132.

Siedziałam na fotelu w rodzinnym domu Irwiana i patrzyłam się tępo w czarny ekran telewizora. Byłam wściekła.

- Kochanie, może to tylko stare zdjęcie? - Usiadła obok mnie mama Ashtona.
- Nie sądzę. Mówił, że wychodzi załatwić jedną sprawę. Już widać jaką - Uśmiechnęłam się smutno.
- Oh, niech on tylko tu wróci, a mu tym wałkiem naprawdę walnę w ten pusty łeb. Nigdy nie lubiłam tej całej Holly, była manipulantką. Suka - Mruknęła pani Irwin, a ja się zaśmiałam. Uwielbiałam tą kobietę.
- Jest pani wspaniała - Powiedziałam, a ona mnie przytuliła.
- Mów mi Anne Marie - Odsunęła się lekko i pogłaskała mnie po policzku.

Posłałam jej uśmiech, ktoś wszedł do domu. Obie się odwróciłyśmy i zobaczyłyśmy radosnego Irwina. Anne wstała i ruszyła do swojego starszego syna.

- Czyś ty całkiem ogłupiał? Jak mogłeś spotkać się z tym dziewuszyskiem?! - Uderzyła go w ramię.
- Ała. O co chodzi? - Zapytał zmieszany.
- Ja ci dam "o co chodzi". Obiecałeś, że się już z nią nie spotkasz, a ty co? Migdalisz się z tą manipulantką. Jak ma się czuć z tym Jade? Pomyślałeś o niej? - Mama chłopaka wpatrywała się w niego piorunującym wzrokiem, ale blondyn to zignorował i spojrzał na mnie.
- Nie rozumiem - Mruknął, a ja prychnęłam.
- Zobacz hotnews - Powiedziałam obojętnym tonem.
- Kurwa - Warknął, a ja już wiedziałam, że była to prawda.

Wstałam z fotela i ruszyłam na górę do pokoju. Zamknęłam drzwi i wyszłam na balkon. Musiałam odetchnąć.

___

Leżałam na łóżku, kiedy ktoś zapukał. Spojrzałam na drzwi, ale się nie odezwałam.

- To ja, Lauren - Usłyszałam.

Wstałam i otworzyłam dziewczynie drzwi, ponownie kładąc się na łóżko. Blondynka usiadła obok mnie, lekko się uśmiechając.

- Przepraszam cię za tego dupka - Odezwała się po chwili, a ja zmarszczyłam brwi.
- To nie ty powinnaś przepraszać, Lauren. Ashton mi o niczym nie powiedział i wyszło z tego zamieszanie - Powiedziałam, siadając.
- Wiem, ale po prostu nie rozumiem co on w niej widzi, że jej tak ulega. Zawsze był rozsądny, a Bryana to wszystko zmieniła. Manipuluje nim, a on nic z tym nie robi. Jesteś jego ostatnią nadzieją, Jadie. Proszę, nie skreślaj go - Wyjaśniła nieśmiało.
- Kochał ją, jest dla niego ważna, to zawyża wszystko. Nie chcę z niego rezygnować, bo mi cholernie na nim zależy, ale muszę sobie pewne rzeczy przemyśleć. Nie chcę, aby emocje nade mną górowały. No i najważniejsze muszę z nim porozmawiać - Powiedziałam, a Lauren przytaknęła.
- No dobrze, to cię zostawię samą. Jakby co, to wołaj - Przytuliła mnie i wyszła z pokoju.

Ja:
Musimy pogadać

Ashie:
Już do ciebie idę

To będzie ciekawa rozmowa...

// Dzień dobry!
Miłego dnia ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top