-5-

- Jestem Jong-Ha - przedstawił się wysoki chłopak zamieniwszy przedtem kilka zdań z moją siostrą, a potem pokazał na chłopaka stojącego nieco na uboczu. - A to jest Seo-Hong.

Spojrzałem na dłoń, którą do mnie wyciągnął i ścisnąłem ją mocno, potrząsając naszymi splecionymi palcami w górę i w dół. Jego skóra okazała się być dość miękka, mimo wielu zadrapań i mniejszych blizn, które od razu rzuciły mi się w oczy.

- Dong-Yoo - odpowiedziałem z lekkim, wymuszonym uśmiechem.

- Mój brat - dodała szybko Chan-Mi.

Czy było to aż tak istotne?
Kiwnąłem głową przyglądając się jej uważnie.
Jej policzki powoli przybierały czerwonawy kolor, chociaż gorączkowo starała się to ukryć.
Swój wzrok wbiła w ziemię.
Na twarz wpełzł jej głupkowaty uśmieszek i co chwila ruszała nogami nie mogąc ustać w miejscu.
Czy ona się przypadkiem nie...

- Wyczaiłem przed chwilą fajną loterię - powiedział Jong-Ha przerywając niezręczną ciszę. - Może chcecie iść z nami?

Dziewczyna potrząsnęła tylko ochoczo głową nawet nie pytając mnie o zdanie.

- Chętnie - odpowiedziała trochę nieśmiało.

Nie poznawałem jej. Czy to naprawdę moja siostra?

Szedłem powoli przed siebie co jakiś czas zamieniając słowo z o rok młodszym przyjacielem Jong-Ha, Seo-Hong'iem, i nie spuszczałem wzroku z idącej przed nami pary. Wydawali się cieszyć swoim towarzystwem. Rozmawiali coraz więcej, a ich śmiech rozbrzmiewał na terenie wesołego miasteczka łącząc się z krzykami otaczających nas dzieci.

Czy na pewno byli dla siebie tylko znajomymi ze szkoły?

~×××~


Spędziliśmy razem około godziny i, chociaż nieco się nudziłem, cieszyłem się, że Chan-Mi się podobało. Po tym jak wujek, który pojechał w tym czasie do supermarketu, zadzwonił do nas z wiadomością, że zdążył już zrobić zakupy, popędziliśmy w kierunku parkingu.

- Było aż tak źle? - zapytał swoją córkę jak tylko wsiedliśmy do auta.

- Nie - pokręciła głową. - Dziękuję, że nas tu zabrałeś.

W dłoniach trzymała brązowego misia, którego dostała od Jong-Ha po wygranej przez niego grze. Przyciskała go mocno do siebie patrząc tępo za okno. Byłem pewny, że myślała w tej chwili o spotkanym niedawno chłopaku i uśmiechnąłem się szeroko. Wyglądała tak słodko.

Spojrzałem na mijany przez nas lasek świerkowy i i ja zatopiłem się w myślach. Obserwowałem ciemne już niebo i nieliczne świecące jasno gwiazdy, a przed oczami pojawił mi się nagle obraz Soo-Joon'a. W jednej chwili poczułem się źle za to, że cieszyłem się z wcześniejszego towarzystwa. Wyobraziłem sobie jak bardzo cierpiałby widząc tą parę razem i uśmiech błyskawicznie zszedł mi z twarzy.

Ale czy mimo to nie powinienem być zadowolony, że Chan-Mi polubiła jakiegoś chłopaka?

To dobrze, że była szczęśliwa.

W Soo-Joon'ie nigdy się nie zakocha.

Westchnąłem i złapałem się za głowę. Wyciągnąłem w torby blok i ołówek, i zacząłem rysować zapatrzoną w gwiazdy dziewczynę. Nie chciałem dłużej o tym myśleć i jeszcze bardziej psuć sobie sobie humoru. Temat Soo-Joon'a może poczekać.
Czemu w ogóle tak bardzo się nim przejmowałem ? Nie potrafiłem tego zrozumieć.

~×××~

Wyszedłem z domu z potrzebnymi przyborami i skierowałem się do pobliskiego parku.

Pusty dom to nic ciekawego. Co miałem tam robić?

Tutaj przynajmniej rozwinę swoje umiejętności, aby lepiej pokazać się na uniwersytecie.

Rozłożyłem się wygodnie na ławce i zacząłem obserwować okolicę. Czułem się aż zadziwiająco dobrze. Bardzo możliwe, że to słońce, ogrzewające mnie swoimi promieniami, wprawiło mnie w taki nastrój.

~×××~

Oderwałem się na chwilę od rzędu samochodów, który właśnie rysowałem, czując na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się gwałtownie i spojrzałem zdziwiony na niskiego chłopca zaglądającego mi przez ramię. Kiedy nasze oczy się spotkały, lekko się zaczerwienił.

- Masz prawdziwy talent - odezwał się wpatrując się ciągle w mój rysunek.

- Dziękuję - odpowiedziałem czując się trochę nieswojo.

- Ja tylko roznoszę ulotki... - mówił dalej. - Ale pomyślałem, że powinienem dać ci jedną z nich.

Jeszcze zanim skończył, wyciągnął z torby kawałek kolorowego, zapisanego drobnym druczkiem, papieru i podał mi go. Podziękowałem mu jeszcze raz, a on pożegnał się i szybko pobiegł dalej. Przystawiłem ulotkę do oczu i zacząłem ją czytać.

Pilnie poszukiwana osoba chętna do prowadzenia zajęć malarskich w wakacyjnej szkółce dla dzieci. Zainteresowanych prosimy o zgłoszenie się w seoul'skim domu kultury do dnia 20 czerwca. Szukamy osób kompetentnych w zakresie rysunku i malarstwa oraz chętnych do pracy z dziećmi w wieku od 6 do 12 lat. Kontakt pod numerem...

Co? Ja? Nauczycielem malarstwa?

Zacząłem się nad tym zastanawiać.

A czemu by nie spróbować? Czy mam coś lepszego do roboty?

~×××~

Szedłem powoli w stronę domu gapiąc się na przemian to przed siebie to na ulotkę trzymaną w ręku. Czy to dobry pomysł ? Ciągle się nad tym zastanawiałem. Zagapiłem się na małą dziewczynkę przechodzącą z mamą chodnikiem po drugiej stronie ulicy. Czy będę miał wystarczająco cierpliwości?

Nagle mój wzrok padł na postać ubraną w mudurek ze szkoły mojej siostry i idącą około dwadzieścia metrów przede mną. Od razu ją rozpoznałem i pobiegłem szybko jej w kierunku. Kiedy byłem już blisko, nadal niezauważony przez czarnowłosego chłopaka, skoczyłem mu na plecy. A on krzyknął tylko z zaskoczenia i błyskawicznie obrócił głowę w moją stronę.

- Dong-Yoo! - zezłościł się. - Nie strasz mnie tak!

Po chwili jednak zaśmiał się głośno razem ze mną.

- Wracasz ze szkoły? - zapytałem.

- Mhm - mruknął. - A ty gdzie byłeś?

- W okolicy - odpowiedziałem. - Trochę sobie porysowałem.

Pokiwał głową nie komentując tego ani słowem.

- Patrz na to - podałem mu trochę już pogniecioną ulotkę.

Spojrzał na mnie pytająco i zaczął czytać. Po chwili, która ciągnęła się dla mnie w nieskończoność, zapytał:

- Chcesz się zgłosić?

- Właśnie się nad tym zastanawiam. Co o tym myślisz?

- Mogłoby być całkiem fajnie - uśmiechnął się. - Nadajesz się.

- Serio? - odwzajemniłem uśmiech. - Ale nie byłem przecież jeszcze na żadnych studiach... Skąd będą wiedzieć czy jestem wystarczająco dobry?

- Możesz pokazać im swoje prace - skinął głową na blok, który przyciągnąłem mocno do piersi. - Spróbować nigdy nie zaszkodzi.

Miał rację. Zaśmiałem się radośnie patrząc mu w oczy. Cieszyłem się, że mogłem zapytać go o radę.

- Pójdziesz tam ze mną? - wypaliłem nagle.

- Pewnie - zgodził się. - Pójdziemy tam w środę po południu? Kończę lekcję już o 13.

- Dzięki - powiedziałem zatrzymując się przed jego domem.

Czułem się teraz o wiele pewniej. Z Soo-Joon'em u boku na pewno uda mi się dostać tą pracę.

- Nie ma sprawy - odpowiedział jeszcze zanim zniknął mi z oczu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top