Rozdział 13. Przytulanie trawy

  Nadszedł czas na obiad. Jakoś tak się złożyło, że Lilka i dyżur wyrobili się wcześniej niż zwykle. Zaraz.. Nigdy się tak szybko nie wyrobili!
  Po chwili jednak wszystko stało się jasne. Rosół. Rosół i... Nic. Tylko rosół. Halo! Jakim cudem taka horda ma się najeść rosołem?! Rosół. Więcej rosołu. Nie ma nic więcej! Ech... Dlaczego akurat rosół?!

-Lilka! - krzyknął ktoś z drugiej strony stołu.

-Czego znowu?

-Dlaczego jest tylko rosół?!

Dziewczyna zaśmiała się złowieszczo spoglądając ukradkiem w stronę polany nr trzy.
*
Krótka rozpiska polan:

1. Polana z ogniskiem.
2. Łąko-polana z ziołami
3.Polana gdzie była sanitarka
4. obozowisko
5. Kadrówka/wiata

Koniec rozpiski.
*

-Przykro mi. Ode mnie nic nie wyciągniesz.

  Gdy w końcu morze rosołu zostało przez nas zjedzone  do stołówki wpadła Asia krzycząc coś dość niezrozumiale.. Gdy po raz trzeci powtórzyliśmy jej, że nic nie rozumiemy spojrzała na nas spode łba i dźgnęła łokciem Baitera.

-Coo?

*spojrzenie złości, nienawiści i irytacji*

-Aaaa.. No dobra, już tłumaczę - zrobił dramatyczną przerwę - podążajcie za Asią..

Kolejne pełne irytacji spojrzenie.

-Yy.. To jest druhną-komendantką aż do momentu, w którym ujrzycie stojącego na górce Alexa.. Druha Alexa.. on powie wam co robić dalej.. Tak to chyba wszystko?

Asia kiwnęła głową.

-Za mną.

  Wszyscy w milczeniu rzuciliśmy się biegiem za naszą przewodniczką. Zżerała nas ciekawość, ale jednak mimo to nikt się nie odezwał. Jak na naszą drużynę to naprawdę wielki wyczyn, co kwalifikuje się  do niemożliwe do wykonania.
  Spojrzałam na mijaną przez nas kadrówkę. Czarną lampa smętnie dyndała uwieszona u prowizorycznego sufitu, a rzeczy kadry porozrzucane były po całym piętrze. Pomyślałam o tym, że nieźle by im się oberwało gdyby nagle Asia zarządziła apel.. Ale nie. Komendantka niestety = kadra, co niestety wyklucza nagłą rewizję ich terytorium. A szkoda. Byłoby całkiem.. Zabawnie?
  Zaczęłam wyobrażać sobie wylatujące zza barierki koszule i spodnie. Trampki Baitera przelatujące w powietrzu i lądujące gdzieś hen na drzewie. Różowy ręcznik Lilki powiewający dumnie na, którymś krzaku i.. Majtki w czarne groszki.. Nie mam pojęcia dlaczego, ale kiedyś takie majteczki wyleciały z czyjegoś plecaka na ulicę jak wysiadaliśmy z autobusu i nikt, a nikt nie chciał się do nich przyznać.. Chyba zaczęłam schodzić na zły temat.
  Otrząsnęłam się z myśli i w końcu dojrzałam to co inni widzieli już od dobrych parunastu sekund. Alex stał dumnie na wzgórzu i wznosił ręce do góry. Machał chyba do nas, ale patrząc pod słońce naprawdę trudno było to ocenić. Wydawało mi się, że popatrzył przez chwilę gdzieś poza nas.. A może mi się wydawało?
 
*

-Czuwaj druhu Alexie Krupiński!

Ooo, Krupiński.. Dobrze wiedzieć.

-Czuwaj!

-Druhna-komendantka melduje drużynę na pierwszym punkcie dzisiejszej gry..

Ponowne unieśli prawe ręce do czoła w geście pożegnalnym.

-Dobra. Drużyna mnie teraz dokładnie słucha. Alex.. Druh Alex zaprowadzi was teraz do lasu. W pewnym momencie zostawi was tam, a wy pod żadnym pozorem nie możecie stamtąd odejść. Wskazówka: Budujcie schronienie, przyda się później.

Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni. Nikt nic nie wiedział o tej ekhem grze.. Bardzo byliśmy ciekawi co takiego skłoni nas do budowania schronienia.. Prawdopodobnie szałasu. Chyba, że.. Oh no. Będziemy tam spać. Wsumie to bardzo fajny pomysł. Pomijając fakt tego dzikiego zwierzęcia, nawet genialny. Jak pozbyć się trzydziestki harcerzy w zaledwie jedną noc? Wyślij ich do lasu, to będą się tak cieszyć, że już nie wrócą! A przynajmniej część.. Czyli JA.
  Może to głupio zabrzmieć, ale ja kocham las. Survival i te sprawy. To bardzo pasjonujące zajęcie, zwłaszcza jak już się jest harcerzem. Pomińmy proszę fakt, że błyszczące oczy dzikich zwierząt przyprawiają mnie o zawał, dobrze? No.

-Odpocznijcie pięć minut. Mamy coś z Alexem do ustalenia.

Nikt nie miał nic przeciwko temu rozkazowi, więc rozsiedliśmy się w kilkuosobowych grupkach. Raczej zastępami, chociaż Alka, ten zdrajca, poszedł sobie do Meggy zostawiając mnie opiekę nad Feniksami. Dobrze wiedzieć.
  Tak, więc usiadłam w cieniu rzucanym przez Asię i Alexa, a Feniksy wraz ze mną. Zdałam sobie sprawę, że jako niecała czternastolatka jestem już starszą harcerką.. Ech. Siedemnastego września to się zmieni już na amen i będę uważana za taką starszą.. Ugh.

-Jak tam głodny jesteś? - Asia zaśmiała się cicho, choć minę miała lekko zmartwioną.

-Zabawne. Nie jadłem od ogniska, czyli zakładając, że jest koło dwunastej jakieś piętnaście godzin!

-Ech.. Jeszcze dziewięć, tak?

-Taak - odpowiedział powoli -wiesz, że od jutra nie wolno mi się odzywać prawda? Dokładnie od dwudziestej pierwszej trzydzieści pięć?

Asia popatrzyła na niego rozbawiona, a na jej policzkach zakwitły rumieńce.

-Chyba, że nie zdasz to jeszcze pojutrze.

Chłopak zaśmiał się także cicho.

-To może być dla mnie najtrudniejsze z zadań z trzech piór...

-I tak sobie poradzisz, przeżyłeś noc w lesie, a to już coś!

Popatrzyli na siebie ze śmiechem. Żadne z nich nie wiedziało jak uroczo razem wyglądają, a przecież nie są nawet parą! Ja nie wiem na pewno, ale dla mnie do siebie pasują i tyle. Trudno to nazwać inaczej. Koniec kropka i basta. Na amen.
  Spojrzałam raz jeszcze ukradkiem na mieniących się w słońcu przyjaciół. Promienie lizały ich twarze, a wiatr rozwiewał włosy.
   Alex był wysokim brunetem z włosami do ramion i niebieskimi oczami. Zawsze układał usta w charakterystyczny dla siebie sposób, nie potrafię tego dokładnie opisać, ale Alex to Alex. Od wczoraj miał te samą koszulę w czarno-białą kratę i jak widać niezniszczalne jeansy. Nie wiem o nim praktycznie nic, a już wydaje mi się, że znam go od conajmniej roku. Robi trzy pióra.. Zazdroszczę wsumie. Nie wiem, czy ja podeszłabym do samotnej nocy spędzonej w lesie z tak stoickim spokojem, zresztą nie wolno mi.. Dopiero od siedemnastu lat bodajże można robić tę sprawność.. Noo, kiedyś na pewno zrobię, o ile podczas nie umrę ze strachu. Podziwiam Alexa. To chciałam przez to powiedzieć.
  A wracając do podziwiania sylwetek kadry to Asia ze swoimi długimi falowanymi włosami u boku Alexa wyglądała wręcz, jak nimfa wodna z ballady "Świtezianka", która co nic opuszczała staw dla swojego ukochanego.. Do tego ta biała koszula, która ponieważ była robocza, co równa się za duża powiewała dumnie na wietrze.
  Chyba trochę za bardzo dzisiaj fantazjuje... Cóż. Taki dziś mamy dzień jak widać. Może wieczorem mi się odmieni i będę mniej poetycka.. Nie lubię poezji, więc wytłumaczy mi ktoś dlaczego mam taki nastrój!?

-Koniec przerwy!! - zagrzmiał nad nami, wciąż jeszcze lekko roześmiany głos Alexa - wystarczająco się już nasiedzieliście! Idziemy!

Leniwie podniosłam się z przyjemnej trawy. Nikomu  jednak raczej nieśpieszyło się do pójścia w moje ślady, co na pewno nie przyniesie porządanego rezultatu dłuższej przerwy.
  Tak jak myślałam Alex założył ręce na piersi i uśmiechnął się pod nosem.

-Dobra. To pa!

I ruszył w dół po zboczu pędząc niczym młody jelonek i wyrywając stopami kępy trawy. Niewielu myśląc ruszyłam za nim. Byłam dość przerażona prędkością jaką zaczynałam nabierać, ale odziwo jeszcze nie posmakowałam ziemi..
  Alex był dużo szybszy niż większość z nas toteż ja, która wystartowała jako pierwsza powoli zostawałam w tyle, zaczęłam myśleć o Meg, która pewnie dopiero podniosła się z ziemi. Zaśmiałam się w duchu widząc jej minę.
  A jak widamo myślenie i bieganie po stromych zboczach nigdy w moim wykonaniu nie kończą się dobrze toteż potknęłam się prawdopodobnie o własną stopę i runęłam w dół górki staczając się po wszystkim jak leci.
  Wyczułam pod sobą kwiaty, które lekko rozmazywały mi się w pędzie wiatru, a jednaj po chwili natrafiłam (prawdopodobnie na jedyny na całej górce) oset. Auaa. Moja ręka jest już chyba bardzie odporna na ból niż jakakolwiek inna część ciała. Kto wymyślił oset?!?!
  Chwilę później spróbowałam się zatrzymać. Nope. Lekko chyba zwolniłam.. Nawet nie staczałam się szybko! Dlaczego nawet zatrzymać się nie potrafię?!

-Tella?!

Ooo to chyba Alex.

-Zwolnij! Cholera jasna!

Auć. Auć. Auć. Coś ciężkiego przygwoździło mnie do ziemi jednocześnie zatrzymując moje dzikie zapędy rekordowego pokonania górki.

-Nic ci nie jest? - Alex zaśmiał się gdzieś nade mną.

Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na niego lekko spode łba, ale jednak uśmiechając się przy tym szeroko.

-Zwariowałeś? Mi by się miało coś stać?

Podał mi rękę, żebym mogła wstać, co przyjęłam z wdzięcznością.

-Podcięłaś mnie.

Spłonęłam rumieńcem.

-Przepraszam.. Nic ci nie jest?

-To ty masz kolce w rękach.

-Coo?

Spojrzałam na swoje nadgarstki i łokcie. Szlak by to trafił. Na całej powierzchni lewej i prawej ręki miałam maleńkie kolce, a w co niektórym miejscach zadrapania aż do krwi.

-Świetnie.

Rozłożyłam ręce.

-Wyglądam jak jeż.

Alex parsknął śmiechem. Spojrzał na mnie chyba z lekkim zdziwieniem, a potem przeniosł wzrok na wystające z moich dłoni igiełki.

-Daj te łapki, odkolcuje cię.

Wyciągnęłam posłusznie rękę w jego stronę. Alex delikatnie zaczął pozbywać się kolców z części mojej dłoni, a ja w tym czasie spojrzałam w stronę szczytu górki. Hen daleko biegła Meggy i Alka, a zaraz za nimi zastępy Feniksów i Rozmarynek. Leśne panny miały dziś służbę, co oznaczało, że nie będzie ich na żadnym z zajęć. Ech.. Jutro pewnie my przejmiemy pałeczkę.                Za nimi biegła jeszcze Asia, która chyba jako jedna z nielicznych zobaczyła moją brawurową wywrotkę. Mam nadzieję tylko, że nie zaczęła się martwić, bo ja to ja i mi nigdy nic nie jest... Boli, boli i przestaje. 

-Tella! Nic ci nie jest? - krzyknęła, gdy była od nas już na odległość głosu.

-NIE! - starałam się zabrzmieć bardzo stanowczo, ale w tym samym momencie Alexowi zjechała ręka i przejechał po wszystkich igiełkach na mojej dłoni. Zaskoczona syknęłam cicho z bólu. Pięknie. Jeśli Asia zobaczyła jakiś grymas na mojej twarzy zabierze mnie jeszcze spowrotem pod wiatę, żeby opatrzyć mi niewidzialne rany. Naprawdę nie mam na to ochoty, a poza tym tak bardzo lubię budować szałasy...

-Taa.. Nic mi nie jest Asiu! Wyglaądam tylko jak poduszka na igły, ale mogę mówić! - zgromiłam przedrzeźniającego mnie Alexa wzrokiem.. O ty mały.. Ja ci dam mszczenie się za te warty..  Wojna rozpoczęta. Tella Versus Alex, teraz mamy jeden do jednego...

-Alex nie dotykaj jej! - Asia krzyknęła przerażona.

Chłopak popatrzył na nią krzywo po czym zabrał się do dalszego wyciągania igiełek.

-O co chodzi Asi, Alex? - zapytałam.

-Twierdzi, że przynoszę ludziom pecha - oboje parskneliśmy śmiechem - Od momentu jak zgubiliśmy się przeze mnie na grze terenowej, po wypadek z tym jak zemdlałaś w lesie, a tu jeszcze spadłaś zaraz za mną biegnąc z górki.. I jeszcze trochę tego było, tak w między czasie...

Aśka zdążyła do nas dobiec. Pośpiesznie schowałam ręce za plecy naiwnie licząc na to, że nikt ich tam nie zobaczy.

-Pokazuj łapy!

Niechętnie wyciągnęłam ręce przed siebie..

-Wyglądasz jakbyś wpadła na kaktusa! - pożaliła się.

Naiwna.. Tak bardzo naiwna..

-Spóźnimy się z budową szalasów! Asia nic mi nie będzie.. Bywało gorzej!

-Ale... Zaraz! Skąd wiesz o szałasach?

Popatrzyła oskarżycielko na zdzwiwionego Alexa. Chłopak zrobił urażoną minę i popatrzył błyskając oczami na zagniewaną Asię.

-Kiedy to nie ja!

-Sama się domyśliłam.

Komendantka zaczęła bacznie nas lustrować i dogłębnie analizować każdy nasz ruch.

-No.. Niech wam będzie. Powiedzmy, że wierzę..

-Wiara czynu cudami.

-Alex!! .. Co nie zmienia faktu, że Tellę trzeba optrzeć...

-Nie! Alex się mną zajmie.. - popatrzyłam na niego błagalnie.. Chłopak kiwnął głową. Uff.

-No, ale nie jestem przekonana... Co do zdolności sanitarialnych swojego kompana.

Chłopak uśmiechnął się lekko zakłopotany.
  Kiwnęła nieznacznie głową w stronę Asi. Chyba pomyślał o tym samym.

-Uciekaj - szepnął cicho - Na dole czeka Maciek.

Rzuciłam się do biegu przez górkę krzycząc do wylegującej się na słoneczku
drużyny, żeby wkońcu ruszyła swoje szanowne tyłki. Obróciłam się przez ramię.
  Alex rzucił się na Asię i wziąwszy ją na ręce ruszył w przeciwną stronę górki. Dziewczyna próbowała mu się wyrwać uderzając go pięściami po plecach. Wiedziałam, że nie uderzyłaby go tak naprawdę, więc uśmiechnęłam się tylko nieznacznie. Ech.. Tylko najlepsi przyjaciele, tak?

***
Jak widać dziś taki lekko dłuższt rozdział, a jest ku temu specjalna okazja..
1.  AvaleyL zaprzedałam życie, a odzyskać je mogłam tylko w ten sposób.. (tak to przez ten zakrótki rozdział ostatnio)
2. Skry dobiły już prawie 500 wyświetleń z czego jestem bardzo nie powiem dumna... Nie uważam może, że na to zasługuje.

Dziękuję także za wbicie 20 followów, które nie raz sprawiły, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech :)

Nie będę chyba proponować jakichś specjali, bo kto chce czytać nudne fakty o czyimś życiu.. Może jak dobijemy tysiaka to się zastanowi (czyli nigdy, przykro mi)

(wcale nie piszę tego żeby dobić 2k słów które zażądała Avaley)

Pozdrawiam moje kochane, aż trzy czytajce to osoby!

No, to do następnego!

Applesaresogood
Harcerka z 2RwDHek :3

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top