-8-
Ktoś mi kiedyś powiedział, że pokój jest odzwierciedleniem duszy swojego właściciela. Z całą pewnością się z tym zgadzam. Niezależnie od tego czy pomieszczenie jest małe czy duże, urządzone bogato czy raczej biednie... Przyglądając się mu naprawdę uważnie jest się w stanie odkryć rzeczy, o których wcześniej nie miało się nawet pojęcia.
Z zaciekawieniem wodziłem wzrokiem po poszczególnych meblach starając się dowiedzieć czegoś więcej o chłopaku, do którego należały.
Soo-Joon nie należał do bałaganiarzy. Mimo kilku zgniecionych kartek papieru leżących na podłodze i dwóch bluz wiszących na oparciu krzesła, jego pokój był nadzwyczaj czysty. Ale czy jestem naprawdę obiektywny? Czy przypadkiem nie porównuję go jedynie do mojej wiecznie zagraconej sypialni? Potrząsnąłem nerwowo głową starając się wyrzucić z niej obraz bałaganu, który zostawiłem za sobą wychodząc z domu wujka. Jestem artystą. Od artystów nie wymaga się porządku, prawda?
Soo-Joon był sportowcem. Na półce nad biurkiem stało kilka złotych i srebrnych pucharów, z boku wisiała garstka błyszczących medali. Podszedłem nieco bliżej, aby lepiej im się przyjrzeć. Nie miałem nawet pojęcia o tym, że tak bardzo lubi piłkę nożną. Nie wiem o nim prawie nic, a mimo to nie tak dawno temu spałem z jego głową na swoich kolanach.
Soo-Joon lubił czytać. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie widząc dwa regały pełne wszelkiego rodzaju książek. Zaskoczyło mnie to. Rzadko spotykałem osobę lubiącą jednocześnie piłkę nożną i książki. Możliwe, że to jedna z nielicznych cech łączących nas obu. Ja też nie mogłem żyć bez czytania. Nigdy nie ruszyłem się z domu bez dobrej książki w plecaku. Może kiedyś będziemy mogli wymieniać się swoimi ulubionymi? Perspektywa możliwości porozmawiania z kimś o moich ukochanych tomach sprawiła, że uśmiechnąłem się szeroko.
Soo-Joon... Soo-Joon śpi teraz na dole nieświadomy, że ktoś ogląda jego pokój. Zgarnąłem szybko koc leżący na zaścielonym łóżku i odwróciłem się z powrotem do drzwi. Jednak zanim wyszedłem na zewnątrz moim oczom ukazało się coś co sprawiło, że znowu przystanąłem w miejscu. Na górnej półce lewego regału, oparty o książki, stał narysowany przeze mnie portret.
Uśmiechnąłem się jeszcze raz czując jak na moje policzki wpełza nieśmiały ramieniec. Czy aż tak mu się spodobał?
Po chwili opuściłem pokój kolegi i zbiegłem bezszelestnie po schodach.
~×××~
Nie poruszył się ani o milimetr; nadal spał leżąc na boku z głową opartą na poduszce. Nie czekając dłużej rozłożyłem zielony koc i delikatnie okryłem nim śpiącego. Wyglądał tak niewinnie z lekko uchylonymi ustami. Co jakiś czas wciągał przez nie powietrze sprawiając, że jego ciało podnosiło się lekko do góry po czym znowu opadało do poprzedniej pozycji.
Obserwując go, na nowo wezbrała we mnie litość. Za nic w świecie nie chciałem widzieć jego cierpienia.
Czy zawsze byłem taki wrażliwy?
Czy przejmowałem się losem innych?
Ale też czy miałem się o kogo troszczyć?
Nigdy nie miałem ani jednego przyjaciela. Do grona ludzi, których bólu ani nie chciałem widzieć ani być jego przyczyną, należała tylko moja rodzina.
Czy coś się zmieniło?
Czy Soo-Joon stał się wyjątkiem?
Czemu?
Pochłonięty w myślach, nawet nie zauważyłem co robię. Kiedy wróciła mi świadomość... moja ręka leżała już nieruchomo na jego policzku.
Co się właśnie stało?! Jakiś głos w mojej głowie krzyknął głośno. Czując, że moje policzki spłoną zaraz od dwóch olbrzymich rumieńców, a oczy wypadną z oczodołów i zaczną turlać się po podłodze, zabrałem nieposłuszną rękę. Zerwałem się na nogi i skierowałem swoje kroki prosto do drzwi wejściowych. Znalazłem komplet zapasowych kluczy i z zamiarem pożyczenia ich na jakiś czas, opuściłem dom Soo-Joon'a.
Gdy tylko poczułem chłodne, wieczorne powietrze otulające moją twarz, odprężyłem się i odetchnąłem głęboko.
Przecież nic się takiego nie stało. Po prostu zrobiło mi się go żal... Prawda?
Tak. To właśnie dlatego się tak zachowałem.
Uspokoiłem sumienie i uśmiechnąłem się szeroko. Nie ma się czym przejmować.
~×××~
Minęło kilka dni. Przez ten czas skupiłem się głównie na rysowaniu przeróżnych części miasta i chodzeniu z Chan-Mi na zakupy. Moja młodsza siostra upierała się też, że nauczy mnie gotować. Bez narzekania pozwoliłem więc udzielić sobie kilka lekcji i z dumą przygotowałem potem potrawy, które najbardziej przypadły mi do gustu. Z zaskoczeniem odkryłem jak bardzo mi się to podobało i obiecałem sobie, że kiedyś nauczę się jeszcze wielu innych przepisów.
Soo-Joon nie odezwał się ani słowem. Długo zastanawiałem się czemu nie odpisał na moje wiadomości. Czy nie chciał mnie już dłużej znać? Czy chcąc zapomnieć o Chan-Mi miał zamiar zerwać kontakt także ze mną? Najgorsze myśli chodziły mi po głowie.
Któregoś wieczoru, nie mogąc zasnąć z powodu niepewności, która mnie ogarnęła, postanowiłem w końcu dowiedzieć się prawdy.
~×××~
Zapukałem dwa razy do drzwi starając się opanować drżące z nerwów dłonie. Nie uprzedziłem go wcześniej, że mam zamiar go odwiedzić i denerwowałem się, że mógłby być poza domem. Spojrzałem jeszcze raz na zegarek zawieszony na moim lewym nadgarstku i szybko wyczytałem z niego godzinę. Czy o szóstej po południu nie powinien już tu być?
Nagle, jakby odpowiadając na moje pytanie, drzwi wejściowe otwarły się z cichym skrzypieniem i stanął w nich mój czarnowłosy kolega. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, z zakłopotaniem odwrócił wzrok i jedynie ruchem ręki zachęcił mnie abym wszedł do środka.
- Wszystko u ciebie w porządku? - zapytałem po chwili żałując swoich słów.
- Znaczy... Chciałem powiedzieć... - próbowałem znaleźć jakieś inne wytłumaczenie na swoją niezapowiedzianą wizytę. - Przyszedłem aby oddać ci twoje klucze.
Soo-Joon nie odpowiedział. Stał w ciszy przede mną wpatrując się w swoje skarpetki. Dopiero kiedy na moje policzkach pojawiły się dwa nieśmiałe rumieńce, wypowiedział słowa, którymi sprawił, że poczułem się jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Właśnie robiłem sobie kakao. Chcesz napić się razem ze mną?
Skinąłem lekko głową, mając nadzieję, że to dostrzegł, zdjąłem buty i powoli przeszedłem w głąb mieszkania w ślad za oddalającym się już chłopakiem. Usiadłem na sofie w dużym pokoju i, bawiąc się rąbkiem swojej koszulki, czekałem aż wróci.
~×××~
- Przepraszam.
Podniosłem wzrok znad swojego kubka i zaskoczony wlepiłem go w osobę, która przed chwilą wypowiedziała to jedno słowo.
- Przepraszam, że się nie odzywałem - powiedział znowu, nie odważając się spojrzeć mi w oczy.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, a on już ciągnął dalej pragnąc się przede mną choć trochę wytłumaczyć:
- Musiałem sobie to wszystko przemyśleć. Dojść do siebie... Pogodzić się z tym co się stało. Mam nadzieję, że nie jesteś zły za to, że nie odpowiadałem na twoje wiadomości. Po prostu... Było mi wstyd za to czego musiałeś być świadkiem. Jestem ci wdzięczny...że po tym wszystkim nadal chciałeś się ze mną zobaczyć.
Przysłuchiwałem się jego słowom coraz bardziej rozszerzając oczy. Trwając w bezruchu, obserwowałem jak Soo-Joon chwyta puste już kubki drżącymi niespokojnie rękami i zanosi je do kuchni nadal unikając mojego spojrzenia.
- Nie jestem zły - zdążyłem jeszcze powiedzieć zanim zniknął mi z oczu.
Przyszedłem do ciebie martwiąc się czy wszystko z tobą w porządku. Bo od tego są przyjaciele. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
~×××~
- Ten - wskazałem na film, który najbardziej mi się spodobał.
- Jeszcze go nie oglądałem - dodał Soo-Joon i podszedł do odtwarzacza DVD aby włożyć do niego trzymaną w ręku płytę.
Jakiś czas temu zaproponował mi abyśmy razem pooglądali któryś film z kolekcji jego mamy. Zgodziłem się wiedząc, że chciał w ten sposób rozładować napięcie powstałe między nami po ostatniej rozmowie.
- Mam nadzieję, że nie będzie aż taki zły - powiedział siadając obok mnie na kanapie i wciskając nogi pod koc, którym i ja byłem nakryty.
Wbiliśmy wzrok w ekran telewizora opierając się na stosie poduszek za naszymi plecami. Szybko przekonałem się jednak, że dokonałem złego wyboru. Komedia, którą postanowiliśmy obejrzeć nie była ani odrobinę śmieszna i byłem pewny, że Soo-Joon czuł podobnie. Mimo tego żaden z nas nie odezwał się na ten temat ani słowem. Oboje siedzieliśmy zatopieni we własnych myślach i poza chwilowymi zderzeniami naszych dłoni, które szukały w opakowaniu kolejnych ciasteczek, nie czuliśmy nawet swojej obecności.
Kiedy nareszcie dotrwaliśmy do połowy filmu, moje powieki zaczęły robić się niebezpiecznie ciężkie. Zanim się zorientowałem zapadłem w głęboki sen opierając głowę o jedną z poduszek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top