Rozdział 22. Frazeologiczna Purpura
-Zbiórka na placu apelowym za pięć minut!
No to sobie pospałyśmy. Milusia pobudka Leny bardzo skutecznie potrafi wybudzić i postawić na nogi w mniej niż pięć sekund. Cały nasz zaspany zastęp rzucił się biegiem do namiotu, w pośpiechu wycierając zabrudzone ręce o nogawki spodni. Szperanie w ogromnym plecaku i poszukiwania czegoś, co w gruncie rzeczy powinno być na wierzchu jest ździebko frustrujące... Szczególnie gdy okazuje się, że wasz mundur leży jednak obok plecaka na kanadyjce, czyli dokładnie tam gdzie sprawdzaliście pięć razy.
W pośpiechu wciągam na siebie spódnicę i bluzę. Ach.. Jak dobrze, że chusta, różaniec i cała reszta atrybutów jest już na swoim miejscu i nie trzeba ich za każdym razem odpinać... Cudowne uczucie.
Byłoby piękniej gdybym nie pomyliła się w zapinaniu guzików. Jeden malutki błąd na samiusieńkim dole nie napełnia mnie determinacją. To napełnia bólem głowy i zawałem, z całkiem poważną możliwością nie zdążenia na apel.
-Ej ogarnijcie plecaki, będą pewnie sprawdzać porządek. - Krzyknęła do nas Alka, właściwie to aktualnie najmniej ogarnięta z mas wszystkich.
I to jest ten kulminacyjny moment kiedy słyszysz krzyk: Jeszcze dwie minuty!, i już wiesz, że totalnie walisz to czy masz porządek. A twój plecak zapełnia teraz pobojowisko zwane kiedyś schludnie poukładanymi harcerskimi rzeczami. Życie jest pełne zmian...
Wszystkie mniej więcej ogarnięte rzucamy się w biegu przez polanę, żeby zebrać się koło płaci apelowego. Naciągam na głowę furażerkę i sadzę kolejne dzikie susy przez dziury i zagłębienia...
Nie. Oczywiście, że nie byłabym sobą nie wywalając się w jednej z nich. Nie nie ma takiej opcji jak nie przewrócenie się przy chociaż jednej okazji. Bo po co to komu, prawda? Dlaczego by tu nie wyrżnąć na zaraz koło całego obozowiska i pokazać wszystkim swoje różowe majtki? NO DLACZEGO BY NIE?!
Zażenowana wstaję i poprawiam swoją (w sumie trochę przykrótką) spódnicę, tak żeby teraz wyglądała porządnie.
Jednak ja to po prostu ja.
Tego nie zmienisz.
Patrzę szybko ile osób zdążyło cokolwiek zauważyć, i na moje szczęście nie jest to wielka grupa. Część osób się śmieje i wesoło rozmawia, ale jednak większość jest nadal zajęta niedociągnięciami swojego munduru.
I wtedy zauważam jego. To zawsze musi być on. Ten uśmiech będzie mnie prześladował już do końca życia...
Wredny podchodźca nigdy mi tego nie wybaczy.
-Nie bądź taka hop do przodu, bo cię z tyłu...
-Alex! - Krzyczę patrząc jak naigrywa się ze mnie stojąc w miejscu przeznaczonym dla kadry. Nie żeby jakoś szczególnie przeszkadzały mi jego docinki, nawet powiedzmy, że to lubię, ale...
-Na Boga tu są dzieci!
Zaśmialiśmy się oboje. To po punkciku dla obojga?
Chciałabym.
Jury punktowe mówi mi, że to jednak kolejny punkt dla Alexego. Argh...
6:4
Znów przegrywam, szlak by to trafił.
To on widział jak ty się wywalasz Tell!, nienawidzę tego cichego głosiku w mojej głowie.
-Tell, Ej Pst szybko do szeregu póki Aśka nie patrzy, bo nie chce mi się was ustawiać! A u trzymaj proporzec, od dziś jesteś proporcową zamiast mnie! - Alka była rozbawiona moją miną.
Zapewne to było coś takiego:
Przerażenie z powodu upadku, złość z powodu śmiechu Alexa, śmiech razem z wyżej wymienionym, kolejne przerażenie związane z tym, że nie jestem w szeregu, zdziwienie oszustwem, konsternacja bycia proporcową i spieczenie raka kiedy powtórnie zobaczyłam guzik rozpięty idealnie w miejscu takim, żeby pokazać cały mój stanik.
Świetny pomysł guziku.
Nawet guziki dziś ze mną wygrywają...
To nie mój szczęśliwy dzień
(guziki 2, Tella 0)
Gwizdek uspokaja całe towarzystwo, a ja przy okazji zauważam, że Alex znowu dusi się ze śmiechu. Może się w końcu udusi? To, że moje guziki mnie nie słuchają to nie moja wina!
Marne nadzieję z tym uduszeniem...
-Całość baczność! - Gromki głos Asi poniósł się po polanach. - Spocznij!
-Zastępowe przygotują swoje zastępy do apelu!
Cztery rozkazy baczność powędrowały razem z echem tworząc coś na wzór upiornego chóru. Atmosfera momentalnie zgęstniała podczas gdy wszyscy stanęliśmy na baczność.
Alka wyszła zgrabnym ruchem z szeregu i obchodząc nas wszystkie najpierw od przodu, później od tyłu rzucała szeptem uwagi co do rozpiętych guzików lub przekrzywionych chust. Nasz zastęp spisał się dziś bardzo ładnie, stan urwanych guzików wynosi równe zero.
*
Po kolejnej komendzie baczność komendantka ruszyła na łowy sprawdzając losowe osoby i bacznie wypatrując choćby najmniejszej oznaki niedoskonałości.
Nagle usłyszałam stłumiony chichot. Nie mogłam się powstrzymać przed lekkim zerknięciem w tamtą stronę.
Asia. Nasza poważna komendantka ściskała w dłoni i triumfalnie wznosiła ku niebu oderwany guziczek. A przed nią stał nie kto inny jak spurpurowiały ze złości i zapewne od powstrzymywania wybuchu śmiechu Alexy. No dumna jestem szczerze powiem...
Asiu pozwolę sobie w ramach solidarności damskiej przywłaszczyć twój punkt i dodać go do mojego rankingu. Teraz jest 6:5. Nie dobrze, ponieważ nadal przegrywam,...
Ale nie od razu Rzym zbudowano.
Nigdy nie zapomnę jego miny szoku, bólu w oczach i szkarłatno-czerwonych policzków. Znowu został złapany i znowu nie mógł nic, a nic z tym zrobić. Znowu Asia miała prawo to zrobić, a on nie mógł się z ty, mi jak sprzeciwić.
Lekcja na dziś: Karma wraca.
***
Teraz muszę się zabrać do wytłumaczenia pewnej jednej kwestii, otóż:
-Moja drużyna (zupełnie PRZYPADKOWO @AvaleyL,prawda?!) dowiedziała się o opowiadaniu..
A opowiadanie jest.. Jest o nich... Nie mam pojęcia co z tym faktem zrobić, a wiedząc jakie to opowiadanie jest okropne nie mam nawet siły się tłumaczyć... To było zawsze takie moje miejsce gdzie się rozpisywałam, próbowałam na ile mogę wejść w jakiś styl i jak mi wychodzi dany temat. Pisałam to żartobliwie, ukazując harcerstwo od trochę strony swojej, a trochę strony... Strony marudera. To już może nie być to samo...
Nie wiem czy jest jakaś skala zawstydzenia, ale jeśli nie ma to.. A od czego mam to opowiadanie?
Wyobraźcie sobie teraz wasze prywatne miejsce; coś a la pamiętnik, gdzie piszecie o swoich myślach, stawiacie pierwsze kroki, ludzie dają wam tu rady, a wy staracie się uczyć.
Teraz. Tak nagle. Odkrywają to osoby o których pisałaś, które mocno kochasz i masz za swoich przyjaciół. Teraz wiedzą co myślisz. Jak idzie twoje myślenie. Czytają TWOJE OPOWIADANIE NA GŁOŚ. Razem w kółku, jakby nigdy nic, a ty przechodzisz i słyszysz swoje własne fragmenty. ;-;
Jesteście straszni.
(Mam nadzieję, że Ci którzy zaczeli to czytać nie są aż tak daleko, żeby czytać to co teraz piszę, ale jeśli już to: Nie, nie jestem zła, nadal myślę tak samo, nic się nie zmienia. Nadal bardzo was wszystkich lubię...).
Dowiedzieli się o opowiadaniu, które jest o nich samych.
O Boże.
Dziękuję w takim razie moim wspaniałym postaciom, które mogły wziąć udział w tym zamieszaniu. Już mnie znacie. Już wszystko wiecie.
Teraz będę się modlić o nie schrzanienie następnych rozdziałów.
Asiu i cała reszto mojej rodziny, z która spędziłam cudowne dziewięć dni obozu:
Nie bijcie mnie za te rozdziały.
Nie próbujcie się domyślać, które postacie dostały czyj/czyje charaktery
To się nie skończy dobrze
Będę zaraz płakać i się śmiać jednocześnie, bo już nie mam pojęcia o co mi właściwie chodzi...
Kocham was
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top