12

Okolice Nowego Jorku,

listopad 2032 rok

Louis Tomlinson


It's written all over your face, say it, a hurricane behind the door

Macie czasami przeczucie, które starasz się wyprzeć za wszelką cenę, a później okazuje się prawdą? Z dzisiejszego dnia mam jedną lekcję; warto siebie słuchać. 

Tuż przed imprezą pożegnalną Liama, poprawiam koszulę Harry'ego w lustrze, uwydatniając kołnierzyki po bokach. Młodszy w tym samym czasie dotyka mojego pośladka, po czym wsuwa do kieszeni spodni dłoń i obraca mnie twarzą do siebie. 

"Wybacz, że nie będę dzisiaj obok ciebie tak często jak powinienem." szepcze, całując mnie w skroń. Przytrzymuję go nadal za kołnierzyki i potakuję z lekkim uśmiechem. Jego zapach przejmuje kontrolę nad moimi zmysłami. Jest mi to dobrze znany Tom Ford, którego używa od 20 lat. "Jak za każdym razem w przeszłości.... pamiętaj, że mój statek zawsze wraca do kompasu, tak?"

"Pamiętam." mówię. Przez chwilę uważnie, z przesadną powagą śledzimy siebie wzrokiem. "Mimo wszystko nie zabłądź."

"Nie zamierzam." i to brzmi jak obietnica. "Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żebym nie wrócił."

"Oby nic." otulam go, stając na palcach, na co Harry uśmiecha się urokliwie. Nigdy nie przestał mnie oczarowywać. Podpiera mój tyłek rękoma, a potem lekko nami kołysze, inicjując pocałunek. 

***

So I've come ready for a war

To co się rozgrywa między Camille i Harry'm widzę z dużej odległości, tuż za stolikiem rodziny Nialla i Zayna. Harry obejmuje dziewczynę, nonszalancko siedząc na krześle, wraz ze skrzyżowanymi nogami. Widziałem ten widok zbyt wiele razy w przeszłości.

Na scenie rozgrywa się prezentacja całej historii naszego zespołu. Macey zaprasza pomiędzy slajdami artystów takich jak Maroon 5, Munę, Arianę Grandę i Anne- Marie. Wszyscy tańczą do piosenek i odbierają od kelnerów nowe trunki oraz przystawki. 

"Henry zaraz będzie." informuje mnie Freddie i zajmuje miejsce obok mnie. Posyłam mu na tę wiadomość uśmiech, na co chłopak lekko się rumieni.

"Cieszę się." mówię szczerze, przeczesując mu włosy.

"Ej! Bo zniszczysz mi fryzurę."

"No tak, zapomniałem, że to wcale nie jest tak, że nawet gdybyś był łysy to Henry dalej by cię kochał." 

Freddie spuszcza wzrok zawstydzony.

"Po prostu, chcę się dobrze prezentować." wyznaje i sprawdza czy wszystkie guziki koszuli są pozapinane. 

"Wyglądasz bardzo elegancko." komentuję. Zerkam kątem oka na Harry'ego, jednocześnie biorąc łyk szampana. Dupek śmieje się do zdjęć, zagadując Camille i poprawiając jej ramiączko sukienki. Zaczynam się zastanawiać czy on naprawdę leci ze mną w chuja?

"Dlaczego on to robi?" 

Spoglądam na Freddiego, który jest wzrokiem skierowany w tę samą stronę co ja. Nabieram głęboki oddech i dopijam do dna alkohol.

"Chciałbym ci wytłumaczyć, ale sam mam problem ze zrozumieniem więc... pozwól, że to przeczekam i później dam ci update." 

"Nie rozmawialiście o przebiegu tej akcji?" docieka zdziwiony. "Przecież to nie miała być ustawka."

"Po części..." zamyślam się, kręcąc do siebie głową. "Pamiętaj, że Harry to performer. Teraz jest w roli, nawet nie wiem czy jest świadomy tego co robi."

Freddie parska na to śmiechem. Marszczę na niego brwi.

"Co jest?"

"Usprawiedliwiasz jego jebnięte zachowanie." mówi bez gródek. Wstaje od stołu, z puszką coli w ręce i jego mina zmienia się diametralnie. "Nie jestem tu by cię pouczać, ale Henry nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił."

"Co to ma znaczyć?" oburzam się. Rodzice Niall zerkają w naszą stronę, a ja czuję się jak na świeczniku. Co do kurwy?

"Może zasługujesz na więcej." mówi, a jego oczy zachodzą łzami. Mruga w takim tempie by je odgonić, a kiedy próbuję go chwycić za rękę i poprosić żeby usiadł, wyrywa się. Spogląda na telefon. "Henry przyjechał, idę. Zobaczymy się później."

"Poczekaj-"

Wzrok gości usadzonych wokół jest już na mnie, więc odchrząkuje i zaciskając usta postanawiam zostać na miejscu. W tym samym czasie rozgrywa się jeszcze jedna scena i jakże jestem zaskoczony, gdy widzę Camille zrywającą się z siedzenia i wymiotującą na najbliższe pelargonie. Harry zastyga, dopiero po dłuższej chwili reaguje, wstaje i przytrzymuje Camille włosy, gdy kobieta nadal zgina się wpół w konwulsjach. Mówi coś, podtrzymując rękę na jej plecach. Wokół nich zbierają się paparazzi i ochroniarz, który jak z automatu sięga po telefon by wykonać połączenie. 

When I hеar that thunder in the distance, I know it's gеtting close

Harry bierze ze stołu serwetki i podaje Camille, dziewczyna bierze je z grymasem na twarzy i rozgląda się z przerażeniem na boki. 

Staram się zachowywać neutralnie, normalnie, ale czuję narastający niepokój. Dlaczego? Bo pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy to znamienna rozmowa z Harry'm sprzed paru tygodniu. 

O tym, że Camille nie poinformowała go o zrezygnowania z antykoncepcji. 

I.... kurwa. Nie.

Zatrzymuję kelnera, proszę go o dwa kieliszki szampana, po czym odchodzę od stołu, przeklinając. W tle gra Muna z jedną z ulubionych piosenek Harry'ego. 

Everything.

***

It's written all over your face, say it, so when you find out what we fighting for I'll be ready to talk

Czyżby życie splunęło mi właśnie w twarz? Przyspieszam kroku, wieje mrożący wiatr, a moje serce wydaje się kołatać za mocno, za szybko. 

"Louis!" słyszę i poznaję po głosie, że to Zayn. Żwawym krokiem próbuje mnie dogonić. "Co się dzieje? Co się-"

"Nic, kurwa, nie chcę nawet o tym myśleć." wyrzucam z siebie, hiperwentylując się. Zayn zrównuje się ze mną krokiem i chwyta mocno za ramię. 

"Czy ja nie jestem w temacie czy-"

"Ona jest w ciąży, Zayn. Jestem tego pewien, nie jestem idiotą." 

Zayn skupia się na mnie, poluzowując ścisk. Nagle jego twarz rozbłyskuje w zrozumieniu.

"Co ty pierdolisz...Naprawdę ci to kurwa zrobił? Po tym wszystkim-"

"Zanim się zeszliśmy." przerywam mu. "Przespali się, a Camille poinformowała go po fakcie, że przestała brać tabletki. Tyle w tym temacie, a teraz-" nabieram szybki oddech, powstrzymując z całej siły szloch. Zayn kładzie dłonie po obu stronach moich bioder i stabilizuje mnie w miejscu niczym kotwica.  "Ona wymiotuje i nie uważam, żeby to był przypadek. W naszym życiu nie ma przypadków, są tylko pieprzone przeszkody. A ja nie mam zamiaru się w to bawić."

"Sugerujesz, że życie dosłownie zatoczyło koło od ostatniego razu kiedy ty popełniłeś błąd?"

"Żebyś wiedział." odpowiadam i nie wytrzymuję. Opuszczam dwa kieliszki na ziemię i przytulam się do Zayna, z płaczem. Mulat otula mnie jak na zawołanie i trzyma w mocnym, uspokajającym uścisku. "Nie mam na to siły, Zayn. To nie może być prawda."

"Louis, ona równie dobrze mogła się czymś zatruć." spogląda mi w oczy i wzdycha. "Ale rozumiem twój tok rozumowania. Pewnie też bym miał takie myśli."

"Od rana czuję, że coś jest na rzeczy, to takie uczucie w powietrzu..."

"Rozumiem. Pogadacie dzisiaj i wszystkiego się dowiesz." 

Naszą rozmowę przerywa odgłos ambulansu. Wyswobadzam się z jego ramion i patrzę z oddali jak ratownicy medyczni prowadzą Camille do środka pojazdu. Na horyzoncie pojawia się Harry, zadają mu pytania, na co przybiera zamkniętą pozycję, robi krok do tyłu i kręci głową.

Po tym karetka rusza i odjeżdża z niemałym hałasem przez bramę. Harry widzi nas i nie mija moment, a biegnie przez gąszcz mokrej trawy. 

"Nie chcę mu zrobić krzywdy, więc lepiej jak pójdę stąd od razu." mówi Zayn, rzucając w stronę Harry'ego wrogie spojrzenie. "Daj później znać, okay?"

"Okay. Dzięki, że przy mnie byłeś."

"Pewnie."

Zayn podnosi kieliszki z ziemi i po mistrzowsku wymija Harry'ego. 

"Lou." Harry zatrzymuje się zdyszany na przeciwko mnie, z rękami w obu kieszeniach marynarki. 

"Może nam naprawdę nie jest dane, co H?" młodszy przełyka na moje słowa ślinę i wykrzywia twarz w bólu. "Powiedz to. Jest w ciąży, prawda?"

Harry spuszcza wzrok, włosy opadają mu na czoło. Zaciska palcami oczy i ciężko oddycha.

"Nie wiem. Też o tym myślę." pada z jego ust. Niebo nad nami jest ciemniejsze niż kiedykolwiek, nie ma na nim żadnych gwiazd. "Ma mi dać znać, jak będzie więcej wiedzieć. Powiedziała mi, że od rana wymiotowała już dwa razy. Nigdy przedtem coś podobnego jej się nie zdarzało."

"Spójrz na mnie." Harry wykonuje posłusznie moją prośbę. Ma czerwone, smutne oczy. Robi krok w moją stronę. "To się nazywa karma."

"Nie mów tak. Jeszcze nic nie wiadomo."

"Zjebałem nasz związek jako pierwszy, zasłużyłem na to." Harry kręci w rozpaczy głową i wyciąga w moją stronę rękę. Odtrącam go. "Nie. Wiesz, że to... to kurwa nie wyjdzie."

"Nie mogę cię znowu stracić." mówi stanowczo i płaczliwie. "Nie pozwolę na to." 

"Harry, jeśli to okaże się prawdą... będziesz ojcem. Nie będziesz mieć czasu na to." wymachuję ręką pomiędzy nami. "Musisz wybrać to, co będzie służyć twojej rodzinie i twojej sytuacji. A ja... ja będę tylko przeszkodą."

"Proszę, Louis, nie nazywaj się tak. Boli mnie serce, nie mogę... nie mogę na to pozwolić." biadoli, płacząc i wzbijając wzrok ku niebu. "Na pewno da się to jakoś połączyć."

"Ja na razie potrzebuję czasu." oznajmiam z odczuciem pogłębiającej się pustki. "Wybacz. Muszę to przetrawić."

"Kocham cię." mówi, gdy odwracam się i idę w stronę domku. "Louis. Kocham cię." powtarza.

"Ja ciebie też." szepczę pod nosem. "I nic to nie zmienia."


***


 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top