Rozdział 8
Leila POV
Nadchodzi dzień Nocy Inicjacji. Od samego rana strasznie się denerwuję. Nogi mam jak z waty, drżę, a serce wali mi tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi.
W przeciwieństwie do swoich starszych sióstr, jestem dziewicą. One nigdy jakoś nie miały oporów przed seksem, ale ja... ze mną było inaczej.
A teraz jestem zmuszona przeżyć swój pierwszy raz z obcym facetem, który jest totalnym gnojkiem. Zawsze myślałam, że zrobię to z kimś, kogo kocham, że będzie romantycznie. Na pewno nie chciałam, żeby to wyglądało tak, jak będzie wyglądać wieczorem. Ciotka Lydia przygotowywała nas na tę noc.
Z trudem zdobywam się na to, żeby zejść na dół na śniadanie. W kuchni jest już Marta, która przygotowuje obiad.
- Dzień dobry - mówię cicho. Marta zerka na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Dobrze się czujesz? - Pyta, nie przerywając pracy.
Nadal nie wiem jak mam traktować Martę. Jest po mojej stronie, czy po tej drugiej? Może szpieguje mnie na polecenia państwa Taptiklis? Już sama nie wiem komu ufać... najbezpieczniej byłoby ufać tylko i wyłącznie sobie.
- Dzisiaj Noc Inicjacyjna - odpowiadam tylko, a Marta rzuca mi zmartwione spojrzenie.
Nagle czuję przemożną chęć rozmowy ze starszą ode mnie kobietą. Chciałabym, żeby powiedziała mi, czego się spodziewać. Będzie bolało? Moja matka nigdy nie rozmawiała ze mną na takie tematy, chociaż oczywiście wiedziałam czym jest seks. Powiedziała jedynie, że jesteśmy głupie - powinnyśmy sprzedać swoje dziewictwo, tak jak robi to teraz wiele dziewczyn. Ale co ona może wiedzieć? Sama wiecznie bzyka się z dopiero co poznanymi facetami, zachodzi w kolejną ciążę, w międzyczasie pije, a my walczymy o przetrwanie. Dlatego uciekłam. Tak jak wcześniej Shailene i Heather. Nie chciałam tak dalej żyć. Nieważne jak zła bym nie była, nie zasługiwałam na to. Ani ja, ani moje rodzeństwo.
- W Czerwonym Centrum na pewno doskonale cię do tego przygotowali - stwierdza Marta, a na jej twarzy obojętność wypiera troskę.
- Tak - odpowiadam tylko. Biorę kanapki i idę jeść na swoje miejsce, przy małym stoliku, który mieści się przy oknie. Mam stamtąd idealny widok na ogród.
Zauważam Melody, która spaceruje z wózkiem. Nawet przez szybę słyszę jak dziecko wydziera się w niebogłosy. Kobieta w końcu wyciąga je i zaczyna kołysać w ramionach. Staram się dostrzec twarzyczkę Holly, żeby stwierdzić, czy jest choć trochę podobna do Shailene, ale są za daleko. Mam zakaz zbliżania się do dziecka, więc prawdopodobnie nigdy nie zobaczę Holly z bliska. Nie liczy się to, że jestem jej ciocią. Nawet biedna Shailene widziała jej buźkę przez sekundę. Wiem, że ten obraz prześladuje ją co noc. Starała się pokazać, że jest silna, ale wiele razy zauważyłam, że kiedy nikt nie patrzył, wybuchała płaczem i trzymała się tak, jakby miała się zaraz rozpaść na kawałki.
Już niedługo ja tak mogę wyglądać. Już dzisiaj mogę zostać zapłodniona, ale wciąż nie wyobrażam sobie tego, jak to będzie... Jestem zdecydowanie za młoda, żeby myśleć o dziecku, ale może w ciąży obudziłby się we mnie instynkt macierzyński?
Na pewno nie chciałabym oddać dziecka Melody. Widzę jak reaguje na nią biedna Holly... nie znosi jej, dlatego tak płacze. Jestem pewna, że u Shailene by się uspokoiła.
Melody zauważa, że ją obserwuję. Robi wściekłą minę, po czym zaczyna iść w stronę domu szybkim krokiem.
Przełykam głośno ślinę. O cholera. Czyżbym jej podpadła?
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top