77.

Byłam już w Sydney trzeci dzień i jak narazie wszystko było świetne. Wczoraj poprosiłam Lauren o małe oprowadzenie mnie po mieście, dzięki czemu mogłam zaprosić dziewczyny na świetne śniadanie. Młodsza siostra Ashtona jest wspaniała i bardzo pomocna. Świetnie mi się z nią spędza czas i nie mówie tego, bo wypada, a dlatego, że to czysta prawda. Lauren to dziewczyna, z której można brać przykład. Mówię serio.

- Hej, Jade - Pomachała mi przed twarzą, Jesy.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Właśnie widzimy. O czym tak myślisz? - Zapytała Lee.
- O młodszej siostrze Irwina. Jest mega dziewczyną, to dzięki niej jecie te wspaniałe rzeczy - Wskazałam na ich śniadania.
- Ma dziewczyna gust - Przyznała Perrie, a ja się uśmiechnęłam.
- A co z jej starszym bratem? Rozmawiałaś z nim? - Zaczęła Jesy.
- Raz, kiedy poganiał Lauren po występie. Później jakby zniknął. Może to i dobrze. Nie mam ochoty to widzieć - Powiedziałam, czego pożałowałam.
- Naprawdę tak myślisz? - Usłyszałam za plecami i cała się spięłam. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. O dziwo był sam.
- Nie twój interes, chłopcze - Odpowiedziała za mnie Perrie.
- Owsze mój, bo mówi o mnie - Uśmiechnął się krzywo
- Nie chcę tutaj o tym rozmawiać, Ashton. Jem właśnie śniadanie z przyjaciółkami, mógłbyś nas zostawić? - Zabrałam w końcu głos, na co tylko prychnął i wyszedł z kawiarenki.
- Chyba nie tego oczekiwał - Mruknęłam.

___

Byłam w trakcie pakowania, kiedy mój telefon zabrzęczał, oznajmiając, że mam wiadomość. Westchnęłam, ale wzięłam do ręki urządzenie. Ashton. No jasne, a kto inny?

Ashton:
Spotkajmy się, proszę

Ja:
Dobra, ale jestem wolna dopiero za godzinę

Ashton:
W takim razie widzimy się za godzinę pod waszym hotelem

Nie odpisałam już mu, tylko wróciłam do pakowania. Za dwa dni wylatywałyśmy i musiałam być już mniej więcej spakowana. Nasza menadżerka nie lubiła jak robi się coś na ostatnią chwilę. Tak więc moją przygodę z ciuchami i milonem innych niepotrzebnych rzeczy czas zacząć.

___

Kiedy spojrzałam na godzinę, zebrałam się szybko i wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy jak klucze i portfel. Zbiegłam po schodach i wybiegłam z budynku. Byłam lekko spóźniona, ale Irwin nadal czekał. Miał wzrok wpatrzony w ekran, więc nie zauważył jak do niego podeszłam.

- No więc co chciałeś ode mnie? - Zapytałam, a on lekko podskoczył. Ups.
- Pogadać.
- Więc mów - Odparłam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Chodźmy w bardziej ustronne miejsce - Mruknął, a ja przewróciłam oczami.

Szliśmy w ciszy, ale mi to nie przeszkadzało. Droga nie była długa, ponieważ ciągle chodziliśmy skrótem. Po może jakiś dziesięciu minutach byliśmy w oddalonej części parku. Usiedliśmy na jednej z ławek. Ja na jednym końcu, a on na drugim. Zachowujemy się jakbyśmy przechodzili kryzys małżeński, ale nic nie poradzę, że słowa Bryany mnie zraniły. Jeśli uważał mnie za wariatkę to na tym nasza znajomość się zakończy.

- Chciałeś rozmawiać, więc mów - Zaczęłam.
- Umm...tak...chciałem cię przeprosić za to, że ci tego wszystkiego wcześniej nie wytłumaczyłem ani nie powiedziałem.
- W takim razie wytłumacz mi to teraz.
- Jestem z Bryaną. Kocham ją i wiem, że nikomu się to nie podoba, dlatego nie chciałem o tym nikomu mówić. Wcale nie okłamałem cię, jak mówiłem o tym, że Bry mnie złamała. To prawda, a ja jestem głupi, że wchodzę ponownie w ten związek, ale ja ją po prostu kocham - Odparł szczerze i odetchnął, jakby zrzucił z siebie kamień.
- Miłość jest czasami ślepa, Ashton i nic na to poradzimy. Jednak zastanów się dlaczego twoi przyjaciele, ani rodzina jej nie akceptują. Zastanów się na tym, okej? Ponieważ żadne z nich nie chce cię widzieć ponownie złamanego i smutnego. Nie rób im tego, a co najważniejsze, nie rób tego sobie - Powiedziałam i ruszyłam się z zamiarem wstania, ale mnie zatrzymał.
- Dlaczego jesteś na mnie zła? Przecież ci przed chwilą wszystko powiedziałem - Spojrzał na mnie smutno.
- Twoja dziewczyna powiedziała, że jestem tą wariatką, którą poznałeś i, że mi współczuje, ponieważ musi mi przecież być ciężko - Odpowiedziałam z żalem w głosie.
- Co? Nie mówiłem tak o tobie - Odparł zszokowany.
- Luz, nie musisz się z tym kryć. Jeśli też się ze mną męczysz to mi to powiedz. Nie będę dla ciebie ciężarem już nigdy więcej - Powiedziałam cicho. Zbierało mi się na płacz.
- Nie, Jade. Jesteś normalna, tyle razy ci to mówiłem, a ty dalej mówisz te bzdury. Nie wiem, dlaczego Bry tak powiedziała, ale się dowiem i z nią to wyjaśnię. Jesteś dla mnie ważna, głupolu - Uśmiechnął się i mnie przytulił. Tak mi go brakowało.
- Wierzę ci, Ashton, ale porozmawiaj z nią i przemyśl wszystko. Jeśli ktoś raz potrafił cię skrzywdzić, drugi raz nie będzie dla niego problemem, dlatego obiecaj mi, że wszystko sobie przemyślisz - Szepnęłam mu do ucha, wciąż przytulając.
- Obiecuję - Również wyszeptał, a ja znowu poczułam się szczęśliwa. Mój Ashton wrócił.

// Dobranoc, kochane 💛🌛

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top