Rozdział 11. Warta wartownicza! Stać kto idzie!?
-Tella! Pssssst! Tella!
-Hmmm? O co chodzi? To już pora? - spytałam zaspanym głosem.
-Tak. Ubieraj się - wyszeptała.
Powoli zdarłam się z kanadyjki. Złapałam latarkę w zęby i zaczęłam świecić na swój materac. Mundur lekko mi się zmiął, ale to chyba każdy tak ma..
Delikatnie wyjęłam i rozprostowałam pogięty materiał. Chyba nie jest tak źle..
Zdjęłam pierścień z chusty i rozpiełam guziki. Zarzuciłam bluzę na ramiona. Zimny materiał dotknął mojej skóry. Podkasałam rękawki. Zimno. Założyłam dodatkową bluzę. Zimno. Trudno, przeżyje.
Naciagnęłam rajstopy i spódnicę. Ale zimnoo..
-Gotowa?
-Prawie.
-To ja idę spać, obudźisz Alkę?
-Taak..
-Super. Miłej warty! - zaśmiała się Lilka (kuchmistrzyni, tak).
Założyłam ciemne getry i wyciągnęłam swoje trepy. Aaaa! Wszystko zimnee..
Wstałam powoli kierując się w stronę śpiącej jeszcze Oli.
-Wstawaj! - Syknęłam
-Ummm?
-Mamy wartę.
-Przełożyłam wartę, stoisz z.. kimśtam...
-No ale jakto?
-Odejdź, ode mnie ja już wartowałam.
-No ale z kim ja mam wartować?!
-Chyba z Lilką.
-Ona właśnie skończyła..
-To wartuj sama. Daj mi spać.
-Ale..
-Spać. Daj mi spać.
Powlokłam się zrezygnowana przed namiot. Latarkę schowałam w kieszeni bluzy, tak wrazie W. Nigdy jej nie używam, ponieważ łatwiej mnie wtedy zauważyć. Spojrzałam w stronę masztu. Sztandar nadal wisi... Wszystko jest ok.
Powinnam chyba zrobić obchód.. Ale tak sama? No to może tak lekko zawężę obszar obchodu. Trudno. Nikt raczej na tym nie ucierpi. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Ruszyłam w stronę polany na, której znajdowało się ognisko. Postanowiłam trzymać się lasu tak jakby ktoś jednak miał ochotę nas podejść.. Co wsumie nadal było bardzo prawdopodobne.
Usłyszałam za sobą szelest liści. Nie taki, jaki wywołuje podmuch wiatru.. Obróciłam się. Moje serce kołatało mi w piersi. Może to jednk był tylko wiatr? Zaczęłam bacznie przyglądać się pobliskim krzakom. Argh. Głupi mózg. Nic tam nie ma. Obróciłam się z zamiarem odejścia, gdy znów usłyszałam ten sam szelest. Zerknęłam w tył. Ciemna sylwetka majaczyła gdzieś w tyle.
-Warta wartownicza! Stać kto idzie!? - Krzyknęłam lekko przestraszona.
Ciemna postać wyszła z cienia.
Zaraz co?!
-Alex? Co ty tu robisz?
-No mam wartę.
-Nie to ja mam wartę - odparłam.
-A z kim masz tę wartę? - zakpił.
O nie, nie, nie. Coś tu nie pasowało.
-Wartuję sama - rzekłam z wyższością - a ty? Dlaczego mnie śledzisz?
-Ja cię nie śledzę.. Wartuję.
-No, więc z kim wartujesz?
-Z... Baiterem?
-No coś takiego.
-A gdzie on jest? Poza tym nie odbiegaj od tematu czemu mnie śledzileś.
Uniósł ręce w błagalnym geście.
-No weź.
Zrobiłam pytającą minę.
Chłopak się cofnął.
-Czemu się cofasz?
Znowu zrobił krok w tył.
Rzuciłam się na Alexa przygważdżając go kolanem do ziemi. Chłopak próbował mnie zrzucić, ale był na straconej pozycji.
Teraz to ja uśmiechnęła się kpiąco.
-A jednak nas podchodziłeś! Haha! Woo.. Nikt nigdy chyba nie złapał nikogo podchodzącego..
-Ale ja nie podchodziłem.
-Udowodnij.
Zaczęłam się w niego natarczywie wpatrywać.
-No dobrze.. Miałem zamiar was podchodzić! Ale..
Wyszczerzyłam zęby w triumfalnym uśmiechu. Mogę teraz zrobić co zechce.
-Ale?
-Ale wszyscy byli parami.. I wtedy zobaczyłem, że ty idziesz sama. Myślałem, że coś kombinujesz!
-Noi dałeś się złapać.
Uśmiechnęłam się. Wsumie nazwałbym to "brutalnym uśmiechem życia"...
-No to teraz masz przewalone.
-Ech.. Możesz że mnie chociaż zejść?
-Nie. Najpierw cię zwiażę.
-Phii.. Niby czym?
Zdjęłam chustę i zwinęłam ją w długi pasek.
-No to rączki proszę.
-Tell, no weź! Aśka mnie zabije...
-Łapki.
Posłusznie wyciągnął ręce.
Wzięłam swoją chustę i zrobiłam prowizoryczne kajdanki.
-No to idziemy - powiedziałam wesoło.
Alex się zaśmiał.
-To takie zabawne? - parsknęłam.
-Czy ty widzisz.co tu się właśnie wyprawia? Dwa lata młodsza dziewczyna w mundurze napadła na samotnegochłopaka w lesie..
-Który ją śledził - dodałam
-Który ją śledził.. I związała go swoją chustą. Teraz wcale nie silniejszy chłopak daje się prowadzić dziewczynie żeby dostać burę od swojej przyjaciółki za danie się złapać.. A na dodatek to jest w lesie w środku nocy! Na czarnej warcie o ile się nie mylę?
-Tak to rzeczywiście komiczne - uśmiechnęłam się - Jeśli chcesz mogę ci uwolnić ręce..
-Nieee. To odbierze całą zabawę!
-Widzę, że tobie to się podoba tak samo jak mnie!
-Chodźmy już, bo zimno się robi..
-O matko no tak! Przepraszam.. Leżałeś przeze mnie ma ziemi przez dobre pare minut!
-Nic się nie stało..
Zdjęłam Alexowi chustę z rąk.
- Chodź. Pobiegniemy.
-No ok..- chłopak chyba trochę się trochę żachnął.
-Ale musisz mi dać rękę.
-Co proszę? - zaśmiał się.
-Żebyś mi czasem nie uciekł... A co myślałaś?
Parsknął śmiechem.
-Tak właśnie myślałem...
Zaraz cooooo?! O czym on myślał.. O nie. Cholera jasna! Dlaczego! Alex! Dlaczego!?
-Chodźmy.
Ruszyliśmy pędem w stronę wiaty. Zimny wiatr chłostał nas po twarzy. Po chwili postanowiłam puścić Alexa, ponieważ chyba nie zamierzał nigdzie uciekać.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie boisz się już, że ucieknę? - zapytal że smiechem.
-Szczerze? Trochę.. Ale wydaje mi się, że bardziej chcesz już iść spać - zaśmiałam się.
-...
-Widzisz? A nie mówiłam?
-No możesz mieć racje..
-Cicho. Zakładaj kajdany!
Alex posłusznie wsuną ręce w moją złożoną chustę.
-ASIA!
Na wiacie było słychać pośpieszne ruchy. Ktoś nagle wychylił się przez barierkę. To chyba była Asia..
-Co się stało? Obudzisz cały obóz!
-NO i tak chyba powinnam zrobić?! ALEXowi coś nie wypaliło w podchodzeniu nas! - uśmiechnęłam się.
-Alexowi? Aaa Alexowi! ZARAZ GDZIE ON JEST?! NIE MIAL NAS PODCHODZIĆ!
Alex zaśmiał się.
-Nie mogłem się powstrzymać.. Przepraszam!
-Jak ja ci zaraz coś zrobię! Już tam idę!
-Masz przewalone wiesz?
-Wiem.
-Nie martwi cię to.
-Nie. Czemu?
-No nie wiem.. Zaraz zginiesz.
Zaśmiał się.
-No może wsumie boleć..
-Ona cię zje.
-Dokładnie - Asia wyłoniła się zza schodków - Jak mogłeś dać się złapać? To jakieś specjalne uroki Telli, czy coś?
-Raczej mocne kopnięcie kolanem..
-Kopnelaś go?!
-Przestraszył mnie..
-Ale.. Haha.! O boże.. Naprawdę Alex!?
Alex spojrzał na Asię z dezaprobatę.
-Nie przeczę, że Tella jest ładna, ale to bolało.
Spojrzałam na niego jak na psa. Poprzysięgłam już mu kiedyś zemstę, a teraz dokłada się do tego jeszcze brutalne pobicie.
Asia zwijała się ze śmiechu na ziemi. Chyba wkopałam Alexa bardziej niż myślałam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top