13


Okolice Nowego Jorku,

listopad 2032 rok

Harry Styles


When it gets cold, know sometimes and times I lose my home

"4 tydzień ciąży." 

To pierwsze słowa jakie słyszę, gdy odbieram telefon od Camille. Momentalnie zaczyna kręcić mi się w głowie. Przytrzymując się blatu kuchennego, osuwam się na podłogę. Nie. nie. Nie.

"Przepraszam, Harry." Camille płacze do słuchawki. "Przepraszam. Powiedz coś."

Nie. Nie umiem nabrać oddechu, nie wiem co się dzieje. Rozłączam się w przypływie paniki i wybieram numer Louisa. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... nie odbiera. Staram się wyrównać oddech, ale czym bardziej się staram, tym bardziej się duszę.  Moje ręce się trzęsą, boję się.

Kładę się na zimnej posadzce, skupiając na temperaturze podłogi zalewającej moje ciało.

Jeden wdech, dłuuugi wydech, jeden wdech, drugi wdech, trzeci i znowu nie umiem zatrzymać tego wiru. Rozpościeram dłonie na kafelkach, staram się znaleźć kotwicę w samym sobie w ciele, ale nawet jak już się uczepiam jakiegoś doznania, rozprasza mnie oddech i poczucie, że nie będzie lepiej.

Słyszę otwieranie drzwi, chociaż nie wiem ile czasu mija od rozpoczęcia ataku paniki. Wiem tylko, że umieram, nie ma już z tego wyjścia. Nagle ktoś klęka nade mną, przykłada rękę do mojej gołej klatki piersiowej w miejscu serca i mówi coś uspokajającym tonem głosu. 

I wiem, że jest to Louis. Musi być Louis, tylko on wie jak mnie uspokoić. 

"Jesteś bezpieczny, czujesz moją rękę? Skup się na niej. Harry. Skup się na ręce."

Ostatkami świadomości podnoszę ramię i zaciskam palce na jego dłoni. Powoli zaczynam łapać dłuższy wydech.

"Bardzo dobrze. Kochanie, jesteś bezpieczny, nic się nie dzieje. Wróć do mnie. Wróć do domu."

"Dom." udaje mi się wymówić. Zaciskam mocniej oczy. "Proszę."

Trwa to całe wieki, ale w którymś momencie otwieram oczy i widzę wyraźnie jego twarz. Moja dłoń zaciska z całej siły rękę Louisa do tego stopnia mocno, że cała jest czerwona. Oddycham spokojniej, rozluźniam się, kiedy już widzę, że doszedłem do punktu, w którym opanowałem atak. 

"Jestem w domu." mówię, a Louis nachyla się do mnie i sam nabiera głęboki oddech. 

"Wystraszyłeś mnie. Odebrałem telefon, słyszałem tylko jak upada ci on na ziemię i  jak walczysz o oddech..." teraz Louis zaciska mocniej dłoń na moich palcach. Cały drży. Podnoszę się do pozycji siedzącej i uczepiam się na nim tak bardzo, jakby miał zaraz ulecieć w zapomnienie. Opada mu głowa na moje ramię, cicho łkając w mój sweter. "Co się stało?"

"Zaraz, proszę. Nie chcę przestawać cię tulić."

Wczuwam się w ten moment całym sobą. Niech mnie nie opuszcza. 

"Nie musisz opowiadać, po prostu powiedz czy jest w ciąży." mówi beznamiętnie, nie przestając mnie przytulać. 

"Jest." szepczę, załamującym się głosem. Louis potakuje, jakby spodziewał się tej odpowiedzi i wzmacnia nacisk rąk, by być jeszcze bliżej mnie. "Proszę, nie zostawiaj mnie."

Louis milczy, a mnie pochłania następna fala płaczu. Wtedy lekko się odsuwa i patrzy swoimi błękitnymi oczami prosto w moje. Prawdopobnie widzi w nich więcej bólu niż potrafi przyznać.

"Oddychaj, świat się nie zawala." mówi spokojnie. Kłamie. Wszystko się wali. "Oddychaj ze mną. Tak jak na fakultecie. Śledź mój oddech, zrównajmy się."

Potakuję w zgodzie, uważnie obserwując jak szatyn nabiera głęboki oddech i wypuszcza go wolno z premedytacją. 

"Bardzo dobrze." 

Powtarzamy ćwiczenie kilka razy z rzędu, trzymając swoje ręce. Aż w końcu naprawdę widzę światełko w tunelu. 

"Nikt nie potrafi mi pomóc tak jak ty." wyznaję, a Louis bierze moją twarz w ręce i całuje w czoło. 

Doprawdy kompas.

Z tonącym statkiem. 

***

Słońce przedziera się przez szczeliny zasłon, gdy budzę się w ramionach Louisa. Jego włosy mienią się w świetle w najpiękniejszym, złocistym wydaniu. Obserwuję jego równy oddech i próbuję go naśladować, gdy wracają mi wspomnienia z poprzedniej nocy. 

Około 7 otwierają się drzwi do domku i w progu staje Camille w pogniecionej sukience z roztargnionymi włosami. Na widok nas w łóżku, zakrywa dłonią usta i wydaje z siebie stłumiony pisk. 

"Czyli to prawda?" pyta ze zrezygnowaniem. "Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Nigdy nie traktowałeś mnie tak źle jak przez te ostatnie miesiące."

Nie mam siły grać, udawać ani wypierać prawdy. Przecieram ręką twarz i przykrywam kołdrą Louisa po sam brzeg szyi. Na szczęście wejście Camille go nie obudziło. 

Dziewczyna siada na fotelu w kącie pokoju i zanosi się szlochem. Włosy zakrywają jej całą twarz.

"Przepraszam cię." mówię i naprawdę jest mi przykro. "Kocham go od 16 roku życia. Nic... nic na to nie poradzę."

"To dlaczego, ty totalny, życiowy skurwysynie, wchodziłeś ze mną w związek?" syczy. "Myślałam, że mnie szanujesz, a to była obłuda."

"Próbowałem o nim zapomnieć." przyznaję i spuszczam głowę pomiędzy swoje nogi. "Próbowałem wyprzeć, że go kocham, ale jak go zobaczyłem, nic nie było bardziej oczywiste."

"Co z dzieckiem?" pyta poddana, marszcząc smutno brwi. "Jak mamy je wychować w tej sytuacji?"

"Nie wiem. Chcę być obecny w jego życiu." Camille potakuje i mam wrażenie, że jest zbyt spokojna. Nie rozumiem tego. "Dlaczego na mnie nie krzyczysz?"

"Jestem wykończona, Harry. Nie przespałam ani minuty, martwiąc się o nas, ciążę i tę niepewność. Teraz przynajmniej wiem na czym stoję i mam potwierdzenie, że sobie nie wymyśliłam problemu."

"Przepraszam cię za wszystko." mówię słabo, będąc znowu na pograniczu płaczu. "Proszę, zachowajmy między sobą dobry kontakt. Jesteś ważną dla mnie osobą. Zasługuję na to byś już nigdy się do mnie nie odezwała, ale proszę cię, nie rób tego."

"Nie wiem co zadecyduję, Harry." mówi stłumionym głosem, wstając chwiejnie z fotela. "W każdym razie to ewidentny koniec." zerka na Louisa. "Wracam do domu, mam lot za trzy godziny, ale nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Będziemy w kontakcie w sprawie odebrania rzeczy i... dziecka."

"Dobrze." Camille chwyta za klamkę drzwi, już ma wychodzić, gdy zrywam się z łóżka i ją przytulam. Dziewczyna wyraźnie tego potrzebuje i nawet mnie nie odpycha. "Nie zasłużyłem na ciebie. Znajdź kogoś kto to zrobi."

"Tak zrobię." 

Wypuszczam ją z objęcia, na co rzuca mi ostatnie ponure, łzawe spojrzenie, po czym znika za drzwiami. 

I chociaż nic nie jest poukładane, nareszcie czuję, że mogę odetchnąć. Jak nigdy.

***

The friends we make, the love it takes, It's worth, it's worth it all this time

Przy śniadaniu spotykamy całą trójkę chłopców, którzy na nasz widok zaprzestają się śmiać. Siadamy przy tym samym stoliku z poczuciem winy wypisanym na twarzy.

"Jesteście w końcu razem czy nie?" pyta Liam, oferując każdemu z nas swoją herbatę. 

"Tak." odpowiadam, zerkając niepewnie w stronę szatyna, w obawie, że zaprzeczy. Ale tego nie robi. "Jesteśmy."

"Uff." Niall wydaje z siebie dźwięk ulgi i chwyta za kanapkę. "Bałem się co będzie dalej."

"A co z Camille?"

"Jest w ciąży." potwierdzam, a oczy wszystkich z wyjątkiem szatyna praktycznie wywalają z orbit. 

"Wasze życie to prawdziwy film, ja pierdole." odzywa się Zayn, sięgając do kieszeni spodni po fajki. Odpala jedną, chociaż jesteśmy w pieprzonym budynku. "Zamierzasz lecieć na dwa fronty, Styles?"

"Przestań, Zayn." wstawia się w mojej obronie Louis. Zayn prycha, ale, gdy szatyn wyciąga rękę w jego stronę po papierosa, ten bez zawahania mu go podaje. "Skończcie z tym gównem, stać was na więcej."

Wywracam oczami i podpijam łyk herbaty od Liama. 

"Wybaczcie, że nas nie było na imprezie. Żałuję, że tak to się wszystko potoczyło." 

"Nie odstanie się." kwituje Liam i wzrusza ramionami. "Jedynie szkoda, że nie było was na koniec pokazu, mieliśmy zaśpiewać razem piosenkę."

Louis wykrzywia się na tę myśl i wzdycha. 

"O której wyjeżdżasz?" pytam. "Zostaniesz z nami jeszcze chwilę?"

"Nie, zaraz się zbieram." Liam przeciera ręce o swoje spodnie i zerka na wyświetlacz telefonu. "Jestem już spakowany i w ogóle."

"Będziesz uczestniczył w wywiadach promujących?" pada od Louisa, zachłystającego się dymem. Zayn chichocze na ten widok. 

"Możliwe, ale na pewno nie we wszystkich."

"A ty, Zi? Do kiedy zostajesz?" docieka Niall. 

"Dzisiaj wieczorem mam lot." wygłasza, rozciągając ręce i plecy o oparcie krzesła. "Chcę wam powiedzieć, że była to całkiem fajna odskocznia po tylu latach. Coś innego niż się spodziewałem."

"To prawda." dopowiada Liam z uśmiechem i poprawia swoją czapkę. "Doceniam każdą minutę, to było wyjątkowe przeżycie."

W tym samym momencie, totalnie niespodziewanie, czuję jak Louis kładzie na moim kolanie dłoń. Ten gest jest prosty, a jednocześnie rozpulchnia moje serce do granic możliwości, bo jest kwintesencją niewinności. Nie czekam, złączam nasze dłonie i uciskam jego palce w subtelnym znaku. Louis odwzajemnia ścisk, a ja, przysięgam, niczego więcej nie potrzebuję.

***

It's worth, it's worth the pain

Po śniadaniu dostajemy telefon od Macey. Oczywiście jest konieczne spotkanie, od razu, bez dwóch zdań. Wychodząc z restauracji wpadamy prosto na Freddie'go i Henry'ego, roześmianych i trzymających się jawnie za rękę. 

Ten widok mnie zaskakuje, bo chłopak, ma więcej odwagi niż ja i Louis na własnym terenie. Poza tym Henry, ma moją stylówę z 2014 rok i dołeczki. Zobaczenie ich razem jest po prostu strasznie dziwaczne. Jakbym cofnął się w czasie do 2010 roku. 

Freddie przedstawia nas sobie i rzuca Louisowi potajemne spojrzenie.

"Będzie wam przeszkadzało, jeśli zostaniemy tu na jeszcze jeden dzień?" pyta. 

"Nie powinno być problemu." odpowiada z małym przekonaniem szatyn. "Możemy później spędzić trochę czasu razem, jeśli chcecie...?"

Henry potakuje i serdecznie się uśmiecha.

"Byłaby to dla nas ogromna przyjemność." odzywa się. Czy ja też tak idiotycznie brzmiałem? "Dziękujemy za zaproszenie. Panie Tomlinson, Panie Styles, to spełnienie marzeń wreszcie was spotkać."

"Oh." udaje mi się wydukać, mając nadzieję, że Louis przejmie inicjatywę. W końcu to jego syn. Jednak jest równie oniemiały co ja. 

"Cóż, przyjemność po naszej stronie." mówię w końcu, wskazując kciukiem na Freddiego. "Zaopiekuj się nim." 

"Bez obaw."

Gdy oddalamy się od siebie, Louis przedrzeźnia Henry'ego mamrocząc pod nosem 'bez obaw'. Śmieję się z niego i idąc przez polanę, nieśmiało złączam nasze ręce. Szatyn udaje jakby było to naturalne, chociaż mam wrażenie, że próbuje dostosować ułożenie palców, tak by było to dla niego bardziej wygodne. 

Przy studiu nagraniowym czeka niecierpliwie Macey.  Na nasz widok wyrzuca ekspresyjnie ręce ku górze.

"Czy wam już do reszty odbiło?" krzyczy wściekle. "Nie dziwię się, że Modest ograniczał wam wolność.  Zaczynam rozumieć ich działania, ich desperację, na miłość boską!"

Wchodzimy do studia, w którym piątka nieznanych mi osób siedzi skurczona na kanapie.  Każda z nich jest zaangażowana w pracę na tabletach, wymieniając się informacjami między sobą. Na jednym z nich widzę instagrama i zdjęcie mojej twarzy na powiększeniu. 

"Co jest?" pyta pod nosem Louis, rozglądając się wokoło. 

"Musimy obrać strategię, chłopcy." ogłasza Macey, zamykając za nami drzwi. Wyciąga z torebki lusterko, po czym poprawia w swoim odbiciu kontur ust. "Ustalmy fakty. Jakie one są?"

"Camille jest w ciąży, a ja i Louis jesteśmy w związku."

Macey kręci z dezaprobatą głową. Zatrzaskuje swoje akcesoria, głośno wzdychając.

"Słyszeliście?" zwraca się do swojego teamu. Wszyscy potakują. "Harry, jeśli w tym momencie postawisz na Louisa i olejesz dziecko, wyjdziesz na chuja." deklaruje swoją złotą myśl. "To źle wpłynie nie tylko na twój własny wizerunek, ale przede wszystkim wizerunek zespołu."

"Błagam was, tylko znowu nie to." mówię i na tym etapie jestem już wykończony. Masa flashabacków przepływa mi przez myśli. "Nie jestem w stanie grać dłużej roli we własnym, kurwa, życiu. To jest mój pas. Mam w dupie jakie będą tego konsekwencje, nie będę udawać, że jestem z Camille, ani nie zgodzę się na dalsze ukrywanie związku z Louisem. To już postanowione." 

Macey unosi w zaciekawieniu brew, upijając z termosu napój.

"To jak to widzisz, Harry?"

"Jestem z Louisem i niech wszyscy o tym wiedzą, niech cały świat zarzyga się tą informacją. W międzyczasie będę przyjeżdżać do Camille, w razie potrzeby, ale bez zbędnych ustawek. Jeśli będzie chciała pieniądze na dziecko, których jej nie brakuje, więc myślę, że nie będzie z tym problemu, dam jej każdą kwotę jaką sobie zażyczy. Kiedy dziecko się urodzi, będę widywać się z nim w określone dni. Co jeszcze chcecie wiedzieć?" pytam poirytowany. 

Macey wbija we mnie swoje zabójcze spojrzenie. 

"W porządku. Czy jesteś w takim razie gotowy na wydanie oświadczenia?"

Spoglądam na Louisa, który obecnie stoi przy oknie i odpala fajkę. Po jego zachowaniu oraz postawie, widzę, że osiągnął szczyt stresu.

"Tak." ulatuje ze mnie długie westchnięcie. "Może być oświadczenie."

"Świetnie." Macey klaszcze w ręce, chociaż jest bardziej poważna niż zazwyczaj, gdy mieliśmy okazję widzieć ją w akcji. "Dave, zajmij się przygotowaniem tekstu. Harry, wyślemy ci go do zatwierdzenia w okolicach godziny 19. Masz jeszcze jakieś pytania?"

"Ja mam." odzywa się Louis, zwracając w naszą stronę. "Czy mogę swoje oświadczenie napisać sam?"

"Nie przewidywaliśmy, że wyjdzie ono od was obojga..."

"Nalegam. Uważam, że fani zasługują na poznanie całej prawdy po latach okłamywania ich i ośmieszania."

Louis jest stanowczy i nie wydaje się prosić o zgodę. Mam wrażenie, że z życzliwości informuje ich o swoim planie. Podchodzi z tyłu fotela, na którym siedzę i opiera rękę o zagłówek. 

"Dobrze. Zostawiam to w twoich rękach, Louis." Macey przerywa, by zapisać coś w swoich notatkach. "Mam szacunek do waszej przeszłości. Pamiętajcie, że nie jestem wrogiem, tylko sprzymierzeńcem."

***

Cześć. 

Chciałem Wam przekazać bardzo ważną wiadomość. 

Od 2010 roku krążą spekulacje na temat mojego związku z Harry'm Stylesem, członkiem zespołu One Direction. Były one jednogłośnie zaprzeczane i podważane, naginając rzeczywistość, która  jest  w zupełności inna niż mogłoby się wydawać. 

Pragnę sprostować, że mimo wielu przeszkód, Harry i ja mamy się dobrze. Tym którzy wspierali i wspierają nasz związek, z głębi serca dziękujemy. Byliście ogromną siłą oraz oparciem, w trudnych momentach naszego życia. 

Louis Tomlinson. 


Bliskie źródło podaje, że Camille i Harry rozstali się w przyjaznych stosunkach. Para spodziewa się dziecka, według źródła planują je wychowywać na odległość przy wspólnym porozumieniu. Zaskakującym wątkiem rozmowy okazał się skrywany związek Harry'ego Styles'a z Louisem Tomlinsonem. Oświadczenie opublikowane via. Instagram Louisa Tomlinson'a, wskazuje na przyznanie się do długoletniej romantycznej znajomości między członkami zespołu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top