-19-
- Chan-Mi - z trudem powtórzyłem podnosząc się z zimnej podłogi. - Chan-Mi.
Czym prędzej dobiegłem do jej łóżka mając nadzieję, że jej głos nie był jedynie wytworem mojej zdesperowanej wyobraźni. Ale gdy zobaczyłem jej ciemne oczy i grymas bólu przeszywający jej twarz, uwierzyłem, że moja siostra naprawdę się obudziła, że znowu była przytomna. Nareszcie powróciła do życia.
- Dong-Yoo... - jęknąła, a sądząc po jej wypełnionym bólem głosie, nie czuła się najlepiej.
- Zaraz kogoś zawołam! - powiedziałem szybko i, próbując opanować drżenie całego ciała, wyleciałem na korytarz.
- Obudziła się! Ona się obudziła! - zawołałem nie kryjąc swojej radości.
Wiadomość szybko została podana dalej i już po chwili gnała w moją stronę składająca się z kilku pielęgniarek i ordynatora oddziału grupa. Jednak zanim pokonali chociażby połowę drogi, w sali był już ojciec dziewczyny, który jak tylko zobaczył swoje dziecko, wybuchnął głośnym płaczem. Obserwowałem jak ściska do siebie jej przytomne już ciało, czując jak pod moimi powiekami również gromadzi się kilka gorących łez. Czy istnieje uczucie równie trwałe co miłość rodzica do swojego dziecka?
~×××~
Na dworze już dawno zrobiło się ciemno. Pozbawione chmur niebo ukazywało złote gwiazdy w całym ich blasku, a one, ofiarowując moim oczom swoje światło, zdawały się jednocześnie cieszyć razem ze mną. A powód do radości nie był byle jaki; chodziło przecież o wracającą do życia, ludzką istotę. Ludzką istotę, która na dodatek była moją młodszą siostrzyczką.
- Jak się czujesz? - zapytałem kiedy w końcu zostaliśmy sami. Wujek zaraz po wizycie w toalecie także miał do nas dołączyć.
- Czuję się... trochę nieswojo - stwierdziła. - Zupełne jakbym nie należała do tego ciała.
- Niedługo wrócisz do siebie - stwierdziłem pewny swoich słów.
Poprawiłem kołdrę zsuwającą się z jej nóg i spojrzałem w jej wpatrzone w moją osobę oczy. Czułem, że ma mi coś do powiedzenia.
- Dong-Yoo? - zagadała w końcu.
- Tak?
- Wciąż pamiętam co stało się przed wypadkiem - powiedziała uciekając wzrokiem na, do połowy zasłonięte ciemnymi roletami, okna.
- O czym ty mówisz? - jęknąłem łamiącym się w połowie krótkiego pytania głosem.
Moje serce niemal wstrzymało swój bieg, kiedy dotarł do mnie sens jej słów. W tej chwili przeszło mi nawet przez myśl, że może lepiej było by gdyby Chan-Mi zapomniała powód, dla którego jest teraz w tym miejscu. Dzięki temu nasze stosunki nadal nie uległyby zmianie. Ale jak długo mogę jeszcze trzymać ją w nieświadomości? Czy nie nadszedł w końcu czas aby do wszystkiego się przyznać?
- Pamiętam co zobaczyłam na krótko przed tym, Dong-Yoo - nie dawała za wygraną. - Pamiętam, że całowałeś się...z Soo-Joon'em.
Wyraz jej twarzy pozostawał dla mnie zagadką. Ze względu na to, że jej oczy wciąż unikały spotkania z moimi mogłem jedynie stwierdzić, że obawiała się poruszanego tematu. Czuła się niepewnie; nie wiedziała co powinna o tym myśleć.
- Czy to prawda? - zapytała jeszcze.
Zebrałem w sobie całą odwagę. Stwierdziłem, że teraz muszę jej o wszystkim powiedzieć; nie mogłem dłużej odwlekać tego w czasie. Nawet jeżeli po tej rozmowie przestanie ze mną rozmawiać... Poniosę konsekwencję tego, co zrobiłem.
- To prawda.
W pokoju zapanowała grobowa, przyprawiająca o dreszcze cisza. Wziąłem więc głęboki oddech i, próbując opanować drżenie obydwu dłoni, kontynuowałem:
- Poznałem Soo-Joon'a jeszcze w tym samym dniu, w którym przyjechałem do Korei. Może to z zainteresowania jego osobą, a może z chęci zawarcia nowych znajomości w mieście, w którym nie mam nikogo oprócz ciebie i wujka, zacząłem spędzać z nim więcej czasu. Zaprzyjaźniliśmy się... To u niego zostawałem na noc mówiąc, że śpię u kolegi. To on pomagał mi w prowadzeniu warsztatów dla dzieci. I to jego...pocieszałem gdy widział cię w towarzystwie Jong-Ha. Powoli wyleczył się z miłości do ciebie, możliwe, że to zauważyłaś... Ale jednocześnie... to ja zakochałem się w nim.
Pozwoliłem sobie na krótką przerwę aby spojrzeć na reakcję Chan-Mi. Tym razem patrzyła z zaciekawieniem prosto w moje oczy.
- Wiesz, nigdy nie podejrzewałem, że jestem gejem... Dopiero przy Soo-Joon'ie zdałem sobie z tego sprawę. Pewnie uznasz mnie teraz za kompletnego idiotę. Pajaca, który bał się do tego przyznać... Ale uczucie, którym darzę tego chłopaka tak bardzo różni się od tego, które ofiarowuję innym ważnym dla mnie osobom. Sam jeszcze do końca tego nie rozumiem...
- Dong-Yoo - przerwała mi w pewnym momencie. - Kochasz go?
- Co?
- Pytam się czy go kochasz - powtórzyła spokojnie.
- Myślę, że...
- Nie myśl - rozkazała. - Chcę wiedzieć, co mówi twoje serce.
Co mówi moje serce? Nagle przed oczami pojawiła mi się sytuacja sprzed kilku tygodni. Staliśmy wtedy we dwójkę w kuchni rozmawiając na temat, który teraz mógłby pomóc mi w określeniu własnych uczuć.
- Co to jest miłość, Chan-Mi? - odezwałem się.
- Myślę, że słowo miłość dla każdego oznacza coś innego - powiedziała moja siostrzyczka. - Ja poznałam ją po stanie mojego ciała za każdym razem kiedy widzę Jong-Ha. Wiesz...w moim brzuchu zawsze rodzi się takie przyjemne uczucie, po plecach przechodzą dreszcze, a ręce zaczynają się pocić. Można powiedzieć, że stresuję się każdym spotkaniem. Ale jednocześnie się z niego niewyobrażalnie cieszę! Nie zamieniłabym tego czasu na nic innego. Nieważne co robimy, dla mnie to zawsze najlepsza rozrywka. A kiedy jestem bez niego, moje myśli krążą tylko wokół jego osoby. Nie mogę skupić się na niczym innym. Ufam mu z całego serca. Powierzyłabym mu nawet największy sekret. I chcę dla niego jak najlepiej. Mogłabym zrobić dla niego wszystko. A kiedy on jest szczęśliwy, i ja jestem szczęśliwa. Myślę, że na tym właśnie polega miłość - na znajdywaniu szczęścia w czyimś szczęściu.
Pamiętałem jak jeszcze tego samego wieczoru złożyłem krótką wizytę chłopakowi mieszkającemu niedaleko. Obserwowałem wtedy reakcję swojego ciała, która pod każdym względem pokrywała się z opisem Chan-Mi. Tego dnia nie potrafiłem jeszcze nazwać uczucia, które towarzyszyło mi za każdym razem gdy byliśmy razem, ale teraz, analizując w ciszy wszystkie spędzone z Soo-Joon'em chwile, nareszcie byłem do tego zdolny. W mgnieniu oka wszystko stało się dla mnie jasne. Jak mogłem być na tyle ślepy aby do tej pory nie zdawać sobie z tego sprawy?
- Kocham go - stwierdziłem w końcu. - Kocham go! - powtórzyłem z jeszcze większą pewnością. - Kocham!
I wtedy stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Poczułem jak Chan-Mi ściska moją rękę. Zarejestrowałem także, że kąciki jej ust uniosły się nieznacznie ku górze.
- Nie obchodzi mnie to, czy kochasz dziewczynę czy chłopaka - usłyszałem. - Trochę dołuje mnie fakt, że nie powiedziałeś mi o tym wcześniej... Ale rozumiem cię, Dong-Yoo.
Wpatrywałem się w nią szeroko otwartymi oczami. Zupełnie niespodziewanie zaschło mi w gardle, a na ramionach wystających zza krótkiego rękawa mojej koszulki pojawiła się gęsią skórka.
- Nie mogę tylko uwierzyć, że ze wszystkich osób w Seoulu, wybrałeś akurat Soo-Joon'a. Nie uważam go za najlepszego kandydata na twojego chłopaka, ale cóż... Zaakceptuję to. Gdzie on jest? Czeka na korytarzu?
- On... - zacząłem. - Soo-Joon, on... Soo-Joon jest w domu.
- Czemu jest w domu? - chciała wiedzieć.
No właśnie.
Dopiero co przyznałem się przed samym sobą, że jest dla mnie czymś więcej niż tylko przyjacielem. Więc czemu nie ma go przy mnie?
Wygoniłem go. Kazałem mu odejść. Zabroniłem mu się odzywać, a on się mnie posłuchał.
- Bo kazałem mu odejść - wypowiedziałem na głos to, co odbijało się echem w mojej głowie.
- Czemu? - dopytywała.
W jednej chwili opuściła mnie radość, dzięki której miałem ochotę skakać aż do sufitu jeszcze kilka sekund temu.
- Bo jestem egoistą. Myślę tylko o sobie. I bez zastanowienia ranię wszystkich dookoła... Jestem głupi, głupi...
- Dong-Yoo - zawołała mnie po imieniu.
- Głupi, głupi... - powtarzałem uderzając wierzchem dłoni o swoją pulsującą od nadmiaru myśli głowę.
I wtedy otworzyły się drzwi.
- Przepraszam, że nie było mnie tyle czasu - dobiegł nas głos wujka. - Lekarz prowadzący sprawę Chan-Mi chciał ze mną porozmawiać. Dong-Yoo, czy wszystko...
Spojrzałem na swoją siostrą, która zdążyła już puścić moją dłoń. Jej usta ułożyły się w uśmiech, ale oczy nadal wyrażały zaniepokojenie moim wcześniejszym zachowaniem.
- Idź.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top