Happy Valentine's Day Sweetheart
- Pieprzone walentynki - mruknął do siebie Hubert wchodząc do marketu - Po co komu one potrzebne (No właśnie ;-;, Dop. Aut)
Jedyny plan, jaki blondyn posiadał na wieczór po pracy. To zakopać się głęboko pod kołdrą i oglądanie filmów. Nic poza tym. Nienawidził Walentynek. To święto było dla niego okropne, że na samą myśl o nich robiło mu się niedobrze.
Skoro ludzie się kochają, to czemu nie okazują tego sobie na codziennie, tylko akurat czternastego lutego? - zadawał sobie za każdym razem to pytanie, gdy widział te wszystkie czerwone balony w kształcie serduszek, pluszowe misie i inne duperele.
Złapał za pierwsze lepsze wino, popcorn i jakieś paluszki, tyle mu w zupełności wystarczyło na maraton filmowy. W razie wu, ma jeszcze mały sklepik koło swojego mieszkania. Całodobowy, więc nie miał na co narzekać.
Udał się w kierunku kasy, tym samym przepychając się jednocześnie przez jaką staruszkę, która tylko coś mruknęła o braku kultury. Oczywiście Hubert, udał że nic się nie stało i nadal czekał na swoją kolej .
- Dosyć biedny zestaw jak dla dziewczyny - skomentował kasjer.
- Bo to zestaw antywalentynkowy własnego autorstwa - wyjaśnił blondyn.
- Jeśli chodzi o wybór wina, to trafny wybór - pochwalił - Lecz ja dodałbym czekoladę. Za słono trochę.
- O to chodzi - uśmiechnął się lekko blondyn wyjmując parę drobnych i banknot z kieszeni. - reszty nie trzeba.
Chłopak i tak mu ją wydał, a na tylnej części napisał nieznany dla niebieskookiego adres.
- Możesz tam wpaść jakbyś jednak zmienił zdanie co do swojego wieczoru - dodał, widząc że staruszka przeszła do kasy dalej.
-Każdemu dajesz swój adres? - blondyn uniósł brwi - dobry sposóbna znalezienie drugiej połówki, nie powiem.
- Daje go wszystkim, którym brakuje miłości w życiu, i nie. To nie mój adres - zaśmiał się cicho na co blondyn zmarszczył brwi - Po za tym... moje plany na wieczór, to siedzenie przy kasie, nic po za tym.
-Współczuje ci. Musisz patrzeć na te wszystkie ozdoby... Jak ty to znosisz?
- Jakoś daję radę, a teraz idź tam gdzie ci przeze mnie pisane! - nakazał poważnym tonem.
- Skąd wiesz, że tam pójdę?
- Po prostu wiem. - wzruszył ramionami.
~*~
Hubert nie wiedział, dlaczego poszedł pod wskazany przez kasjera adres. Przecież ten dzień nie miał tak wyglądać! Miał pić wino oglądając film! Więc co on do cholery tutaj robił?!
Miał się już wycofać, lecz jednak ciekawość wzięła górę i uznał że to sprawdzi. Przynajmniej dla zaspokojenia ciekawości.
Pociągnął niepewnie za klamkę i jedyne co zobaczył to trzy pary drzwi, małe pudełko na którym wisiała karta ,,Wylosuj numer, tylko nie podglądaj''. Blondyn ruszył za instrukcją, włożył rękę do pudełka by po chwili ją wyciągnąć z wylosowanym numerkiem.
Drzwi nr 2, stolik A1
''Czy powinienem stąd uciekać?'' - pomyślał blondyn, ale ostatecznie wszedł do środka zajmując odpowiednie miejsce. W całym pomieszczeniu było ciemno, tylko numery były podświetlane. Niebieskooki zaczął się zastanawiać dlaczego, ale nic konkretnego nie przyszło mu na myśl.
Po chwili pojawiła się kartka, dopiero wtedy Hubert zauważył czerwoną kotarę przed sobą, a po swojej lewej sznurek.
''Czyli jeśli kto mi się spodoba, to mam za niego pociągnąć'' - przeczytał w myślach blondyn
,,Jak się masz?''
Niebieskooki zdziwił się widząc pytanie. Czy nie powinno się najpierw spytać o wiek, płeć czy orientację seksualną?
,,Bywało lepiej, a jak ty?''
,,Walentynki, więcej tłumaczyć nie muszę''
,,Jest jakiś konkretny powód dla którego ich nie lubisz?''
Był taki powód. Lecz Hubert nie wiedział czy powinien o nim mówić. Walentynki kojarzyły mu się z jego najlepszym przyjacielem, który zawsze był uczuciowy i twierdził, że kochał wszystkich i talk też było. Okazywał swoją miłość długimi przytulasami i miłymi słowami,które zawsze podnosiły człowieka na duchu. Minęło już trochę czasu odkąd się przeprowadził, ale blondyn wciąż o nim nie zapomniał. Tylko czy on o nim pamiętał?
,,Kojarzą mi się z moim najlepszym przyjacielem, który opuścił mnie jakiś czas temu. Zawsze był uśmiechnięty i potrafił każdego pocieszyć. Może czasami przesadzał z emocjami, mam na myśli te dobre, ale jednak nikt nigdy na niego nie narzekał. Nie zdziwiłbym się gdyby Walentynki były zapisane w kalendarzu na jego część ''
Wiedział, że się rozpisał. Za bardzo, a może nawet i za mało. Mimo wszystko, czuł pewnego rodzaju ulgę. W końcu o tym komuś powiedział, a raczej napisał. Hubert nie chciał o tym rozmawiać, ale co może zrobić mu anonim po drugiej stronie? Nawet się nie znali.
,,Jak miał na imię twój przyjaciel?''
Niebieskooki nie chciał wcale myśleć o tym imieniu. Kiedy tylko ktoś je wspominał, czuł jak wszystko do niego wraca. Te dreszcze, wyobrażenia jakby wyglądał ich związek...
,,Czy to ważne? Nie potrafię o nim myśleć, a co dopiero na pisać''
,,Czasami tak jest łatwiej. Może jego imię to ciężar które powinien zrzucić z siebie, by iść dalej?''
Hubert poczuł jak coś się w nim zagotowało.
,,Nie nazywaj go ciężarem. Nawet go nie znasz anonimie''
,,Nie miałem tego na myśli''
,,Świetnie, coś jeszcze chciałbyś dodać?''
,,Twoje imię''
''Chcieć, to sobie można'' - ta myśl pierwsza przyszła mu do głowy, ale ostatecznie podał swoje imię i cierpliwie czeka na zwrot kartki. Jednak, kiedy nie odzyskał jej z powrotem, zaczął obawiać się najgorszego. Może to ktoś z jego znajomych?
Co prawda kurtyna zleciała w dół, ale poczuł jak ktoś przy nim kuca.
- Miło zatem cię znów poznać, Hubi - słysząc jego głos, zamarł. Przecież to niemożliwe!
- K..Karol? - zająknął się, a po chwili poczuł jego usta na swoich.
Potrzebował kolejnej chwili, żeby zrozumieć właściwie co się dzieje. W końcu zaczął oddawać pocałunki. Czuł, jak żyje na nowo. Mimo, że wcześniej przeklinał to święto, to teraz wszystko to zmieniło. Zmienił to ON.
-Walentynki pochodzą os imienia świętego Walentego - powiedział szatyn, gdy się os siebie odsunęli - Karol się trochę z Walentym mija.
Hubert zaśmiał się i mocno go przytulił.
~*~
- Co ty tu robisz, tak wogule? - spytał Blondyn, gdy wyszli na zewnątrz.
- A ty? Nie spodziewałem się ciebie tutaj.
- Zapytałem pierwszy - zauważył- więc?
- Wróciłem wczoraj, ale wszystko dokładnie zaplanowałem. Ten adres otrzymałeś tylkoi wyłącznie ty, ale to mało ważne.
- Kim był ten, który mi go dał? - to zaciekawiło Huberta najbardziej.
- To mój przyjaciel, Marcin.
- Więc dlaczego ja go nie znam? - w końcu mieli wspólnych znajomych.
- Nie jest za bardzo kontaktowy, ale dla mnie zrobił wyjątek. Tak właściwie to dla ciebie, wiesz co mam na myśli.
- To będzie musiał kolejny, muszę mu podziękować.
- Hej, a o mnie zapomniałeś? - Karol udawał oburzonego - to był mój plan!
- Dziękuje.
- Jeszcze chcę buziaka w nagrodę - mruknął, a po chwili Hubert ucałował go w policzek - W usta - dodał, na co blondyn pokręcił głową.
Podczas pocałunku, usłyszeli jakiś głos, a raczej krzyk:
- Do cholery jasnej! Znajdźcie pokój w hotelu!
Oboje nie mogli powstrzymać śmiechu i wybuchli głośnym śmiechem. Facet powiedział coś jeszcze, a potem odszedł.
- To co? Wesołuch Walentynek? - spytał Karol tuląc do siebie Huberta, chowając nos w jego szyi.
- Wesołych Walentynek Skarbie.
KONIEC.
Mam nadzieję że się wam spodobał!
Wszystkim życzę wesołych walentynek!! (jeśli jesteś w terminie xD)
PAŚKI!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top