8
Okolice Nowego Jorku,
październik 2032 rok
Louis Tomlinson
*Tell me you don't regret it yet, tell me if there is still something in common, the time that is lost does not return
Przerywam pocałunek, tylko i wyłącznie dlatego, że zaczynam płakać. Harry troskliwie chwyta mój podbródek, rozcierając kciukami łzy.
"Za dużo wspomnień?" pyta i unosi lekko kącik swoich ust, a ja pośpiesznie potakuję. "Czuję to samo, co ty."
"Mam pytania."
"Ja też." z tym zdaniem Harry poważnieje i opuszcza rękę. "Zakładam, że nie uzyskasz satysfakcjonujących odpowiedzi na połowę z nich."
"Skąd ja to znam?" parskam. "Czuję się jakbym wrócił do domu."
"Jesteś w domu." odpowiada mi na to nieśmiało. Zarys dołeczków formuje się na jego policzkach, na co delikatnie śmieję się z nerwów. "Co powiesz na to, żeby... dać temu czas, niczego nie etykietować, niczego nie pospieszać. Chciałbym zbadać grunt czy to jest dla nas dobre? Czy to ma sens?"
Boże jak on dojrzał. Zdecydowanie nie mamy już 18 lat.
"Myślę, że to zabiło wszystkie inne pytania." mówię. Harry siedzi z opartą ręką o zagłówek kanapy, nadal wyczekując odpowiedzi. "Ma to sens. Ogromny sens."
"Cieszę się, że tak uważasz." oddycha z ulgą, rozluźniając się. "Już teraz wiem, że wiele rzeczy będzie nas triggerować ze względu na traumę i wspólne doświadczenia, ale... czuję, że jesteśmy już dojrzalsi i na innym etapie. Nie chcę zmarnować naszego życia i nie spróbować." przygryza wargę, czujnie mnie obserwując. "Potrzebuję to potwierdzić, Louis."
"A co z..."
Harry ucieka wzrokiem w bok, wiem, że nie muszę dokańczać zdania.
"Bez pytań. Niech to zostanie między nami."
"Okay." zgadzam się, wstając. "Zamów jedzenie na wynos przez słuchawkę. Działa jak drive thru w Maku." wskazuję na inteligentny mikrofon przyczepiony do ściany po drugiej stronie pokoju."Ja w tym czasie pójdę przedzwonić do Nialla. Dowiem się co z Liamem."
***
W samochodzie Harry wypytuje o szczegóły rozmowy. Siorbie przy tym zieloną herbatę z termosu z logiem mojej restauracji. W tym widoku jest coś niezwykle nierealnego.
"Podali mu jeszcze sterydy. Zostanie na obserwacji do końca tygodnia." informuję, pocierając ze stresu twarz. Wszystko o czym Niall opowiadał słyszałem dwa tygodnie przed utratą mamy. Miałem chujowe, naprawdę chujowe, przeczucie.
"Czy w takim razie nagrywanie płyty jest wstrzymane?"
"Mamy kontynuować bez Liama." wzdycham i scrolluję skrzynkę mailowa na telefonie. Muszę dać ujście temu napięciu. "Niall wspomniał, że jak tylko Liam wróci ze szpitala to w pierwszej kolejności nagrywamy jego zwrotki i chórki."
Spoglądamy na siebie ponuro. Oboje wiemy co to oznacza. Oboje nie potrafimy wyrazić w słowach bólu, które za sobą niosą.
Harry odgania szybkimi mrugnięciami łzy, na co kładę rękę na zewnętrznej części jego dłoni. W obawie, że źle zareaguje na tak intymny kontakt, chcę ją szybko zabrać, jednak Harry zaklucza ją kciukiem. Delikatnymi ruchami pociera moją skórę, przez co wstrzymuję oddech.
Tell me if you don't forgive me yet what will you do with all this poison... nothing good
"Zależy mi na tym, żeby się nam udało." szepczę i mam wrażenie, że w kompletną nicość. Harry podważa to przekonanie, unosząc moją dłoń do twarzy i całując knykcie, z czułością, z lekkim dotknięciem warg, jeden za drugim.
Mijamy miasto, od okien odbijają się jaskrawe światła, które rzucają cienie na nasze twarze. Ten brak pewności wypala mi ze strachu dziurę w brzuchu.
Co jak znowu się nie uda? Co jak to błędne koło?
***
*Tell me if you still miss me
Tell me if you still don't forgive me
What will you do with all this poison? Nothing good
Tell me if you still miss me
Will you forget it? Can you let it go? Can you let it go?
Will you forget it? Can you let it go? Will you forget it?
Will you forget it? Can you let it go? Can you let it go?
Will you forget it? Can you let it go? Will you forget it?
Isn't good
And that's it
Ah, kisses
Take care, please
Tell me you still don't regret it
Tell me if there's still something in common left
The time that's lost doesn't come back
Give me a kiss and bring me down from the cross
Will you forget it? Can you let it go? Can you let it go?
Will you forget it? Can you let it go? Will you forget it?
Will you forget it? Can you let it go? Can you let it go?
Will you forget it? Can you let it go? Will you forget it?
I needed to go 'cause I needed to know you don't need me
Jest ósma rano. Pomiędzy moimi udami trzymam gorącą kawę, a tuż nad nią plik kartek nowej piosenki. Czy nie jest ona zbyt oczywista?
Piszę ją całą noc. Nie jestem w stanie wyłączyć się choćby na sekundę, wszystkie myśli krążą wokół Harry'ego, do czego to wszystko zmierza, zastanawiam się co z Liamem i ile mu czasu zostało, o Freddiem, który obiecał, że da znać kiedy przyjedzie.
Tego jest za dużo. Zerkam na wyświetlacz telefonu i jestem zaskoczony, gdy na ekranie widzę imię Harry'ego.
"Halo?"
"Lou." Harry odzywa się zachrypniętym głosem po drugiej stronie linii. "Myślisz, że moglibyśmy mieć normalne życie?"
"W zależności co oznacza dla ciebie normalne." odpowiadam, ustawiając go na głośnik. Wstaję z kanapy i kładę się płasko na miękkim materacu. "Jak byś chciał, żeby wyglądało to normalne życie?"
Młodszy zamyśla się i wyobrażam sobie jak również leży w swoim łóżku, ścianę obok i przymyka oczy.
"Chciałbym mieszkać w drewnianym domku na jakimś zadupiu. Gdy wychodziłbym do najbliższego sklepu po bagietki i obrzydliwie sztuczne tosty dla ciebie, nikt by mnie nie rozpoznawał, jedynie witał ciepło jak zwykłego sąsiada. Później, w domu zjadalibyśmy śniadanie przy stole, ale wiesz... takie totalnie pospolite, bez żadnych obfitości. Zwykłe kanapki, zwykła herbata, nic wielkiego. Byłbyś zaspany, otulony kołdrą, a ja ubrany w strój do jogi, gotowy na godzinny bieg przez miasteczko. Trzymałbyś swoje nogi na moich udach, obrywając jak dziecko bagietkę i wpychając ją sobie niepoważnie do buzi. Widzę jakbym się z tego śmiał... Przysunąłbym krzesło bliżej i pocałował cię. Miałbym przez ciebie na brodzie wszystkie okruszki z pieczywa." pauzuje, a ja nie potrafię wydusić z siebie słowa. "Miałbym z tobą dziecko, Lou. Nauczylibyśmy je rozpoznawać emocje i uważności, dbalibyśmy by okazywał szacunek innym, by poznał co to miłość do samego siebie. Wychowalibyśmy je tak, żeby było szczęśliwe. Byłbyś najlepszym ojcem na ziemi, wiem to, czuję to. Prowadzilibyśmy cukiernie ulicę dalej, w której połowa asortymentu składałby się z mało udanych, jednak urokliwych ciasteczek podpisanych twoim imieniem, a druga idealnie zdobionych, pełnych brokatu muffinek z moim. Uważam, że sprzedałbyś więcej swoich, bo byłyby tak słodkie, że ludzie tylko na nie by lecieli. Z dziwnymi smiley face'ami. To byłaby nasza marka, nie musilibyśmy stać za ladą. Pracowalibyśmy w innych, zwykłych firmach, może jako programiści? Albo tekściarze? Rozchwytywani po całej europie, ale nigdy nie ujawniający swojej tożsamości? Nie wiem, ale mielibyśmy czas na spokojne wyjazdy, na beztroskie spacery pełne trzymania rąk i na cichy seks w środku nocy, byle nas mały nie usłyszał."
oh.
"Nikt by nas nie śledził, nie przeszkadzał, nie pisał o nas nigdzie. Tylko my znalibyśmy nasze małe sekrety i małe uroczości. Tylko my....Widzisz to?"
Odpowiedzenie zajmuje mi chwilę.
"Widzę." wyznaję, orientując się, że zaschło mi w gardle. Nie wierzę. Mieliśmy podobne rozmowy na samym początku związku. "Bylibyśmy po ślubie?"
"Jeszcze pytasz..." przerywa, bierze głęboki, stłumiony oddech. "Taki był plan."
Na samo wspomnienie zaciskam oczy z wszechogarniającego bólu, które ma swój zalążek w sercu i świdruje przez całe moje ciało dreszczami. Jak mogliśmy zaprzepaścić tyle pieprzonych lat? Jako mogliśmy poświęcić tak swoją miłość?
"Planowałeś się kiedyś oświadczyć?" słowa wydają się ciche, ale wystarczająco głośne dla Harry'ego.
"Trzy razy. Pamiętasz nasz wyjazd do Brazylii w 2014 roku?"
"Tak."
"Pamiętasz którego dnia dołączyła Eleanor?"
"Nie, Harry, to było lata temu..."
"Ja pamiętam, bo zniszczyła wszystko co zaplanowałem." wyznaje i dociera do mnie dźwięk pociągania nosem. "Przyjechała na drugi dzień. Miałem wybrany pierścionek, rezerwację na cały ogród, miałem wszystko, a ty... odwołałeś spotkanie, bo musiałeś wyjść z nią zrobić sobie zdjęcia. Ja... nie mogłem mieć wobec ciebie pretensji, nie wiedziałeś co planuję, umówiliśmy się na następny dzień, że odrobimy stracony czas, ale to już nie było to samo. Nie byłeś w humorze po tym jak przyjechała, więc po prostu odpuściłem."
Ucisk w sercu spotęgował się. Nie miałem żadnego pojęcia. I jakimś cudem to pogarszało ból.
"Boże..."
Nim się orientuję zalewam się potężnymi spazmami płaczu. Jak by to było inaczej? Jak by to było, gdybyśmy wzięli ślub?
"Wiem." słyszę, a w połowie słowa załamuje się mu głos. "Nic nie było po naszej myśli."
"To był ostatni raz?"
"Nie." niemal widzę jak kręci głową. Szeleści pościelą. "Ostatni raz był, gdy wróciliśmy z trasy. Bez przerwy nosiłem pierścionek w portfelu, przygotowany na ten moment. Pamiętam, jak dawałem Ci go na przechowanie, jak nie miałem wolnej kieszeni i zawsze się obawiałem, że znajdziesz sygnet. Może podświadomie tego chciałem. Nieważne. Pewnego dnia stwierdziłem, że to ten właściwy moment i nie ma co zbytnio kombinować, wynająłem prywatny pokój w Soho House, zamówiłem kolację i planowałem się z tobą kochać przez całą noc. Nie widzieliśmy się wtedy od dwóch tygodni i-"
"Proszę nie mów mi, że tego dnia zniszczyłem nam zaręczyny." obruszam się i mam nadzieję, że żartuje.
"Nie, kochanie."
"Zrujnowałem naszą szansę na małżeństwo."
"To nie twoja wina-"
"Moja!" krzyczę, uderzając z całej siły pięścią w poduszkę. "To był ten sam dzień, w którym rozmawiałem z Lottie, prawda? Dzień w którym zaczęliśmy podejrzewać, że mama choruje na raka."
"Tak." odpowiada po chwili z wyczuwalnym przygnębieniem w głosie. "Byłeś załamany, nie mogłem... to by było nie na miejscu." milczymy. "Przez całe życie brakowało nam tej jednej, idealnej chwili."
"Opowiedziałeś o dwóch razach." zauważam, wgapiając się nieobecnym wzrokiem w sufit. Niczego nie widzę wyraźnie przez łzy. "A pierwszy?"
"To głupie, nawet nie wiem czy powinienem to zaliczać. W Leeds, po naszym, um, pierwszym razie, przysiągłem sobie, że za ciebie wyjdę i-" śmieje się nerwowo. "Znalazłem srebrny pierścionek z misiami, leżał lekko zakopany w ziemi. Ktoś z festiwalu musiał go zgubić i- wydawało się to dla mnie bardzo romantyczne."
"To by było w twoim stylu." mówię delikatnie i kładę rękę na klatce piersiowej, żeby w miarę możliwości uspokoić oddech. "Ja chciałem się Tobie oświadczyć po koncercie Eda. Więc, jak widzisz, oboje nie mieliśmy jaj w 2011 roku."
We saw Ed in Manchester I held you while he played and every time I hear this song It takes me to that place
"Harry?"
Po drugiej stronie słuchawki słyszę urwane połączenie. Zaczynam panikować, czy powiedziałem za dużo? Podnoszę się z łóżka i nerwowo przebierając nogami, ponownie wybieram numer Harry'ego, ale zanim mnie łączy otwierają się drzwi.
I wtedy go widzę lekko uśmiechniętego, z mokrymi oczami. Jest ubrany w luźne spodnie w kratę i biały podkoszulek z wyszytym czerwonym serduszkiem. Miał identyczny strój w bootcampie, często wychodził tak ze mną do Tesco.
Kilkanaście lat później, wygląda nadal tak samo uroczo i napawa mnie taką samą miłością, bez żadnej różnicy.
"Powiedziałbym tak i prawdopobnie nie byłoby nas teraz tutaj."
Jest między nami może metr dystansu. Stoję oparty o ramę łóżka i drżę z emocji. Harry roki krok w moją stronę.
"Wolałbym pobrać się z tobą i nie być w zespole." dopowiada. "Nie mieć tego wszystkiego, bo wszystkim czego potrzebuję byłeś, będziesz i jesteś Ty."
Resztę kroków pokonuję ja, chwytam oburącz jego twarz w czułym geście i stykam nasze policzki. Harry obejmuje mnie mocno rozpostartymi rękami, nie zostawiając między nami żadnej przestrzeni. Podnosi mnie i wtula twarz w zagłębienie szyi, na której czuję potok łez, przedostających się pod koszulką wzdłuż ramion.
"Przez całe moje życie, myślę tylko o tobie." wyznaję i spoglądam w tak dobrze mi znane oczy. Harry ma skruszony wyraz twarzy, przytrzymuje mnie pewnie i chyba nigdy w życiu nie czułem tylu emocji na raz. Po dłuższej chwili wymiany nerwowych oddechów, Harry delikatnie kładzie mnie na łóżku i z nieprzyzwoicie seksownym entuzjazmem zderza nasze usta. W niezmiennie ciasnym uścisku, trzyma mnie blisko siebie, całując jakby całe jego życie od tego zależało. Każde następne zetknięcie ust, wywołuje u mnie nowy wybuch uczuć, nie chcę już nigdy go stracić. Chcę zawsze się czuć tak jak teraz. Chcę zawsze go czuć tak jak teraz.
Przysuwam go bliżej i łagodnymi ruchami błądzę pod jego podkoszulkiem. Jest ciepły, miękki w dotyku, kurwa, idealny.
"Czuję cię, Lou."
Harry dyszy, patrzę prosto w jego szmaragdowe oczy.
"Możemy dzisiaj pozostać na samym całowaniu?" pytam. "Wiem, że moglibyśmy pójść na całość, ale chciałbym się Tobą nacieszyć powoli." Harry odchyla się, by mieć na mnie lepszy widok. "Bardzo dobrze pamiętam jak to jest być w Tobie, chcę na to zasłużyć."
"Louis-"
"Proszę cię, Harry." całuję go subtelnie wzdłuż żuchwy, nasłuchując przyspieszonego oddechu. "Musimy to odbudować jak należy."
"Proszę, tylko mi nie mów, że chcesz czekać na idealny moment-"
"Sam chciałeś dać temu czas, Harry."
"Tęskniłem za tym." jego oczy lśnią, lustrują mnie z uczuciem, którego nie miałem u swojego boku od lat. "Chcę zrobić z tobą tyle rzeczy, nadrobić je."
"Mamy..." pogłębiam pocałunek, mocniej napierając na niego swoim kroczem. "...czas."
Z gardła Harry'ego wydobywa się obscenicznie stłumiony jęk. Przytrzymuję go za biodra, chcę, żeby spowolnił swoje ruchy, ale Harry'emu ewidentnie się to nie podoba, łapie moje nadgarstki i przerzuca je nad moją głowę.
"Jesteś moim wszystkim, poczekam. Jednak gdy przyjdzie właściwy moment wykocham cię tak wolno, że z każdym moim pchnięciem będziesz kwilił z przyjemności, zrozumiałeś, Louis?"
"Zrozumiałem." poddaję się dominacji. Uwielbiam, gdy przejmuje kontrolę; ogólnie uwielbiam władczego Harry'ego, chociaż sam również lubię się odnajdywać w tej roli.
We kind of share that, really.
Harry puszcza moje ręce i zwinnie kładzie się obok mnie na prawym boku. Jestem totalnie sponiewierany, nie wiem do jakiego wymiaru mnie wrzucono po tej całej sytuacji. Młodszy składa długi pocałunek na mojej skroni, po czym opiera głowę na mojej piersi.
"Pamiętam, że zasypiałem do bicia twojego serca niczym do kołysanki." szepcze, gładząc delikatnie opuszkami palców po kompasie na moim przedramieniu.
"Ja do twojego chrapania, więc rywalizacja jest na moje oko nierówna."
Wybuchamy śmiechem, dzięki czemu mam okazję zaobserwować jak zęby Harry'ego iskrzą w szczęściu.
"Jak mnie ululasz to nie będę chrapał."
"Myślę, że to tak nie działa." mówię, marszcząc brwi. Harry obrysowuje palcem następny tatuaż, po czym wsuwa pomiędzy moje nogi kolano.
"Tego nie znam."
Harry marszczy słodko czoło i zerka na mnie. Niemal od razu się spinam, gdy zatrzymuje na nim rękę. Oczywiście, nie bez powodu. Tatuaż był moim najnowszym dziełem i jednocześnie słowem: 'him'.
"Zrobiłem go, żeby..." przełykam z trudem ślinę. "...żeby pamiętać co straciłem."
"Czyli?"
"Ciebie."
Harry oniemieje z lekko otwartymi ustami.
"Po tym wszystkim zrobiłeś sobie następny tatuaż związany ze mną?" jest w totalnym szoku, unosi się na przedramieniu i opiera głowę na swojej ręce ozdobionej pierścionkami.
"Po zerwaniu nie potrafiłem sobie zrobić nowych tatuaży...to trwało latami." tłumaczę, szturchając jego nogę. Niepewnie uciekam wzrokiem. "Nie chciałem takiego, co nie jest powiązany z tobą."
"Żadnego nie zakryłeś?"
Kręcę głową. Nie byłem w stanie.
"A Ty?" pytam, na co Harry odgarnia ręką włosy do tyłu i odchrząkuje.
"Nie potrafiłem. To jest nasza historia."
Kocham cię, myślę, zawsze kochałem.
***
* Billie Eilish, Rosalia "Lo Vas a Olvidar"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top