46.
Całe lepiące się od potu, ale nadal z wielkimi uśmiechami na twarzy opuściłyśmy scenę. Byłyśmy już po wszystkich piosenkach i teraz jedyne o czym marzyłyśmy to porządny prysznic oraz jedzenie. Weszłyśmy do naszej garderoby i o mało nie zeszłyśmy na zawał. Na jednym z foteli siedziała Rena z uśmiechem na twarzy. Jakiś głos w mojej głowie mówił - uciekaj, jednak go nie posłuchałam. Zdezorientowane patrzyłyśmy na siedzącą dziewczynę, dodatkowo w pokoju panowała cisza, przez co było jeszcze bardziej niezręcznie.
- Um...co ty tu robisz, Rena? - Zapytałam w końcu.
- No jak to co. Chciałam wam pogratulować świetnego występu! - Odpowiedziała z udawaną radością.
- Mów prawdę, bo nie zamierzamy tracić na ciebie czasu, laska. Już ci mówiłam, że nie lubię wrzodów na dupie, a ty jesteś jednym z nich - Zabrała głos, Lee, na co różowo włosa prychnęła.
- Przyszłam pogadać z Jade, a nie z tobą, kretynko - Spojrzała na Lee gniewnym wzrokiem, a następnie uśmiechnęła się do mnie. O nie...kłopoty.
- Czego chcesz ode mnie? - Warknęłam.
- Chcę pogadać. Na osobności, oczywiście.
Chciałam już mieć to za sobą, więc ruszyłam w stronę wyjścia. Rena zamknęła drzwi i od razu przeszła do sedna.
- Co cię łączy z Ashtonem? - Zapytała z nutą zazdrości?
- Tylko się przyjaźnimy - Odpowiedziałam szczerze.
- Jasne, a ja jestem święty Mikołaj. Mów prawdę.
- Rena, ale to jest prawda. Nie jesteśmy razem, zrozum to. Nie sądzisz, że za krótko się znamy, aby z tego powstało jakieś większe uczucie? Ashton jest moim przyjacielem. On pomaga mi, a ja staram się jemu. Nie moja wina, że nie czuje tego samego co ty. Takie rzeczy się zdarzają, przykro mi - Starałam się być spokojna i opanowana. Nie chciałam być dla niej nie miła, chociaż ona sama taka nie była.
- Naprawdę mnie nie kocha? - Posmutniała. Cholerka.
- Przykro mi - Odpowiedziałam cicho.
- Myślałam, że między nami coś jest. Jejku, jaka ja byłam głupia. Pewnie przez to zatruwanie każdemu tyłka go straciłam - Okej. Nie wiem co tu się dzieje, ale to jest dziwne.
- Nawet tak nie mów. Po prostu z nim porozmawiaj. Przeproś za natręctwo i już. Znasz Ashtona o wiele dłużej niż ja, napewno ci wybaczy. Tylko musicie szczerze porozmawiać - Wzruszyłam ramionami, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Jednak widziałam na jej twarzy zawahanie.
- Myślisz, że to pomoże?
- Nie mogę ci obiecać gwiazdy z nieba, ale jestem pewna, że dzięki temu wyjaśnicie sobie pewne sprawy.
- Nie wierzę, że byłam negatywnie do ciebie nastawiona. Jesteś kochana i pomocna. Głupio mi, przepraszam - Widziałam w jej oczach, że mówi szczerze.
- Nie ma problemu. Rozumiem co przez ciebie przemawiało. Życzę wam powodzenia - Przytuliłam ją. Ja naprawdę to zrobiłam.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. Ash zdecydowanie ma ciebie zasługuje, jesteś jak taki anioł stróż - Uśmiechnęła się radośnie, a mi zrobiło się cieplej na sercu.
- Nie przesadzajmy, nic we mnie z anioła - Machnęłam ręką.
- Wybacz, że was tak naszłam. Będę uciekać. Dziękuję, Jade, jesteś niesamowita - Przytuliła mnie na pożegnanie i odeszła.
Co tu się właśnie wydarzyło?!
///
Co o tym myślicie? Co myślicie o Renie?
PS. To ostatni na dziś, wybaczcie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top