Rozdział 6

Leila POV

Dom, przed którym się zatrzymujemy nie różni się niczym od pozostałych, choć i tak wygląda o wiele lepiej niż ten, w którym mieszkałam jeszcze niedawno.

Theo prowadzi mnie do środka. W drzwiach wita nas Marta, służąca w rodzinach Komendantów. Wszystkie są nazywane Martami.

Dalej idziemy do salonu, w którym czeka już brunetka z malutkim dzieciątkiem na rękach, a obok niej stoi blondwłosa dziewczynka, która ma może z dwa, trzy latka.

- To moja żona Melody - odzywa się Theo. Melody nieznacznie kiwa mi głową i nadal mnie mierzy. - A to moje córki, Amberly i Nicole. Thea zgodziła się być naszą Podręczną.

Zgodziłam się? A miałam jakikolwiek wybór?

Theo bierze od Melody Nicole, po czym całuje ją w główkę.

- Pójdę ją położyć, a wy sobie porozmawiajcie - puszcza nam oczko, po czym wychodzi. Starsza córka, Amberly idzie za nim.

Melody upewnia się, że jesteśmy same i na jej twarzy pojawia się pogardliwy uśmiech.

- Posłuchaj mnie teraz, Podręczna - zaczyna zimnym tonem. - To mój dom, ty jesteś tu tylko po to żeby urodzić nam nasze dziecko. Najlepiej będzie jeśli nie będziesz mi wchodzić w drogę. Powiedzmy, że masz zachowywać się tak jakby cię tu nie było. Jesteś kolejną Woodley, prawda? - Śmieje się nieprzyjemnie. - To co najgorsze mnoży się w największych ilościach. Plaga zdzir. Twoja siostrunia dała mi nieźle popalić, radzę ci nie popełnić jej błędu. I pamiętaj, że Theo jest mój. Mój mąż kocha tylko mnie, więc nie myśl sobie, że możesz to zmienić. Ciebie ma tylko zapłodnić - uśmiecha się drwiąco. - To chyba wszystko, co mam ci do powiedzenia. Wyjdź.

Nie czekam na nic więcej, tylko czym prędzej wychodzę. Opieram się o ścianę i wzdycham. Było gorzej niż się spodziewałam. Shailene mówiła, że miała do czynienia z wredną suką, ale myślałam, że przesadza. Nie przesadzała.

- Pokażę ci twój pokój - odzywa się Marta.

Kiwam głową i podążam za nią po schodach. Zatrzymujemy się przed drzwiami i Marta zostawia mnie samą. Wchodzę do środka i to co widzę, nie należy do najprzyjemniejszych widoków. Pokoik jest malutki, mieści się w nim łóżko, które nie wygląda na najwygodniejsze. Ściany są szare, jest małe okno, a także garderoba, w której wiszą same czerwone, zabudowane sukienki, podobne do tych, które noszą zakonnice. Jako Podręczne musimy ubierać się podobnie.

Czy moja siostra mieszkała w tym samym pokoju? Pewnie tak... jednak nie ma tu jakiegokolwiek śladu jej obecności. Wszystko wygląda tak, jakby nikt przede mną tu nie mieszał.

Siadam na łóżku i wzdycham. Nie mam pojęcia za co Melody mnie tak nienawidzi, ale nie mam zamiaru wchodzić jej w drogę. Nie lubię się kłócić, nie jestem w tym dobra.

Odtwarzam w głowie obraz malutkiej Holly. Nie Nicole... To córka Shailene, Holly i nie zmieni tego inne imię. To co jej zrobili było wstrętne. To samo chcą zrobić mi... i innym dziewczynom.

Zastanawiam się nad szansą ucieczki, ale wiem, że i tak by mi się nie udało. Nie jestem za dobra w takich sprawach, od razu bym wpadła. Wolę współpracować z Theo, chociaż wcale tego nie chcę.

Otwieram szafkę nocną, gdzie znajduję notatnik. Zaczynam czytać i widzę, że to to samo, czego uczyłam się w Czerwonym Centrum. Według tego, co jest tam napisane, pierwsza noc inicjacyjna wypada za trzy dni. Serce zaczyna mi bić szybciej, ale nie z podekscytowania... ze strachu.

CDN.

Zapraszam na nowe opowiadanie 😏👇🏿

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top