były i czym się zajmowały Szare Szeregi? O tym opowie wam druh Maciek.

Baiter wstał.

-Szare Szeregi była to organizacja konspiracyjna, powstała w roku wybuchu II wojny światowej -
1939. Myślę, że dobrym zaczęciem tego tematu byłoby przedstawienie wam trzech grup działających w tej organizacji.

-Najmłodsza z nich Zawiszacy uczestniczyli w akcjach roznoszenia (HPP) harcerskiej poczty polowej, a także pełnili funkcję pomocy dla starszych grup. Ich głównym, przewidywanym celem była odbudowa Polski i Warszawy po zakończeniu wojny. Jak sama nazwa wskazuje Zawiszacy pochodzili od imienia Zawiszy Czarnego - zasłużonego polskiego rycerza, od którego wzięło się powiedzenie: polegać jak na Zawiszy. Ich przedział wiekowy wynosił od 11-14 lat.

Wstała Werka.

-Drugą z grup były Bojowe Szkoły, czyli chłopcy w przedziale wiekowym 15-17 lat. Ich głównym zadaniem było podnoszenie na duchu Polaków i pokazywanie im, że jest przecież jeszcze jakaś nadzieja. A Polacy pokazali, że zawsze jest. - uśmiechnęła  się pokazując nam język -Jako cel stawiali jak największe zalezienie za skórę Niemcom. Zadaniami które mieli przydzielone były między innymi: malowanie antyhitlerowskich symboli na murach, prostych rysunków zagrzewających do boju, symbolu powstańczej kotwicy - Polski Walczącej. Zajmowali się także większymi sprawami na przykład rozbijając szyby w sklepach, niszcząc flagi i herby. Jedną z ich większych akcji był Mały Sabotaż, o którym opowiem wam za chwilę.. .

Ponownie wstał Baiter.

-I trzecia grupa Grupy Szturmowe. Osoby dorosłe, po osiemnastym roku życia. Oni dostawali najtrudniejsze, ale też najbardziej wymagające zadania. Wysadzali tory, przejmowali ładunki, odbijali ludzi i niekiedy atakowali mniejsze grupy Niemców. Walczyli. Walczyli, żeby Polska znów była całkowicie wolnym krajem.

Nastąpiła chwila ciszy, w której wszyscy w zamyśleniu wpatrywali się w ognisko. Nikt nic nie mówił nikt nic nie szeptał. Dopiero po pewnym czasie głos znowu zabrała Weronika spoglądając w oczy każdemu z osobna.

-Mały Sabotaż był mocno zakonspirowywaną akcją harcerską. Jak wiemy Warszawie był pałac, a na jego placu mieścił się pomnik Mikołaja Kopernika. Niestety owy plac przejęli Niemcy. Harcerze widząc, że bezczelnie zbezczeszczono pomnik pisząc, iż Mikołaj Kopernik był niemieckiego pochodzenka postanowili zorganizować tajną akcje. Ta właśnie akcja została nazwana Aferą kopernikowską.

Tok rozmowy ponownie przejmuje Maciek.

-Akcja była planowana ponad tydzień. Dwa dni przed oficjalnym rozpoczęciem Aleksy Dawidowski, pseudonim Alek, poszedł na zwiady, aby sprawdzić jak szybko uda się rozbroić tablicę. Zdenerwowany wszedł na główny dziedziniec, ludzie nie zwracali na niego nawet nejmniesjzej uwagi. Podszedł niby od niechcenia do tablicy. Przyjrzał się mocowaniu. Sprawdził śruby. Spróbował wykręcić. Wykręcił. Rozejrzał się ponownie, czy nikt go nie obserwuje. Kontynuował.
Alek wykręcił wszystkie śruby. Wziął tablicę do ręki i uciekł gdzie pieprz rośnie... Nikt nie zauważył. Po całym zajściu Alkowi przypadł nowy pseudonim, choć rzadko używany, "Kopernicki". Tak, to zdecydowanie była jedna z weselszych akcji. Przy okazji moja ulubiona...

Po kręgu przetoczył się śmiech kiedy Bajtr zrobił mały pistolecik z rąk i wydając odgłosy strzałów zaczął do nas strzelać. Zniecierpliwiona Wera tylko machnęła an niego ręką

-A teraz zastanówcie się chwilę i pomyślcie nad tym, że oni wszyscy byli w naszym wieku. Tak jak my tu teraz siedzimy, oni też tak siedzieli. Też rozmawiali o wojnie, polityce, a także takich zwykłych przyziemnych sprawach... Z tym szczegółem, że ich codziennością była wojna, łapanki, ataki, strzelaniny... Zastanówcie się co wy byście zrobili na ich miejscu.. Walczyli, czy ukryli się gdzieś daleko w jakimś bezpiecznym miejscu?
Pozostawiam was z tymi przemyśleniami. Sam na sam.

***

-Nasze ognisko powoli dobiega końca, a póki jeszcze jesteśmy tu wszyscy razem musimy ustalić warty. Czy jest chętny na czarną wartę?

Cisza.

-Dobrze, więc osoba, która się zgłosi nie musi jutro brać udziału w porannej rozgrzewce.

Tumult rąk nagle wystrzelił w górę.

-Tak myślałam - Asia uśmiechnęła się złośliwie - Które dwie osoby jako pierwsze przyniosą mi trzy chusty innych osób mają warty.

Zerwałam się na równe nogi. Wszyscy ruszyli w stronę namiotów.. Nie mam szans. Chyba, że.. Asia nie mówiła nic o chustach kadry. Ruszyłam więc w przeciwną stronę, stronę wiaty.
Schodki złowieszczo zaskrzypiały gdy stanęłam na pierwszy stopień. Zimny wiatr rozwiał mi włosy i zaczął huczeć swoje wietrzne pieśni. Starałam przesuwać się jak najbliżej poręczy, żeby wydawać jak najmniej dźwięku, ale chyba słabo mi to szło.. Porzuciłam więc te ideę i wpadłam na łeb nA szyję na czyjąś karimatę.
Coś zapiekło mnie w kolanie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam rozłożony scyzoryk. Jaki idiota zostawia niezabezpieczony nóż na karimacie?!
I kto jest na tyle głupi, żeby na niego wpaść... Świetnie.
Schowałam scyzoryk do kieszeni i poprzysięgłam znaleźć jego właściciela.
Ponownie zajęłam się swoim celem, ruszyłam w stronę pięknie poukładanych mundurów kadry. Szaro-czerwone chusty cudownie odznaczały się na tle bladych bluz. Mmm..
Z bólem w sercu (i kolanie) zdjęłam te misterne dzieła sztuki i przełożyłam sobie przez rękę. Już miałam wracać do ogniska gdy zobaczyłam coś jeszcze. Żółte refleksy ślepi wpatrujących się we mnie z lasu. Pisnęłam przerażona i odskoczyłam do tyłu. Zwierze zawarczało.

O Boże. W myślach cały czas powtarzałam sobie: Nie dostanie się tu, to zwierze. Nie umie otwierać włazów, nie umie.
Żółte ślepia zamrugały. Bez słowa wycofałam się w najbardziej możliwe oddalony kąt wiaty i usiadłam obejmując kolana rękoma. Żeby tylko nikt tu teraz nie przyszedł... Kto wie co zrobi ten potwór. A co jeśli ktoś będzie mnie szukał..
Po policzku spłynął mi pot. Tak bardzo byłam przerażona, że nie zauważyłam kiedy zwierz nieco się ode mnie oddalił. Zagryzłam wargę.
No dalej idź sobie. Idź. Jak najdalej. Sio..
Zwierzę powoli wycofało się i rzuciło pędem w głąb lasu.
Odczekałam w swojej kryjówce aż odgłosy biegu całkowicie ucichną i odważyłam się wstać.
Rozejrzałam się wkoło. Nic.
Uchyliłam właz od wejścia na wiatę i delikatnie zsunęłam się w dół po schodkach.
Gdy tylko moje stopy dotknęły ziemi rzuciłam się pędem w stronę ogniska.
Wiatr znowu szastał moimi włosami na lewo i prawo, a serce biło tak szybko, że bez problemu mogłoby się wyrwać z mojej piersi.
Lekko rozdygotana dotarłam do kręgu. Trzy czwarte osób już siedziało z powrotem, niektórzy mieli siniaki.. Co oni do diaska tam robili? To mało ważne. Skup się Tella, musisz im przecież powiedzieć. Może ostrzec..

-Tell co się stało wyglądasz na przestraszoną? - zapytała Asia.

Z moich ust wydobył się cichy szept:

-Zwierze, duże zwierze koło wiaty..-poczułam, że kręci mi się w głowie i runęłam bezwładnie do tyłu. Jedyne co pamiętam to czyjeś ręce łapiące mnie w locie i przyciągające do siebie. To na pewno był męski uścisk.
Ale to nie mógł być Baiter on przecież siedział po drugiej stronie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top