-9-
Nie wiem jak długo tak trwałem. Nie wiem ile czasu minęło. Wiem jedynie, że nagle, w górnych partiach mojej głowy, poczułem, przyprawiające o dreszcze, ciepło, które sprawiło, że się obudziłem i powoli rozchyliłem oczy ciekawy tego, co je wywołało. To co zobaczyłem zaskoczyło mnie tak bardzo, że wydawało mi się, że należące do mnie serce zatrzymało się na moment, a cała krew zastygła bezruchu w moich żyłach.
Nad moją twarzą pochylał się Soo-Joon i delikatnie bawił się kosmykami moich jasnych włosów przeplatając je przez swoje długie, smukłe palce po czym pozwalając im opaść z powrotem na moje czoło. Kiedy tylko zauważył, że się obudziłem posłał mi niespokojne spojrzenie i obrócił się w inną stronę, na tyle jednak późno, że bez trudu dostrzegłem pojawiające się na jego policzkach rumieńce.
- Chciałem je jedynie poprawić aby nie przeszkadzały ci w spaniu - bąknął niewyraźnie i położył się plecami do mnie. - Przepraszam, że cię obudziłem... Śpij dalej.
Uśmiechnąłem się szeroko znowu przymykając senne oczy. Przysunąłem się bliżej chłopaka i położyłem swoją dłoń w ten sposób, aby lekko dotykała jego ramienia. Spodobało mi się ciepło jego ciała, które ogrzewało mnie bardziej niż jakikolwiek koc, którym byłbym okryty. Nie minęło nawet kilka minut, a znowu zatopiłem się w odległej krainie snów.
~×××~
Ludzie dzielą się na dwa rodzaje: skowronki i sowy.
Już od najmłodszych lat byłem pewien, że należę do tych drugich.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i ziewnąłem głośno jednocześnie wyciągając ramiona do góry. Na zegarku wiszącym na ścianie odczytałem, że obudziłem się w strefie bliższej południu niż świtowi. I wcale mnie to nie zdziwiło.
Ale czy Soo-Joon był skowronkiem? Miejsce obok mnie było puste.
Ach! Zapomniałem, że dzisiaj jest czwartek. Ziewnąłem jeszcze raz, niechętnie przyjmując do wiadomości, że zostałem sam w jego domu, i spuściłem nogi na ziemię. Od razu rzuciła mi się w oczy mała kartka leżąca na stole. Nie było jej tu wczoraj. Zaciekawiony podniosłem ją do góry i przystawiłem do oczu.
"Poszedłem do szkoły. Nie chciałem cię budzić, nie miej mi tego za złe. Czuj się jak u siebie w domu."
Porządny z niego uczeń. Nie opuści nawet jednego dnia w szkole, nawet dwa tygodnie przed wakacjami.
Podniosłem się z posłania i złożyłem koc, którym byłem okryty. Przetarłem nadal zaspane oczy i roztrzepałem włosy. Koniecznie potrzebowałem wizyty w łazience. Nie zastanawiając się więc długo, zacząłem iść w jej kierunku chwiejnym krokiem.
~×××~
- Cześć - usłyszałem nagle i o mało nie upadłem na podłogę z przerażenia.
Z zaskoczeniem obróciłem się błyskawicznie w stronę, z której doszło do mnie to krótkie słowo.
Przy kuchennym blacie stała niska, drobna kobieta i wpatrywała się we mnie parą wytrzeszczonych oczu.
Soo-Joon ma identyczne! Naprawdę niczym się od siebie nie różnią!
Przyglądałem im się dalej bez słowa, więc kobieta (Matka Soo-Joon'a! To na pewno ona!) znowu się odezwała, ewidentnie próbując rozładować napięcie.
- Robię jajecznicę. Zjedz razem ze mną - ale wcale jej się to nie udało.
Usiadłem nerwowo naprzeciw niej i wyprostowałem plecy jak tylko mogłem. Ze zdziwieniem przyglądałem się jak mama mojego przyjaciela nakłada mi na na talerz porcję smażonych jajek. Szybko chwyciłem za pałeczki i wsadziłem pierwszy kęs do ust.
- Smakuje ci? - zapytała.
Kiwnąłem głową nie podnosząc wzroku. Czułem się niezręcznie. Na szczęście to ona przerwała niewygodną ciszę, która potem powstała.
- Więc jesteś przyjacielem mojego Soo-Joon'a, prawda?
- Tak - odpowiedziałem w przerwie między jedzeniem. - Nazywam się Dong-Yoo i przyjechałem ze Stanów Zjednoczonych.
- Wiem, wiem - odparła od razu. - Soo-Joon opowiadał mi o tobie.
Opowiadał o mnie?
- Jeśli sprawiam pani kłopot to bardzo przepraszam... - zawstydziłem się nagle. - Nigdy pani wcześniej nie spotkałem, a już nocuję w pani domu...
- Ależ nie ma za co przepraszać! - przerwała mi. - Cieszę się, że mój syn w końcu kogoś do siebie zaprosił.
Spojrzałem na nią zdezorientowany. Co to miało znaczyć?
- Soo-Joon jeszcze nigdy nie miał żadnego przyjaciela - wyjaśniła od razu. - Nikt jeszcze u niego nie nocował.
Naprawdę? Zatkało mnie. Nigdy? Nie mogłem w to uwierzyć. Był aż tak nielubiany wśród swoich rówieśników?
~×××~
Siedziałem przy stole już z dobre pół godziny i nadal rozmawiałem z mamą swojego przyjaciela. Z czasem okazała się bardzo miłą kobietą, więc moje obawy co do jej osoby szybko zniknęły i bez problemu odpowiadałem jej o swoim życiu za granicą. Potem i ona odwdzięczyła mi się tym samym dzieląc się niektórymi historiami ze swojej pracy lub chwaląc swojego nastoletniego syna.
Dowiedziałem się w ten sposób wielu nietypowych rzeczy, takich jak na przykład to, że Soo-Joon był uczulony na migdały albo że mając 10 lat nadal bał się ciemności. Ani razu nie usłyszałem jednak o jego ojcu.
Powinienem ją o to zapytać? Czy to nie wyda się niegrzeczne?
Zerknąłem na nią i w końcu, ośmielony jej uśmiechem, zadałem ciążące mi pytanie.
- Przepraszam za moją ciekawość - zacząłem. - Ale czy wolno mi zapytać, co się stało z tatą Soo-Joon'a?
Zapadła cisza, podczas której zdążyłem tysiąc razy pożałować swojej decyzji.
- Pewnie, że możesz. Rozumiem, że jesteś ciekawy - odpowiedziała w końcu, sprawiając, że kamień spadł mi z serca. - To żadna tajemnica. Ojciec Soo-Joon'a zostawił nas jak on miał zaledwie 4 latka. Od tej pory sama wychowuję syna i oboje nie utrzymujemy już z nim żadnych kontaktów. Dziwi mnie tylko, że Soo-Joon nie powiedział ci tego wcześniej...
~×××~
Zostałem sam w kuchni znowu przyglądając się tablicy wiszącej obok lodówki. Pani domu zniknęła już za drzwiami swojej sypialni tłumacząc się zmęczeniem po nocnym dyżurze. Nie miałem jej tego za złe, sam też musiałem już wrócić do domu aby się umyć i przebrać w czyste ciuchy.
Zostawiła mi więc klucze zapasowe, nie wiedząc, że używałem ich już wcześniej, i gdy tylko posprzątała po śniadaniu, zostawiła mnie samego. Zaufała mi. Musiała mi naprawdę ufać. Mimo, że dopiero mnie poznała... Czy to po niej Soo-Joon odziedziczył tą cechę?
Spojrzałem jeszcze raz na jego plan lekcji odczytując z niego, że kończy tego dnia o 15:20. Powinienem po niego pójść? Moglibyśmy wstąpić po drodze do domu na jakieś dobre lody. Uśmiechnąłem się sam do siebie myśląc o swoich ulubionych miętowych lodach i opuściłem w końcu dom dwuosobowej rodziny Han.
Podczas drogi powrotnej dręczyło mnie jedno pytanie wciąż na nowo i nowo rozbrzmiewające w mojej głowie. Czemu chciałem spędzać z tym chłopakiem tyle czasu?
Czy dopiero nie oglądaliśmy razem filmu? Czemu już następnego dnia znowu chcę się z nim spotkać? Wydawało mi się to co najmniej dziwne; jeszcze nigdy wcześniej nie czułem czegoś podobnego.
Czemu chciałem spędzać z nim każdą wolną chwilę?
Czy ja też znalazłem wreszcie prawdziwego przyjaciela?
Czy to o to chodziło?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top