happy brithday, Jeongguk!


22
BTS NIE ISTNIEJE
POLSKI SYSTEM NAUCZANIA I POLSKA WALUTA

-Wszystkiego najlepszego, Kookie. - wyszeptał Tae, do ucha narzeczonego.

-Mh... Dziękuję, Taeś. - powiedział Jeongguk zaspanym głosem i przyciągnął do siebie starszego. - Kocham cię, mały. - mruknął i pocałował niższego w nos, który tamten uroczo zmarszczył.

Zdecydowanie Jeon kochał poranki.

•••

-Ggukie, nie podglądaj! - pisnął Tae, poprawiając młodszemu opaskę. - To ma być niespodzianka. - fuknął, zakładając kusą spódniczkę.

Co prawda ma ją, aby dopingować koszykarzy z roku (w tym Jeona), ale co tam.

Założył też top, który odsłaniał jego brzuszek, do tego choker z napisem „kitty" oraz kocie uszka i kabaretki.

-Mogę już odsłonić?

-Moment, kończę makijaż. - powiedział mniejszy podekscytowanym tonem i nałożył błyszczyk, który Jeongguk uwielbia zjadać podczas ich pocałunku. Wykonturował lekko twarz i odłożył pędzel. - Już możesz odsłonić, kochanie. - mruknął słodkim tonem, włączając muzykę.

-Oh, cholera. - powiedział Jeon i wstał. - jesteś cholernie niegrzecznym chłopcem.

•••
Flashback

Dzień jak codzień, trening cheerleadingu. Tylko, że problem był w tym, że kapitan cheelederek chciał być najlepszy, ponieważ, jako iż stary kapitan koszykarskiej grupy chłopców, którzy ciągle zagadywali do cheelederek, prócz właśnie kapitana, który odszedł na studia, Jung Hoseok. Niby starszy chłopak powiadomił dziewczyny, Jimina, Jina i Taehyunga, że jeśli wygra jego przyjaciel, Jeongguk, to będą mieli w miarę spokój. Właśnie. JEŚLI. A jeśli ten cały Jeongguk nie wygra?

Takie były myśli Kima, dopóki nie wystawili ogłoszenia drużyny koszykarskiej na ten rok. Skład, a na ich czele kapitan; Jeon Jeongguk.

Więc Tae chciał wyjść jak najlepiej, chociaż kojarzy tamtego chłopaka z podstawówki i nie grzeszył on pięknością. Ale cóż.

Ludzie się zmieniają.

•••

Właśnie trwała rozgrzewka gospodarzy, czyli szkoły Taehyunga, więc cheelederki mogły wejść popatrzeć w towarzystwie swojego kapitana; Kim Taehyunga.

-Jaja sobie robisz? - spytał Jeongguk, o mało nie zabijając się przy potknięciu się. - Że niby przyjęli tam facetów? I, że jeden z nich jest kapitanem? Min, dobrze się czujesz? Może jeszcze w spódniczkach latają? - spytał ironicznie, a wtedy podbiegł do nich chłopiec w spódniczce, chłopak Yoongiego i przyjaciel Namjoona; Park Jimin.

-Hej, Yoonie. - powiedział słodko i pocałował swojego chłopaka.

-Hej, mały. A i Jeon, odpowiadając na twoje pytania; tak, przyjęli, ich kapitan nazywa się Kim Taehyung, czuję się doskonale i, jak sam widzisz, tak, latają w spódniczkach, przez co jestem cholernie zazdrosny o swoją kluseczkę. - Park się zarumienił, a Jeonowi opadła kopara. Że co?

•••

-Hej. - Jeon usłyszał słodki głosik za sobą. - Jestem Taehyung. - wystawił swoją rączkę w stronę Jeongguka.

-Jeongguk.

-Graliście świetnie. Doskonale poprowadziłeś chłopaków. Lepiej niż Hoseokie. Czemu nie idziesz z nami na pizzę?

-Nie lubię się przechwalać. Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale chodziliśmy razem do podstawówki. No i, wiesz... Nie za bardzo byłem lubiany. Ale ogarnąłem się.

-Wiem... Pamiętam... I jest mi tak przykro, że ci nie pomogłem... - spuścił głowę.

-To nic. Było, minęło, a teraz wybacz, ale chcę wrócić do domu.

-No weeeź... Chodź z naaaaami. - wskoczył wyższemu na plecy. - Jak ty nie pójdziesz, to ja też nie idę. Solidarność kapitanów. - fuknął uroczo, a Jeon się zaśmiał. Sama słodycz.

Czternastolatek westchnął.

-Jak ze mnie zejdziesz, to pójdę.

-Na prawdę?! - zeskoczył. - To wspaniale! - uwiesił się na szyi chłopaka.

•••

Świętowali. Śmiali się i rozmawiali. Min oddał swoją bejsbolówkę Jiminowi, któremu zrobiło się zimno.

Namjoon zawzięcie rozmawiał z Jinem, a gdy nikt nie patrzył, macał go pod spódniczką, przez co tamten co chwilę się rumienił i nikt nie wiedział o co chodzi.

Za to Jeon i Kim byli tak wpatrzeni w siebie, że na nic innego nie zwracali uwagi, nie odpowiadali, tylko patrzyli sobie w oczy, i uśmiechali się

Koniec flashback'u

•••

-Zatańczysz ze mną, Ggukie? - spytał słodko. Nie musiał dwa razy powtarzać, bo wyższy już zaraz był przy nim, łapiąc go za biodra. Tamten uśmiechnął się uroczo i zaczął ruszać bioderkami, ocierając się o członka wyższego. Tamten jęknął i docisnął chłopca do swojego krocza. - Tatusiu, może byśmy się pobawili? - spytał Kim, a właściwie niedługo Jeon.

-Oczywiście. Widzę, że powtórka z moich szesnastych urodzin.

•••

-Prześpij się troszkę... Później pojedziemy do Yoongi hyunga i Jimisia, okej?

-Chodź spać ze mną. - mruknął.

-No dobrze. - zachichotał.

•••

-Najlepszego. - powiedział Min i przytulił Jeona. Była tam cała ich paczka.

Taeś, który był mega uroczym chłopcem Jeongguka, Jimin, który był kluseczką paczki i narzeczonym Yoongiego, Seokjin, który był matką paczki i mężem Namjoona, który brał go od tyłu, kiedy tylko mógł, przez co Jin już jest w trzeciej ciąży, Namjoon, który jest strasznie zboczony i niewyżyty, Hoseok, który był słońcem tej paczki, Jihyun, brat Jimina i chłopak Hoseoka oraz Yoongi, który z pozoru jest zimnym i nieczułym gburem, a tak serio, to dba o najbliższych.

-Dzięki. Kto to wymyślił?

-Twój Taeś. - uśmiechnął się Park. - Jak co roku.

•••

Flashback

Pierwsze urodziny Jeongguka, razem z paczką. Niestety, kilka szkolnych dziwek wpierdoliło się na ich małą imprezkę z alkoholem i ciągle kleiły się do Jeona.

A Taehyungowi było smutno, bo specjalnie dla tego chłopaka ubrał kusą spódniczkę i krótką bluzeczkę, mimo tego, że na dworze były trzy stopnie.

Było mu smutno, bo to on chciał się tak kleić do Jungkooka.

Było mu smutno, bo to on wszystko zorganizował, a zajęło mu to cały miesiąc.

Nie wiedział jakim cudem one się dowiedziały o tym małym spotkanku.

Jeongguk widział smutek na twarzy Tae i chciał zapytać, czy wszystko okej, ale nie mógł.

Tamte dziewczyny nie chciały go puścić.

W końcu Kim miał dosyć patrzenia i wyszedł przed dom Jeongguka.

Było mu strasznie zimno, ale ani myślał, żeby tam wracać. Nie chciał patrzeć, jak jego obiekt westchnień nie robi z tamtymi dziewczynami nic.

Kiedy w końcu Jeonowi udało się wydostać od tamtych dziwek, od razu wziął swoją bejsbolówkę i wyszedł przed dom.

-Chodź do środka, przeziębisz się. - powiedział delikatnie i nałożył na chude ramionka starszego bluzę.

-Trudno. - powiedział niewzruszony. - Ale dziękuję. - powiedział ciszej.

-Za co?

-Za bejsbolówkę. Jest ciepła. - Jeon nie odpowiedział, tylko patrzył na to pociągające ciało i wciągnął go na swoje kolana, obejmując szczelnie (siedzieli na ławce). - C-co ty?

-Dbam, żebyś się nie rozchorował. W końcu niedługo macie ważne zawody, nie może cię tam zabraknąć. Chociaż... Opcja widzenia ciebie pod kołderką i mnie, który ci służy jest kusząca. - zaśmiał się. - A teraz powiedz... Czemu wyszedłeś?

-Źle się poczułem. - skłamał.

-Nie kłam, wtedy poprosiłbyś Namjoona, póki trzeźwy, żeby cię odwiózł do domu.

-Em... - spalił buraka. - Nie podobało mi się, jak... Jak one do ciebie się kleiły. W ogóle ich nie lubię. Nawet ich nie zapraszałem. To miało być tylko dla naszej paczki. Znaczy...

-To ty to wszystko przygotowałeś?

-T-tak. Jinie pomógł mi troszkę z jedzeniem, a Jiminie już z dekoracjami, bo zaspałem... I...

-Shhhhh. - położył swój palec na pełnych ustach Tae i spojrzał mu w czekoladowe oczy, które tak bardzo kochał. - Masz śliczne oczy... - wyszeptał, zabierając palec z warg i przybliżając swoją twarz do tej niższego. Powoli położył swoje usta na tych starszego i zaczął nimi ruszać. Drobniejszy chłopak, troszkę zdziwiony, zaczął odwzajemniać pocałunki.

Młodszy wsadził rękę pod spódniczkę i wsadził dłoń pod damskie majteczki, żeby bezkarnie dotykać tyłek zawstydzonego już, i tak Taehyunga.

-I śliczny tyłek. - warknął mu do ucha, zabierając dłoń z tyłka starszego i położył ją na udzie niższego, i zaczął nią jeździć. - I zabójcze usta. - tym razem wpił się w jego wargi, a Kim usiadł na nim okrakiem.

Zaraz po tym poczuli wodę na swoich ciałach, więc Tae odskoczył z piskiem, widząc sprawców tego (Yoongiego i Namjoona), ale Jeon olał to.

-Kocham cię. - wyszeptał do ucha drobniejszego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top