90.

PERSPEKTYWA ASHTONA

Tak jak obiecałem Jade, zawiozłem ją na jej pierwszą wizytę u psychologa. Były z nami również jej przyjaciółki, dzięki czemu dziewczyna była mniej zestresowana. Siedzieliśmy wszyscy w poczekalni i czekaliśmy na kolej Jade. Kiedy drzwi się otworzyły, poczułem małą dłoń na swojej. Spojrzałem na twarz mojej przyjaciółki i posłałem jej pocieszający uśmiech. Była przerażona. Niechętnie wstała, a my za nią. Wszyscy ją przytuliliśmy i odprowadziliśmy wzrokiem. Cholera, kiedy zniknęła za drzwiami, cały się spiąłem, co nie udało uwadze dziewczyn.

- Naprawdę ci na niej zależy - Odezwała się Leigh.
- Tak, to prawda - Przytaknąłem, nieco zestresowany.
- Spokojnie, Jade jest silną kobietą, da sobie radę - Odparła z uśmiechem Perrie, jednak to wcale nie zmniejszyło mojego stresu.
- Weź, bo nam tu zejdziesz. Jesteś cały blady, Ashton - Podała mi butelkę wody, Jesy.
- Dzięki.
- Co do niej czujesz? - Zapytała po chwili Perrie.
- Jest moją przyjaciółką - Odpowiedziałem, siadając na swoje miejsce.
- To wiemy, ale chyba jest coś więcej, prawda? - Ponownie zabrała głos, blondynka.
- Nie wiem, okej? To dziwna sytuacja.
- No dobrze, nie będę cię już męczyć, ale wiedz, że dla naszej małej myszki Minnie jesteś bardzo ważny i widzimy, że to nie jest tylko przyjaźń. Zastanów się nad tym, Ashton. Uważam, że tworzylibyście wspaniałą parę.
- Już się tak zachowujecie - Dodała, Lee, a ja spojrzałem na nią jak na kosmitkę. Nie...to nie jest prawda. A może? Nie...za wcześnie na to...Cholera, sam już nie wiem.

___

Po niecałych czterdziestu pięciu minutach Jade opuściła gabinet i spojrzała na nas wszystkich. Była lekko zapłakana, ale z uśmiechem na twarzy.

- Będzie trudniej niż myślałam, ale chyba dam radę - Powiedziała, a nam spadł kamień z serca.
- Nawet nie wiesz jak się wszyscy z tego powodu cieszymy - Podeszła do niej Jesy i mocno ją wyściskała. Następnie powtórzyły to Perrie i Lee. Ja tylko patrzyłem i czekałem aż nadejdzie moja kolej. Kiedy dziewczyny się od niej odsunęły, Jade szybko zmniejszyła odległość między nami, mocno się we mnie wtulając. Dałem jej buziaka w policzek, odwzajemniając gest. Moje ciało się rozluźniło pod wpływem jej dotyku, a moje myśli powędrowały do słów Perrie. Chyba nie kłamała...

- Wracamy? - Zapytały, a ja się ocknąłem. Muszę się bardziej skupić na tym coś się wokół mnie dzieje.
- Jasne - Przytaknąłem i wyszliśmy z budynku, kierując się w stronę mojego auta.

Czas coś zjeść. Jedzenie zawsze pomaga. Zawsze.

// Rozdział taki sobie, ale kompletny brak wizji zrobił swoje. Obiecuję poprawę, naprawdę!
♥️♥️

Udanego dnia, skarby ♥️😚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top