14
Okolice Nowego Jorku,
listopad 2032 rok
Louis Tomlinson
Are we out of the woods yet?
"Taylor przesłała nam proponowany tekst piosenki. Powiedz mi, że sobie dopowiadam, ale..."
Zanim dokończę swój wywód Harry wyrywa mi z ręki telefon. Skanuje tekst od góry do dołu, by po chwili zacisnąć usta i skinąć głową.
Would've, Could've, Should've
If you would've blinked then I would've
Looked away at the first glance
If you tasted poison, you could've
Spit me out at the first chance
If I was some paint, did it splatter
On a promising grown man?
And if I was a child, did it matter
If you got to wash your hands?
All I used to do was pray
Would've, could've, should've
If you'd never looked my wayI would've stayed on my knees
And I damn sure never would've danced with the devil
At nineteen
And the God's honest truth is that the pain was heaven
And now that I'm grown, I'm scared of ghosts
Memories feel like weapons
And now that I know, I wish you'd left me wonderingIf you never touched me, I would've
Gone along with the righteous
If I never blushed, then they could've
Never whispered about this
And if you never saved me from boredom
I could've gone on as I was
But, Lord, you made me feel important
And then you tried to erase usOoh, oh
You're a crisis of my faith
Would've, could've, should've
If I'd only played it safeI would've stayed on my knees
And I damn sure never would've danced with the devil
At nineteen
And the God's honest truth is that the pain was heaven
And now that I'm grown, I'm scared of ghosts
Memories feel like weapons
And now that I know, I wish you'd left me wondering
God rest my soul, I miss who I used to be
The tomb won't close, stained glass windows in my mind
I regret you all the time
I can't let this go, I fight with you in my sleep
The wound won't close, I keep on waiting for a sign
I regret you all the timeIf clarity's in death, then why won't this die?
Years of tearing down our banners, you and I
Living for the thrill of hitting you where it hurts
Give me back my girlhood, it was mine first
And I damn sure never would've danced with the devil
At nineteen
And the God's honest truth is that the pain was heaven
And now that I'm grown, I'm scared of ghosts
Memories feel like weapons
And now that I know, I wish you'd left me wonderingGod rest my soul, I miss who I used to be
The tomb won't close, stained glass windows in my mind
I regret you all the time
I can't let this go, I fight with you in my sleep
The wound won't close, I keep on waiting for a sign
I regret you all the time
Oh, God rest my soul, I miss who I used to be
The tomb won't close, stained glass windows in my mind
I regret you all the time
I can't let this go, I fight with you in my sleep
The wound won't close, I keep on waiting for a sign
I regret you all the time
"To może być połowicznie o mnie." wzrusza ramionami i sięga ręką do miski z popcornem.
Mieliśmy dzisiaj coś na styl randki, nic wielkiego tylko... oglądanie Love, actually w łóżku i rozmowy o mało ważnych sprawach. Totalny chill.
"Ona ma tendencję do mieszania piosenek o różnych osobach, spójrz, wspomina, że miała 19 lat i o dziewictwie, ja jej go na pewno nie odebrałem." mówi, a ja patrzę na niego pustym, zmrożonym wzrokiem. "No co?" szczerzy się, mieląc popcorn. "Brzmi jak dobra piosenka, zatwierdź ją."
"Nie zatwierdzę jej... jeszcze." odchrząkuję, odkładam telefon na szafkę i wtulam nos w pachę Harry'ego. Młodszy patrzy na mnie dziwnie, po czym przytula mnie bardziej do swojego boku.
"Nie masz powodów do bycia zazdrosnym, wiesz o tym, czy nie?"
"Wiem." odburkuję, prześlizgując palcami po piżamce Harry'ego z jego zaprojektowanej kolekcji Gucci. Są na nich nadrukowane niezadowolone misie, porozdzielane zieloną kratą. "Wyglądam jak ten miś?"
Harry potakuje w udawanej powadze.
"Wzorowałem go na tobie. Pokazałem im twoje zdjęcie, a oni na to "już wszystko wiemy", dwa dni później przynieśli mi ten materiał." śmieję się, łaskocząc go za bycie sassy gnojem. Harry odchyla do tyłu głowę i pierwszy raz od długiego czasu czuję, że puściły z niego nerwy i stres. Wygląda beztrosko. "Jak będziemy wychodzić na naszą pierwszą publiczną sesję, chcę, żebyś miał na sobie sweterek z mojej kolekcji."
"Ten różowy?" dopytuję, zwisając głową nad jego twarzą. "Żebyś mógł zaznaczyć z każdej strony, że jestem twój?"
Harry przygryza wargę i owija nogi wokół moich bioder. Tracę równowagę, więc po prostu kładę się na nim z promieniującym szczęściem.
"Żebyś wiedział." szepcze, a gdy na niego spoglądam, uśmiecha się słodko, przesuwając ręką wzdłuż mojej kości ogonowej i tyłku. "Ja mogę wyjść w dresach z Balenciagii, które zaprojektowałeś. Brzmi jak plan?"
"Weźmiesz do tego moją czapkę?" pytam.
"A jak myślisz?" zniża ton głosu i ściska mój pośladek. Po chwili zatrzymania, całuje mnie w usta i pogłębia pocałunek, gdy chociaż przyjdzie mi do głowy lekko się odsunąć w celu nabrania oddechu. "Będziemy mieć nie tylko matching tatuaże, ale teraz też stroje."
"Mówiąc o tatuażach, dawno żadnego nie robiliśmy."mówię, kiedy daje mi chwilę by odetchnąć i na mnie popatrzeć. "Może czas odnowić naszą tradycję?"
"Wiesz co byłoby śmieszne? To głupie, przygotuj się."
"Dajesz, Harold." mówię, bawiąc się jego sutkiem pod piżamą, na co robi śmieszną minę.
"Gdybyś wytatuował sobie kartonik soku jabłkowego, a ja słomkę."
Harry czeka na moją reakcję, z szeroko otwartymi oczami i rękami w powietrzu.
"To wcale nie jest takie głupie." szepczę, rozpinając dwa guziki piżamy. Robię to by polizać jego sutek i chwilę go possać. Harry przymyka oczy i rozkosznie się wygina, gdy dotykam wargami jego skóry. Ręką wędruje na mój biceps, by mnie przytrzymać.
"Wyssałbyś ze mnie wszystkie soki?"
"Harold, nie masz wstydu." mówię, a moje policzki rozniecają się do czerwoności. "Jak można być tak sprośnym, a jednocześnie wyglądać tak uroczo w pieprzonej piżamie w misie?"
"Tak po prostu...mam." odpowiada niewinnie, równocześnie oblizując swoje różowe usta. Mój penis zaczyna dawać o sobie w znaki, gdy delikatnie przemieszczam się na uda Harry'ego. Młodszy od razu wyczuwa ciężar, przez ułamek sekundy chce mnie obrócić i zacząć przygotowywać, jednak coś go- w gwoli ścisłości ja- powstrzymuje.
"Louis." jego głos drży. "Chcę-"
"Jest ci wygodnie, kochanie?" pytam, a Harry niecierpliwie potakuje głową. Uczepia się palcami guziczków i zaczyna je rozpinać. Zatrzymuję go.
"To nie fair." mówi. Rozwiera w niemym westchnięciu usta, gdy ściągam dół piżamy i oblizuję główkę jego penisa. "Chcę w ciebie wejść. Proszę, Lou, śnię o tym po nocach."
Unoszę brew, drażniąc językiem długość Harry'ego.
"Opowiedz mi. Pieprzysz mnie w snach, tak mocno, że aż krzyczę, żebyś we mnie doszedł? Przypierasz do ściany jak za czasów naszych potajemnych schadzek w garderobie?...." zasysam policzki, po czym przełykam ślinę, głębiej zanurzając się na jego kutasie.
"Nie, nic z tych rzeczy, po prostu..." wzdycha, a jego czarne z podniecenia źrenice powiększają się, gdy na mnie spogląda. Z mojej perspektywy mam wrażenie, że Harry lekko się zaczerwienił, co wydaje się nie lada rzadkością. "Mam sny, że cię zapładniam i jesteś w ciąży. Z moim...z naszym dzieckiem."
Woah.
Takiej fantazji od niego jeszcze nigdy nie słyszałem.
Z cmoknięciem i ciągnącą się śliną wypuszczam z buzi penisa , a następnie lokuję na nim swój wzrok. Harry ciężko oddycha, jest wgapiony w sufit i ewidentnie unika konfrontacji.
"H?"
"Hm?" mruczy, odważając się zerknąć na mnie na jedną mili sekundę.
"Wyobrażasz sobie, że jestem w ciąży?"
Kładę się pomiędzy jego nogami i Harry nie do końca musi odpowiadać na to pytanie. Jego penis robi to za niego. Nie umiem wytrzymać tych emocji. Moje serce galopuje na samą myśl, że Harry ma taką perwersję?
"Tak." przełyka z trudnością ślinę, na co uspokajająco gładzę go po udach i zostawiam krótki pocałunek w ich zgięciach. "Wyobrażam sobie, jak muszę się tobą zajmować. Trzymać za brzuch w czasie seksu, by cię odciążyć. Jak..." jąka się. Dotykam jego dłoni i ściskam ją w delikatnej zachęcie. "Mam wyraźne wyobrażenie momentu, w którym dochodzę głęboko w tobie i wiem, że cię zapłodniłem. Później przeskakuję do sceny, w której jesteś już w zaawansowanej ciąży i jedyne o czym marzę to, żeby powoli cię kochać."
"Podnieca mnie to." szepczę, a w oku Harry'ego pojawia się błysk.
"Naprawdę?" jego głos napawa nadzieją. "Nie żartujesz?"
"Nie." kręcę głową i staram się zebrać myśli. "Możemy... spróbować."
"Bałem się, że mnie wyśmiejesz." wyznaje z ulgą, podnosząc się do pozycji siedzącej. Na jego twarzy pojawia się wdzięczny uśmiech, przyciąga mnie do siebie i przytula. Natychmiast otulam go ramionami i dopiero teraz czuję jak szybko pulsuje mu tętno. "I odrzucisz ze względu na tematykę."
Ah. No tak. Może to wszystko nie byłoby tak nacechowane emocjonalnie, gdyby nie fakt, że Harry faktycznie spodziewa się dziecka.
I to nie ze mną.
Oboje jesteśmy świadomi słonia wymachującego trąbą, ale żaden z nas nie mówi o nim na głos.
Potakuję w zrozumieniu i całuję subtelnie jego pulchne od przygryzania wargi. Tym razem oddaję mu kontrolę. Jestem zaintrygowany w jaką stronę może to pójść, bo nigdy przedtem nie odgrywaliśmy żadnych scenek.
Odwracam się na brzuch przy lekkiej pomocy Harry'ego. Jego dotyk zostawia ciepły ślad na każdej części mojego ciała.
Brakowało mi tego.
Całuje mnie zachłannie po żuchwie, ocierając się nosem o mój policzek. Harry nigdy nie miał litości co do gry wstępnej.
"Masz dni płodne?" pyta i potrzebuję chwili, by wejść w rolę. Odgarniam grzywkę ze spoconego czoła i zerkam przez ramię na Harry'ego. Jest w nim coś przekonującego, co dodaje autentyczności całej scence.
"Tak." przełykam ślinę przez nagłą suchość w gardle. "Potrzebuję cię."
Harry wykonuje delikatne okrążenia palcem, wokół mojej dziurki. Używa do tego malinowego lubrykantu, ówcześnie rozgrzewając żel pomiędzy rękami. Rozciąga mnie jednym, a później dwoma palcami w równym tempie, co wyciąga ze mnie symfonię małych jęków. Harry przytrzymuje mnie statycznie w pasie i podkłada poduszkę pod moje kolana.
Potrzebuję więcej.
"Skarbie..." dyszę, mimowolnie bardziej napierając na palce Harry'ego. "Co ze mną zrobisz?"
"Pytanie powinno brzmieć, co z tobą nie zrobię, Lou." szepcze do mojego ucha, wsuwając ostrożnie trzeci palec. Z moich ust ulatuje długi, obsceniczny jęk. Harry nadaje tempo, które raz zwalnia raz przyspiesza, doprowadzając mnie do szału. "Jesteś taki mokry. Chcę cię wypełnić."
"Proszę, wejdź już we mnie." jestem na pograniczu płaczu, ale Harry nadal daje sobie czas na przygotowywane mnie na swojego dużego kutasa. Wie, że to wymaga czasu i nie chce mnie zranić, zawsze tak było. "Harry. Zapłodnij mnie."
"Lou." szepcze głębokim, gardłowym głosem. "Tak zrobię."
I to. To przyspiesza rozwój zdarzeń. Dopiero po tych słowach, Harry wyciąga z kleistym odgłosem palce i naprowadza swojego członka prosto na moje wejście, po czym wsuwa go płynnym ruchem, tak dogłębnie, że pojawiają się przed moimi oczami mroczki. Z jego ust wybrzmiewa donośny stęk, przytrzymuje mnie swoimi rozpostartymi, czerwonymi dłońmi, pieprząc mnie pod idealnym kątem. Kiedy natrafia na prostatę, zaciskam palce na jego nadgarstku. Boże.
Przesuwa swoje ręce na brzuch i chwyta go po obu stronach w intymnym, czułym geście.
"Będziesz je nosił, tutaj? Dla mnie?" od jego dotyku, czuję ciepło przenikające przez skórę. Harry zwalnia tempo, uderzając w moją prostatę rzadziej, ale mocniej. "A później będziesz mi dawał trzymać brzuch, w trakcie seksu, by czuć jak się porusza, gdy w ciebie naprzemian wchodzę i wychodzę...?"
Nie umiem powstrzymać jęku.
"Głębiej, Harold."
Harry spełnia moje życzenie, złączając nasze dłonie. Jego szybki oddech odbija się ciepłem od mojego ucha, nadgryza przy tym kawałek szyi i zdusza zwierzęcy ryk o moje ramię.
"Zostanę w tobie dłużej, żeby-" dyszy ciężko, nie przestając zaciskać naszych palców. "-mieć pewność, kochanie."
"Proszę."
"Będziesz czuł jak rośnie, a to wszystko z mojego powodu."
Chwyta mojego członka i zaczyna go sprawnymi, śliskimi ruchami stymulować. Nie umiem wytrzymać tej ekstazy doznań.
"Wszyscy będą wiedzieć, że jesteś mój."
"Tylko twój. Harry, wypełnij mnie, proszę, ja zaraz- ja-"
Nagle krzyczę, bo ogarnia mnie falami najpotężniejszy orgazm w moim życiu. Wciskam palce w materac, widzę ciemność z oszołomienia. Harry idzie w moje ślady niemal od razu, sapiąc i kwiląc z intensywności wytrysku. Ciepło zaszczepia się dotkliwie w moim wnętrzu i pompuje się w głęb mnie. Harry zostaje w środku i całuje miękko po ramionach.
"Teraz to kwestia czasu." mówi, delikatnie poprawiając we mnie swojego penisa. Powoduje to lekki dyskomfort, zwłaszcza gdy ciecz wypływa przez zaciśnięte ścianki. Bezwładnie daję się zwieść senności. "Lou. Dziękuję."
"Przykro mi, że nie możesz mieć tego naprawdę." szepczę, z zamkniętymi oczami. Harry w końcu delikatnie ze mnie wychodzi i przeciera chusteczką wyciekającą spermę. "Urodziłbym ci nawet bliźniaki."
"Louis." odzywa się nisko. Muska ustami mój policzek i odgarnia na bok grzywkę. "Nie podniecaj mnie na nowo, bo nie mam już czym cię wypełnić."
"Co za szkoda." uśmiecham się leniwie i gdy tylko Harry kładzie się obok mnie, wtulam się w niego wygodnie. Czuję się taki lekki. "To był najlepszy seks od... nie wiem. Nie wiem kiedy."
"Zgadzam się. Najlepszy."
Harry zaklucza mnie w uścisku i podsuwa poduszkę pod głowę. Zanim daję się porwać snu, widzę jeszcze jak patrzy na mnie półotwartymi oczami z najbardziej zadowolonym z siebie uśmiechem na ustach.
***
Tego listopadowego popołudnia jest wyjątkowo mroźno i wietrznie, aż świszczy po oknach. Z tego, a nie innego powodu, zanim wychodzimy na dwór, oboje ubieramy się w wełniane płaszcze, szaliki i kaszmirowe sweterki. Następnie trzymając się kurczowo za ręce, kierujemy się w stronę studia.
Gdy wchodzimy do środka, wciąż zabandażowani palcami niczym w chińskiej zabawce-pułapce, naszym oczom ukazuje się Taylor Swift w długim swetrze aż do ziemi i luźno puszczonym włosom. Ma na ustach swoją już kultową czerwoną szminkę i mocno podkreślone oczy.
I nie. Nie spodziewałem się jej tutaj, myślałem, że to kwestia dni a nie dnia. Jestem zbyt wzięty z zaskoczenia, żeby nawet adekwatnie (zazdrośnie) zareagować.
"Tak miło was wreszcie zobaczyć!" mówi na powitanie uśmiechając się od ucha do ucha. Podchodzi do nas i niezręcznie rozdziela, tuląc w pierwszej kolejności Harry'ego, po czym mnie. "I to razem." rzuca wymowne, życzliwe spojrzenie.
"Boże, Tay." odzywa się Harry, również zaskoczony. Zerka na mnie, jakby w upewnieniu, że jeszcze oddycham, po czym przygląda się jej dłużej. "To już dzisiaj..."
Tay. Tay. Zaraz znajdę jakiś latający samolocik i cię nim jebnę, H.
"Nie dali wam znać?" pyta zdziwiona, otulając się swetrem. "Wysłałam wczoraj piosenkę na maila, nie wiem czy widzieliście, ale-"
"Widzieliśmy." ucinam jej paplaninę i podążamy wspólnie w stronę centrum studia, czyli kanapy. Dziewczyna robi zmieszaną minę. "Gdzie jest Niall?"
"W łazience." odpowiada niepewnie, siadając na fotelu, gdy ja ochronnie usadawiam się obok Harry'ego i kładę na jego kolanie dłoń. "Mam nadzieję, że po latach, nie ma między nami już żadnej urazy? Po części zgodziłam się na tę kolaborację, by zmierzyć się z bólem z przeszłości."
"Tym bólem, kiedy próbowałaś odbić mi chłopaka?" pytam, zaciskając paznokcie na nodze Harry'ego, który wydaje lekki syk i spogląda na mnie z wyraźną zmarszczką pomiędzy brwiami.
Mina Taylor rzednieje. Poprawia swoje rajstopy i odchrząkuje.
"Nie będę kłamać, z biegiem naszej ustawki zaczynałam sobie za dużo wyobrażać, ale wiedziałam, że to nierealne. W głębi duszy czułam, że Cię kocha i mogłabym przemeblować cały świat i zrobić nam milion polaroidów potwierdzających coś co moglibyśmy stworzyć, jednak to nigdy nie byłoby wystarczające." uśmiecha się smutno i przygląda Harry'emu, który również lokuje na niej swój poruszony wzrok. "Koniec końców cieszę się z takiego obrotu sytuacji, jaki miał miejsce."
"Na pewno zapamiętałem cię w twojej ładnej sukience, obserwującą zachód słońca." odzywa się Harry, śmiejąc się rozkosznie.
Dziewczyna rozwiera usta w zdumieniu i kręci głową. Harry zwinnie i uspokajająco kładzie dłoń na mojej ręce, zanim rozszarpuję mu spodnie.
"Czy ty właśnie zacytowałeś-" zaczynam, ale Harry śmieje się tak pięknie i przytula mnie, a wręcz zakrywa przed czymkolwiek co sobie wyobraził.
"No już, kochanie, to tylko żarty, okay?" całuje mnie w usta i posyła rozkoszny uśmiech, którego uzupełnieniem okazują się dołeczki. Jest w wyborowym nastroju, to muszę przyznać. "Wiesz, że liczysz się tylko ty. Nikt więcej."
"Mam męża, moi drodzy, więc myślę, że ostatnim czego chcę to rozgrzebywać nasz ustawkowy związek." dodaje Taylor, opierając łokcie o swoje kolana. "I muszę przyznać, że dobrze razem wyglądacie. Nie chcę od was niczego więcej, oprócz wspólnej piosenki. Mamy deal?" pyta, po czym spogląda na mnie łagodnie, przechylając głowę. "Lou?"
Harry nadal mnie obejmuje i pokazuje swoje śnieżnobiałe zęby w uśmiechu, ze zmarszczkami dosięgającymi oczu i skroni. Nie jestem zagrożony. To nie jest sytuacja w której muszę być zazdrosny. Powtarzam sobie.
"Deal. Tay." mówię i wydaje się to szczere, co mnie samego szokuje. Przestaję ściskać kolano Harry'ego. Odpuszczam. "Tylko nie pisz o nim następnej piosenki, dobrze?"
"Obiecuję." wykonuje gest, w którym unosi swój mały palec ku górze. "Już z tym skończyłam."
"W takim razie... zabierzmy się za nagrywanie." mówię i czuję dumę, gdy Harry'ego twarz roztapia się w uczuciach nade mną. Nachyla się do mojego ucha, delikatnie przybliżając za ramię.
"Kocham cię." szepcze i muska ustami moją skroń, tak subtelnie, że przechodzi mnie dreszcz. "Najbardziej na świecie."
Wierzę mu.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top