75.

Byłyśmy już po koncercie i czekałam za kulisami na Lauren. Obiecałam jej wejście i dotrzymałam obietnicy. Piłam właśnie wodę, kiedy ktoś mocno mnie przytulił. W ostatniej chwili odłożyłam butelkę na stolik i odwzajemniłam uścisk.

- Dziękuję za tą wejściówkę! Jesteś wspaniała - Powiedziała podekscytowana, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- Nie ma za co, skarbie. Nie mogłam przegapić okazji, aby cię poznać - Odpowiedziałam, a jej oczy zabłyszczały.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - Zapytała nieśmiało, wyciągając z kieszeni telefon.
- Jasne, chodź tu do mnie - Zaśmiałam się i przytuliłam ją. Właśnie miałam kliknąć przycisk, kiedy do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Daj, zrobię wam to zdjęcie - Powiedział dobrze znany mi głos. Ashton.
- Co ty tu robisz, idioto?! - Oburzyła się, Lauren.
- Przyszedłem zobaczyć co ty tu tak długo jesteś. Miałaś zaraz wracać - Powiedział, a ja nie mogłam się ruszyć.
- Jestem tu od kilku sekund, daj mi się przywitać z Jade. Ty już miałeś okazję, baranie - Warknęła w jego stronę.
- Nie rób scen, młoda - Mruknął, patrząc na mnie, jednak mój wzrok był skierowany na podłogę i wszystko inne tylko nie on.
- Tak w ogóle to cześć, Thirlwall - Przywitał się.
- Ta, hej - Mruknęłam cicho i spojrzałam na niego.
- Jak już tu jesteś to zrób to zdjęcie - Dziewczyna podeszła do niego i wręczyła my swój telefon.

Ponownie przytuliłam Lauren, a następnie dałam jej buziaka w policzek. Ashton zrobił kilka zdjęć, ciągle pospieszając swoją siostrę. Co on od niej chce?

- Czemu ty ją tak ciągle pospieszasz? Daj jej chwilę - Powiedziałam z nutką irytacji w głosie.
- Jestem umówiony na spotkanie, a mam ją odwieźć do domu - Odpowiedział chłodno. Czyli tak się bawimy?
- No to idź. Ja z nią zostanę i spędzę trochę czasu. Później sama osobiście ja odprowadzę pod dom.
- Naprawdę chcesz ze mną spędzić dzień? - Zapytała z niedowierzaniem, blondynka, a ja energicznie pokiwałam głową.
- Jesteś fajna, a ja mam ochotę na dobre towarzystwo. Dziewczyny będą szły na jakąś imprezę, a ja nie mam na nią ochoty, więc pomyślałam o tobie.
- Słyszałeś Jade, Ashton. Idź sobie migdalić się z Bry - Skierowała się do brata, na co ten prychnął.
- Nie pozwalaj sobie, okej?
- Może faktycznie lepiej będzie jak już pójdziesz. Daj znać waszej mamie, że zabieram Lauren ze sobą i, że wieczorem ją odprowadzę - Powiedziałam o dziwo spokojnym i opanowanym głosem, na co Irwin tylko przytaknął i wyszedł.

- W końcu polazł - Mruknęła, blondynka, na co się uśmiechnęłam.
- Nie lubisz swojego brata? - Zapytałam, zabierając torebkę.

Skierowałyśmy się do wyjścia i po chwili byłyśmy już na świeżym powietrzu.

- Odkąd wrócił do tej wywłoki, stał się nie do zniesienia - Wzruszyła ramionami.
- To oni są razem?
- Tak, wrócili do siebie zaraz po przyjeździe tego idioty.
- Wybacz, że cię tak wypytuję, ale chciałabym go zrozumieć. Nie rozmawiał ze mną od dwóch tygodni, nie licząc jednego telefonu, który i tak skończył się kłótnią - Powiedziałam szczerze.
- Spoko, Ashton taki już jest.
- Jaki?
- Dziwaczny i strasznie pokręcony. Myślisz, że go znasz, a tak naprawdę to gówno prawda. Okej, jestem jego siostrą i w ogóle, ale czasem sama mam problem z jego humorkami. Wiesz, na codzień jest normalny. Kochany, uroczy i zabawny, ale potem nagle pojawi się na przykład to ścierwo, Bryana i jeb. Ashtona nie ma - Opowiadała, a ja jej uważnie słuchałam.
- Czy on ją kocha? - Zapytałam cicho, a dziewczyna na mnie spojrzała.
- Niestety tak. Jest w nią wpatrzony jak w obrazek i nie wie co jest dobre, a co złe. A Holly definitywnie nie jest dla niego. Marnuje się przy niej - Odpowiedziała z zawidzieniem.
- Dlaczego Bryana jest taka zła? - Zapytałam, a Lauren momentalnie spojrzała na mnie jak na idiotkę. - Okej, miałam z nią krótką wymianę zdań na instagramie i mnie wkurzyła, ale dlaczego taka jest?
- Jest po prostu manipulantką. Nie kocha Ashtona tak jak on kocha ją. Wiesz, Irwin jak odda komuś swoje serce, oddaje przy okazji całego siebie.
- Myślisz, że mógłby obgadywać mnie za plecami?
- Wątpię. Chociaż przy Bry może być to możliwe. A co?
- Kiedy rozmawiałam z tą całą Holly to w pewnej chwili zaczęła temat, że już mnie kojarzy, że muszę być tą wariatką, którą poznał Ashton i, że mi współczuje. Nie mogłaby sobie tego tak o wziąć.
- A do ci dupek. Jejku, nakopię mu do dupy, zobaczysz. Niech tylko wróci do domu, a pożałuje, że do niej wrócił - Powiedziała, a ja się zaśmiałam. Była urocza.
- Dziękuję, Lauren. Jesteś wielka. Potrzebowałam takich wyjaśnień, bo mój mózg by eksplodował. Po za tym, jest z ciebie świetna towarzyszka - Kiedy to powiedziałam, blondynka stanęła, a do jej uczu zaczęły zbierać się łzy.
- To takie kochane. Jejku, jak ja się cieszę, że cię spotkałam. W ogóle nie przeszkadza ci mój wiek i moja paplanina?
- W ogóle. Masz siedemnaście lat, prawda? - Przytaknęła. - No właśnie. Nie jesteś już dzieckiem i wcale nie gadasz głupot. Jesteś śliczna, mądra i zabawna. Od kilku dni tak dawno się nie śmiałam, ani nie uśmiechałam. Jesteś magiczna.
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy -Powiedziała, a następnie mnie przytuliła. Poczułam ciepło w sercu. Kocham naszych fanów, a ich szczęście jest niesamowitym kopniakiem pozytywnej energii.
- To ja ci dziękuję - Dałam jej buziaka w policzek, a jej telefon dał o sobie znać.
- To mama. Pisze, żebym wracała na obiad - Posmutniała.
- Spokojnie, jeszcze się spotkamy. Masz, zapisz sobie - Pokazałam jej mój numer.
- To najlepszy dzień w moim życiu.
- Cieszę się. A teraz prowadź mnie do siebie. Obiecałam, że cię odprowadzę.
- Jasne, chodźmy - Pokiwała energicznie głową i zaczęła mnie prowadzić.

Ashton ma szczęście, że ma taką siostrę. Nie wiem czemu tak ją dzisiaj traktował, ale dostanie kiedyś za to opiernicz. Kiedyś, ponieważ nie wiem, kiedy dojdziemy do porozumienia. O ile to w ogóle nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top