Rozdział 27. Jak zostać zbitym za nic
-Zamknij się debilko! To ja! - syknęła na mnie czarna menda w kapturze, która przed chwilą przewróciła mnie na plecy - Szłam tylko do latryny, a przecież zaraz zaczyna się akcja, no nie.
Posłałam jej pytająca minę.
-Aśka ci nie powiedziała? Przecież wartujesz z nią...
-Alka. Zejdź ze-mnie...
Zastępowa z uśmiechem zabrała swoje kościste kolana z mojego brzucha.
Chyba nie było jej zamiarem mnie przewrócić. UPS.
Ale siniaki będę mieć.
Szczególnie, że rąbnęłam biodrem w kamień, a zamiast zamortyzować upadek powstrzymałam Alce ręce.
Nie przypuszczałam, że skoczy na mnie kolanami.
-Przepraszam, Tell, trochę przesadziłam - zaśmiała się cicho
-Już widzę jak ci przykro - sarknęłam - Chodź szybko, bo Aśka się zdenerwuje. Zabije mnie za ten gwizdek...
-Zabije, dokładnie.
Zostawiając Alkę w tyle popędziłam ile sił w nogach do Asi. Co prawda słyszała gwizdek, ale wystarczyło mi jedno spojrzeniena jej podniesioną brew, żeby dojść do wniosku, że wcale, a wcale się tym nie przejęła...
Niesamowita wiara komendantki w swoich podopiecznych...
-Słyszałaś gwizdek, tak?
-Tak.
-I zignorowałaś go, tak?
-Dokładnie tak.
Przewróciłam z rezygnacją oczami - No ale Asiuuu... Czemu nooo...
-Bo stwierdziłam, że pewnie po prostu wpadłaś w krzak albo coś takiego, to po prostu ty...
Zaufanie lvl 0
-10 do samooceny
+5 do zażenowania
+5 do najcudowniejszej riposty, czyli "Ty to ty"
-No, a poważnie, to czemu gwizdałaś?
Teraz miałam mały mindfuck. Jeśli Asia się dowie, że zagwizdałam na swoją, a na dodatek zostałam lekko poturbowana = opierdziel
Zagwizdałam, bo przestraszyłam się krzaka = opierdziel i punkt dla Asi do rankingu
A więc odpowiedź jest prosta.
Nie mogę stracić przecież punktu w rankingu.
T E G O jednego cennego punktu.
-No wpadłam na Alkę...
Asia przekręciła głowę na bok patrząc na mnie przez chwilę ze zdumieniem. Zamrugała dwukrotnie i...
No to zgadujemy co zrobiła Asia.
Czy to nie oczywiste?
To jest aż zbyt oczywiste!
...
Tak więc wracając; Asia zaczęła się ze mnie śmiać. Nie wspominając o tym, że znowu i tym razem głośniej niż poprzednio, to jeśli Lilka lub Werka ją usłyszą mamy przewalone.
Bo kogo interere, że drużynowa.
Sen.
Sen to priorytet.
Sen to ćwierć naszego życia.
Sen to życie.
Sorry, taki lajf.
Sen: 1 Drużynowa: 0
Zatkałam jej pośpiesznie buzię ręką.
-Aśka, zabiją nas!
Mruknęła coś niezrozumiale, zapewne o tym, że mam brudne łapska albo coś takiego. Kto by się tam przejmował jakąś duszoną Aśką.
-O co chodzi z akcją, tak właściwie? - zapytałam tak trochę od rzeczy.
Kolejny raz tego wieczoru zostało posłane w moim kierunku mordercze spojrzenie.
No to już wiem o czym nie miałam wiedzieć. (:D)
-Zaraz zobaczysz.
Przez następne piętnaście minut stałyśmy w ciemności pod masztem, milcząc i wpatrując się w gwiazdy. Co jak co, ale na obozie harcerskim zawsze wyglądają niesamowicie... W świetle miasta nigdy nie jesteś w stanie popatrzeć w niebo, uśmiechnąć się, tak po prostu bez zbędnych słów, i pomyśleć "Tak, to tu i z tymi ludźmi chcę zostać do końca świata", "Tak to za nimi bym poszedł", "Tak Boże to droga, którą chcę podążać!"...
A dlaczego?
Bo w świetle miasta nie zobaczysz tego co ukrywa reszta Twojego świata.
Prawdopodobnie to przez chmury, smog lub inne badziewie...
I wcale nie trzeba być filozofem, żeby wiedzieć, że z dala od cywilizacji gwiazdy są piękniejsze.
...Bo w ogóle je widać.
To tyle ze zbędnych wywodów...
-Która godzina?
Spojrzałam na zegarek przekazany mi wcześniej przez wartę. Nie była to najinteligentniejsza rzecz jaką zrobiłam w życiu. Ciemność zawsze robi swoje, i bez zapalenia latarki, odbicia promienia jej światła od szybki prosto w oczy i chwilowego oślepienia się oczywiście nie obyło.
-Druga trzydzieści - mruknęłam. - Kto ma następną wa...?
-Nikt. - ucięła mi Asia w pół zdania.
-Jak to nikt?
-Zaraz, wróć, czyli nie domyśliłaś się, że będzie alarm i... - Asia walnęła facpalma - Brawo geniuszu.
Stanęłam lekko wryta zastanawiając się nad własną anty inteligencją. Jak to się mogło stać, że nie wpadłam na tak banalne rozwiązanie... A czego ty się spodziewałaś na słowa AKCJA?, wyrzucił mi cichy głosik z wnętrza mojej głowy.
-No... A... maszt? Tak, co z masztem? - tak, nadal próbowałam wybrnąć z sytuacji - Przecież mogą nas podejść i w ogóle...
-Zapomniałaś już kto jest drużynową? A co robi drużynowa na obozie Tella, no zastanów się?...
NO TAK.
Jak mogłam nie wpaść na to, że ona przecież wie o każdym podchodzeniu?!
Ale ale
Ja znam lepszą odpowiedź na to pytanie.
-Drużynowa? Prawdopodobnie leni się i wykorzystuje podopiecznych harcerzy jako tanią siłę roboczą.
Przepraszam, ale punkt w rankingu sam się nie zdobędzie.
3:2
Jestem już tak blis..
Asia dała mi latarką po głowie. Ała.
-Też cię kocham. Chodźmy, trzeba jeszcze przebrać się z mundurów.
*** Po przebraniu się z mundurów i ogólnym ogarnięciu***
-Alek i Lilka poszli?
-Tak. Werki, B i Alki też już nie ma.
-Meg? Tel? Gotowe? - Asia wzięła zamach menażkami - A Tell. Ty o niczym nie wiesz. Podążasz za r e s z t ą.
CO
-... No to na trzy. Raz... Dwa...
-Ale...
-Trzy.
Nie było czasu, żeby się teraz zbuntować. Moje polecenie było wyraźne i bardzo skomplikowane: walić garnkiem o garnek i krzyczeć: "pobudka, alarm". Prawdopodobnie nie powinno mnie tu być i to ja powinnam zostać jednym z tych biednych, wyrwanych ze snu stworzeń. Ach jakie cudowne przerażenie malowało się na ich twarzach.
Asia dała mi znak do dołączenia do reszty zebranej koło Meg.
Dołączyłam więc.
I wtedy stało się to.
Dostałam po tyłku batem stworzonym z zeschniętych liści.
-Hande hoh! I biegiem! Nie rozmawiać!
Tak więc nasz nocny alarm rozpoczął się dosyć ciekawie...
***
A ponieważ jestem leniwa resztę alarmu i bicia biczem z liści po tyłku dostaniecie za dwa tygodnie :D
Ja wciąż zdaję sobie sprawę jak bardzo mordowana jestem za każdy rozdział...
Ach.
Poszła prośba, żeby napisać, iż wydarzenia nie są tak naprawdę prawdziwe (Akurat w większości są, ale mniejsza), i że drużynowa nie jest tak naprawdę morderczą sadystką.
Oczywiście nasza drużynowa jest super miła i kochana i kochana i kochana.'
I nie zmusza mnie do napisania tego.
Na kimś musiałam wzorować swoje postacie.... Przepraszam....
A tak poważnie, Skry są opowieścią rozrywkową, pisaną dla zabawy i mojego własnego dowartościowania, że jednak ktoś uśmiecha się kiedy żartuję. Kocham moją drużynę, drużynową, harcerzy i harcerki, a ta książka (Dobre nazwała Skry książką) miała na celu tylko pokazać jak ja odbieram to co razem osiągamy.
#nikogonieobchodzitocopiszę
A~
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top