Rozdział 23. Teatr? Cyrk? Nie to harcerze mają obóz.

*po apelu*

(czytaj zmęczonym i lekko strasznym głosem)

Dziennik obozowy: Od piętnastu minut nikt się nami nie interesuje. Kadra wraz z Alką i Meg uciekły. Nie wiemy co mamy robić. Kazali nam tutaj zaczekać... Myślę, że już nie wrócą. To chyba koniec.

Żartowałam.

W sumie to nie, ale aktualnie się nudzę. Kadra na poważnie nas zostawiła i poszła robić swoje tajemne obrady gdzieś do lasu. A my siedzimy. I siedzimy. Nieszka mnie ignoruje i wygrzewa się na słońcu. Dzieci latają na wszystkie strony, część gra w berka, część śpiewa. A mi się nic nie chce. Zaraz pewnie kadra tu wpadnie i będzie: No to teraz pobiegamy sobie na około drzewa przez pół godziny! Tylko nie to.

Tylko nie w tym słońcu!

A wcale nie byłam tak daleko od prawdy jakby się wydawało. Guess who.

Z lasu wybiegła większa część kadry krzycząc do nas po Niemiecku i wymachując ogromnymi patykami robiącymi, jak się można było domyślić, za pałki i karabiny. Trudno było odgadnąć ich przewidywany aktorski nastrój, bo połowa zachowawszy zimną krew miała poważne i groźne miny, za to ta druga połowa zanosiła się śmiechem... No kto by pomyślał.

Pośpiesznie wstaliśmy z ziemi i jak kołki zaczęliśmy tępo przypatrywać się całej akcji. Asia, Lena, Lilka i Werka już miały do nas dobiec kiedy od przeciwnej strony usłyszałyśmy krzyk:

-No ruchy! Uciekajcie!

I wtedy się zaczęło. Rzuciłyśmy się do ucieczki jednak "Niemcy" zdążyli do nas dobiec. Zaliczyłam dwa razy od Asi po nogach kijkiem i raz jakimś dzikim pnączem po ramieniu. Zostałyśmy otoczone.

A wtedy z lasu wypadli partyzanci.

Alka z pomalowanymi policzkami i krótkim badylem wydawała odgłosy strzelaniny. Zaraz za nią Meggy, Baiter i Alex. Wszyscy tak samo poważni, tak samo uśmiechnięci i tak samo pomalowani. Chociaż u Alexa wyróżniała się czarna dłoń zdobiąca czoło. Jakby ktoś mu przywalił z otwartej dłoni...

Ta osoba dostaje ode mnie szczere gratulacje i jeśli dowiem się kto to jest to nawet wydrukuję mu kiedyś dyplom.

Werka zaśmiała się szaleńczo i pognała na partyzantów, którzy minąwszy nas i krzycząc na cały głos, żebyśmy uciekały poszli walczyć.

Alex zaczął strzelać. Lena udała, że dostaje w nogę i przewraca się z łoskotem na ziemię zjawiskowo odgrywając ból. Alex "dobił ją" kolejnym strzałem tłumiąc z całych sił uśmiech. Lena znieruchomiała.

Znieruchomiała każda część jej ciała oprócz ust rozciągniętych podczas śmiechu.

Z drugiej strony Asia i Weronika walczą z Alką. Chwilę biją się patykami, symulując jakże adekwatną do odgrywanej sceny walkę na miecze po czym gwałtownie się odsuwają. Werka stanęła między Alką i niemo odliczyła do trzech pokazując na palcach.

-BUM! - Alka "strzeliła" pierwsza godząc Asię prosto w pierś.

Rozejrzałam się wkoło. Wszyscy Niemcy leżeli na ziemi popisując się zdolnościami aktorskimi lub zaśmiewając się zgodnie. Alka popędziła w naszą stronę ciągnąc za sobą resztę prowizorycznie profesjonalnej partyzantki i krzycząc, żebyśmy biegły ścieżką w las.

Poważne zachowanie legło w gruzach już gdzieś na początku jednak i tak usłyszałyśmy:

-No. Możecie się już śmiać.

Asia wstała z ziemi otrzepując z ziemi koszulką i odklejając od siebie źdźbła trawy. Teraz mamy brudną partyzantkę i brudnych Niemców. Brudne koszulki i spodnie... Możemy śmiało nazwać się brudnym obozowiskiem, wcale nie tak samo brudnych harcerzy.

Powinniście się domyślić, że nie będę opisywać stanu ubrudzenia, bo:

-Kogo to szczerze obchodzi?

i

-Kogo to szczerze obchodzi?

Wszyscy usiedliśmy na ziemi obgadując jeszcze raz wszystkie sceny i naśmiewając się z poszczególnych wypadków idiotyzmu. Okazało się, że Alex w pewnym momencie pomylił sobie "grę aktorską" z realną bójką i zamiast na niby (pomińmy już fakt, że miał strzelać) uderzyć Meggy rąbnął ją patykiem na prawdę.

Teraz na jej udzie pręży się wesoła pręga.

Pręga dostała na imię Martyna.

Wszyscy lubimy pręgę Martynę i jest teraz częścią naszego obozowiska.

Staph

***

Po upływie jakiegoś tam czasu.

Dawno dawno temu w krainie, która nie znała bólu ani smutku żyli sobie ludzie nazywani potocznie harcerzami. Dzikusy te miały w zwyczaju mieszkanie w lesie najlepiej gdzieś pod namiotem, z dala od rodziców i osób dorosłych. Oczywiście nie wszystkie osoby dorosłe są odpowiedzialne i martwią się o swoich podopiecznym "żeby czasem nie skrzywdziły się nożem". Takich właśnie ludzi daje się na stanowisko kadry.

Tacy właśnie ludzie dowodzą dzikim dzieciom i pomagają im w pokonaniu swojej harcerskiej drogi życia. Tacy ludzie kochają się najmocniej.

Co wcale, a wcale nie przeszkadza im w wykorzystywaniu podopiecznych.

Tak więc pewnego pięknego dnia, a raczej wieczoru, kiedy wszyscy byli zmęczeni po wspólnej zabawie kadra odkryła, że w miejscu w którym powinno znajdować się ognisko jest teraz woda. Jako odpowiedzialne osoby powinny się tym zająć.

Mówiłam chyba coś.

Jako "odpowiedzialni" ludzie kadra postanowiła zawołać do siebie kilka najbliższych osób; wręczyć im łopatę i powiedzieć, że mają wykopać nowe ognisko.

Bunt wszczął się na obozowisku.

Albo jednak nie.

Wszyscy byli zbyt leniwi na wszczynanie buntu toteż grzecznie udali się do swoich obowiązków.

Jedna z druhen imieniem Tella dostała zaszczytne zadanie wykopania szanownej dziury na ognisko i wynalezienie na owe cudo nowego, porządnego i prawilnego miejsca.

Inne druhny...

Wait

Inne dzikie druhny dostały równie ważne i pomocne zadanie takie jak y leśnych patyków i ułożenie najświętszej harcerskiej rzeczy, czyli stosu ogniskowego z patyków.

Tel zabrała się do pracy. Pot skroplił się na jej czole. Łopata; Saperka latał w górę i w dół nieskończenie wyrzucając w górę kolejne pokłady ziemi. A wtedy przypomniała sobie o czymś. Przecież miały zakopać drugą dziurę.

Jak mogła być tak nieostrożna?!

Zawołała do siebie Nikę.

Razem pochwyciły łopaty; saperki z zaczęły przerzucać ziemię do osuszonej dziury. Dzieło zostało zalaminowane warstwą bujnej trawy i przykopane mocarnymi trepami dzielnych harcerek.

Dziura na ognisko była gotowa.

Wtedy z lasu wypadły inne druhny. Gotowe, żeby budować stos. Ofiarnie rzuciły się do pomocy wbijając trzon, a następnie umocowując podpałkę. Były już w połowie układania drewna kiedy nagle zdały sobie sprawę, że nikt nie poszedł po więcej.

Dziki krzyk kadry oznajmił pięć minut. To był horror. Rzuciły się do lasu atakując gałęzie i wyszarpując wszystkie drobne patyczki. I z powrotem do ogniska.

Stos został ułożony.






Ognisko czas zacząć.



***

Ja nie jestem agresywna.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top